Odc. 1 - Różowa partia moherowych bocianów zdobywa świat!

by Sarah Sro Maj 07, 2008 8:00 pm

Uwaga! Treści tylko dla ludzi już zdemoralizowanych xD

{donośny pisk dochodzi zza ściany}
Takie-coś w szerokich spodniach wpada do pomieszczenia.
- Mike!!! Coś ty zrobił z włosami?!
Brunet patrzy wzrokiem niechcianego i zmaltretowanego szczeniaka na niską brunetkę z furią w oczach.
- Ja... Ja... A co? Źle wyglądam?! -zaczął się bronić. Wyraz twarzy niebieskookiej zmienił się diametralnie - zaczęła przypominać kota ze Shrecka.
-Kotek! Wyglądasz cudnie! Ale do cholery jasnej i Radia Maryja byś łaskawie mógł mnie poinformować ! ! !
Ciemnowłosy westchną i próbował ją przytulić, na co ona zaczęła machać rękami jakby odganiała muchy i zaczęła płakać.
-Ejj, kochanie no już... -próbował ją uspokoić.
-Ty mi nie mów co ja mam robić!!! -krzyknęła furiatka, ale niestety przegrała bitwę z powodu przewagi przeciwnika.
-Awf...Nie za dobrze ci Shinoda?
-Miii? Skąd.
-Uszzz, jak ja ci kiedyś wkopię... -mruknęła Wound wywracając oczami.
-Ale ty jesteś podła!
-A ty marudny!
-Odezwała się!
-Patafian Urugwajski z ciebie Shinoda!
-Boże drogi!!! Co ja z tobą mam...
-Chcesz rozwodu?! Dobrze, dobrze! Mój prawnik skontaktuje się z twoim!!!
Koleś próbował utrzymać szamoczącą się dziewczynę.
- JON!!!!!!!! - wrzasnęła białogłowa.
{do pokoju wchodzi Jon a za nim Linky xD}
- Co jest? DLACZEGO TY TRZYMASZ WOUND?!?!?!?!!?!?!?!
-Kurde! Bo to moja żona!
- Była żona! -buntowała się - Dupek!
-Zostaw ją - oznajmił Jon z miną ważniaka z Media Markt , odpalając papierosa i dmuchając kółka z dymu.
-Jon ciebie chyba...Dobra! - rzucił przestraszony Mike, ale chyba poczuł w sobie siłę lwa {xD} - Ale Jon! Dlaczemu ty taka zła kobieta...Yyyy... mężczyzna jesteś?
-Ty wiesz że nie wiem?
-JON!!! JOON, broń mnie!
-Aaa... Zapomniałem. Shinoda! Puść ją!
-Ale...
-Żadne ale! PUŚĆ!!!
-Nie... Joon! - zaskomlał z miną bitego psa Mike, kiedy Jon złapał Wound za rękę, tym samym pomagając jej wyrwać się z uścisku męża - No Jon! Gdzie męska solidarność?!
-Eee... No tak... Jakby ci to...
- Jesteś KOBIETĄ?! - bulwersował się Kenji.
-Boże, Jon, mogłeś nam powiedzieć...- mruknęła niebieskooka patrząc na Daviesa jak na Chucka Norrisa w sukience -Taki szok...
-Wy naprawdę do siebie pasujecie...-rzucił Jon patrząc na dwójkę z miną człowieka oglądającego obrady sejmu koreańskiego.
-Nie no Joooon! No co ty? -jęczała dziewczyna patrząc na Daviesa.
-Ej no mówię jak jest! Wy na siebie spójrzcie! -oboje spojrzeli na siebie wzrokiem sarenki -No widzicie?! Wy się nawet tak samo złościcie.
- Wcale że nie! -wrzasnęli jednocześnie.
-Tak, tak. To ja was zostawię...
-JON! Wróć tu!!! - wrzasnęła Wound, ale Jon wyszedł.
Odkręciła się na pięcie od bruneta i skrzyżowała ręce a piersiach.
-Gniewasz się? - spytał głos za nią.
-Nie.
-Złościsz się?
-Tak.
- A dlaczemu?
-Bo lubię.
-Wfff... Też cię kocham...
-Super.
-A gdzie ja ciebie też?!
-Poszło się bujać na palmie. - rzuciła z uśmiechem. Wyciągnęła ręce do Shinoday jakby chciała go przytulić.
-Już nie chcesz rozwodu? - spytał patrząc na nią prosząco.
-Ah. Na razie nie. -powiedziała z Naciskiem na 2 zdanie.
-Dasz się przytulić?
-A jak powiem że nie to i tak to zrobisz?
-Yeah.
- Tak możesz. Znaj moje miłosierdzie.
-Serio? - zapytał zdziwiony podchodząc ostrożnie.
-Nie. Ej, czemu ty do mnie podchodzisz?! No gdzie ty te łapy pchasz!? Mike, nie! Ej! Nieee... - jak zwykle przegrała... Mimo wszystko wpieniał ją widok triumfu na mordce bruneta. - Wkurzasz mnie.
-Ty mnie też. Ale jesteś za ładna żeby cie rzucić małemu Pho na pożarcie.
- A ty nie - rzuciła wrednie.
-Jak to nie?
- No już nie bulwersuj się jak Joe podczas menstruacji. Wziąłeś się przyzwyczaiłeś do komplementów i...
-No co?! Nie jestem słodki?
-Jesteś, nie przeczę chyba, nie ? ....
-No to dlaczemu chcesz mnie oddać Pho?
-Bo cię nie lubię!
-Ale ja ciebie tak!
-A ja lubię Jona!
-CO TY LUBISZ?!
-Jona - mruknęła przerażona, widząc furię w oczach Shinody. Ten tylko zwężył oczy w szparki, dłonie zacisnął w pięści i ....

C.D. maybe N.

Than you.