Ostatni Szept...
+9
Olusia:*
mysweettime
Gwiazdeczka
Mia
kToSiEk
Sheemeka
Laffy
PatsyGirl
Mrs White
13 posters
sweetthink :: W duszy każdej istoty drzemie artysta. Ktoś musi go tylko obudzić... :: Opowiadania :: One Shot
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Ostatni Szept...
No więc... potrzebowałam sobie parę rzeczy poukładać stąd właśnie "Ostatni Szept". Może część z was zrozumie coś z tego, pewnie nie jednego znudzę... Ale mimo wszystko pomyślałam, że wam to pokaże.. :*:
Ostatni suchy liść upadł na osuszoną słońcem ziemie. Odgłos jego upadku zbudził ją ze snu. Otworzyła swoje zmęczone oczy, które pojmując, co właśnie się stało napełniły się łzami. Jeszcze żyła, oddychała… Walczyła resztkami swoich sił o możliwość istnienia. Była sama. Miejsce jakie wybrała na swoje schronienie dzisiaj odbierało jej wszystko czym była. Niegdyś, kiedy jeszcze rześka woda pobliskiego strumyka poiła jej korzenie była najpiękniejszym z drzew jakie kiedykolwiek wyrosły na ziemi. Wszystko w niej przykuwało uwagę. Zgrabne gałęzie pokryte liśćmi o kolorze najczystszej zieleni połyskiwały w słońcu, a jasne kwiaty raz do roku ozdabiały ją, nadając jeszcze więcej uroku. To ona sama zamknęła dostęp dla strumienia. Zdecydowała już zawsze być tylko dla siebie. Nie przypuszczała jednak jak wiele potrzeba jej do życia. Ale było już za późno…
„Dzisiaj jest ostatni dzień mojego życia…” wyszeptała sama do siebie zacieśniając gałęzie… Nie wiedziała jak dużo czasu minęło od kiedy ostatni raz widziała polane po drugiej stronie wzgórza. Już nie mogła wznieść się wysoko by przywitać kwiaty i krzewy, które mruczały słodkie „Dzień dobry” na jej widok. Każdy kogo znała zapomniał o niej jak tylko odmówiła sobie woli do życia. Wysokie trawy zasłoniły polane i odwróciły się od niej. Żaden ptak nie zawitał do niej ani razu… „Sama tego chciałaś!” Krzyczeli, kiedy jej płacz niósł się echem przez dolinę. Nikt nie umiał zrozumieć dlaczego wyrzekła się swojego strumyka, dlaczego nie pozwoliła mu dawać jej życie. Nikt nie znał prawdy o nich… I wiedziała, że nikt nigdy nie pozna.
Każdej nocy zamykała mocno oczy bojąc się bardziej ciemności na zewnątrz niż wewnątrz niej. Tą w niej znała dobrze, wiedziała gdzie jest ciemniejsza, w jakich miejscach mieni się odcieniem szarości… Noc w dolinie napawała ją niepokojem. Odgłosy życia ucichały, zasypiały i śniły o kolorowych motylach, których skrzydła mieniły się w słońcu tysiącem kolorów. Jej sny nie dawały jej odpoczynku. Wypełniały ją lękiem, zabierały zieleń liściom, osuszały jej kwiaty… Mimo to, ukochała sobie właśnie ją. Tylko wtedy mogła być sobą. Tylko wtedy nikt nie patrzył na nią jak na zdrajcę, nikt nie wyśmiewał jej rozpaczy, nie obwiniał za wszystko. Na początku nuciła jeszcze nocą znajomą melodię, którą ułożyła wraz ze strumieniem, kiedy się poznali. Dzisiaj, już jej nie pamięta…
Była gotowa. Czuła, że jej koniec jest bliski, że niedługo będzie już wolna. Dotrze do Gwiazd i będzie mogła patrzeć na świat z oddali. Wierzyła, że z takiej odległości wszystko na powrót będzie wyglądało przyjaźnie. Może nawet, na jej Gwieździe spotka Jego…?
Cichy szelest poruszył gałęziami zwracając jej uwagę. „Ktoś tu jest?” szepnęła przerażona. Czy tak brzmi koniec – myślała po cichu… Nastała cisza, a ona odetchnęła z ulgą. Jednak coś było nie tak. Resztkami swoich zmęczonych życiem zmysłów odczuwała dziwne drżenie ziemi, jakby chciała jej powiedzieć, żeby już sobie poszła.
I znowu ten szelest…
Był tu nowy… Nie znał jeszcze nikogo, a ona wydała mu się znajoma. Usiadł przy niej pewny, że już nie żyje i patrzył ze zdziwieniem. „Jak ktoś mógł Ci to zrobić?” zapytał najsłodszym szeptem jaki kiedykolwiek słyszała. Otworzyła swoje oczy i przyjrzała mu się uważnie zanim zniknął wystraszony za wzgórzem.
Wiatr…
Wrócił jednak szybciej niż myślała… Ci zawsze wracają, ciekawi tego czym się stała. Bawią się w jej gałęziach, ranią je i szydzą z jej słabości. Nie był pierwszym, którego zwabiła swoją bezsilnością, ale on… Wydawał się być inny. Podszedł ostrożnie i owinął ją delikatnie swoimi ramionami. Zanim zdołała pomyśleć znał już jej historię. Nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś ją wysłuchał, kiedy pozwolił jej mówić. Okazał się uciekinierem, zupełnie jak ona. Zrozumiał wszystko to, czego pojąc nie mogły kwiaty. Zaakceptował rzeczy niezrozumiałe dla krzewów. Nie zważał na wszystkie ciekawskie spojrzenia jakie im rzucali. Byli tylko oni dwoje. Drzewo i Wiatr…
Usnęła w jego ramionach. Marzyła, by umrzeć właśnie dzisiaj, kiedy odrobina szczęścia zawitała do jej życia… Mogłaby to zrobić z uśmiechem, potrzebowała tylko jego.
Nie dał jej umrzeć i obiecał, że nigdy na to nie pozwoli. Nie wierzyła, ale uśmiechnęła się do niego wdzięczna za odrobinę uczucia, odrobinę troski… Obudziła się jednak jak tylko słońce wstało i rozprostowała gałęzie przeciągając się ospale. Zastygła w bezruchu kiedy zorientowała się, że jej pragnienie ustało, a Wiatr wciąż spoczywał u jej boku. Sprowadził dla niej nowy strumień, zasiał wokół niej kwiaty, te które najbardziej kochała. Róże, tulipany i fiołki…
Wiedziała, że nie jest dla niej odpowiednim kompanem. Wiatr zawsze ranił drzewa kiedy tracił kontrolę nad sobą i mógł zranić i ją… „Nigdy tego nie zrobię…” obiecywał znowu tym szeptem, który ukochała sobie w nim najbardziej i tym razem uwierzyła.
Mijały dni i tygodnie, a ona była coraz silniejsza. Małe pąki liści pojawiły się już na gałęziach i wygrzewały się w słońcu pnąc się ku górze. Drobne kwiaty otoczyły ją i ubrały w kolorowe tony na które Wiatr uwielbiał patrzeć. Pobliskie sosny, świerki i modrzewie krzyczały do niej by uważała, by nie dała się zwieść, ale ona mu ufała. Bardziej niż samej sobie, bo przecież ją ocalił. Pragnęła go na dłużej, na zawsze… Ale on był Wiatrem. Znikał czasem na kilka dni zostawiając ją w niepewności. Zawsze wracał otulając ją znowu swoimi ramionami szepcząc słowa, jakie pragnęła usłyszeć… Rumieniła się wtedy, a on uśmiechał się z zadowoleniem. Uwielbiał takie chwile. Ale był Wiatrem.
„Muszę tylko urosnąć, wzbić się ku niebu, by sięgnąć wzgórza i już będę mogła być z nim zawsze.” powtarzała sobie codziennie. Wróciło do niej życie… Czuła jak skowronki siadają na najwyższych jej gałęziach i nieśmiało nucą dla niej pieśni. Wiewiórki coraz częściej ukrywały w jej korze swoje skarby, powierzając na nowo swoje tajemnice. Wiatr chronił ją przed wszystkimi, którzy nagle zazdrościli jej wszystkiego, przed tymi, którzy niegdyś śmiali się z niej najgłośniej. Czuła się taka wyjątkowa…
Każdego dnia wzbijała się wyżej ku górze, mając nadzieję, że następnego dnia, zobaczy już polane, przywita swoje kwiaty i pomacha kolczastym choinkom. Nie mówiła mu nic o swoim planie, sądziła, że o tym wie.
Tego ranka otworzyła swoje oczy i zaszumiała z radości. Zaspane płatki stokrotek uchyliły się nieśmiale zdziwione tym hałasem. Ich też jej piękno nie pozwoliło wrócić do snu. Przywitały się grzecznie zawstydzone przeszłością i prosiły po cichu o wybaczenie. Nie miała do nich żalu. Za dużo było w niej szczęścia by tracić na niego czas. Nie mogła się już doczekać, kiedy jej Wiatr do niej wróci, kiedy poczuje jego dotyk na sobie, kiedy muśnie swoimi dłońmi o małe pąki kwiatów, które już niedługo zakwitną.
Przybył weselszy i czulszy niż poprzednio. Zachwyciła go swą siła, tym jak bardzo walczy. Cieszył go jej uśmiech, jego serce wypełniła duma, że to jego zasługa… A potem znowu zniknął.
Poczuła niepokój. „Przecież jestem już wystarczająco wysoko, gdzie jesteś?!” łkała cicho, nazbyt wstydliwa, by zapytać głośno. Półmrok poranka coraz lepiej oświecało słońce. Zobaczyła go jak tańczył z makami rosnącymi u skraju lasu. Oddał im słońce zasłonięte przez martwe trawy. Szeptał do nich te same słowa… „na zawsze” i „razem”, a one zupełnie jak ona radośnie wtórowały. Odwiedzał samotne przebiśniegi i smutne paprocie, bawił się ze świerkami, które przecież same ją ostrzegały…
Pierwszy mały kwiat ja zdobiący upadł. Zamknęła swoje oczy i skuliła gałęzie tuląc samą siebie. „Głupia…” wyszeptała. Odwróciła się od polany nie chcąc na to patrzeć. Szarpnęła swoimi gałęziami, by wyprosić skowronki, chciała teraz być sama.
Zobaczył ją i ruszył, by zapytać, co się stało. Przywitała go z uśmiechem pozwalając mu na kolejny ciepły uścisk. Tylko już nie czuła się wyjątkowa. Znowu była tylko Drzewem, które ocalił. A przecież myślała, że zrobił to dla siebie… Dni mijały szybko i coraz trudniej było jej nie widzieć tego, co robi jej Wiatr. Nie słyszeć jego słodkiego śmiechu, czy nie czuć delikatnego drżenia jego szeptu kierowanego nie do niej, a do innych… Ucichła.
Szelest jej liści, był coraz mniej zauważalny. Jej kwiaty nie pachniały już jak wcześniej, ale rosła wciąż szybko, wciąż ku górze… Mogła widzieć więcej, mogła dotrzeć do Gwiazd szybciej.
Martwiła go bardzo, wiedział, co się dzieje, ale nie potrafił dać jej tego czego pragnęła. Był Wiatrem. Odwiedzał ją coraz rzadziej, nie chcąc dawać jej nadziei… Sadził, że go nie dostrzega, że nie słyszy jego rozmów z innymi, że ją to nie obchodzi… Łudził się tak samo jak ona.
Wybrała noc, bo wtedy lepiej widziała swoją gwiazdę. Oszczędzała energię, by dzisiaj piąć się ku niebu jeszcze szybciej, jeszcze mocniej. Widziała kontem oka jak patrzy na nią zmieszany…
„Nie umiem żyć bez Ciebie…” wyszeptała w jego stronę po czym rzuciła się ku ziemi. Była szybsza od niego, nie mógł jej dogonić. Upadła na róże, tulipany i fiołki, które dla niej posadził i zamknęła ze spokojem swoje oczy. Jej ból w końcu się skończył…
Usiadł przy rozrzuconych na trawie gałęziach, porwanych liściach i kwiatach Drzewa. Jego Drzewa – zrozumiał. Przyłożył twarz do złamanego pnia i otulił go ramionami raz jeszcze. Ostatni raz… „Przepraszam” wyszeptał. „Wróć do mnie, już rozumiem… Byłaś dla mnie!” błagał, ale zielone liście powoli brązowiały…
Patrzyła na niego z góry. Ze swojej Gwiazdy, o której tyle marzyła. „Byłam…” wyszeptała do niego jeszcze zanim na zawsze nauczyła się nie słyszeć jego płaczu…
Ostatni suchy liść upadł na osuszoną słońcem ziemie. Odgłos jego upadku zbudził ją ze snu. Otworzyła swoje zmęczone oczy, które pojmując, co właśnie się stało napełniły się łzami. Jeszcze żyła, oddychała… Walczyła resztkami swoich sił o możliwość istnienia. Była sama. Miejsce jakie wybrała na swoje schronienie dzisiaj odbierało jej wszystko czym była. Niegdyś, kiedy jeszcze rześka woda pobliskiego strumyka poiła jej korzenie była najpiękniejszym z drzew jakie kiedykolwiek wyrosły na ziemi. Wszystko w niej przykuwało uwagę. Zgrabne gałęzie pokryte liśćmi o kolorze najczystszej zieleni połyskiwały w słońcu, a jasne kwiaty raz do roku ozdabiały ją, nadając jeszcze więcej uroku. To ona sama zamknęła dostęp dla strumienia. Zdecydowała już zawsze być tylko dla siebie. Nie przypuszczała jednak jak wiele potrzeba jej do życia. Ale było już za późno…
„Dzisiaj jest ostatni dzień mojego życia…” wyszeptała sama do siebie zacieśniając gałęzie… Nie wiedziała jak dużo czasu minęło od kiedy ostatni raz widziała polane po drugiej stronie wzgórza. Już nie mogła wznieść się wysoko by przywitać kwiaty i krzewy, które mruczały słodkie „Dzień dobry” na jej widok. Każdy kogo znała zapomniał o niej jak tylko odmówiła sobie woli do życia. Wysokie trawy zasłoniły polane i odwróciły się od niej. Żaden ptak nie zawitał do niej ani razu… „Sama tego chciałaś!” Krzyczeli, kiedy jej płacz niósł się echem przez dolinę. Nikt nie umiał zrozumieć dlaczego wyrzekła się swojego strumyka, dlaczego nie pozwoliła mu dawać jej życie. Nikt nie znał prawdy o nich… I wiedziała, że nikt nigdy nie pozna.
Każdej nocy zamykała mocno oczy bojąc się bardziej ciemności na zewnątrz niż wewnątrz niej. Tą w niej znała dobrze, wiedziała gdzie jest ciemniejsza, w jakich miejscach mieni się odcieniem szarości… Noc w dolinie napawała ją niepokojem. Odgłosy życia ucichały, zasypiały i śniły o kolorowych motylach, których skrzydła mieniły się w słońcu tysiącem kolorów. Jej sny nie dawały jej odpoczynku. Wypełniały ją lękiem, zabierały zieleń liściom, osuszały jej kwiaty… Mimo to, ukochała sobie właśnie ją. Tylko wtedy mogła być sobą. Tylko wtedy nikt nie patrzył na nią jak na zdrajcę, nikt nie wyśmiewał jej rozpaczy, nie obwiniał za wszystko. Na początku nuciła jeszcze nocą znajomą melodię, którą ułożyła wraz ze strumieniem, kiedy się poznali. Dzisiaj, już jej nie pamięta…
Była gotowa. Czuła, że jej koniec jest bliski, że niedługo będzie już wolna. Dotrze do Gwiazd i będzie mogła patrzeć na świat z oddali. Wierzyła, że z takiej odległości wszystko na powrót będzie wyglądało przyjaźnie. Może nawet, na jej Gwieździe spotka Jego…?
Cichy szelest poruszył gałęziami zwracając jej uwagę. „Ktoś tu jest?” szepnęła przerażona. Czy tak brzmi koniec – myślała po cichu… Nastała cisza, a ona odetchnęła z ulgą. Jednak coś było nie tak. Resztkami swoich zmęczonych życiem zmysłów odczuwała dziwne drżenie ziemi, jakby chciała jej powiedzieć, żeby już sobie poszła.
I znowu ten szelest…
Był tu nowy… Nie znał jeszcze nikogo, a ona wydała mu się znajoma. Usiadł przy niej pewny, że już nie żyje i patrzył ze zdziwieniem. „Jak ktoś mógł Ci to zrobić?” zapytał najsłodszym szeptem jaki kiedykolwiek słyszała. Otworzyła swoje oczy i przyjrzała mu się uważnie zanim zniknął wystraszony za wzgórzem.
Wiatr…
Wrócił jednak szybciej niż myślała… Ci zawsze wracają, ciekawi tego czym się stała. Bawią się w jej gałęziach, ranią je i szydzą z jej słabości. Nie był pierwszym, którego zwabiła swoją bezsilnością, ale on… Wydawał się być inny. Podszedł ostrożnie i owinął ją delikatnie swoimi ramionami. Zanim zdołała pomyśleć znał już jej historię. Nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś ją wysłuchał, kiedy pozwolił jej mówić. Okazał się uciekinierem, zupełnie jak ona. Zrozumiał wszystko to, czego pojąc nie mogły kwiaty. Zaakceptował rzeczy niezrozumiałe dla krzewów. Nie zważał na wszystkie ciekawskie spojrzenia jakie im rzucali. Byli tylko oni dwoje. Drzewo i Wiatr…
Usnęła w jego ramionach. Marzyła, by umrzeć właśnie dzisiaj, kiedy odrobina szczęścia zawitała do jej życia… Mogłaby to zrobić z uśmiechem, potrzebowała tylko jego.
Nie dał jej umrzeć i obiecał, że nigdy na to nie pozwoli. Nie wierzyła, ale uśmiechnęła się do niego wdzięczna za odrobinę uczucia, odrobinę troski… Obudziła się jednak jak tylko słońce wstało i rozprostowała gałęzie przeciągając się ospale. Zastygła w bezruchu kiedy zorientowała się, że jej pragnienie ustało, a Wiatr wciąż spoczywał u jej boku. Sprowadził dla niej nowy strumień, zasiał wokół niej kwiaty, te które najbardziej kochała. Róże, tulipany i fiołki…
Wiedziała, że nie jest dla niej odpowiednim kompanem. Wiatr zawsze ranił drzewa kiedy tracił kontrolę nad sobą i mógł zranić i ją… „Nigdy tego nie zrobię…” obiecywał znowu tym szeptem, który ukochała sobie w nim najbardziej i tym razem uwierzyła.
Mijały dni i tygodnie, a ona była coraz silniejsza. Małe pąki liści pojawiły się już na gałęziach i wygrzewały się w słońcu pnąc się ku górze. Drobne kwiaty otoczyły ją i ubrały w kolorowe tony na które Wiatr uwielbiał patrzeć. Pobliskie sosny, świerki i modrzewie krzyczały do niej by uważała, by nie dała się zwieść, ale ona mu ufała. Bardziej niż samej sobie, bo przecież ją ocalił. Pragnęła go na dłużej, na zawsze… Ale on był Wiatrem. Znikał czasem na kilka dni zostawiając ją w niepewności. Zawsze wracał otulając ją znowu swoimi ramionami szepcząc słowa, jakie pragnęła usłyszeć… Rumieniła się wtedy, a on uśmiechał się z zadowoleniem. Uwielbiał takie chwile. Ale był Wiatrem.
„Muszę tylko urosnąć, wzbić się ku niebu, by sięgnąć wzgórza i już będę mogła być z nim zawsze.” powtarzała sobie codziennie. Wróciło do niej życie… Czuła jak skowronki siadają na najwyższych jej gałęziach i nieśmiało nucą dla niej pieśni. Wiewiórki coraz częściej ukrywały w jej korze swoje skarby, powierzając na nowo swoje tajemnice. Wiatr chronił ją przed wszystkimi, którzy nagle zazdrościli jej wszystkiego, przed tymi, którzy niegdyś śmiali się z niej najgłośniej. Czuła się taka wyjątkowa…
Każdego dnia wzbijała się wyżej ku górze, mając nadzieję, że następnego dnia, zobaczy już polane, przywita swoje kwiaty i pomacha kolczastym choinkom. Nie mówiła mu nic o swoim planie, sądziła, że o tym wie.
Tego ranka otworzyła swoje oczy i zaszumiała z radości. Zaspane płatki stokrotek uchyliły się nieśmiale zdziwione tym hałasem. Ich też jej piękno nie pozwoliło wrócić do snu. Przywitały się grzecznie zawstydzone przeszłością i prosiły po cichu o wybaczenie. Nie miała do nich żalu. Za dużo było w niej szczęścia by tracić na niego czas. Nie mogła się już doczekać, kiedy jej Wiatr do niej wróci, kiedy poczuje jego dotyk na sobie, kiedy muśnie swoimi dłońmi o małe pąki kwiatów, które już niedługo zakwitną.
Przybył weselszy i czulszy niż poprzednio. Zachwyciła go swą siła, tym jak bardzo walczy. Cieszył go jej uśmiech, jego serce wypełniła duma, że to jego zasługa… A potem znowu zniknął.
Poczuła niepokój. „Przecież jestem już wystarczająco wysoko, gdzie jesteś?!” łkała cicho, nazbyt wstydliwa, by zapytać głośno. Półmrok poranka coraz lepiej oświecało słońce. Zobaczyła go jak tańczył z makami rosnącymi u skraju lasu. Oddał im słońce zasłonięte przez martwe trawy. Szeptał do nich te same słowa… „na zawsze” i „razem”, a one zupełnie jak ona radośnie wtórowały. Odwiedzał samotne przebiśniegi i smutne paprocie, bawił się ze świerkami, które przecież same ją ostrzegały…
Pierwszy mały kwiat ja zdobiący upadł. Zamknęła swoje oczy i skuliła gałęzie tuląc samą siebie. „Głupia…” wyszeptała. Odwróciła się od polany nie chcąc na to patrzeć. Szarpnęła swoimi gałęziami, by wyprosić skowronki, chciała teraz być sama.
Zobaczył ją i ruszył, by zapytać, co się stało. Przywitała go z uśmiechem pozwalając mu na kolejny ciepły uścisk. Tylko już nie czuła się wyjątkowa. Znowu była tylko Drzewem, które ocalił. A przecież myślała, że zrobił to dla siebie… Dni mijały szybko i coraz trudniej było jej nie widzieć tego, co robi jej Wiatr. Nie słyszeć jego słodkiego śmiechu, czy nie czuć delikatnego drżenia jego szeptu kierowanego nie do niej, a do innych… Ucichła.
Szelest jej liści, był coraz mniej zauważalny. Jej kwiaty nie pachniały już jak wcześniej, ale rosła wciąż szybko, wciąż ku górze… Mogła widzieć więcej, mogła dotrzeć do Gwiazd szybciej.
Martwiła go bardzo, wiedział, co się dzieje, ale nie potrafił dać jej tego czego pragnęła. Był Wiatrem. Odwiedzał ją coraz rzadziej, nie chcąc dawać jej nadziei… Sadził, że go nie dostrzega, że nie słyszy jego rozmów z innymi, że ją to nie obchodzi… Łudził się tak samo jak ona.
Wybrała noc, bo wtedy lepiej widziała swoją gwiazdę. Oszczędzała energię, by dzisiaj piąć się ku niebu jeszcze szybciej, jeszcze mocniej. Widziała kontem oka jak patrzy na nią zmieszany…
„Nie umiem żyć bez Ciebie…” wyszeptała w jego stronę po czym rzuciła się ku ziemi. Była szybsza od niego, nie mógł jej dogonić. Upadła na róże, tulipany i fiołki, które dla niej posadził i zamknęła ze spokojem swoje oczy. Jej ból w końcu się skończył…
Usiadł przy rozrzuconych na trawie gałęziach, porwanych liściach i kwiatach Drzewa. Jego Drzewa – zrozumiał. Przyłożył twarz do złamanego pnia i otulił go ramionami raz jeszcze. Ostatni raz… „Przepraszam” wyszeptał. „Wróć do mnie, już rozumiem… Byłaś dla mnie!” błagał, ale zielone liście powoli brązowiały…
Patrzyła na niego z góry. Ze swojej Gwiazdy, o której tyle marzyła. „Byłam…” wyszeptała do niego jeszcze zanim na zawsze nauczyła się nie słyszeć jego płaczu…
Re: Ostatni Szept...
Buuu!
White, to jest takie ładne i takie... inne.
Ten pomysł z Drzewem i Wiatrem i ich uczucia. No nie da się opisać, jak bardzo mnie to zachwyciło i pozwoliło się wyciszyć i wsłuchać w to opowiadanie całą sobą.
Jak to mówią - smutek jest najlepszą inspiracją.
:*:
White, to jest takie ładne i takie... inne.
Ten pomysł z Drzewem i Wiatrem i ich uczucia. No nie da się opisać, jak bardzo mnie to zachwyciło i pozwoliło się wyciszyć i wsłuchać w to opowiadanie całą sobą.
Jak to mówią - smutek jest najlepszą inspiracją.
:*:
:serduszka:„Przecież jestem już wystarczająco wysoko, gdzie jesteś?!”
Re: Ostatni Szept...
Oh, White....
Mam ciarki ^^'
Na pewno nie jestem znudzona... W tej chwili siedzę sama w ciemnym, cichym pokoju.....
I ten nastrój.... tak jakoś mną.... zawładnął....
Wspaniałe jest to, ze nie da się tego 'przelecieć' ot tak. Trzeba pomyśleć....
I to jest piękne *^^*
Mam ciarki ^^'
Na pewno nie jestem znudzona... W tej chwili siedzę sama w ciemnym, cichym pokoju.....
I ten nastrój.... tak jakoś mną.... zawładnął....
Wspaniałe jest to, ze nie da się tego 'przelecieć' ot tak. Trzeba pomyśleć....
I to jest piękne *^^*
Re: Ostatni Szept...
Szczerze to się popłakałam ;(
White to jest coś pięknego...Kiedy się to czyta można sie rozpłynąć i zapomnieć o świecie... Niesamowity pomysł :*:
White jesteś wspaniała :*:
Czytając to bardziej poznaję Ciebie :*:
White to jest coś pięknego...Kiedy się to czyta można sie rozpłynąć i zapomnieć o świecie... Niesamowity pomysł :*:
White jesteś wspaniała :*:
Czytając to bardziej poznaję Ciebie :*:
Re: Ostatni Szept...
Ojej...
Zatkało mnie.
Takie inne.
I piękne.
I smutne.
I... wszechogarniające.
Zatkało mnie.
Takie inne.
I piękne.
I smutne.
I... wszechogarniające.
kToSiEk- Liczba postów : 939
Join date : 30/03/2008
Age : 30
Re: Ostatni Szept...
To jest piękne.
Ja się nie popłakałam ale byłąm blisko.
„Wróć do mnie, już rozumiem… Byłaś dla mnie!”
Piękne :*:
Ja się nie popłakałam ale byłąm blisko.
„Wróć do mnie, już rozumiem… Byłaś dla mnie!”
Piękne :*:
Re: Ostatni Szept...
A ja będę oryginalna i powiem, że to jest beznadziejne!
<Na sali zapada niezręczna cisza, wszyscy wymieniają wymowne spojrzenia...>
No to się już pośmialiśmy, a teraz poważnie Kochanie, uczestniczyć w tworzeniu tego cudownego opowiadania to był dla mnie ogromny zaszczyt :*: Dziękuję Ci za nie, i za to, że mogłam je wspólnie z Tobą przeżywać... To było coś wspaniałego :*: A efekt Twojej pracy i mojej niewielkiej pomocy przerósł najśmielsze oczekiwania :brawa: :przytul: :kwiatek: :*: :*:
<Na sali zapada niezręczna cisza, wszyscy wymieniają wymowne spojrzenia...>
No to się już pośmialiśmy, a teraz poważnie Kochanie, uczestniczyć w tworzeniu tego cudownego opowiadania to był dla mnie ogromny zaszczyt :*: Dziękuję Ci za nie, i za to, że mogłam je wspólnie z Tobą przeżywać... To było coś wspaniałego :*: A efekt Twojej pracy i mojej niewielkiej pomocy przerósł najśmielsze oczekiwania :brawa: :przytul: :kwiatek: :*: :*:
Re: Ostatni Szept...
White wczoraj napisałam Ci co o tym sądze. Z racji tego,że ostatnio mam jakiś zastój i ciężko jest mi się wysławiać nie potrafie opisac tych emocji i uczuć,które mną targają. Od wczoraj przeczytałam to chyba 10 razy. Kilka razy w nocy,nad ranem. Choć jest smutne to nawet ja tego potrzebowałam. Każde twoje opowiadanie skłania mnie do jakiś przemyśleń. Dziękuje ci :*: i 3maj sie
mysweettime- Mrs. Rozon
- Liczba postów : 3285
Join date : 30/03/2008
Age : 28
Skąd : Kołobrzeg
Re: Ostatni Szept...
White teraz to ja sie popłakałam.... Przepiękne i dające dużo do myślenia :*:
Olusia:*- Admin
- Liczba postów : 908
Join date : 26/03/2008
Age : 34
Skąd : Puławy
Re: Ostatni Szept...
Ojej...
To opowiadanie jest cudowne, takie inne... Nie da się go przeczytać jakoś tak szybko, z pośpiechem. Jest piękne, przeczytałam je kilka razy i doszłam do wniosku, że ty to i inne swoje opowiadania powinnaś wysłać do jakiegoś wydawnictwa, na pewno zostałyby wydane. Zastanów się nad tym.
To opowiadanie jest cudowne, takie inne... Nie da się go przeczytać jakoś tak szybko, z pośpiechem. Jest piękne, przeczytałam je kilka razy i doszłam do wniosku, że ty to i inne swoje opowiadania powinnaś wysłać do jakiegoś wydawnictwa, na pewno zostałyby wydane. Zastanów się nad tym.
Lockit- Liczba postów : 1943
Join date : 18/05/2008
Age : 28
Skąd : Bełchatów
Re: Ostatni Szept...
to jest takie... piękne.
Daje do myślenia.
White, naprawdę potrafisz wzruszyć człowieka. To nie pierwszy raz, kiedy czytam coś Twojego i mam łzy w oczach. A muszę przyznać, że jeżeli chodzi o filmy czy książki, to ja się nie wzruszam.
I za to Ci dziękuję :*:
Daje do myślenia.
White, naprawdę potrafisz wzruszyć człowieka. To nie pierwszy raz, kiedy czytam coś Twojego i mam łzy w oczach. A muszę przyznać, że jeżeli chodzi o filmy czy książki, to ja się nie wzruszam.
I za to Ci dziękuję :*:
Dorota_Girl- Liczba postów : 2444
Join date : 28/03/2008
Age : 31
Skąd : six feet from the edge.
Re: Ostatni Szept...
dziękuje kochane moje :*:*
Gwiazdeczko :*: z resztą Ty wiesz jak Cię uwielbiam i jak kocham z Tobą siedzieć i pracować nad pomysłem jaki mam w głowie :*: jesteś nieoceniona :*:
cieszę się, że potrafię do was dotrzeć tym co piszę, to chyba najlepszy komplement jaki mogłabym dostać :*:
co do wydawania czegokolwiek... cóż... może już niedługo...
Gwiazdeczko :*: z resztą Ty wiesz jak Cię uwielbiam i jak kocham z Tobą siedzieć i pracować nad pomysłem jaki mam w głowie :*: jesteś nieoceniona :*:
cieszę się, że potrafię do was dotrzeć tym co piszę, to chyba najlepszy komplement jaki mogłabym dostać :*:
co do wydawania czegokolwiek... cóż... może już niedługo...
Re: Ostatni Szept...
to ja się ustawię zaraz za Sheem. I oczywiście liczę na autograf
Dorota_Girl- Liczba postów : 2444
Join date : 28/03/2008
Age : 31
Skąd : six feet from the edge.
Re: Ostatni Szept...
: DDD
trzymam kciuki White. : *
i będę tak długo trzymać póki
a) nie odpadną
b) póki nie będę trzymała w rączce książki z autografem. ; d
i wiesz już co o tym myślę, prawda? : *
trzymam kciuki White. : *
i będę tak długo trzymać póki
a) nie odpadną
b) póki nie będę trzymała w rączce książki z autografem. ; d
i wiesz już co o tym myślę, prawda? : *
naciak- Liczba postów : 5520
Join date : 27/03/2008
Age : 30
Skąd : Gdynia.
Re: Ostatni Szept...
ooh, white :*:
cuudo!
co tu dużo gadać?
jesteś genialna i tyle :*:
cuudo!
co tu dużo gadać?
jesteś genialna i tyle :*:
marta- Liczba postów : 1573
Join date : 11/06/2008
Age : 29
Skąd : waarszawa
Re: Ostatni Szept...
Oczywiście liczymy na to, że w książce napiszesz (wpodziękowaniach) , "Dziękuję mojemu kochanemu ST za to , że mnie wspierali" xD
No i oczywiście też chcę autograf
No i oczywiście też chcę autograf
Strona 1 z 2 • 1, 2
sweetthink :: W duszy każdej istoty drzemie artysta. Ktoś musi go tylko obudzić... :: Opowiadania :: One Shot
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|