Danse Macabre, czyli życie Śmierci
+4
Joo
Lockit
Mrs White
PatsyGirl
8 posters
sweetthink :: W duszy każdej istoty drzemie artysta. Ktoś musi go tylko obudzić... :: Opowiadania :: by PatsyGirl
Strona 1 z 1
Danse Macabre, czyli życie Śmierci
Do czytelników VIP - nowy odcinek tylko czeka na poprawki kosmetyczne i niedługo się pojawi po bardzo długiej przerwie.
Za to dzisiaj dopadła mnie wena i kazała mi napisać coś nowego. Na razie tylko prolog, ale mam przed sobą wizję dalszych odcinków. Nie mogę wam ani sobie obiecać systematyczności w pisaniu TEGO. Mam nadzieję, że spodoba wam się chociaż trochę.
Danse Macabre - PROLOG
* * *
"Kim jestem, aby zatrzymać bicie twojego serca, jeśli moje nigdy nie zabiło szybciej?"
* * *
Siedziałam w sali szpitalnej, ze wzrokiem zawieszonym gdzieś w przestrzeni. Obok mnie pojawiały się i znikały białe sylwetki. Czy to aniołowie przybyli po tych, którym nie udało się wygrać ze Śmiercią? Nie, to lekarze i pielęgniarki. Jak nigdy wcześniej miałam wrażenie, że mnie widzą. Patrzą na mnie ze strachem, nienawiścią i politowaniem w oczach. Widziałam miliony takich spojrzeń, ale dopiero teraz zaczęłam patrzeć na siebie ich oczyma.
Tamtego dnia zeszłam na Ziemię spokojniej niż zwykle. Nie miałam zwyczaju rozmawiać z własnym sumieniem. Po prostu zabrać ze sobą kolejną duszyczkę, wrócić i zapomnieć. I tak każdego dnia, czasami kilka razy dziennie. Niekiedy musiałam schodzić na Ziemię w nocy. Przenikałam przez chmury, mijając gwiazdy i tych innych. Takich, jak ja. Z czarnych, długich i aksamitnych rękawów wyłaniały się ich blade dłonie w powitalnym geście. Tym razem było nas wyjątkowo dużo. Wylądowaliśmy na powierzchni bezszelestnie, niczym ciepły letni deszcz. Moje stopy sunęły po ulicy i pokierowały mnie w stronę samochodu. W czarnym Fordzie leżał człowiek. Jak każdy inny, których zabieram ze sobą od pewnego czasu. Właściwie od zawsze, tylko na przestrzeni wieków ich ubiory, zwyczaje i sposoby odchodzenia z ich świata zmieniały się. Jego twarz, cała w czerwonej cieczy wydawała się spokojna i niewinna. Wyciągnęłam rękę, aby otworzyć drzwi, kiedy obok mojej niedoszłej ofiary pojawiła się Irene. Przykryła mężczyznę swoimi śnieżnobiałymi skrzydłami i uśmiechnęła się w moją stronę.
- Szejno, zrób mi przysługę i zostaw go mnie. Jego czas jeszcze nadejdzie.
- Doskonale wiesz, że muszę to zrobić. To jest niezależne ode mnie.
Minęła chwila. Obok nas tłoczyli się sanitariusze, policja i przypadkowi ludzie, po których również kiedyś przybędę. Spojrzałam na perfekcyjną twarz Irene. Po policzku spłynęła jej łza.
- On nie może teraz z tobą odejść.
Nawet, jeśli pozwoliłabym mu pozostać przy życiu tym razem, musiałabym powrócić po niego szybciej, niż Irene zdołałaby mi okazać wdzięczność. Lekarze próbowali zabrać ów mężczyznę do karetki, a ja patrzyłam aniołowi w oczy i po raz pierwszy naszły mnie wątpliwości. Jej oczy przenikały przez moje ni to żywe, ni to martwe ciało. Odwzajemniłam uśmiech i powoli się wycofałam. Nie wiem, czy to głos z Nieba, czy Piekła kazał mi pozostać na Ziemi i podążyć za ambulansem. Liczy się jedno - zostałam, popełniając najpiękniejszy błąd, jaki Śmierć mogła popełnić...
Danse Macabre - taniec śmierci
szejna - heb. "sen"
Za to dzisiaj dopadła mnie wena i kazała mi napisać coś nowego. Na razie tylko prolog, ale mam przed sobą wizję dalszych odcinków. Nie mogę wam ani sobie obiecać systematyczności w pisaniu TEGO. Mam nadzieję, że spodoba wam się chociaż trochę.
Danse Macabre - PROLOG
* * *
"Kim jestem, aby zatrzymać bicie twojego serca, jeśli moje nigdy nie zabiło szybciej?"
* * *
Siedziałam w sali szpitalnej, ze wzrokiem zawieszonym gdzieś w przestrzeni. Obok mnie pojawiały się i znikały białe sylwetki. Czy to aniołowie przybyli po tych, którym nie udało się wygrać ze Śmiercią? Nie, to lekarze i pielęgniarki. Jak nigdy wcześniej miałam wrażenie, że mnie widzą. Patrzą na mnie ze strachem, nienawiścią i politowaniem w oczach. Widziałam miliony takich spojrzeń, ale dopiero teraz zaczęłam patrzeć na siebie ich oczyma.
Tamtego dnia zeszłam na Ziemię spokojniej niż zwykle. Nie miałam zwyczaju rozmawiać z własnym sumieniem. Po prostu zabrać ze sobą kolejną duszyczkę, wrócić i zapomnieć. I tak każdego dnia, czasami kilka razy dziennie. Niekiedy musiałam schodzić na Ziemię w nocy. Przenikałam przez chmury, mijając gwiazdy i tych innych. Takich, jak ja. Z czarnych, długich i aksamitnych rękawów wyłaniały się ich blade dłonie w powitalnym geście. Tym razem było nas wyjątkowo dużo. Wylądowaliśmy na powierzchni bezszelestnie, niczym ciepły letni deszcz. Moje stopy sunęły po ulicy i pokierowały mnie w stronę samochodu. W czarnym Fordzie leżał człowiek. Jak każdy inny, których zabieram ze sobą od pewnego czasu. Właściwie od zawsze, tylko na przestrzeni wieków ich ubiory, zwyczaje i sposoby odchodzenia z ich świata zmieniały się. Jego twarz, cała w czerwonej cieczy wydawała się spokojna i niewinna. Wyciągnęłam rękę, aby otworzyć drzwi, kiedy obok mojej niedoszłej ofiary pojawiła się Irene. Przykryła mężczyznę swoimi śnieżnobiałymi skrzydłami i uśmiechnęła się w moją stronę.
- Szejno, zrób mi przysługę i zostaw go mnie. Jego czas jeszcze nadejdzie.
- Doskonale wiesz, że muszę to zrobić. To jest niezależne ode mnie.
Minęła chwila. Obok nas tłoczyli się sanitariusze, policja i przypadkowi ludzie, po których również kiedyś przybędę. Spojrzałam na perfekcyjną twarz Irene. Po policzku spłynęła jej łza.
- On nie może teraz z tobą odejść.
Nawet, jeśli pozwoliłabym mu pozostać przy życiu tym razem, musiałabym powrócić po niego szybciej, niż Irene zdołałaby mi okazać wdzięczność. Lekarze próbowali zabrać ów mężczyznę do karetki, a ja patrzyłam aniołowi w oczy i po raz pierwszy naszły mnie wątpliwości. Jej oczy przenikały przez moje ni to żywe, ni to martwe ciało. Odwzajemniłam uśmiech i powoli się wycofałam. Nie wiem, czy to głos z Nieba, czy Piekła kazał mi pozostać na Ziemi i podążyć za ambulansem. Liczy się jedno - zostałam, popełniając najpiękniejszy błąd, jaki Śmierć mogła popełnić...
Danse Macabre - taniec śmierci
szejna - heb. "sen"
Ostatnio zmieniony przez PatsyGirl dnia Czw Wrz 25, 2008 4:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
Re: Danse Macabre, czyli życie Śmierci
aw aw awwwww czuć powiew wielkiej weny już od pierwszych zdań!!
bosko! bardzo mi się podoba:D
bosko! bardzo mi się podoba:D
Re: Danse Macabre, czyli życie Śmierci
:*:
Rozdział 1
Miłosierny i Okrutny
Minęła godzina, a ja nie ruszyłam się z miejsca. Wpatrywałam się w we wszystko możliwe, ale unikałam widoku łóżka, na którym leżało jego bezwładne ciało. Był sierpień, za oknem świeciło słońce. Znałam chyba wszystkie szpitale na świecie, ale w Santa Barbara Cottage Hospital znalazłam się pierwszy raz.
Już dawno powinnam wrócić do siebie, przebrać się w jedną z moich czarnych sukien i oddać się czynnościom dnia codziennego. Wszystkie moje zajęcia obracają się w okół pracy dla Stwórcy i Lucyfera. Obaj mają tak samo wysokie wymagania, ale kierują nimi zupełnie różne pobudki. Dlatego zwykłam nazywać ich Miłosiernym i Okrutnym.
Zlecenia Miłosiernego to zazwyczaj ludzie starsi albo śmiertelnie chorzy. Niemal każde Jego zlecenie kończy się dla mnie zesłaniem do domu spokojnej starości albo do hospicjum. W tych miejscach ludzie mnie nie widzą, ale czują moją obecność. Mówią do mnie. Jedni mnie wypędzają, inni - przyjmują ze spokojem niczym dawno oczekiwanego gościa.
Zaś Okrutny zawsze wynajduje mi nowe zadania. Nie można przewidzieć jego poczynań. Dzięki jego zleceniom poznałam setki ziemskich dyskotek, domów publicznych, mostów, autostrad i ślepych uliczek. Wszędzie tam, gdzie moje działanie jest zbędne, Lucyfer wysyła mnie z jeszcze większą satysfakcją.
To właśnie Okrutny wysłał mnie na De la Vina Street, abym w samym sercu Santa Barbara zakończyła kolejne ludzkie istnienie. Jak na Okrutnego było to mało wyszukane miejsce. I ofiara mało interesująca.
Wstałam z niewygodnego krzesła zastanawiając się, jak ludzie mogą na nich siedzieć cały dzień. Podeszłam do szpitalnego łóżka i spojrzałam na kartę pacjenta.
- Peter James Gray.
Jedyny Peter jakiego miałam przyjemność poznać to "prawa ręka" Miłosiernego. Z tego, co pamiętam, to na Ziemi Peter uchodził za pierwszego pa... papie... papieża?
Niektóre ludzkie słowa sprawiają nam - Kostuchom - ogromne problemy. Trudno jest władać wszystkimi językami ludzi, zwierząt i roślin na tym samym poziomie. Dobrze jest umieć się posługiwać ludzką mową. Przynajmniej wiem, co ludzie o nas myślą. Stąd nazywamy siebie żartobliwie Kostuchami.
Prawda jest taka, że my nie mamy kos i nie jesteśmy wielką chodzącą kupą kości. Wyglądamy tak jak ludzie. Gdybyśmy na chwilę stali się widoczni dla ludzkiego oka, zostalibyśmy porównani do grupy żałobników albo bardzo eleganckich gotów. Niektórzy z nas preferują styl "azjatycki", czyli białe szaty. Oni oczywiście lubują się w zleceniach na wschodzie. Ja, jako całkiem pospolita i przeciętna Śmierć, która uwielbia czarne długie suknie bez rękawów, upodobałam sobie wielkie metropolie Europy i Ameryki Północnej.
Trzymałam w ręku kartę Peter'a i zachodziłam w głowę, dlaczego Okrutny mi go przydzielił? Szef miał w zwyczaju posyłać mnie po całkiem niewinnych ludzi - przecież jest Okrutny - jednak prędzej czy później w aktach ofiary doszukałam się grzechów śmiertelnych. Tu zawsze odzywała się ta część Lucyfera, która kiedyś była aniołem. Książe Ciemności często wysyłał mnie po nikczemników, tym samym przycinając gałęzie złu, które rozprzestrzeniał. Niepojęta logika Mistrza Zła. Peter Gray miał być kolejnym pionkiem w jego grze, punktem w jego planie. Czyżbym sprzeciwiła się Czartowi?
Usiadłam na brzegu łóżka, kiedy do sali wbiegła kobieta - wysoka brunetka o zielonych oczach. Nic nadzwyczajnego. Podobną widziałam trzy dni temu. Zielonooka rzuciła się w naszą stronę ze łzami w oczach. Jej szloch był jednym z najbardziej rozpaczliwych, jakie dotąd słyszałam. Zdecydowanie mieścił się w "pierwszej setce". Była to pani Gray? Nie, na jej dłoni nie było obrączki. Serdeczny palec jej lewej ręki był ozdobiony pierścionkiem z małym diamencikiem, od którego przepięknie odbijało się światło dzienne, przybierając różne barwy. Nawet dla kogoś tak nieludzkiego jak ja, pewne ludzkie sprawy były oczywiste. Peter Gray był zaręczony.
Rozdział 1
Miłosierny i Okrutny
Minęła godzina, a ja nie ruszyłam się z miejsca. Wpatrywałam się w we wszystko możliwe, ale unikałam widoku łóżka, na którym leżało jego bezwładne ciało. Był sierpień, za oknem świeciło słońce. Znałam chyba wszystkie szpitale na świecie, ale w Santa Barbara Cottage Hospital znalazłam się pierwszy raz.
Już dawno powinnam wrócić do siebie, przebrać się w jedną z moich czarnych sukien i oddać się czynnościom dnia codziennego. Wszystkie moje zajęcia obracają się w okół pracy dla Stwórcy i Lucyfera. Obaj mają tak samo wysokie wymagania, ale kierują nimi zupełnie różne pobudki. Dlatego zwykłam nazywać ich Miłosiernym i Okrutnym.
Zlecenia Miłosiernego to zazwyczaj ludzie starsi albo śmiertelnie chorzy. Niemal każde Jego zlecenie kończy się dla mnie zesłaniem do domu spokojnej starości albo do hospicjum. W tych miejscach ludzie mnie nie widzą, ale czują moją obecność. Mówią do mnie. Jedni mnie wypędzają, inni - przyjmują ze spokojem niczym dawno oczekiwanego gościa.
Zaś Okrutny zawsze wynajduje mi nowe zadania. Nie można przewidzieć jego poczynań. Dzięki jego zleceniom poznałam setki ziemskich dyskotek, domów publicznych, mostów, autostrad i ślepych uliczek. Wszędzie tam, gdzie moje działanie jest zbędne, Lucyfer wysyła mnie z jeszcze większą satysfakcją.
To właśnie Okrutny wysłał mnie na De la Vina Street, abym w samym sercu Santa Barbara zakończyła kolejne ludzkie istnienie. Jak na Okrutnego było to mało wyszukane miejsce. I ofiara mało interesująca.
Wstałam z niewygodnego krzesła zastanawiając się, jak ludzie mogą na nich siedzieć cały dzień. Podeszłam do szpitalnego łóżka i spojrzałam na kartę pacjenta.
- Peter James Gray.
Jedyny Peter jakiego miałam przyjemność poznać to "prawa ręka" Miłosiernego. Z tego, co pamiętam, to na Ziemi Peter uchodził za pierwszego pa... papie... papieża?
Niektóre ludzkie słowa sprawiają nam - Kostuchom - ogromne problemy. Trudno jest władać wszystkimi językami ludzi, zwierząt i roślin na tym samym poziomie. Dobrze jest umieć się posługiwać ludzką mową. Przynajmniej wiem, co ludzie o nas myślą. Stąd nazywamy siebie żartobliwie Kostuchami.
Prawda jest taka, że my nie mamy kos i nie jesteśmy wielką chodzącą kupą kości. Wyglądamy tak jak ludzie. Gdybyśmy na chwilę stali się widoczni dla ludzkiego oka, zostalibyśmy porównani do grupy żałobników albo bardzo eleganckich gotów. Niektórzy z nas preferują styl "azjatycki", czyli białe szaty. Oni oczywiście lubują się w zleceniach na wschodzie. Ja, jako całkiem pospolita i przeciętna Śmierć, która uwielbia czarne długie suknie bez rękawów, upodobałam sobie wielkie metropolie Europy i Ameryki Północnej.
Trzymałam w ręku kartę Peter'a i zachodziłam w głowę, dlaczego Okrutny mi go przydzielił? Szef miał w zwyczaju posyłać mnie po całkiem niewinnych ludzi - przecież jest Okrutny - jednak prędzej czy później w aktach ofiary doszukałam się grzechów śmiertelnych. Tu zawsze odzywała się ta część Lucyfera, która kiedyś była aniołem. Książe Ciemności często wysyłał mnie po nikczemników, tym samym przycinając gałęzie złu, które rozprzestrzeniał. Niepojęta logika Mistrza Zła. Peter Gray miał być kolejnym pionkiem w jego grze, punktem w jego planie. Czyżbym sprzeciwiła się Czartowi?
Usiadłam na brzegu łóżka, kiedy do sali wbiegła kobieta - wysoka brunetka o zielonych oczach. Nic nadzwyczajnego. Podobną widziałam trzy dni temu. Zielonooka rzuciła się w naszą stronę ze łzami w oczach. Jej szloch był jednym z najbardziej rozpaczliwych, jakie dotąd słyszałam. Zdecydowanie mieścił się w "pierwszej setce". Była to pani Gray? Nie, na jej dłoni nie było obrączki. Serdeczny palec jej lewej ręki był ozdobiony pierścionkiem z małym diamencikiem, od którego przepięknie odbijało się światło dzienne, przybierając różne barwy. Nawet dla kogoś tak nieludzkiego jak ja, pewne ludzkie sprawy były oczywiste. Peter Gray był zaręczony.
Re: Danse Macabre, czyli życie Śmierci
interesujące i niezwykłe. jeszcze się z czymś takim nie spotkałam xD myślę, że Szejna będzie z tym Peterem, lecz równoczesnie wydaje mi się, że wymyśliłaś coś bardziej oryginalnego xD
Lockit- Liczba postów : 1943
Join date : 18/05/2008
Age : 28
Skąd : Bełchatów
Re: Danse Macabre, czyli życie Śmierci
Hehe... zobaczymy... na razie on leży nieprzytomny i zaręczony, więc o związku nie ma mowy xD
:*:
:*:
Re: Danse Macabre, czyli życie Śmierci
ehm...
bardzo mi się podoba przedstawienie Lucyfera :D jakoś te czarne charaktery przyciągają ogólnie dla mnie za krótkie bym mogła coś więcej powiedzieć na ten temat.
bardzo mi się podoba przedstawienie Lucyfera :D jakoś te czarne charaktery przyciągają ogólnie dla mnie za krótkie bym mogła coś więcej powiedzieć na ten temat.
Re: Danse Macabre, czyli życie Śmierci
Łoooooooooo, boskie to, po prostu BOSKIE! Spojrzenie na życie okiem Śmierci, do tego jeszcze ten tytuł (jak to niektórzy czytają: "dens mekejbr" ). Zapowiada się interesująco, czekam na 2. rozdział.
Joo- Liczba postów : 3775
Join date : 13/08/2008
Re: Danse Macabre, czyli życie Śmierci
coś innego ale bardzo bardzo bardzo niezwykłego ;p zapowiada sie świtnie ;] juz nie moge sie doczekać kolejnego odcinka
Rose- Liczba postów : 642
Join date : 01/05/2008
Age : 34
Skąd : tam gdzie niebo i piekło tańczą razem w świetle księżyca...
Re: Danse Macabre, czyli życie Śmierci
Heeej, słońce ;DD
To jest świetne *^^*
Takie... takie... takie inne ^-^
I wciągające! ;D
To jest świetne *^^*
Takie... takie... takie inne ^-^
I wciągające! ;D
Re: Danse Macabre, czyli życie Śmierci
To nazwisko głównego bohatera, Gray, kojarzy mi się tylko z jednym: DORIAN GRAY. A następne skojarzenie: KSIĄŻĘ KASPIAN!!! :leze!:
Joo- Liczba postów : 3775
Join date : 13/08/2008
Re: Danse Macabre, czyli życie Śmierci
Sheemeka napisał:Heh Joo , a ty tylko o jednym
:baaa: Taka praca.
Ale tak poważnie, to bardzo przyjemne opowiadanie się zapowiada, Pats. :*:
Joo- Liczba postów : 3775
Join date : 13/08/2008
Re: Danse Macabre, czyli życie Śmierci
rzeczywiście ciekawie bardzo się zapowiada ) świetnie Pats
asiula16- Liczba postów : 125
Join date : 03/05/2008
Age : 32
Skąd : Nowy Targ
sweetthink :: W duszy każdej istoty drzemie artysta. Ktoś musi go tylko obudzić... :: Opowiadania :: by PatsyGirl
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|