V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
+10
addiek
ultraviolet
Dorota_Girl
Wondergirl
naciak
asiula16
Gwiazdeczka
Laffy
Mrs White
PatsyGirl
14 posters
sweetthink :: W duszy każdej istoty drzemie artysta. Ktoś musi go tylko obudzić... :: Opowiadania :: by PatsyGirl
Strona 2 z 3
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
ej pats a nie lepiej tłumaczyć za jak silną mnie masz?
ale ok. : p
można i tak.
hah.a ja już 21 przeczytałam.^^
ale ok. : p
można i tak.
hah.a ja już 21 przeczytałam.^^
naciak- Liczba postów : 5520
Join date : 27/03/2008
Age : 31
Skąd : Gdynia.
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
Jestem przy 15 i muszę przyznać,że jesteś niesamowita! twoja wyobraznia jest niesamowita! super opowiadanko :yahoo: :*:
asiula16- Liczba postów : 125
Join date : 03/05/2008
Age : 32
Skąd : Nowy Targ
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
wiesz naciak, że masz racje, ale dziwnie mi brzmiało... no ale skoro i ty tak sądzisz, to chyba zmienię xD
asiula, bardzo się cieszę, że ci się podoba
asiula, bardzo się cieszę, że ci się podoba
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
jestem przy 18 możesz się spodziewać niedługo mojej wiadomości heh.
asiula16- Liczba postów : 125
Join date : 03/05/2008
Age : 32
Skąd : Nowy Targ
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
A ja nie mogę w ogóle przeczytać opowiadania, bo mi blogi na onecie nie chodzą..
Wondergirl- Liczba postów : 2353
Join date : 27/03/2008
Age : 31
Skąd : Gdańsk
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
Ooo... No to nie wiem... możemy zrobić głosowanie... mogę też umieszczać odcinki na forum, ale tylko, jeśli na serio ktoś tego chce. Jestem otwarta na propozycje.
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
No ja bardzo bardzo chcę ; p
Wondergirl- Liczba postów : 2353
Join date : 27/03/2008
Age : 31
Skąd : Gdańsk
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
ooo, ja też bym chciała. Nie zawsze mam czas chodzić po blogach, a tak, mimowolnie od razu wchodzę na forum.
Dorota_Girl- Liczba postów : 2444
Join date : 28/03/2008
Age : 31
Skąd : six feet from the edge.
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
Oki, ale mam problem...
OD KTÓREGO ODCINKA? [właśnie opublikowałam 21]
OD KTÓREGO ODCINKA? [właśnie opublikowałam 21]
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
To najnowszy odcinek. Jeśli ktoś ma możliwość wejścia na bloga , to proszę o komentarze właśnie tam. Miłego czytania
Odcinek 21. - Deptak Zniszczonych Marzeń ("Boulevard Of Broken Dreams" - Green Day)
To, czego potrzebujecie do tego odcinka to trochę cierpliwości i jeden link : https://www.youtube.com/watch?v=gJXh-W2_Q0g
Niepisanym prawem każdego ducha z przeszłości jest… niespodziewany powrót. Jak to się dzieje, że upiory dręczące nas przez jakiś czas pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie? Czemu zjawiają się w chwili, kiedy wszystko jest dostatecznie skomplikowane? Każdy z nas ma w swojej przeszłości coś lub kogoś, kto nie opuszcza naszych myśli. A twój duch z przeszłości? Kiedy on wróci?
Vicktoria odepchnęła od siebie Jared’a, mimo tego, iż tak bardzo pragnęła jego bliskości. Nie wiedząc, czemu, ów znajomy głos kazał jej zostawić go w pokoju, chwycić za ubranie i wrócić do sali restauracyjnej. Tak też zrobiła. Nie wiedziała, czy podpowiada jej to serce, rozum, czy też podświadomość. W błyskawicznym tempie włożyła na siebie suknię i wybiegła z pokoju, a zaraz za nią Leto zaplątany we własne bokserki i zupełnie zdezorientowany, brutalnie wyrwany ze snu na jawie. Przez chwilę chciał ją gonić, ale gdy usłyszał to, co ona, zrozumiał, że teraz już nic nie będzie w stanie sprowadzić ją znowu w jego ramiona. Był to duch, z którym nie mógł walczyć. Usiadł na łóżku i ubrał się spokojnie, a następnie opuścił pokój i podążył wolnym krokiem w stronę miejsca imprezy.
Stał na scenie w przebraniu Casanovy, a obok niego Mikey przebrany za transwestytę w przykrótkiej zielonej kiecce i wysokich szpilkach. Frank, przebrany za Elvisa, próbował odciągnąć pijanego Brendon’a od wzmacniaczy, gdyż temu zbierało się na wymioty. Gerard podszedł do mikrofonu i w tym samym momencie ich spojrzenia się spotkały. Tori nie wiedziała, co robić. Czy ma zostać tam, gdzie się znajdowała i zrozumieć niespodziewany powrót Gerard’a? Czy też wrócić do Jared’a i dać dojść do głosu jej ukrytym fantazjom i marzeniom, które towarzyszyły ich relacjom od jakiegoś czasu? A może uspokoić Brendon’a, jej obecnego partnera, którego lubiła, szanowała, ale… nie kochała? Czy też uciec od nich wszystkich i zamknąć się w pokoju do końca swoich dni? W jednej chwili targały nią wszystkie możliwe emocje, a żadna z nich nie była na tyle silna, aby pozwolić jej się ponieść i zrobić jakiś krok. Widziała, jak z jednej strony zbliża się do niej jej obecny chłopak – Urie, a z drugiej sekretny i wymarzony kochanek – Leto. Zaś przed nią samą stał ten pierwszy i jedyny, którego mimo upływu czasu nie była w stanie wyrzucić ze swojego serca i umysłu, a którego bała się ponownie wpuścić do jej życia. Jednocześnie „zaatakowana” przez duchy przeszłości i teraźniejszości oraz uosobienie ukrytych i nieprzystających młodej dziewczynie pragnień, postanowiła dowiedzieć się, co sprowadza ducha przeszłości do jej życia i wysłuchać jego wyjaśnień.
- Ten kawałek dedykuję komuś najważniejszemu w moim życiu, komuś, za kim tęskniłem i myślałem od wielu tygodni. Komuś, kto możliwe, że już nigdy mi nie wybaczy, a kogo bardzo kocham. Vicky, ta piosenka jest dla ciebie… - powiedział Gee łamiącym się głosem, a Tori poczuła na sobie przygniatające spojrzenia wszystkich gości, ale również pytający wzrok Brendon’a i Jared’a. Na sali rozbrzmiała muzyka…
I never said I’d lie and wait forever
If I died we'd be together
I can’t always just forget her
But she could try…
- Vicky, kochłanie… Cło się dzłieje? – Brendon ledwo trzymał się na nogach i najwyraźniej nic do niego nie docierało. Vicka była zaskoczona i poruszona słowami swojego eks i nie była w stanie odpowiedzieć na pytanie Brendy’ego. Jak oczarowana wpatrywała się w Gerard’a, a on w nią.
At the end of the world
Or the last thing I see
You are
Never coming home…
Never coming home…
Could I?
Should I?
And all the things that you never ever told me
And all the smiles that are never ever...
Ever...
Get the feeling that you’ll never
All alone and I remember now
At the top of my lungs in my arms she dies…
She dies…
Brendon na chwilę oderwał ręce od Tori i zainteresował się roztrzepanym wyglądem Jared’a, który uważnie przyglądał się Gerard’owi i Vicky.
- Jared, a ciebie kto tak sponiewierał?! Wyglądasz, jakby ci właśnie jakaś laska z łóżka uciekła! – zakpił Urie, nie spodziewając się, że jego kpiny mogą mieć podłoże iście autentyczne i realistyczne. Jednak dla Jared’a, który jak nikt inny był świadomy wydarzeń ostatnich dziesięciu minut, żart ten zabrzmiał mało zabawnie, a jego autor stał się potencjalną ofiarą wkurzonego i porzuconego producenta. Leto zatracił kontrolę nad własnym gniewem i wymierzył jeden celny cios w nos Brendon’a. Krew spłynęła mu po twarzy i poplamiła pozostałości sztucznej brody Św. Mikołaja. Nie pozostając dłużnym, Urie rzucił się na kolegę, wyginając mu rękę.
At the end of the world
Or the last thing I see
You are
Never coming home…
Never coming home…
Could I?
Should I?
And all the things that you never ever told me
And all the smiles that are ever gonna haunt me
Never coming home…
Never coming home…
Could I?
Should I?
And all the wounds that are ever gonna scare me
For all the ghosts that are never gonna catch me…
If I fall…
If I fall… down…
Kiedy Vicka zorientowała się, co się dzieje za jej plecami, zaczęła wydzierać się na Brendy’ego i Jare’a, ciągnąc jednocześnie tego pierwszego za workowate czerwone spodnie, aby tylko zszedł z rozwścieczonego Zorro. Gerard nie czekał do końca piosenki, tylko zeskoczył ze sceny, aby pomóc ukochanej. Odepchnął dziewczynę na bok i zaczął okładać rozjuszonego Urie pięściami. W efekcie cała trójka jednych z najbardziej rozpoznawalnych i rozchwytywanych frontman’ów świata tarzała się po parkiecie, bijąc się z bliżej nieznanych nikomu przyczyn. Do bijatyki w ramach żartu chciał dołączyć Travis [Gym Class Heroes], ale zniechęcony pogryzieniem przez Panikarza odsunął się na bok. Walkę ostatecznie przerwał wkurzony do granic możliwości Wentz.
Po analizie strat i ofiar okazało się, że cała trójka musiała zostać odwieziona na pogotowie. Jasmine i Pete zabrali ze sobą Brendon’a, Mikey podwiózł swojego brata, a Jared i Vicky znaleźli się w samochodzie Shane’a. W samochodzie panowała niezręczna cisza. Tylko starszy McKeane wysilił się na kilka słów komentarza odnośnie zaistniałej sytuacji. Vicky bała się poruszyć jakikolwiek temat, a Jared wolał się nie odzywać w obecności osób trzecich. Tak więc bez większych komplikacji wszyscy dotarli do Kaiser Foundation Hospital, w którym pracowała pani McKeane.
Vicktoria przechadzała się samotnie po korytarzach szpitala w nadziei, że nikt nie zakłóci jej spokoju. Potrzebowała chwili samotności, aby rozważyć wszystko, co miało miejsce dzisiejszego dnia. Z daleka od powodów jej smutku i roztargnienia mogła zajrzeć w głąb swojego umysłu, a nawet serca, które z resztą samo nie wiedziało, czego chce. Jak nigdy wcześniej Vicktoria nie umiała odnaleźć w sercu odpowiedzi albo chociaż… podpowiedzi. Błogą ciszę przerwał Jared, który z obandażowaną ręką pojawił się obok Tori. Dziewczyna oparła się o ścianę, a Leto obok niej.
- Powiesz mi do cholery, o co wam poszło?! – zapytała poirytowana piosenkarka. Jared wahał się chwilę, gdyż powód bójki dla nikogo nie był w stu procentach oczywisty. Nawet dla niego.
- No… wkurzył mnie… - to nie było kłamstwo. Po prostu nie ujawnił wszystkiego. W zasadzie nie ujawnił nic. Nie okazał swojej złości, którą w nim wzbudziły głupie przytyki pijanego Brendon’a. Bał się też wytknąć Vicktorii, że zostawiła go wtedy, kiedy świat był dla niego piękniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Bał się, że na jej miejscu postąpiłby tak samo. Bał się, że to było naturalne i oczywiste, a wtedy już nigdy nie zasmakuje jej ust i jej skóry. Bał się tego, co przyniosą kolejne dni.
- Dobrze… skoro nie chcesz mi powiedzieć całej prawdy, lepiej odejdź… Muszę to wszystko sobie przemyśleć…
- Przemyśleć? A co dokładnie? To, że mnie zaciągnęłaś do łóżka, czy to, że potem z niego uciekłaś? – powiedział mimowolnie Jared i nachylił się nad dziewczyną, jakby ze strachu przed jej utratą chciał ją znowu otumanić i zaczarować.
- Ja cię zaciągnęłam? Niespecjalnie się broniłeś!
- A więc przyznajesz, że miałem przed czym się bronić? – ich twarze prawie się stykały, a Vicky znowu chciała się poddać jego bliskości, kiedy na korytarzu pojawił się Brendon i Gerard. Jeden miał podbite oko, a drugi rozciętą wargę.
- Przed czym miał się bronić? – zapytał zszokowany, ale nie całkiem trzeźwy Brendon, a Gerard spoglądał to na Vickę, to na Jared’a.
- Eee… przed niczym… - wydukała brunetka.
- Niczym? Dobrze, Vicky. Udawajmy dalej, że nic nie zaszło… - powiedział Leto i odszedł, omijając Urie i Way’a, którzy skupili swój wzrok na Tori.
Vicky wróciła do Japanese Village Plaza, w której zastała jeszcze Mikey’a pakującego sprzęt muzyczny. Usiadła na brzegu sceny i głośno westchnęła. Mikey odłożył na bok swój bas i usiadł koło McKeane.
- Zaje***te urodziny miałaś… Nawet P. Diddy cię nie przebije.
- Potrafisz pocieszyć. Masz jeszcze jakieś miłe słowo dla mnie?
- Cielęcina.
- Że co?
- No co ja mam ci powiedzieć? Nie wiem zupełnie, co odbiło chłopakom. Wiem tyle, że Brendon ma tendencje do przesady z tanim winem.
- Aha… a co odbiło twojemu bratu, że postanowił wrócić i mi dostatecznie wszystko skomplikować?
- Na to pytanie akurat znam odpowiedź! Otóż od waszego zerwania nie mówił i nie myślał o nikim innym, tylko o tobie i o tym, że jest kompletnym idiotą, że cię zostawił. I tak nas zaczął wku**iać swoim pier****niem, że kazaliśmy mu do ciebie wrócić, żeby zespół mógł znowu normalnie funkcjonować. No, ale mój mądry brat nie wiedział, jak ma to zrobić, więc wymyślił, że zrobi ci idealny prezent urodzinowy… no i resztę znasz…
- Aha… dobrze… oficjalnie mnie zatkało…
- No… a ty wyglądałaś jakbyś ducha zobaczyła, kiedy pojawiłaś się w sali. Swoją drogą wyglądałaś też, jakbyś dopiero, co wylazła z łóżka, ale wiem, że Brendon był przy nas i świętował twoje urodziny z butelką wina…
- Ty mi nawet nic już o tym nie wspominaj! – powiedziała Tori zrezygnowana i położyła się na scenie.
- Ty mi nie powiesz, że… Bo to, że jesteś z Brendon’em, to już się dowiedziałem, ale… VICKY!
- CO KU**A?! Nie drzyj mi się nad uchem!
- Spałaś z Jared’em! – Vicky podniosła się i kopnęła młodszego Way’a w kostkę.
- Megafon ci dać?! W Singapurze cię nie słyszeli, więc bądź łaskaw powtórzyć TROCHĘ GŁOŚNIEJ! Przecież tu są jeszcze ludzie!
- No dobra, już dobra… Boże, kobieto! Ty jesteś uzależniona od frontman’ów! I co ja teraz bratu powiem?!
- A co masz mu powiedzieć?! Ja nic ci przecież nie powiedziałam!
- Nie rób ze mnie idioty! Już wszystko wiem!
- Nic nie wiesz, bo niczego ci nie powiedziałam, bo nic takiego nie miało miejsca i mieć nie będzie! – wykrzyczała i pobiegła do drzwi wyjściowych.
Tori zamknęła się w swoim pokoju i położyła się na łóżku. Kompletnie zagubiona we własnych uczuciach i pragnieniach miała ochotę zniknąć we mgle. W pokoju dopadły ją wyrzuty sumienia w stosunku do Brendon’a, tęsknota za dotykiem Jared’a i uczucie, to pierwsze najsilniejsze uczucie do Gerard’a.
- Kto by pomyślał, że od nadmiaru adoratorów głowa boli? – do sypialni wszedł Shane i usiadł obok siostry. – Mam wysadzić ich w powietrze, udusić, zgwałcić czy zabrać kredkę do oczu?
Vicky podniosła głowę i uśmiechnęła się do pierworodnego.
- Tak… swoją drogą jestem ciekaw, którego wybierzesz? – Shane szturchnął siostrę w ramię. Wiedział, że poruszył bardzo delikatny temat i że grozi to wyrzuceniem z pokoju lub oberwaniem poduszką. Tym razem się pomylił. Tori zatopiła ponownie głowę w poduszkach.
- Sranie, a nie wybieranie… Kompletnie nie wiem, co robić…
No, moi drodzy parafianie? Jak wam się podobało? Odcinek wyjątkowo wcześnie dodany na prośbę kilku osóbek [buziaki :*]. Kto mnie zna, odnajdzie fragmenty autobiograficzne [White, ty znalazłaś xD]. Dziękuję z góry za komentarze:* Wiem, że nie piszę sama dla siebie :*
Odcinek 21. - Deptak Zniszczonych Marzeń ("Boulevard Of Broken Dreams" - Green Day)
To, czego potrzebujecie do tego odcinka to trochę cierpliwości i jeden link : https://www.youtube.com/watch?v=gJXh-W2_Q0g
Niepisanym prawem każdego ducha z przeszłości jest… niespodziewany powrót. Jak to się dzieje, że upiory dręczące nas przez jakiś czas pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie? Czemu zjawiają się w chwili, kiedy wszystko jest dostatecznie skomplikowane? Każdy z nas ma w swojej przeszłości coś lub kogoś, kto nie opuszcza naszych myśli. A twój duch z przeszłości? Kiedy on wróci?
Vicktoria odepchnęła od siebie Jared’a, mimo tego, iż tak bardzo pragnęła jego bliskości. Nie wiedząc, czemu, ów znajomy głos kazał jej zostawić go w pokoju, chwycić za ubranie i wrócić do sali restauracyjnej. Tak też zrobiła. Nie wiedziała, czy podpowiada jej to serce, rozum, czy też podświadomość. W błyskawicznym tempie włożyła na siebie suknię i wybiegła z pokoju, a zaraz za nią Leto zaplątany we własne bokserki i zupełnie zdezorientowany, brutalnie wyrwany ze snu na jawie. Przez chwilę chciał ją gonić, ale gdy usłyszał to, co ona, zrozumiał, że teraz już nic nie będzie w stanie sprowadzić ją znowu w jego ramiona. Był to duch, z którym nie mógł walczyć. Usiadł na łóżku i ubrał się spokojnie, a następnie opuścił pokój i podążył wolnym krokiem w stronę miejsca imprezy.
Stał na scenie w przebraniu Casanovy, a obok niego Mikey przebrany za transwestytę w przykrótkiej zielonej kiecce i wysokich szpilkach. Frank, przebrany za Elvisa, próbował odciągnąć pijanego Brendon’a od wzmacniaczy, gdyż temu zbierało się na wymioty. Gerard podszedł do mikrofonu i w tym samym momencie ich spojrzenia się spotkały. Tori nie wiedziała, co robić. Czy ma zostać tam, gdzie się znajdowała i zrozumieć niespodziewany powrót Gerard’a? Czy też wrócić do Jared’a i dać dojść do głosu jej ukrytym fantazjom i marzeniom, które towarzyszyły ich relacjom od jakiegoś czasu? A może uspokoić Brendon’a, jej obecnego partnera, którego lubiła, szanowała, ale… nie kochała? Czy też uciec od nich wszystkich i zamknąć się w pokoju do końca swoich dni? W jednej chwili targały nią wszystkie możliwe emocje, a żadna z nich nie była na tyle silna, aby pozwolić jej się ponieść i zrobić jakiś krok. Widziała, jak z jednej strony zbliża się do niej jej obecny chłopak – Urie, a z drugiej sekretny i wymarzony kochanek – Leto. Zaś przed nią samą stał ten pierwszy i jedyny, którego mimo upływu czasu nie była w stanie wyrzucić ze swojego serca i umysłu, a którego bała się ponownie wpuścić do jej życia. Jednocześnie „zaatakowana” przez duchy przeszłości i teraźniejszości oraz uosobienie ukrytych i nieprzystających młodej dziewczynie pragnień, postanowiła dowiedzieć się, co sprowadza ducha przeszłości do jej życia i wysłuchać jego wyjaśnień.
- Ten kawałek dedykuję komuś najważniejszemu w moim życiu, komuś, za kim tęskniłem i myślałem od wielu tygodni. Komuś, kto możliwe, że już nigdy mi nie wybaczy, a kogo bardzo kocham. Vicky, ta piosenka jest dla ciebie… - powiedział Gee łamiącym się głosem, a Tori poczuła na sobie przygniatające spojrzenia wszystkich gości, ale również pytający wzrok Brendon’a i Jared’a. Na sali rozbrzmiała muzyka…
I never said I’d lie and wait forever
If I died we'd be together
I can’t always just forget her
But she could try…
- Vicky, kochłanie… Cło się dzłieje? – Brendon ledwo trzymał się na nogach i najwyraźniej nic do niego nie docierało. Vicka była zaskoczona i poruszona słowami swojego eks i nie była w stanie odpowiedzieć na pytanie Brendy’ego. Jak oczarowana wpatrywała się w Gerard’a, a on w nią.
At the end of the world
Or the last thing I see
You are
Never coming home…
Never coming home…
Could I?
Should I?
And all the things that you never ever told me
And all the smiles that are never ever...
Ever...
Get the feeling that you’ll never
All alone and I remember now
At the top of my lungs in my arms she dies…
She dies…
Brendon na chwilę oderwał ręce od Tori i zainteresował się roztrzepanym wyglądem Jared’a, który uważnie przyglądał się Gerard’owi i Vicky.
- Jared, a ciebie kto tak sponiewierał?! Wyglądasz, jakby ci właśnie jakaś laska z łóżka uciekła! – zakpił Urie, nie spodziewając się, że jego kpiny mogą mieć podłoże iście autentyczne i realistyczne. Jednak dla Jared’a, który jak nikt inny był świadomy wydarzeń ostatnich dziesięciu minut, żart ten zabrzmiał mało zabawnie, a jego autor stał się potencjalną ofiarą wkurzonego i porzuconego producenta. Leto zatracił kontrolę nad własnym gniewem i wymierzył jeden celny cios w nos Brendon’a. Krew spłynęła mu po twarzy i poplamiła pozostałości sztucznej brody Św. Mikołaja. Nie pozostając dłużnym, Urie rzucił się na kolegę, wyginając mu rękę.
At the end of the world
Or the last thing I see
You are
Never coming home…
Never coming home…
Could I?
Should I?
And all the things that you never ever told me
And all the smiles that are ever gonna haunt me
Never coming home…
Never coming home…
Could I?
Should I?
And all the wounds that are ever gonna scare me
For all the ghosts that are never gonna catch me…
If I fall…
If I fall… down…
Kiedy Vicka zorientowała się, co się dzieje za jej plecami, zaczęła wydzierać się na Brendy’ego i Jare’a, ciągnąc jednocześnie tego pierwszego za workowate czerwone spodnie, aby tylko zszedł z rozwścieczonego Zorro. Gerard nie czekał do końca piosenki, tylko zeskoczył ze sceny, aby pomóc ukochanej. Odepchnął dziewczynę na bok i zaczął okładać rozjuszonego Urie pięściami. W efekcie cała trójka jednych z najbardziej rozpoznawalnych i rozchwytywanych frontman’ów świata tarzała się po parkiecie, bijąc się z bliżej nieznanych nikomu przyczyn. Do bijatyki w ramach żartu chciał dołączyć Travis [Gym Class Heroes], ale zniechęcony pogryzieniem przez Panikarza odsunął się na bok. Walkę ostatecznie przerwał wkurzony do granic możliwości Wentz.
Po analizie strat i ofiar okazało się, że cała trójka musiała zostać odwieziona na pogotowie. Jasmine i Pete zabrali ze sobą Brendon’a, Mikey podwiózł swojego brata, a Jared i Vicky znaleźli się w samochodzie Shane’a. W samochodzie panowała niezręczna cisza. Tylko starszy McKeane wysilił się na kilka słów komentarza odnośnie zaistniałej sytuacji. Vicky bała się poruszyć jakikolwiek temat, a Jared wolał się nie odzywać w obecności osób trzecich. Tak więc bez większych komplikacji wszyscy dotarli do Kaiser Foundation Hospital, w którym pracowała pani McKeane.
Vicktoria przechadzała się samotnie po korytarzach szpitala w nadziei, że nikt nie zakłóci jej spokoju. Potrzebowała chwili samotności, aby rozważyć wszystko, co miało miejsce dzisiejszego dnia. Z daleka od powodów jej smutku i roztargnienia mogła zajrzeć w głąb swojego umysłu, a nawet serca, które z resztą samo nie wiedziało, czego chce. Jak nigdy wcześniej Vicktoria nie umiała odnaleźć w sercu odpowiedzi albo chociaż… podpowiedzi. Błogą ciszę przerwał Jared, który z obandażowaną ręką pojawił się obok Tori. Dziewczyna oparła się o ścianę, a Leto obok niej.
- Powiesz mi do cholery, o co wam poszło?! – zapytała poirytowana piosenkarka. Jared wahał się chwilę, gdyż powód bójki dla nikogo nie był w stu procentach oczywisty. Nawet dla niego.
- No… wkurzył mnie… - to nie było kłamstwo. Po prostu nie ujawnił wszystkiego. W zasadzie nie ujawnił nic. Nie okazał swojej złości, którą w nim wzbudziły głupie przytyki pijanego Brendon’a. Bał się też wytknąć Vicktorii, że zostawiła go wtedy, kiedy świat był dla niego piękniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Bał się, że na jej miejscu postąpiłby tak samo. Bał się, że to było naturalne i oczywiste, a wtedy już nigdy nie zasmakuje jej ust i jej skóry. Bał się tego, co przyniosą kolejne dni.
- Dobrze… skoro nie chcesz mi powiedzieć całej prawdy, lepiej odejdź… Muszę to wszystko sobie przemyśleć…
- Przemyśleć? A co dokładnie? To, że mnie zaciągnęłaś do łóżka, czy to, że potem z niego uciekłaś? – powiedział mimowolnie Jared i nachylił się nad dziewczyną, jakby ze strachu przed jej utratą chciał ją znowu otumanić i zaczarować.
- Ja cię zaciągnęłam? Niespecjalnie się broniłeś!
- A więc przyznajesz, że miałem przed czym się bronić? – ich twarze prawie się stykały, a Vicky znowu chciała się poddać jego bliskości, kiedy na korytarzu pojawił się Brendon i Gerard. Jeden miał podbite oko, a drugi rozciętą wargę.
- Przed czym miał się bronić? – zapytał zszokowany, ale nie całkiem trzeźwy Brendon, a Gerard spoglądał to na Vickę, to na Jared’a.
- Eee… przed niczym… - wydukała brunetka.
- Niczym? Dobrze, Vicky. Udawajmy dalej, że nic nie zaszło… - powiedział Leto i odszedł, omijając Urie i Way’a, którzy skupili swój wzrok na Tori.
Vicky wróciła do Japanese Village Plaza, w której zastała jeszcze Mikey’a pakującego sprzęt muzyczny. Usiadła na brzegu sceny i głośno westchnęła. Mikey odłożył na bok swój bas i usiadł koło McKeane.
- Zaje***te urodziny miałaś… Nawet P. Diddy cię nie przebije.
- Potrafisz pocieszyć. Masz jeszcze jakieś miłe słowo dla mnie?
- Cielęcina.
- Że co?
- No co ja mam ci powiedzieć? Nie wiem zupełnie, co odbiło chłopakom. Wiem tyle, że Brendon ma tendencje do przesady z tanim winem.
- Aha… a co odbiło twojemu bratu, że postanowił wrócić i mi dostatecznie wszystko skomplikować?
- Na to pytanie akurat znam odpowiedź! Otóż od waszego zerwania nie mówił i nie myślał o nikim innym, tylko o tobie i o tym, że jest kompletnym idiotą, że cię zostawił. I tak nas zaczął wku**iać swoim pier****niem, że kazaliśmy mu do ciebie wrócić, żeby zespół mógł znowu normalnie funkcjonować. No, ale mój mądry brat nie wiedział, jak ma to zrobić, więc wymyślił, że zrobi ci idealny prezent urodzinowy… no i resztę znasz…
- Aha… dobrze… oficjalnie mnie zatkało…
- No… a ty wyglądałaś jakbyś ducha zobaczyła, kiedy pojawiłaś się w sali. Swoją drogą wyglądałaś też, jakbyś dopiero, co wylazła z łóżka, ale wiem, że Brendon był przy nas i świętował twoje urodziny z butelką wina…
- Ty mi nawet nic już o tym nie wspominaj! – powiedziała Tori zrezygnowana i położyła się na scenie.
- Ty mi nie powiesz, że… Bo to, że jesteś z Brendon’em, to już się dowiedziałem, ale… VICKY!
- CO KU**A?! Nie drzyj mi się nad uchem!
- Spałaś z Jared’em! – Vicky podniosła się i kopnęła młodszego Way’a w kostkę.
- Megafon ci dać?! W Singapurze cię nie słyszeli, więc bądź łaskaw powtórzyć TROCHĘ GŁOŚNIEJ! Przecież tu są jeszcze ludzie!
- No dobra, już dobra… Boże, kobieto! Ty jesteś uzależniona od frontman’ów! I co ja teraz bratu powiem?!
- A co masz mu powiedzieć?! Ja nic ci przecież nie powiedziałam!
- Nie rób ze mnie idioty! Już wszystko wiem!
- Nic nie wiesz, bo niczego ci nie powiedziałam, bo nic takiego nie miało miejsca i mieć nie będzie! – wykrzyczała i pobiegła do drzwi wyjściowych.
Tori zamknęła się w swoim pokoju i położyła się na łóżku. Kompletnie zagubiona we własnych uczuciach i pragnieniach miała ochotę zniknąć we mgle. W pokoju dopadły ją wyrzuty sumienia w stosunku do Brendon’a, tęsknota za dotykiem Jared’a i uczucie, to pierwsze najsilniejsze uczucie do Gerard’a.
- Kto by pomyślał, że od nadmiaru adoratorów głowa boli? – do sypialni wszedł Shane i usiadł obok siostry. – Mam wysadzić ich w powietrze, udusić, zgwałcić czy zabrać kredkę do oczu?
Vicky podniosła głowę i uśmiechnęła się do pierworodnego.
- Tak… swoją drogą jestem ciekaw, którego wybierzesz? – Shane szturchnął siostrę w ramię. Wiedział, że poruszył bardzo delikatny temat i że grozi to wyrzuceniem z pokoju lub oberwaniem poduszką. Tym razem się pomylił. Tori zatopiła ponownie głowę w poduszkach.
- Sranie, a nie wybieranie… Kompletnie nie wiem, co robić…
No, moi drodzy parafianie? Jak wam się podobało? Odcinek wyjątkowo wcześnie dodany na prośbę kilku osóbek [buziaki :*]. Kto mnie zna, odnajdzie fragmenty autobiograficzne [White, ty znalazłaś xD]. Dziękuję z góry za komentarze:* Wiem, że nie piszę sama dla siebie :*
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
nom,ja go już przeczytałam na blogu jest bosski
asiula16- Liczba postów : 125
Join date : 03/05/2008
Age : 32
Skąd : Nowy Targ
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
No ten teges no... na blogu pojawił się odcinek 22. Jeśli macie możliwość i ochotę - zapraszam na bloga.
Odcinek 22. - Za Jak Silną Mnie Masz - How Strong Do You Think I Am
Życie każdego człowieka składa się głównie z dokonywania wyborów. Te właściwe są powodem do dumy i one wyznaczają nam ścieżkę, którą idziemy. Zaś te błędne uczą nas i wzbogacają nas. Ukazują, co możemy w sobie zmienić i nad czym musimy popracować. Czasami też błędna decyzja sprowadza nas na właściwą drogę całkiem przypadkowo. Tylko… skąd wiemy, że wybrana przez nas droga jest tą dobrą, czy tą złą? I jak znaleźć bezpieczny dla nas kompromis?
W świeżo zakupionym apartamencie Shannon’a Leto można było znaleźć rzeczy, do których przeciętne ludzkie oko nie jest przyzwyczajone. Zaczynając od walających się po meblach bokserek w króliczki, a kończąc na trzeźwiejących na sofie braciach Leto. Jeden trzymał w prawej ręce pilota od telewizora, a w drugiej butelkę piwa. Młodszy Leto w prawej ręce trzymał również piwo, a lewa z powodu odniesionych zeszłego wieczora obrażeń nie trzymała nic. Pod ich stopami piętrzyła się kupa opakowań po chipsach i żelkach, które bracia Leto uwielbiali konsumować w chwilach kryzysu przynajmniej jednego z nich. Przysypiający od przynajmniej półtorej godziny Shannon upuścił pilota, a telewizor natychmiast sam się uruchomił. Gigantyczna plazma ukazała im obraz uśmiechniętej twarzy Miley Cyrus, przyłapanej na zakupach w Galerii przy Sunset Boulevard.
- Miley, jak bawiłaś się wczoraj na urodzinach Vicktorii McKeane? – zapytała dziennikarka. Miley chwile zastanowiła się nad wystarczająco dyplomatyczną odpowiedzią:
- Impreza była świetna! Bardzo mi się podobał występ My Chemical Romance i w ogóle pomysł z przebraniem. I jeszcze towarzystwo! Było wiele osób z branży, ale miałam też okazję porozmawiać i zabawić się z całkiem przeciętnymi ludźmi. Dla odmiany trochę normalności. Vicky wprowadziła świeżość i naturalność do środowiska vip’ów, przez co jest ceniona przez znajomych po fachu.
- A co powiesz o konflikcie Jared’a Leto, producenta Vicktorii i Brendon’a Urie, jej obecnego chłopaka? – Jared, gdy tylko usłyszał swoje imię w telewizji, przebudził się i upuścił na podłogę piwo.
- O jakim konflikcie mowa? Chłopacy tylko się wygłupiali! To normalne na takich imprezach! – młoda Cyrus próbowała wybrnąć z mało komfortowej sytuacji i nie narazić znajomych na nieprzyjemności ze strony wścibskich i niewybrednych w komentarzach mediów.
- Miley Cyrus zaprzecza, ale czy na pewno Vicktoria McKeane nie wprowadziła do showbuisness’u nie tylko naturalność, ale też konflikty? Oglądajcie nas jutro o tej samej porze!
- Wyłącz mi to gó**o, bo zaraz wyrzygam się na tę dziennikarkę!
- Spokojnie… Gdzie ten je**ny pilot? O już… Zmieniam kanał…
- Jak donoszą brukowce oraz kilku przypadkowych świadków, wczoraj na urodzinach nowej gwiazdy muzyki popularnej, Vicktorii McKeane, doszło do bójki między Jared’em Leto, Brendon’em Urie a Gerard’em Way’em. Świadkom nieznany był powód bijatyki. Złośliwi twierdzą, że znany z gorącego temperamentu Leto kolejny raz stracił kontrolę nad własnymi emo… - dźwięk się urwał, gdyż Shannon w obawie przed zbliżającym się do odbiornika bratem postanowił jak najszybciej usunąć mu sprzed oczu materiały video z imprezy Vicky.
- Gadamy tak od rzeczy i gadamy, ale nadal nie wiem, czemu się spiliśmy? – zapytał Shannon, gapiąc się na swoją dziurawą skarpetę. – Zazwyczaj po takich imprezach wracałeś zmęczony niczym młody bóg seksu, a teraz? Nie było żadnej ciekawej laski? Żadnej napalonej nieletniej?
- Mam zaprezentować na twojej głowie, co zrobiłbym z telewizorem, gdybyś go nie wyłączył?!
- Uuu… Coś wczoraj nie poszło, oprócz tego, że zrobiła się afera na całe Stany… Nie wstydź się, Jaredziku. Starszemu bratu możesz się zwierzyć… Wrzucono ci tabletkę gwałtu do piwa? Ktoś miał taką samą sukienkę jak ty?
- Weź, zamknij mordę!
- No dobra… To teraz poważnie… Co się stało, że kazałeś nam się spić?
- Byłem z Vicky…
- No, byłeś z Vicky i…? Czekaj… Byłeś w sensie, że byłeś, że przebywałeś, czy byłeś w sensie, że… BYŁEŚ Z VICKY W ŁÓŻKU?! – Shanny obruszył się i zszokowany wstał z sofy, potykając się o pudełko ciastek.
- Byłem! I może nadal byłbym, gdyby nie to, że Gerard wrócił…
- Czekaj… czyli Gee wszedł… kiedy ty wchodziłeś?
- Tak, wtedy, ale nie wszedł… Znaczy… ja tak, ale on nie wszedł wtedy! No, w sensie, że Gerard wtedy nie wszedł… Kurde, to tak nie brzmi, jak miało zabrzmieć…
- To już nic nie rozumiem! Przecież nie mógł wejść, skoro ty wchodziłeś… Może zdefiniuj „wchodziłem”?
- No dobra! W każdym bądź razie byliśmy w trakcie, kiedy ona usłyszała, że on tam jest i uciekła! No! I tak było! Ku**a, zakręciłeś mnie z tym wchodzeniem!
- Ja z wchodzeniem? To ty wchodziłeś! I to ty zazwyczaj wchodzisz! Ty właściwie tylko o wchodzeniu myślisz!
- Ja myślę tylko o wchodzeniu?! Ja?! To ty co chwilę o tym mówisz!
- O czym?
- O wchodzeniu!
- Ha! Teraz to ty to powiedziałeś!
W tym samym czasie w centrum Los Angeles Jasmine i Hayley przechadzały się po sklepach w poszukiwaniu czegoś, co poprawiłoby Vicktorii humor.
- Weź… Brendon będzie miał najebane od Vicky za tę akcję wczoraj… - skomentowała rudowłosa.
- Brendon? A to nie Jared zaczął?
- No nie wiem właśnie! Ale wyglądało poważnie…
- No dobrze… Teraz myślmy… Co mogłoby jej poprawić humor? – Jasmine martwiła się o siostrę. Jak nikt inny wiedziała, że problemy sercowe doprowadzają Tori do obłędu i depresji.
- Chyba odpowiednim prezentem na obecną chwilę byłby karabin maszynowy oraz płatny morderca… Chyba za Jared’a wziąłby więcej niż za Brendy’ego, jak myślisz?
W domu McKeane’ów,a właściwie w pobliżu domu McKeane’ów można było usłyszeć ścieżkę dźwiękową z musical’u „Chicago”. Sąsiedzi wiedzieli już, że to oznacza kryzys w życiu jednej z córek McKeane’ów. Istotnie, Vicky zaszyła się w piwnicy z odtwarzaczem płyt CD oraz jej ukochaną muzyką. Nie obchodziło ją nic innego, tylko to, co wydobywało się z głośników. Zamknęła się we własnym świecie z własnymi myślami. Nie była świadoma, co działo się przed drzwiami jej domu, dopóki Jasmine nie wróciła i nie raczyła jej o tym poinformować.
- Osiemnastka! Dzisiaj wracam do Nowego Jorku! A tak przy okazji, stado rozwścieczonych i napalonych samców zrobiło sobie z naszego tarasu sawannę…
- Co ty bredzisz, dziecko?
- Wyjrzyj przez okienko w tej twojej piwnicy!
Vicky zbliżyła się do okna i delikatnie je uchyliła.
Tak jak twierdziła Jase, przed domem stały wszystkie trzy powody zmartwień Vicky – Gee, Jare i Brendy, a każdy z nich miał na sobie ślady wczorajszej bitwy. Nie słyszała dokładnie, co mówią, ale ich twarze potwierdziły jej domysły. Rozmowa nie przebiegała w przyjacielskiej atmosferze. Tori, aby zapobiec kolejnemu odwożeniu adoratorów na pogotowie, wyszła z piwnicy i otworzyła drzwi.
- A wy tu czego? Audiencja tylko w niedziele i święta.
- Kochanie… dzisiaj jest niedziela… - napomknął Brendon, drapiąc się po głowie.
- …inaczej byłabyś dzisiaj w wytwórni… - dodał Jared i oparł się o ścianę.
- I co z tego, że jest niedziela? Nie chcę was wszystkich widzieć! Ani dzisiaj, ani jutro! A już tym bardziej nie w święta! – Tori spojrzała na wszystkich groźnym wzrokiem i zatrzasnęła drzwi, niemal przytrzaskując stopę Brendon’a, który w dłoni trzymał bukiet róż. Jared zmierzył Brendon’a od góry do dołu i zatrzymując wzrok na różach, powiedział:
- Nie dziwię się, że nam zatrzasnęła drzwi przed nosem. Ona nie lubi róż.
- Kiedy byliśmy razem, lubiła i to nawet bardzo. – odrzekł Gee i skrzyżował ręce na piersiach.
- Zauważ, że od tamtego czasu dużo się zmieniło.
- Czekaj, czekaj… a ty skąd takie rzeczy wiesz? – Brendon jakby się obudził z zimowego snu, zapytał podejrzliwie.
- Z wiarygodnych i NAMACALNYCH źródeł… - Gerard i Brendon wymienili spojrzenia, zupełnie jakby chcieli się zapytać „który nawala Jared’a pierwszy?” Leto, odgadując ich intencje, wycofał się kilka kroków do tyłu. Dokładnie wtedy przed domem pojawił się Shane i Pete.
- A wy tu czego? [chłopacy wymienili spojrzenie w stylu „rodzeństwo McKeane ma takie same odzywki”] Z tego, co wiem, moja siostra nie chce was oglądać. Pewnie jeszcze nie może wybrać…
- Wybrać? Jakie wybrać? Przecież jest ze mną! – obruszył się Urie. Jared zaśmiał się na te słowa i opowiedział:
- Nie byłbym tego taki pewien…
- Co ty sugerujesz? Z resztą… nieważne. I tak Vicky wróci do mnie. – powiedział pewny siebie Gee, ale po chwili zorientował się, że jego przypuszczenia mogą być mylne.
- Wracasz po nie wiem, jak długim czasie i ty myślisz, że ona tak bez namysłu rzuci ci się w ramiona… Gee, rozluźnij pośladki o pomyśl czasami jak dziewczyna, co? – skomentował Wentz i razem z Shane’m weszli do domu.
- Wentz! A ty co tu robisz? – zapytał Panikarz, nadal trzymając róże.
- Ja przyjechałem po Jase.
- A ja wam radzę stąd spieprzać jak najszybciej, bo nie ręczę za siebie! – krzyknął Shane i zatrzasnął drzwi wejściowe.
Jasmine siedziała w swojej sypialni, kiedy do pokoju wszedł Pete. Chłopak usiadł obok Jase i objął ją w pasie, kradnąc jej jeden długi pocałunek.
- Spakowana? Musimy się zbierać na samolot. Jutro masz sesję nagraniową z Patrick’iem.
- Wiem, pamiętam… Rozmawiałam dzisiaj z Luną. – powiedziała zmartwiona i wtuliła się w chłopaka.
- Jak się czuje? Chodzi na terapię?
- Czuje się lepiej. Na terapię też chodzi, ale jest załamana, że przepadło jej to stypendium i jest wkurzona na mnie, że ja zrezygnowałam przez nią…
- Jeśli uważasz, że postąpiłaś słusznie, to nie powinnaś się tym martwić. Przynajmniej nic nie będzie cię teraz rozpraszać przy nagrywaniu… Okay, zbieramy się… - Pete wstał, a za nim Jase. Wentz zabrał walizkę dziewczyny i pojechali na lotnisko LAX.
Jak rzadko kiedy w niedzielę Griffith Park nie był przepełniony ludźmi. Społeczność Miasta Aniołów musiała najwyraźniej wyczuć podły nastrój Vicktorii i pozostawić jej przestrzeń wolną od intruzów. Wolną od podpowiedzi niczego nieświadomych osób. W oddali dostrzegła ławkę. Już chciała na niej usiąść, kiedy ktoś ją złapał za rękę.
- Nie siadaj! Świeżo malowane! – powiedział chłopak i wskazał na tabliczkę, która najwyraźniej musiała spaść pod ławkę.
- No świetnie! Ale bym wyglądała… Dzięki wielkie! Jestem Vicktoria. – dziewczyna wyciągnęła rękę na przywitanie.
- Jestem Josh. A ty się nie musisz przedstawiać. Moja siostra słucha całymi dniami twojej płyty. – Josh również podał dłoń. Był ubrany w luźne jeansy i błękitną koszulę, a na plecach miał gitarę. – Jak jej powiem, kogo spotkałem w Griffith, to mi nie uwierzy i będzie chciała dowodu… Mogę prosić o autograf? Tutaj powinienem mieć coś do pisania… - ściągnął z pleców futerał i wyciągnął notatnik. – O kurde… nie mam żadnego długopisu…
- Ja mam. Zawsze ze sobą noszę… Na wypadek nagłego napadu weny twórczej. – Vicky wyjęła z torebki długopis i wzięła do ręki zeszyt Josh’a.
- Dla Ebbie…
- Ebbie? Ile ma lat?
- Trzynaście. Głupi wiek.
- No tak, też niezbyt miło wspominam tamten okres. Co my tu mamy… - Vicky zaczęła przeglądać notatnik. – Hm… Długo piszesz piosenki?
- Chyba od zawsze.
- Dziewczyny na to lecą pewnie, co?
- Lecą, lecą, ale nie mają szans…
- Grasz nieprzystępnego? – zapytała, śmiejąc się.
- Jestem gejem.
- Aha… - Tori była zdziwiona bezpośredniością nieznajomego. W pewnym sensie wzbudził jej szacunek. Nie wstydził się samego siebie i swojego stylu bycia. Vicktorię zawsze ciągnęło do takich ludzi – pewnych siebie i tego, czego chcą od życia.
- Nom… Trochę ci zazdrościłem tych twoich chłoptysiów… Wyrwałaś najlepsze ciacha. Way… Urie… i chyba Leto, czy to tylko plotki? – Vicktoria oddała mu zeszyt i schowała długopis, po czym popatrzyła w niebo i zamruczała coś pod nosem. – O, chyba poruszyłem delikatny temat…
- Skoro ten temat jest już wszystkim znany, to chyba nie muszę dużo mówić?
- Ja chętnie posłucham, cokolwiek masz do powiedzenia.
Vicky i Josh ruszyli w stronę małego jeziorka, położonego w głębi parku. Vicky mówiła, a Josh słuchał. Potem Josh mówił, a Vicky się śmiała. Czuła się, jakby spotkała przyjaciela z lat dziecięcych. Z niewytłumaczalnych powodów, ufała mu, zaufała mu z dziecięcą naiwnością. Nie miała żadnej gwarancji, że każdy szczegół z jej życia prywatnego nie trafi następnego dnia na okładce brukowca. W jednej chwili Josh stał się dla niej ojcem, bratem i przyjacielem. Pomógł jej spojrzeć na wszystko z dystansem, wytłumaczył kilka rzeczy z perspektywy chłopaka, ale zachował przy tym delikatność i wrażliwość. Usiedli na trawie, a Josh zapytał:
- I co zrobisz teraz? Którego wybierzesz? Kogo my tu mamy… zakochany w tobie po uszy… nie czekaj… oni wszyscy są zakochani po uszy… No więc jest Brendon, którego zdradziłaś… Gerard, który cię zostawił… i Jared, co do którego nie jesteś pewna… Powiem ci, że pole do popisu masz ogromne… A co najlepsze, kogokolwiek wybierzesz, będzie to super chwyt marketingowy!
- Ty nie chodzi o reklamę… Tu chodzi o mnie i o to, jak ja się z tym czuję. A czuję się zupełnie rozdarta… Więc mam tylko jedno wyjście…
- A więc? – Josh usiadł po turecku, a Vicky odwróciła twarz w jego stronę.
- Trochę samotności dobrze mi zrobi, więc… nie wybiorę żadnego.
Odcinek 22. - Za Jak Silną Mnie Masz - How Strong Do You Think I Am
Życie każdego człowieka składa się głównie z dokonywania wyborów. Te właściwe są powodem do dumy i one wyznaczają nam ścieżkę, którą idziemy. Zaś te błędne uczą nas i wzbogacają nas. Ukazują, co możemy w sobie zmienić i nad czym musimy popracować. Czasami też błędna decyzja sprowadza nas na właściwą drogę całkiem przypadkowo. Tylko… skąd wiemy, że wybrana przez nas droga jest tą dobrą, czy tą złą? I jak znaleźć bezpieczny dla nas kompromis?
W świeżo zakupionym apartamencie Shannon’a Leto można było znaleźć rzeczy, do których przeciętne ludzkie oko nie jest przyzwyczajone. Zaczynając od walających się po meblach bokserek w króliczki, a kończąc na trzeźwiejących na sofie braciach Leto. Jeden trzymał w prawej ręce pilota od telewizora, a w drugiej butelkę piwa. Młodszy Leto w prawej ręce trzymał również piwo, a lewa z powodu odniesionych zeszłego wieczora obrażeń nie trzymała nic. Pod ich stopami piętrzyła się kupa opakowań po chipsach i żelkach, które bracia Leto uwielbiali konsumować w chwilach kryzysu przynajmniej jednego z nich. Przysypiający od przynajmniej półtorej godziny Shannon upuścił pilota, a telewizor natychmiast sam się uruchomił. Gigantyczna plazma ukazała im obraz uśmiechniętej twarzy Miley Cyrus, przyłapanej na zakupach w Galerii przy Sunset Boulevard.
- Miley, jak bawiłaś się wczoraj na urodzinach Vicktorii McKeane? – zapytała dziennikarka. Miley chwile zastanowiła się nad wystarczająco dyplomatyczną odpowiedzią:
- Impreza była świetna! Bardzo mi się podobał występ My Chemical Romance i w ogóle pomysł z przebraniem. I jeszcze towarzystwo! Było wiele osób z branży, ale miałam też okazję porozmawiać i zabawić się z całkiem przeciętnymi ludźmi. Dla odmiany trochę normalności. Vicky wprowadziła świeżość i naturalność do środowiska vip’ów, przez co jest ceniona przez znajomych po fachu.
- A co powiesz o konflikcie Jared’a Leto, producenta Vicktorii i Brendon’a Urie, jej obecnego chłopaka? – Jared, gdy tylko usłyszał swoje imię w telewizji, przebudził się i upuścił na podłogę piwo.
- O jakim konflikcie mowa? Chłopacy tylko się wygłupiali! To normalne na takich imprezach! – młoda Cyrus próbowała wybrnąć z mało komfortowej sytuacji i nie narazić znajomych na nieprzyjemności ze strony wścibskich i niewybrednych w komentarzach mediów.
- Miley Cyrus zaprzecza, ale czy na pewno Vicktoria McKeane nie wprowadziła do showbuisness’u nie tylko naturalność, ale też konflikty? Oglądajcie nas jutro o tej samej porze!
- Wyłącz mi to gó**o, bo zaraz wyrzygam się na tę dziennikarkę!
- Spokojnie… Gdzie ten je**ny pilot? O już… Zmieniam kanał…
- Jak donoszą brukowce oraz kilku przypadkowych świadków, wczoraj na urodzinach nowej gwiazdy muzyki popularnej, Vicktorii McKeane, doszło do bójki między Jared’em Leto, Brendon’em Urie a Gerard’em Way’em. Świadkom nieznany był powód bijatyki. Złośliwi twierdzą, że znany z gorącego temperamentu Leto kolejny raz stracił kontrolę nad własnymi emo… - dźwięk się urwał, gdyż Shannon w obawie przed zbliżającym się do odbiornika bratem postanowił jak najszybciej usunąć mu sprzed oczu materiały video z imprezy Vicky.
- Gadamy tak od rzeczy i gadamy, ale nadal nie wiem, czemu się spiliśmy? – zapytał Shannon, gapiąc się na swoją dziurawą skarpetę. – Zazwyczaj po takich imprezach wracałeś zmęczony niczym młody bóg seksu, a teraz? Nie było żadnej ciekawej laski? Żadnej napalonej nieletniej?
- Mam zaprezentować na twojej głowie, co zrobiłbym z telewizorem, gdybyś go nie wyłączył?!
- Uuu… Coś wczoraj nie poszło, oprócz tego, że zrobiła się afera na całe Stany… Nie wstydź się, Jaredziku. Starszemu bratu możesz się zwierzyć… Wrzucono ci tabletkę gwałtu do piwa? Ktoś miał taką samą sukienkę jak ty?
- Weź, zamknij mordę!
- No dobra… To teraz poważnie… Co się stało, że kazałeś nam się spić?
- Byłem z Vicky…
- No, byłeś z Vicky i…? Czekaj… Byłeś w sensie, że byłeś, że przebywałeś, czy byłeś w sensie, że… BYŁEŚ Z VICKY W ŁÓŻKU?! – Shanny obruszył się i zszokowany wstał z sofy, potykając się o pudełko ciastek.
- Byłem! I może nadal byłbym, gdyby nie to, że Gerard wrócił…
- Czekaj… czyli Gee wszedł… kiedy ty wchodziłeś?
- Tak, wtedy, ale nie wszedł… Znaczy… ja tak, ale on nie wszedł wtedy! No, w sensie, że Gerard wtedy nie wszedł… Kurde, to tak nie brzmi, jak miało zabrzmieć…
- To już nic nie rozumiem! Przecież nie mógł wejść, skoro ty wchodziłeś… Może zdefiniuj „wchodziłem”?
- No dobra! W każdym bądź razie byliśmy w trakcie, kiedy ona usłyszała, że on tam jest i uciekła! No! I tak było! Ku**a, zakręciłeś mnie z tym wchodzeniem!
- Ja z wchodzeniem? To ty wchodziłeś! I to ty zazwyczaj wchodzisz! Ty właściwie tylko o wchodzeniu myślisz!
- Ja myślę tylko o wchodzeniu?! Ja?! To ty co chwilę o tym mówisz!
- O czym?
- O wchodzeniu!
- Ha! Teraz to ty to powiedziałeś!
W tym samym czasie w centrum Los Angeles Jasmine i Hayley przechadzały się po sklepach w poszukiwaniu czegoś, co poprawiłoby Vicktorii humor.
- Weź… Brendon będzie miał najebane od Vicky za tę akcję wczoraj… - skomentowała rudowłosa.
- Brendon? A to nie Jared zaczął?
- No nie wiem właśnie! Ale wyglądało poważnie…
- No dobrze… Teraz myślmy… Co mogłoby jej poprawić humor? – Jasmine martwiła się o siostrę. Jak nikt inny wiedziała, że problemy sercowe doprowadzają Tori do obłędu i depresji.
- Chyba odpowiednim prezentem na obecną chwilę byłby karabin maszynowy oraz płatny morderca… Chyba za Jared’a wziąłby więcej niż za Brendy’ego, jak myślisz?
W domu McKeane’ów,a właściwie w pobliżu domu McKeane’ów można było usłyszeć ścieżkę dźwiękową z musical’u „Chicago”. Sąsiedzi wiedzieli już, że to oznacza kryzys w życiu jednej z córek McKeane’ów. Istotnie, Vicky zaszyła się w piwnicy z odtwarzaczem płyt CD oraz jej ukochaną muzyką. Nie obchodziło ją nic innego, tylko to, co wydobywało się z głośników. Zamknęła się we własnym świecie z własnymi myślami. Nie była świadoma, co działo się przed drzwiami jej domu, dopóki Jasmine nie wróciła i nie raczyła jej o tym poinformować.
- Osiemnastka! Dzisiaj wracam do Nowego Jorku! A tak przy okazji, stado rozwścieczonych i napalonych samców zrobiło sobie z naszego tarasu sawannę…
- Co ty bredzisz, dziecko?
- Wyjrzyj przez okienko w tej twojej piwnicy!
Vicky zbliżyła się do okna i delikatnie je uchyliła.
Tak jak twierdziła Jase, przed domem stały wszystkie trzy powody zmartwień Vicky – Gee, Jare i Brendy, a każdy z nich miał na sobie ślady wczorajszej bitwy. Nie słyszała dokładnie, co mówią, ale ich twarze potwierdziły jej domysły. Rozmowa nie przebiegała w przyjacielskiej atmosferze. Tori, aby zapobiec kolejnemu odwożeniu adoratorów na pogotowie, wyszła z piwnicy i otworzyła drzwi.
- A wy tu czego? Audiencja tylko w niedziele i święta.
- Kochanie… dzisiaj jest niedziela… - napomknął Brendon, drapiąc się po głowie.
- …inaczej byłabyś dzisiaj w wytwórni… - dodał Jared i oparł się o ścianę.
- I co z tego, że jest niedziela? Nie chcę was wszystkich widzieć! Ani dzisiaj, ani jutro! A już tym bardziej nie w święta! – Tori spojrzała na wszystkich groźnym wzrokiem i zatrzasnęła drzwi, niemal przytrzaskując stopę Brendon’a, który w dłoni trzymał bukiet róż. Jared zmierzył Brendon’a od góry do dołu i zatrzymując wzrok na różach, powiedział:
- Nie dziwię się, że nam zatrzasnęła drzwi przed nosem. Ona nie lubi róż.
- Kiedy byliśmy razem, lubiła i to nawet bardzo. – odrzekł Gee i skrzyżował ręce na piersiach.
- Zauważ, że od tamtego czasu dużo się zmieniło.
- Czekaj, czekaj… a ty skąd takie rzeczy wiesz? – Brendon jakby się obudził z zimowego snu, zapytał podejrzliwie.
- Z wiarygodnych i NAMACALNYCH źródeł… - Gerard i Brendon wymienili spojrzenia, zupełnie jakby chcieli się zapytać „który nawala Jared’a pierwszy?” Leto, odgadując ich intencje, wycofał się kilka kroków do tyłu. Dokładnie wtedy przed domem pojawił się Shane i Pete.
- A wy tu czego? [chłopacy wymienili spojrzenie w stylu „rodzeństwo McKeane ma takie same odzywki”] Z tego, co wiem, moja siostra nie chce was oglądać. Pewnie jeszcze nie może wybrać…
- Wybrać? Jakie wybrać? Przecież jest ze mną! – obruszył się Urie. Jared zaśmiał się na te słowa i opowiedział:
- Nie byłbym tego taki pewien…
- Co ty sugerujesz? Z resztą… nieważne. I tak Vicky wróci do mnie. – powiedział pewny siebie Gee, ale po chwili zorientował się, że jego przypuszczenia mogą być mylne.
- Wracasz po nie wiem, jak długim czasie i ty myślisz, że ona tak bez namysłu rzuci ci się w ramiona… Gee, rozluźnij pośladki o pomyśl czasami jak dziewczyna, co? – skomentował Wentz i razem z Shane’m weszli do domu.
- Wentz! A ty co tu robisz? – zapytał Panikarz, nadal trzymając róże.
- Ja przyjechałem po Jase.
- A ja wam radzę stąd spieprzać jak najszybciej, bo nie ręczę za siebie! – krzyknął Shane i zatrzasnął drzwi wejściowe.
Jasmine siedziała w swojej sypialni, kiedy do pokoju wszedł Pete. Chłopak usiadł obok Jase i objął ją w pasie, kradnąc jej jeden długi pocałunek.
- Spakowana? Musimy się zbierać na samolot. Jutro masz sesję nagraniową z Patrick’iem.
- Wiem, pamiętam… Rozmawiałam dzisiaj z Luną. – powiedziała zmartwiona i wtuliła się w chłopaka.
- Jak się czuje? Chodzi na terapię?
- Czuje się lepiej. Na terapię też chodzi, ale jest załamana, że przepadło jej to stypendium i jest wkurzona na mnie, że ja zrezygnowałam przez nią…
- Jeśli uważasz, że postąpiłaś słusznie, to nie powinnaś się tym martwić. Przynajmniej nic nie będzie cię teraz rozpraszać przy nagrywaniu… Okay, zbieramy się… - Pete wstał, a za nim Jase. Wentz zabrał walizkę dziewczyny i pojechali na lotnisko LAX.
Jak rzadko kiedy w niedzielę Griffith Park nie był przepełniony ludźmi. Społeczność Miasta Aniołów musiała najwyraźniej wyczuć podły nastrój Vicktorii i pozostawić jej przestrzeń wolną od intruzów. Wolną od podpowiedzi niczego nieświadomych osób. W oddali dostrzegła ławkę. Już chciała na niej usiąść, kiedy ktoś ją złapał za rękę.
- Nie siadaj! Świeżo malowane! – powiedział chłopak i wskazał na tabliczkę, która najwyraźniej musiała spaść pod ławkę.
- No świetnie! Ale bym wyglądała… Dzięki wielkie! Jestem Vicktoria. – dziewczyna wyciągnęła rękę na przywitanie.
- Jestem Josh. A ty się nie musisz przedstawiać. Moja siostra słucha całymi dniami twojej płyty. – Josh również podał dłoń. Był ubrany w luźne jeansy i błękitną koszulę, a na plecach miał gitarę. – Jak jej powiem, kogo spotkałem w Griffith, to mi nie uwierzy i będzie chciała dowodu… Mogę prosić o autograf? Tutaj powinienem mieć coś do pisania… - ściągnął z pleców futerał i wyciągnął notatnik. – O kurde… nie mam żadnego długopisu…
- Ja mam. Zawsze ze sobą noszę… Na wypadek nagłego napadu weny twórczej. – Vicky wyjęła z torebki długopis i wzięła do ręki zeszyt Josh’a.
- Dla Ebbie…
- Ebbie? Ile ma lat?
- Trzynaście. Głupi wiek.
- No tak, też niezbyt miło wspominam tamten okres. Co my tu mamy… - Vicky zaczęła przeglądać notatnik. – Hm… Długo piszesz piosenki?
- Chyba od zawsze.
- Dziewczyny na to lecą pewnie, co?
- Lecą, lecą, ale nie mają szans…
- Grasz nieprzystępnego? – zapytała, śmiejąc się.
- Jestem gejem.
- Aha… - Tori była zdziwiona bezpośredniością nieznajomego. W pewnym sensie wzbudził jej szacunek. Nie wstydził się samego siebie i swojego stylu bycia. Vicktorię zawsze ciągnęło do takich ludzi – pewnych siebie i tego, czego chcą od życia.
- Nom… Trochę ci zazdrościłem tych twoich chłoptysiów… Wyrwałaś najlepsze ciacha. Way… Urie… i chyba Leto, czy to tylko plotki? – Vicktoria oddała mu zeszyt i schowała długopis, po czym popatrzyła w niebo i zamruczała coś pod nosem. – O, chyba poruszyłem delikatny temat…
- Skoro ten temat jest już wszystkim znany, to chyba nie muszę dużo mówić?
- Ja chętnie posłucham, cokolwiek masz do powiedzenia.
Vicky i Josh ruszyli w stronę małego jeziorka, położonego w głębi parku. Vicky mówiła, a Josh słuchał. Potem Josh mówił, a Vicky się śmiała. Czuła się, jakby spotkała przyjaciela z lat dziecięcych. Z niewytłumaczalnych powodów, ufała mu, zaufała mu z dziecięcą naiwnością. Nie miała żadnej gwarancji, że każdy szczegół z jej życia prywatnego nie trafi następnego dnia na okładce brukowca. W jednej chwili Josh stał się dla niej ojcem, bratem i przyjacielem. Pomógł jej spojrzeć na wszystko z dystansem, wytłumaczył kilka rzeczy z perspektywy chłopaka, ale zachował przy tym delikatność i wrażliwość. Usiedli na trawie, a Josh zapytał:
- I co zrobisz teraz? Którego wybierzesz? Kogo my tu mamy… zakochany w tobie po uszy… nie czekaj… oni wszyscy są zakochani po uszy… No więc jest Brendon, którego zdradziłaś… Gerard, który cię zostawił… i Jared, co do którego nie jesteś pewna… Powiem ci, że pole do popisu masz ogromne… A co najlepsze, kogokolwiek wybierzesz, będzie to super chwyt marketingowy!
- Ty nie chodzi o reklamę… Tu chodzi o mnie i o to, jak ja się z tym czuję. A czuję się zupełnie rozdarta… Więc mam tylko jedno wyjście…
- A więc? – Josh usiadł po turecku, a Vicky odwróciła twarz w jego stronę.
- Trochę samotności dobrze mi zrobi, więc… nie wybiorę żadnego.
ultraviolet- Liczba postów : 2002
Join date : 08/05/2008
Age : 29
Skąd : Warszawa
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
Zgadzam się ^^
I dałam komentarz na blogu xD
I dałam komentarz na blogu xD
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
A ja tak wchodzę .... patrzę.... JEST! xD
Skomentowałam :woohoo:
Skomentowałam :woohoo:
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
Ekhm...ekhm...
chciałabym zdemetnować pogłoski, jakoby w następnym odcinku pojawił się... jak to było... Big Sezam?
Sezamkom musicie na jakiś czas powiedzieć Bye Bye!
To będzie inna niespodzianka
chciałabym zdemetnować pogłoski, jakoby w następnym odcinku pojawił się... jak to było... Big Sezam?
Sezamkom musicie na jakiś czas powiedzieć Bye Bye!
To będzie inna niespodzianka
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
super xDD
świetny odcinek ;]]
ale i tak kibicuję Jaredowi ;]
świetny odcinek ;]]
ale i tak kibicuję Jaredowi ;]
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
chciałabym zdemetnować pogłoski, jakoby w następnym odcinku pojawił się... jak to było... Big Sezam?
A co to za zbokol powiedział?
Sezamkom musicie na jakiś czas powiedzieć Bye Bye!
To będzie trudne!
To będzie inna niespodzianka
Agrr! Ciekawość mnie zżera
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
No pomyślmy...Laffy napisał:chciałabym zdemetnować pogłoski, jakoby w następnym odcinku pojawił się... jak to było... Big Sezam?
A co to za zbokol powiedział?Sezamkom musicie na jakiś czas powiedzieć Bye Bye!
To będzie trudne!
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
odcinek jest super hehe. jak zawsze :*:
asiula16- Liczba postów : 125
Join date : 03/05/2008
Age : 32
Skąd : Nowy Targ
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
Dziękuję :*:
Chyba jeden z moich najulubieńszych [wcale nie przez dialog braci Leto o poranku xD]
Chyba jeden z moich najulubieńszych [wcale nie przez dialog braci Leto o poranku xD]
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
Muszę się podzielić z wami jednym dziwnym faktem xD Oto co znalazłam na "tyle" nowej płyty Panic At The Disco - Pretty.Odd.... zdziwiłam się bardzo... To są podziękowania członków zespołu...
"Brendon says: Thank you Mom and Dad and the Urie-Sanft-Allred-Tucker fam for love and support, Shane Valdes(z) and Regs, Shane and Vicki, Dylan the Master Dog, Nacho and Maria, JJ, Gavin and the Maloofs, Tommy Cohen, that green gentleman, HeartthRob, and anyone else who was an inspiration or muse in the process. Thank You...."
Dobra... jest to BARDZO dziwne. Jest to ZNAK xD Nie wiem, na co, ale takie rzeczy nie dzieją się bez przyczyny xD
"Brendon says: Thank you Mom and Dad and the Urie-Sanft-Allred-Tucker fam for love and support, Shane Valdes(z) and Regs, Shane and Vicki, Dylan the Master Dog, Nacho and Maria, JJ, Gavin and the Maloofs, Tommy Cohen, that green gentleman, HeartthRob, and anyone else who was an inspiration or muse in the process. Thank You...."
Dobra... jest to BARDZO dziwne. Jest to ZNAK xD Nie wiem, na co, ale takie rzeczy nie dzieją się bez przyczyny xD
Re: V.I.P. Story - śmietanka showbizness\'u w jednym opowiadaniu
O jaa xD
O ja
o ja xD
ojajaj xD
Ciekawe xD
O ja
o ja xD
ojajaj xD
Ciekawe xD
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
sweetthink :: W duszy każdej istoty drzemie artysta. Ktoś musi go tylko obudzić... :: Opowiadania :: by PatsyGirl
Strona 2 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach