sweetthink
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka

4 posters

Go down

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka Empty "Druga Szansa" by Gwiazdeczka

Pisanie by Gwiazdeczka Nie Kwi 27, 2008 4:36 pm

Druga Szansa



Ożywione rozmowy na trybunach nagle ucichły. Wzrok wszystkich zwrócił się w stronę parkuru, na który spokojnym, zebranym kłusem wjechał siwy wierzchowiec. Na jego grzbiecie ze skupionym wyrazem twarzy siedziała piętnastoletnia dziewczyna. Jej błękitne oczy płonęły miłością i pasją. Spod czarnego toczka wypadł jasny kosmyk jej blond włosów. Głęboko odetchnęła, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Nie bała się. Była pewna siebie, nigdy się nie poddawała. Wierzyła w to, co robi i kochała to z całego serca. Klacz nastolatki niecierpliwie parsknęła. Dziewczyna czuła jak mięśnie siwka powoli się napinają sygnalizując gotowość konia do pracy.
Dzwonek. Młoda amazonka prawie niezauważalnie ścisnęła łydkami klacz dając jej sygnał przejścia do galopu. Koń tylko na to czekał. Przyspieszył kroku i posłusznie skierował się w stronę pierwszej przeszkody. Po chwili miękko i delikatnie pokonał kolorową stacjonatę.
Gdy tylko przednie nogi klaczy wylądowały na ziemi nastolatka zwróciła wzrok w stronę biało – czerwonego okseru. Skróciła lewą wodzę nakłaniając swojego wierzchowca do skrętu. Druga przeszkoda została pokonana również bezbłędnie, a klacz wydawała się frunąć nad drążkami.
Po piątej przeszkodzie dziewczyna już wiedziała, że jeśli tylko dalej pojadą bezbłędnie, wygrają. Jej ukochana klacz nie zwalniała kroku. Była bardzo szybka i wytrzymała. Uwielbiała skakać i, jak na rasowego trakena przystało, robiła to świetnie. Nie przeszkadzał jej nawet deszcz, który rozpadał się w trakcie zawodów utrudniając jazdę i czyniąc nawierzchnię wyjątkowo śliską. Nastolatka wierzyła, że jej koń da sobie radę. Ufała mu i wiedziała, że jej nie zawiedzie.
W końcu przyszedł czas na ostatnią, dziewiątą przeszkodę, którą był mur. Dziewczyna mocniej skróciła wodze i zmusiła klacz do ostrego skrętu, dzięki któremu jeszcze bardziej zaoszczędziły na czasie. Kilka kroków przed murem popędziła łydkami siwka, po czym w odpowiednim momencie pochyliła się w siodle do przodu i całym ciałem poderwała konia do góry. Wierzchowiec z całej siły odbił się tylnymi nogami od ziemi. Gdy były nad przeszkodą dziewczyna czuła jak ogarnia ją radość. Teraz już nic nie mogło pójść źle. Po chwili znalazły się po drugiej stronie muru. W momencie, gdy klacz pierwszym kopytem dotknęła ziemi stało się coś, czego nikt by się nie spodziewał. Z powodu zbyt dużego obciążenia i śliskiego podłoża koń nagle się poślizgnął. Amazonka próbowała coś zrobić, ale jej rozpaczliwe starania nie przyniosły żadnego efektu. Ciało siwka upadło na ziemię przygniatając ją swoim ciężarem. Dziewczyna miała wrażenie, że czas stanął w miejscu. Poczuła tylko przeszywający ból, a po chwili zalała ją ciemność...

„Tragedia sprawiła, że wszyscy odczuwamy to samo: rozpacz. Dlaczego tak się stało? Bo sądziliśmy, że na wszystko mamy już gotową odpowiedź i rozwiązanie, i nie godziliśmy się na żadną zmianę.”

****


Błękitne, letnie niebo rozświetlały ciepłe promienie wakacyjnego słońca. Lekki wietrzyk wprawiał w ruch liście drzew i zielone trawy. Przyjemną ciszę przerywał melodyjny śpiew ptaków. Wsłuchana w niego Joasia, z przymkniętymi oczami barwy nieba, spokojnie jechała na rowerze. Jej długie blond włosy falowały na wietrze, a grzywka niedbale opadła na czoło. Z ogromną radością chłonęła wszystkie zapachy i dźwięki wsi, które pozwalały jej odpocząć od hałasów Wrocławia, w którym studiowała prawo. Już od dawna marzyła, żeby wyrwać się z miasta. Potrzebowała otwartej przestrzeni, widoku łąk i lasów. Dopiero tutaj naprawdę czuła, że żyje. Tutaj nie musiała się niczym przejmować i martwić. Wszystkie problemy odstawiła na półkę i po prostu cieszyła się chwilą. Każdą chwilą w tym, pokochanym przez nią, małym kawałku świata.
Gdy już miała skręcać w dróżkę wiodącą prosto do domu jej rodziców nagle usłyszała głośne rżenie. Końskie rżenie, które rozdarło tą spokojną, wiejską ciszę. Natychmiast otworzyła oczy i spojrzała w stronę, z której dobiegało. Obraz, który zobaczyła sprawił, że prawie spadła z roweru...

„Człowiek nie może walczyć ze swym przeznaczeniem.”


Naprzeciwko niej, po drugiej stronie szosy stała klacz. Joasia widziała już w swoim życiu wiele koni, ale takiego jak ten zobaczyła pierwszy raz. Stał w miejscu, ze smutno spuszczoną głową. Z jego zapadłych boków wystawały żebra. Sierść siwka nie była wcale biała. Kurz i brud nadał jej szary odcień. Grzywa i ogon klaczy były skołtunione. Widać było, że zwierzę już od kilku dni samotnie błąkało się po okolicy. Dziewczyna z niedowierzaniem pokręciła głową. Serce ścisnęło jej się na widok biednego, zagłodzonego wierzchowca. W pewnym momencie koń podniósł łeb i bacznie przyjrzał się Joasi. Dziewczyna natychmiast spostrzegła coś, co sprawiło, że jej serce zabiło mocniej. Oczy klaczy zupełnie nie pasowały do obrazu zabiedzonego zwierzęcia. Były żywe i wesołe. Błyszczały młodzieńczym wigorem, inteligencją i temperamentem. Nadawały koniu zupełnie inny wygląd. Jednak nie samo to, tak bardzo dotknęło Asię. Te oczy przywołały bolesne wspomnienie. Wydarzenie, o którym dziewczyna za wszelką cenę starała się zapomnieć. Wydarzenie, które przez siedem lat ukrywała na samym dnie serca. Przed nią stanęła jej ukochana klacz, Szansa, jej najlepsza przyjaciółka. Joasia spuściła głowę próbując powstrzymać łzy powoli napływające do jej oczu. Miała dość...

„Nic na świecie nie zdarza się przez przypadek.”


Wsiadła na rower z zamiarem jak najszybszego dotarcia do domu. Jednak nie zdążyła ujechać nawet paru metrów, gdy klacz błagalnie zarżała. Dziewczyna zatrzymała się i głęboko westchnęła. Wiedziała, że mimo wszystko nie może jej tak zostawić. Wyjęła komórkę z kieszeni jeansów i zadzwoniła po swojego ojca.

****


Tata Asi przywiózł klacz swoim starym pickupem, po czym zaprowadził ją do dużej szopy za domem. Po stajni, w której rodzina trzymała swoje siedem koni, nie było nawet śladu. Wypadek dziewczyny wiele zmienił w ich życiu...
Mama Joasi zadzwoniła do weterynarza, który godzinę po telefonie przyjechał obejrzeć wierzchowca i ocenić jego stan zdrowia. Klacz przez całe badanie stała spokojnie. Widać było, że w miejscu, z którego uciekła była dobrze traktowana. Nie bała się ludzi, a ich towarzystwo bardzo ją cieszyło. Pozostawało tylko jedno pytanie: Dlaczego uciekła?
- Miała wiele szczęścia, że ją znalazłaś – stwierdził weterynarz zwracając się do dziewczyny. – Jest bardzo wycieńczona, prawdopodobnie błąka się już tak od dłuższego czasu.
- Kto ją doprowadził do takiego stanu?
- Niestety, nie odpowiem panu na to pytanie. Nie boi się ludzi, więc jej właściciel dobrze się z nią obchodził. Może musiał nagle wyjechać i zostawił konia samemu sobie?
- Wyjdzie z tego?
- Jeśli tylko będzie miała należytą opiekę i wystarczająco dużo uwagi i miłości to na pewno. Jest młoda, ma dopiero siedem lat i silny organizm. Myślę, że da sobie radę, ale potrzebuje jednego człowieka, takiego, któremu mogłaby najbardziej ufać.
Joasia, która do tej pory z daleka przysłuchiwała się tej rozmowie nagle poczuła na sobie ich wzrok.
- Co? - zapytała udając, że nie wie o co im chodzi.
- Córeczko, myślę, że już najwyższy czas, żebyś... – zaczęła niepewnie jej mama.
- O nie. Mowy nie ma. Ja ją tylko znalazłam i nie zamierzam się nią zajmować - oznajmiła i wyszła z szopy.

„Trzeba iść naprzód, bez względu na to, jak trudne nam się to wydaje.”

****


Joasia stała przed oknem i opierała się o parapet. Wpatrywała się w cudowny krajobraz, który rozpościerał się przed jej oczami. Przypomniała sobie jak każdej niedzieli wstawała wraz ze wschodem słońca i wybierała się na przejażdżkę na swojej ukochanej Szansie. Wolne i szczęśliwe galopowały po kwiecistych łąkach, brzegiem błękitnych jezior i między leśnymi drzewami. Wtedy ani dla jednej, ani dla drugiej nie liczyło się nic poza tą wspaniałą chwilą. Chwilą, kiedy czuły tylko siebie, nie istniał świat wokół nich. Były tylko one połączone jakąś magiczną, niewidzialną nicią, rozumiejące się bez słów...
Jednak po wypadku świat dziewczyny wywrócił się do góry nogami. Na zawsze straciła swoją najwierniejsza przyjaciółkę. Na zawsze straciła jakąś część siebie. Długo nie mogła się pozbierać, a widok koni jeszcze bardziej jej to utrudniał. Widząc to jej rodzice sprzedali pozostałe wierzchowce, a stajnia została zburzona. Joasia postanowiła, że już nigdy nie wsiądzie na żadnego konia, zrezygnuje z marzeń o zawodowstwie i własnej stadninie sportowych wierzchowców. Postanowiła, że spróbuje zapomnieć....

„Wszystkie bitwy naszego życia czegoś nas uczą, nawet te, które przegraliśmy.”


Mijały lata, a ona ciągle pamiętała. Ukryła swoją miłość do koni i jeździectwa na samym dnie swojego serca. Pozbyła się wszystkich pamiątek, które przywoływały tyle bolesnych wspomnień. Jednak nigdy do końca się nie uwolniła, ponieważ usiłowała uciec od czegoś, co zostało na zawsze i nieodwracalnie wpisane w jej naturę, w jej życie...

„Lecz nikt nie może tracić z oczu tego, czego pragnie. Nawet, kiedy przychodzą chwile, gdy zdaje się, że świat i inni są silniejsi. Sekret tkwi w tym, by się nie poddać.”


Jej rozmyślania przerwała osoba, która w tym momencie była Asi wyjątkowo potrzebna.
- Gosia? Myślałam, że przyjedziesz dopiero w przyszłym tygodniu.
- Za bardzo się za tobą stęskniłam – oznajmiła dziewczyna i przytuliła przyjaciółkę.
Obie zgodnie twierdziły, że znają się za długo, żeby móc o tym mówić publicznie. Były przyjaciółkami, od kiedy pamiętały. Zawsze wspierały się w trudnych chwilach. Bez względu na wszystko mogły na siebie liczyć. Wypadek Joasi jeszcze bardziej zbliżył je do siebie, ponieważ to Gosia pomogła stanąć jej na nogi. Mimo, że studiowały w różnych miastach nie utraciły ze sobą kontaktu. Odwiedzały się, kiedy tylko mogły.
- Jak tam Kraków? – zapytała Asia.
- Tęskni za tobą jak szalony.
- Miło to słyszeć, bo Wrocław też mi się skarży, że za rzadko przyjeżdżasz – powiedziała i obie się roześmiały.
Pomimo uśmiechu goszczącego na twarzy przyjaciółki, Gosia od razu zauważyła, że coś jest nie w porządku. Za dobrze się znały i nie potrafiły się oszukiwać.
- Ej, co jest?
- Co ma być? Wszystko gra.
- Jasne, a ja znam cię od wczoraj, prawda?
- No, trochę dłużej.
- No właśnie. Mów.
- Znalazłam dzisiaj klacz. Była zmęczona i wychudzona. Zadzwoniłam po ojca, żeby zabrał ją do domu. Nie miałam serca zostawić jej na szosie. Jeszcze coś by się jej stało.
- No okay, ale w czym problem? Pomijając fakt, że to jest koń.
- Ona do złudzenia przypomina Szansę – westchnęła Asia.
- Naprawdę? Musze ją zobaczyć.
- Nie mam zamiaru jej oglądać. Już wystarczająco się napatrzyłam.
- Chodź i nie marudź – powiedziała Gosia i pociągnęła Asię w stronę drzwi.

„Pierwsza wielka przyjaźń to coś równie potężnego i pięknego jak pierwsza miłość.”


Dziewczyny weszły do szopy, a Gosia widząc klacz natychmiast do niej podeszła. Bardzo lubiła konie, a sympatią do nich zaraziła ją Asia, która ciągle ciągnęła ją na przejażdżki.
- Biedactwo – szepnęła smutno dotykając wychudzonych boków konia. – Trzeba ją wyczyścić.
- Jak tak bardzo ci zależy to sama to zrób – mruknęła Joasia nadal trzymając się z dala od zwierzęcia.
- Ktoś ma tu dzisiaj zły humor?
- Nie, dlaczego? Mam świetny humor.
- Właśnie widzę – stwierdziła Gosia z wymownym spojrzeniem.
Dziewczyna nalała ciepłej wody do dużego wiadra, po czym delikatnie, mokrą gąbką, zmywała z sierści klaczy brud i kurz. Po pół godzinie tych pielęgnacyjnych zabiegów koń odzyskał biały kolor sierści, grzywy i ogona. Asia przez cały ten czas w milczeniu przyglądała się przyjaciółce i jej poczynaniom.
- Już tyle razy to widziałam i dalej nie mogę zrozumieć, po jaką cholerę oni im to robią – powiedziała z niezadowoleniem Gosia czyszcząc zad klaczy.
- Co? – zapytała wyrwana z zamyślenia Joasia.
- Piętno – wyjaśniła krótko jej przyjaciółka.
- Zaraz... Chcesz mi powiedzieć, że ona ma piętno? – spytała z wyraźnym zaskoczeniem blondynka.
- No, przecież sobie tego nie wymyśliłam. Ma, w kształcie poroży łosia.
- Żartujesz sobie? – Asi ścisnęło się serce.
- Masz mnie za niedorozwiniętą? – odpowiedziała pytaniem na pytanie wyraźnie poirytowana Małgosia.
Joasia podeszła do klaczy i dokładnie przyjrzała się wypalonemu na zadzie piętnu.
- Traken – szepnęła prawie bezgłośnie.
- Co?
- Ona jest koniem trakeńskim – poinformowała.
- Wiedziałam, że to poroże coś mi przypomina. Szansa też je miała – powiedziała Gosia, a w szopie zapadło milczenie. – Ile ona ma lat? – zapytała w końcu.
- Siedem – westchnęła Asia i spuściła głowę.
- Wiesz, że tyle samo lat minęło od twojego...
- Wiem – natychmiast przerwała przyjaciółce i spojrzała na nią.
- Może jestem nienormalna, ale nie uważasz, że to trochę dziwne? Siedem lat po wypadku nagle zjawia się siedmioletnia, trakeńska klacz wyglądająca zupełnie jak Szansa?
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- To, że może ona wcale nie pojawiła się bez powodu, w sumie to sama cię znalazła. Być może ma ci pomóc, przywrócić twoją miłość do koni i umożliwić spełnienie marzeń?
Joasia najpierw w milczeniu przyjrzała się Gosi mając wątpliwości, co do pełnej dyspozycji dziewczyny, po czym przeniosła wzrok na klacz. Musiała przyznać, że gdyby nie jej zła kondycja zdrowotna pomyślałaby, że stoi przed nią Szansa. I chociaż sama przed sobą nie chciała się do tego przyznać to słowa przyjaciółki w pewien sposób do niej trafiły...

****


Ostatnio zmieniony przez Gwiazdeczka dnia Sob Paź 04, 2008 5:38 pm, w całości zmieniany 1 raz
Gwiazdeczka
Gwiazdeczka

Liczba postów : 1406
Join date : 26/03/2008
Age : 31
Skąd : Wrocław

http://opowiadanie-kiedys-zrozumiesz.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka Empty Re: "Druga Szansa" by Gwiazdeczka

Pisanie by Gwiazdeczka Nie Kwi 27, 2008 4:37 pm

Joasia siedziała przy stole w kuchni jedną ręką podpierając głowę, a drugą, bez większego entuzjazmu, mieszając herbatę. Niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt, gdzieś w przestrzeni. Pogrążona w rozmyślaniach nie zauważyła swojej mamy, która właśnie weszła do kuchni. Barbara uważnie przyjrzała się swojej córce.
- Wszystko w porządku? – zapytała w końcu.
Gwałtownie przywrócona do rzeczywistości dziewczyna prawie przewróciła kubek z herbatą, po czym pytającym wzrokiem spojrzała na mamę.
- Pytałam czy wszystko w porządku?
- Jasne – odpowiedziała krótko Asia czując, że zbliża się kolejny wykład.
- Naprawdę? Bo wygląda na to, że jednak coś cię gryzie – powiedziała Barbara przystępując do zmywania naczyń. – Pewnie chodzi o tę klacz. Nie martw się, szybko dojdzie do siebie.
- Nie o to chodzi.
- Więc o co?
- O to, że ja sama nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć – westchnęła.
- Asieńko, to nie koń jest tutaj problemem. To ty sama. Po wypadku zrezygnowałaś ze swoich marzeń, zrezygnowałaś ze wszystkiego, co tak wiele dla ciebie znaczyło – usiadła na krześle obok córki i kontynuowała. – Nagle zniknęła gdzieś ta pewna siebie, odważna dziewczyna. Wybrałaś w życiu inną drogę, ponieważ była łatwiejsza.
- Czy to zła droga?
- Nie, ale to nie twoja droga. Pamiętam, jak pewnego ranka weszłaś na stolik, otworzyłaś sobie drzwi i poszłaś do stajni. Tata znalazł cię w boksie Wulkana. Ten ogier był szalony, mógł zrobić ci krzywdę. Ale on tylko schylił głowę i pozwolił ci głaskać się po czole. Miałaś wtedy nie więcej niż pięć lat, a juz kochałaś konie, czułaś z nimi więź. I tak już pozostało. One są nierozerwalną częścią twojego życia. Masz dopiero dwadzieścia dwa lata i drugą szansę, aby spełnić marzenia. Pamiętaj, że drugą szansę dostaje się tylko raz. Posłuchaj serca, bo ono zna odpowiedź na każde pytanie...

„Dlaczego mam słuchać serca? Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdybyś udawał, że nie słyszysz, o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie powtarzać ci tego, co myśli o życiu i świecie.”

****


Po rozmowie z mamą Joasia wyszła na zewnątrz, żeby się przewietrzyć i spokojnie sobie wszystko poukładać. Usiadła na małym pieńku w ogrodzie i oparła się o płot. Wzięła kęs jabłka, po czym przymknęła oczy i wsłuchała się w kojące odgłosy wsi. Czuła się zagubiona. Chociaż była w swoim ukochanym kawałku świata nie potrafiła znaleźć sobie tutaj miejsca. W jej głowie kołatały się miliony pytań bez odpowiedzi, w sercu miliony sprzecznych uczuć. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić, jaką podjąć decyzję. Bała się zaryzykować i ponownie wkroczyć na drogę, z której zboczyła siedem lat temu. Bała się tych zmian, które mogą niechybnie nastąpić w jej poukładanym życiu. Od pewnego czasu miała wrażenie, że jest szczęśliwa, że udało jej się zapomnieć. Jednak teraz wiedziała, że to wcale nie było szczęście, a wszystkie wspomnienia powróciły...

„Serce obawia się cierpień. Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia.”


Usiłując dojść do jakiś konkretnych wniosków Asia nie zauważyła klaczy, która spokojnie pasła się nieopodal na łące. Minął już tydzień odkąd pojawiła się w życiu dziewczyny. Przez ten czas nieco doszła do siebie, a odpowiednia pasza pozwoliła jej trochę przybrać na wadze. Widząc Joasię wychodzącą z domu porzuciła soczystą trawę i z zainteresowaniem zastrzygła uszami. Po chwili skuszona zapachem jabłka podeszła do dziewczyny i delikatnie szturchnęła ją w ramię. Jednak to nie podziałało. Postanowiła, więc sama dobrać się do upragnionego owocu. Z całej siły wyciągnęła szyję i próbowała zabrać jabłko z ręki Asi. Gdy blondynka zorientowała się, co się dzieje mimowolnie krzyknęła wystraszona i spadła na ziemię. Spłoszona nagłym i gwałtownym ruchem klacz odkłusowała na niewielką odległość. Joasia wstała i otrzepała spodnie.
- Chcesz jabłko? Masz – powiedziała łagodnie i wyciągnęła dłoń w stronę konia.
Klacz po chwili wahania niepewnie zrobiła kilka kroków do przodu, po czym stanęła w miejscu nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
- Nie chciałam cię wystraszyć. No, chodź – zacmokała.
Koń słysząc znajomy dźwięk i nie mogąc już dłużej powstrzymać się od skosztowania swojego przysmaku powoli podszedł do płotu i miękkimi wargami zabrał jabłko. Po chwili zbliżył się jeszcze bardziej spragniony pieszczot. Joasia niepewnie wyciągnęła rękę w kierunku jego pyska. Klacz sama przybliżyła głowę do dłoni dziewczyny. Asia delikatnie pogładziła ją po chrapach, po czym zanurzyła rękę w aksamitnej grzywie wierzchowca. Jej serce znowu zabiło mocniej i zalała je fala ciepła.

„Rzeczy proste są zawsze najbardziej niezwykłe.”


- Jednak się z nią dogadałaś – powiedział z uśmiechem weterynarz, który przyszedł sprawdzić stan zdrowia klaczy.
Widząc go Asia nagle odskoczyła od konia czując się jak małe dziecko, które właśnie zostało przyłapane na gorącym uczynku. Niepewnie spojrzała na mężczyznę i także wysiliła się na uśmiech.
- Można tak powiedzieć – odparła niepewnie po chwili milczenia.

****


Dziewczyny zatrzymały się na skraju lasu, przy jeziorze i zsiadły z rowerów. Rozłożyły na trawie koc i oparte o gruby pień drzewa odetchnęły z ulgą.
- To pedałowanie pod górę kiedyś mnie wykończy – oznajmiła Asia patrząc przed siebie.
- Nie przesadzaj, nie było tak źle – stwierdziła ze spokojem Gosia wyciągając laptop z plecaka.
- Chciało ci się wieźć ten laptop aż tutaj? Nie lepiej pisać na kartkach?
- Nie lubię pisać na kartkach.
- Czasami cię nie rozumiem – powiedziała z uśmiechem dziewczyna. – Na jakim etapie skończyłaś swój najnowszy bestseller?
- Lucy i Mark właśnie wspólnie stworzyli piosenkę – poinformowała.
- No proszę – uśmiechnęła się Joasia. – A dalej?
- A dalej... dokończą piosenkę z zespołem. Później przewiduję jakąś poważną rozmowę między Lucy, a Gary’m.
- Nie mogę się już doczekać.
- To może pozwól mi się skupić, bo jak tak dalej pójdzie to znowu nic nie napiszę.
- Dobrze, już ci nie przeszkadzam – obiecała i przymknęła oczy.
Gosia z przyjemnością zabrała się za tworzenie swojego najnowszego opowiadania. Miała cichą nadzieję, że jej przyjaciółka tym razem zrobi wyjątek i umożliwi jej napisanie, chociaż kilku zdań. Niestety, szybko pozbyła się złudzeń.
Po drugiej stronie jeziora nagle pojawiły się dwa kasztanowate konie wiozące na swoich grzbietach dwójkę jeźdźców szukających, tak jak dziewczyny, wypoczynku w tym malowniczym miejscu. Asia natychmiast zauważyła wierzchowce, a na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Gosia, zobacz, jakie śliczne – powiedziała jednak nie otrzymała żądnej odpowiedzi. Spojrzała na dziewczynę i przewróciła oczami. Doskonale wiedziała, że gdy jej przyjaciółka była zajęta pisaniem to nawet przebiegające tędy stado koni nie zrobiłoby na niej wrażenia. Jednak nie dała za wygraną. Znała tylko jeden sposób, którym zwróciłaby na siebie jej uwagę. Bez ostrzeżenia zamknęła Gosi laptopa.
- Oszalałaś?! – krzyknęła zaskoczona.
- Nie, po prostu nic innego by nie podziałało – stwierdziła i ruchem głowy wskazała obiekt jej zainteresowania.
Małgosia niechętnie spojrzała w tamtą stronę. Gdy zobaczyła dwa kasztanki spokojnie pasące się na łące po drugiej stronie jeziora zaniemówiła. Z niedowierzaniem spojrzała na przyjaciółkę, która z uśmiechem wpatrywała się w wierzchowce. Po chwili Asia poczuła na sobie morderczy wzrok Gosi i odwróciła głowę w jej stronę.
- No, co?
- Utraciłam to wszystko, co zdążyłam napisać dla widoku koni?!
- Nie wściekaj się. Jest, na co popatrzeć.
- Wiesz, co? Jesteś rozbrajająca. Ja wiedziałam, że tak się nie da. Moja literacka twórczość plus ty i twoje konie nigdy nie szły w parze, ale to, to już chyba przesada.
- Oj, nie marudź. Lepiej zobacz, jakie one są piękne...
- Wiesz, już chyba wystarczająco się napatrzyłam – mruknęła poirytowana i odłożyła na bok laptopa.
Zapanowała między nimi chwila ciszy. Gosia dostrzegła w swojej przyjaciółce ogromną zmianę. Asia zachowywała się zupełnie inaczej i to nie tylko w stosunku do koni. Uśmiech nie znikał z jej twarzy, była ciągle pogodna i wesoła. Małgosia nie miała wątpliwości, że znaczącą rolę w tej przemianie odegrała klacz.
- Co się z tobą dzieje? – zapytała w końcu.
- A co ma się dziać?
- Zmieniłaś się, i to bardzo. Od dwóch tygodni po prostu cię nie poznaję.
- Myślę, że nareszcie wiem, którą drogą powinnam pójść – powiedziała z tajemniczym uśmiechem.

„Z chwilą, gdy decydujesz się stawić czoło problemom, przekonujesz się, że możesz więcej, niż ci się zdawało.”

****
Gwiazdeczka
Gwiazdeczka

Liczba postów : 1406
Join date : 26/03/2008
Age : 31
Skąd : Wrocław

http://opowiadanie-kiedys-zrozumiesz.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka Empty Re: "Druga Szansa" by Gwiazdeczka

Pisanie by Gwiazdeczka Nie Kwi 27, 2008 4:38 pm

Po pogodnym, ciepłym i słonecznym dniu w nocy nieoczekiwanie rozpętała się burza. Joasia jako dziecko zawsze bała się grzmotów i błyskawic. Nawet teraz, gdy była już dorosła takie kaprysy pogody wzbudzały w niej pewien lęk. Przykryta kołdrą z trudem usiłowała zasnąć. Nagle na ciemnym niebie błysnęło, a do jej uszu dobiegł złowrogi dźwięk. Przestraszona zerwała się z łóżka i spojrzała przez okno. Głęboko odetchnęła. Gdy chciała się znowu położyć usłyszała głośne rżenie klaczy. Nie wiele się zastanawiając zarzuciła na siebie szlafrok, wzięła ciepły koc i latarkę, po czym poszła do szopy.
- Malutka, w porządku? – zapytała troskliwie i zapaliła światło.
Koń od razu poznał Joasię i parsknął przyjacielsko. Dziewczyna podeszła do niego i delikatnie pogłaskała go po czole. Klacz czując dotyk ciepłych dłoni Asi zaczęła się uspokajać i rozluźniać.
- Też się boisz burzy, co? – uśmiechnęła się. – Razem na pewno damy radę – zapewniła i usiadła na sianie.
Siwek schylił łeb i delikatnie dotknął chrapami policzek dziewczyny, po czym położył się obok niej kładąc głowę na kolanach Joasi. Przez dłuższą chwilę siedziały w ciszy, a blondynka w zamyśleniu plotła na grzywie klaczy małe warkoczyki.
- Wiesz, że kiedyś spędziłam noc w stajni? – odezwała się w końcu. – Była burza podobna do tej dzisiejszej. Strasznie się bałam, więc pobiegłam do boksu Szansy. To był mój ukochany koń. Kiedy poczułam jej obecność strach gdzieś odleciał. Szybko zasnęłyśmy przytulone do siebie. Rano rodzice byli przerażeni, gdy zorientowali się, że mój pokój jest pusty. W końcu znaleźli mnie przy Szansie, która czuwała nad moim snem – uśmiechnęła się na wspomnienie tamtych zdarzeń.
Asia opowiedziała klaczy o wszystkim, co ją dręczyło. Opowiedziała jej o swoich marzeniach i o tym jak łatwo z nich zrezygnowała po wypadku. Opowiedziała jej o swoim bólu i tęsknocie spowodowanej odejściem Szansy. Podzieliła się z nią wątpliwościami i obawami, które nosiła w sercu. Wyjaśniła jej, dlaczego to wszystko jest dla niej takie trudne, dlaczego zwleka z podjęciem decyzji. Na koniec przeprosiła ją za swoje zachowanie wobec niej.
- Teraz już wiesz wszystko – westchnęła. – Szansa, ja... – urwała, ponieważ zdała sobie sprawę z tego co właśnie powiedziała.
Klacz podniosła głowę, spojrzała na dziewczynę i cicho zarżała. Chciała dać Asi do zrozumienia, że rozumie i nie ma jej niczego za złe.
- Szansa – szepnęła Joasia, a do jej oczy napłynęły łzy.
Koń oparł głowę na ramieniu dziewczyny, a ona mocno przytuliła się do jego szyi. W tym momencie miała wrażenie, że te siedem lat w ogóle nie miało miejsca. Miała przy sobie swoją ukochaną, najwierniejszą przyjaciółkę i nic innego się nie liczyło...

„Jesteś już zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.”

****


Do pokoju Joasi wpadły pierwsze, nieśmiałe promienie słońca i oświetliły pogrążoną w śnie dziewczynę. Po chwili, czując jak delikatnie muskają ją po twarzy, Asia otworzyła swoje błękitne oczy i przeciągnęła się z uśmiechem. Podeszła do okna i otworzyła je na oścież. Odetchnęła świeżym, porannym powietrzem, a wiatr lekko rozwiał jej długie włosy. Dziewczyna oparła się o parapet podziwiając jak uśpiony świat powoli budzi się do życia. Była pewna tego, że to będzie kolejny cudowny dzień.
Przemyła twarz zimną wodą, szybko się ubrała, przeczesała szczotką włosy, po czym jak najciszej zeszła po schodach do kuchni. Zabrała ze stołu czerwone jabłko, włożyła buty i z uśmiechem skierowała się do szopy, gdzie czekała już na nią Szansa.
Klacz widząc Joasię zarżała na powitanie i ochoczo zjadła swój przysmak.
- Nawet nie wiesz ja się za tobą stęskniłam - powiedziała czule dziewczyna, mocno przytulając się do konia.
Po zabiegach pielęgnacyjnych Szansy wyszły z szopy, a klacz posłusznie podążała za Asią, pomimo tego, że nie więziła ją żadna linka. Nie uwierało ją również siodło ani uzda. Szła za swoją przyjaciółką, ponieważ tego chciała, ufała dziewczynie i zrobiłaby dla niej wszystko. Joasia pogłaskała Szansę po czole, po czym bez problemu wskoczyła na jej grzbiet.
- No, to jedziemy – szepnęła pochylając się nad uchem wierzchowca i po chwili ścisnęła łydkami jego boki.
Klacz stanęła dęba radośnie rżąc, a po opuszczeniu przednich kopyt na ziemię od razu ruszyła galopem. Asia pozwoliła się jej prowadzić i nie narzucała kierunku jazdy. Ona także ufała bezgranicznie swojej przyjaciółce i wiedziała, że się na niej nie zawiedzie.
Biegły, sobie tylko znanymi ścieżkami. Galopowały przez pola i łąki. Jechały brzegiem rzeki, a spod kopyt Szansy wytryskiwały strumienie wody. Skakały przez powalone, leśne drzewa. W tym momencie ani dla jednej, ani dla drugiej otaczający je świat się nie liczył. Miały tylko siebie, ale obu to w zupełności wystarczało. Były tylko one, szczęśliwe i wolne, związane nierozerwalną, magiczną nicią. Nicią pasji i miłości.
Joasia jechała z przymkniętymi oczami wsłuchana w tętent końskich kopyt, które miarowo dudniły o ziemię. Wsłuchana w szum wiatru, który rozwiewał jej włosy oraz grzywę i ogon klaczy. Łapczywie chłonęła nawet najdrobniejszy szelest liści i nawet najdelikatniejszy zapach polnych kwiatów. Gdy galopowała na grzbiecie swojego ukochanego konia te wszystkie zwykłe rzeczy nagle zamieniały się w rzeczy niezwykłe i wspaniałe.
W końcu zaczęły się zbliżać do jednego ze swoich sekretnych miejsc. Dziewczyna otworzyła oczy, a jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech. Pochyliła się do przodu i ponownie ścisnęła łydkami boki klaczy nakłaniając ja do szybszego biegu. Szansa posłusznie wydłużyła krok i wyciągnęła szyję. Kilka minut później zatrzymały się na małej polance ozdobionej kolorowymi kwiatami i ukrytej wśród drzew.

„Być zniewolonym znaczy zawsze: być samotnym. Wyzwolenie człowieka zaczyna się od wewnątrz. Nie mogłoby się jednak zacząć, gdyby człowiek nie spotkał obok siebie wolności innego i gdyby się nią nie zachłysnął.”


Joasia w ciszy siedziała w cieniu drzewa i przyglądała się pasącej się klaczy. Nie mogła uwierzyć, że to ten sam koń, którego spotkała półtora miesiąca temu. Po zaniedbanym, wychudzonym zwierzęciu nie było najmniejszego śladu. Szansa była najpiękniejszym koniem, jakiego dziewczyna w życiu spotkała. Jej śnieżnobiała sierść lśniła w słońcu niczym drogocenny diament, a czarne oczy zdobił blask. Klacz odzyskała zdrowie, prawidłową sylwetkę i kondycję. Była nie tylko wyjątkowo piękna, ale także odważna, silna, wytrwała, szybka i bardzo skoczna. Miała ognisty temperament i żywiołowy charakter. Jedyną osobą, której była w pełni posłuszna była Asia.
Dziewczyna każdego dnia dziękowała losowi za to, że podarował jej najwspanialszy prezent, podarował jej wierną przyjaciółkę, dał jej druga szansę na naprawienie błędów z przeszłości. Jednak od kilku dni po głowie Joasi krążyło jedno znaczące „ale”. Wakacje powoli dobiegały końca. Za tydzień Asia powinna wrócić na studia do Wrocławia. I chociaż za wszelką cenę próbowała odgonić od siebie tę niepokojącą myśl i cieszyć się chwilą, to obawy nieustannie powracały. Dziewczyna była pewna tego, że chce wrócić do jeździectwa, tę decyzję już podjęła, ale jednocześnie nie chciała przerywać nauki. Niestety, kontynuowanie studiów wiązało się z opuszczeniem Szansy...
Wcześniej to wszystko wydawało się łatwiejsze, Asia nie myślała o problemach i była pewna tego, czego chce. Jednak teraz, gdy zawisło nad nią widmo powrotu do miasta zaczęły nachodzić ją wątpliwości. Wiedziała, ze czeka na nią kolejna decyzja, którą wcześniej czy później będzie musiała podjąć...

****


Po powrocie z przejażdżki Asia poszła na górę do swojego pokoju. Chciała pobyć sama i wszystko spokojnie przemyśleć. Położyła się na łóżku i patrząc w sufit próbowała zebrać myśli. Jednak pukanie do drzwi szybko przywróciło ją do rzeczywistości.
- Przeszkadzam? – zapytała z uśmiechem Gosia wchodząc do środka.
- Ty nigdy – Joasia odwzajemniła uśmiech.
- Przyszłam się pożegnać...
- Wyjeżdżasz?
- Dzisiaj wieczorem. Chcę szybciej wrócić do Krakowa. Muszę jeszcze załatwić kilka spraw.
- Szkoda, że akurat teraz, kiedy jesteś mi tak potrzebna – westchnęła Asia.
- A co się stało? – zapytała zaniepokojona Gosia siadając na łóżku obok przyjaciółki.
- Znowu mam problem z podjęciem decyzji – stwierdziła ze zrezygnowaniem.
- Jakiej decyzji? Myślałam, że trudne decyzje już za tobą.
- Ja też, ale kilka dni temu nagle się obudziłam i przypomniałam sobie, że wypadałoby wrócić na studia.
- Myślałam, że zostaniesz tutaj – powiedziała z lekkim niezadowoleniem Małgosia.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Co ja mam tutaj robić? Co z nauką?
- A co z Szansą? I nie chodzi mi tu tylko o klacz... Nie rozumiesz? To, że odnalazł cię taki, a nie inny koń musi coś oznaczać. Mówiłam ci to już milion razy, ale powiem jeszcze raz. Nic nie dzieje się przypadkowo. Najpierw wypadek, teraz spotkanie tej klaczy. To wszystko musiało się wydarzyć. Nie możesz jej tu zostawić, bo doskonale wiesz, że wyjeżdżając zostawisz nie tylko konia, ale i część siebie. Tą Asię, która zginęła razem z Szansą w wypadku, tą, która wie co to radość, której oczy lśnią na sam widok Szansy. Zostawisz tutaj swoje szczęście, rozumiesz?
Blondynka w milczeniu spuściła głowę. Nie miała pojęcia jak odpowiedzieć przyjaciółce. Nie wiedziała nawet jak odpowiedzieć samej sobie...
- Kochanie moje, znam cię. Mogę śmiało powiedzieć że chyba tak dobrze jak nikt inny i już potrafię zobaczyć to czego pragniesz, nawet jeśli ty sama tego nie dostrzegasz. I wiem że pragniesz tutaj zostać.
W oczach Joasi powoli zaczęły zbierać się łzy, a po chwili kropla po kropli spływały po jej policzkach. Gosia widząc to mocno przytuliła swoją przyjaciółkę i kontynuowała:
- Możesz mówić co chcesz, możesz wmawiać sobie samej różne rzeczy, ale przeznaczenia nie oszukasz. Nawet jeśli dzisiaj wyjedziesz, szybko tu wrócisz i ja dobrze o tym wiem. Jednak sama musisz do tego dojść, nikt za ciebie nie pokieruje twoim życiem. Ale wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć, bez względu na wszystko – uśmiechnęła się ciepło, po czym niechętnie spojrzała na zegarek. - Zostałabym i jeszcze trochę pozrzędziła, ale mam autobus za godzinę, a jeszcze muszę wpaść po rzeczy...
Gosia pocałowała Asię w czubek głowy, po czym wstała z łóżka i skierowała się do drzwi.
- Dziękuję – szepnęła cicho Joasia.
Małgosia słysząc to odwróciła się przodem do przyjaciółki.
- Obiecaj, że będziesz dzwonić.
- Obiecuję – zapewniła blondynka, a jej twarz rozjaśnił niepewny uśmiech.

„Wybór jednej drogi nie oznacza rezygnacji z innych, ale chcieć przejść wszystkimi ścieżkami naraz, to nie pokonać żadnej.”

****
Gwiazdeczka
Gwiazdeczka

Liczba postów : 1406
Join date : 26/03/2008
Age : 31
Skąd : Wrocław

http://opowiadanie-kiedys-zrozumiesz.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka Empty Re: "Druga Szansa" by Gwiazdeczka

Pisanie by Gwiazdeczka Nie Kwi 27, 2008 4:38 pm

W końcu Asia podjęła decyzję. Uciszyła swoje serce i poszła za głosem rozsądku. Nie wiedziała czy dobrze robi. Ale także nie chciała się nad tym więcej zastanawiać. Strach przed zmianami, które w tak krótkim czasie mogłyby nastąpić w jej życiu wziął górę i dziewczyna postanowiła jednak wyjechać....

„Mamy prawo popełniać w życiu wiele błędów. Oprócz jednego: tego, który niszczy nas samych.”


W niedzielny wieczór wyszła z domu i wsadziła walizki do bagażnika samochodu ojca. Gdy usłyszała znajome rżenie poczuła bolesne ukłucie w sercu. Ostatkiem sił powstrzymując łzy, podeszła do płotu i spojrzała na Szansę.
Klacz natychmiast wyczuła, że coś jest nie w porządku, wyczuła smutek dziewczyny. Delikatnie dotknęła chrapami jej policzek próbując dodać jej otuchy, chcąc jej powiedzieć, że nie jest sama. Po chwili poczuła ciepłe dłonie oplatające jej szyję.
Asia mocno przytuliła się do swojej ukochanej klaczy kryjąc łzy w jej aksamitnej grzywie. Nie potrafiła już dłużej ich powstrzymywać. Bliskość Szansy sprawiła, że dziewczyna czuła się coraz bardziej rozdarta od środka. Miała coraz większą ochotę zostać tu z nią i nigdy jej nie opuszczać. Pragnęła wskoczyć na jej grzbiet i pogalopować przed siebie. Chciała schronić się przed światem i nawet przed sama sobą, chciała znowu poczuć się wolna i szczęśliwa. Pragnęła zapomnieć o rozsądku i znowu posłuchać serca. Jednak wiedziała, że nie może tego zrobić...
- Asiu, jedziemy – poinformował jej ojciec wsiadając do samochodu.
Dziewczyna nieznacznie odsunęła się od klaczy i spojrzała w jej oczy, które nagle wypełniły się smutkiem.
- Żegnaj – szepnęła tylko i pospiesznie wsiadła do samochodu.
Słyszała za sobą rozdzierające i tęskne rżenie Szansy jednak nie miała siły spojrzeć za siebie. Bała się, że wtedy nie zawaha się wysiąść z auta i wrócić do klaczy. Ukryła twarz w dłoniach, a z jej oczu nieprzerwanie płynęły łzy...

„Czasami rozsądek popycha nas do czynów, które łamią nasze serca.”

****


Joasia po męczących wykładach na uczelni w końcu wróciła do domu. Zdjęła mokrą od deszczu kurtkę, rzuciła torbę na łóżko i poszła do kuchni zaparzyć sobie ciepłej herbaty. Po kilku minutach z kubkiem w dłoni skierowała się do swojego pokoju. Jej współlokatorki jeszcze nie było, więc dziewczyna miała chwilę spokoju i mogła się pouczyć do jutrzejszego egzaminu. Starała się najlepiej jak potrafiła, ale nie mogła skupić się na czytanym tekście. Coś silnie i skutecznie odrywało ją od książki.
Asia westchnęła ze zrezygnowaniem, odłożyła podręcznik i spojrzała za okno. Z ciemnego nieba nieprzerwanie lały się strumienie deszczu miarowo dudniąc o szybę. Podniosła kubek z herbatą i wzięła łyk ciepłego napoju, który przyjemnie rozgrzał jej ciało. Po chwili mimowolnie spojrzała w stronę komody znajdującej się naprzeciw jej łóżka. Z delikatnym uśmiechem na twarzy podeszła do niej i wzięła do ręki ramkę ze zdjęciem. Zdjęcie ukazywało Szansę pasącą się spokojnie na łące. Zostało zrobione kilka dni przed wyjazdem i ukazywało całe piękno klaczy. Oczy dziewczyny natychmiast się zaszkliły, ale z twarzy nie znikał ciepły uśmiech…
Minął już miesiąc od jej powrotu do miasta i Joasia zdążyła się pogodzić z tym co się stało. Nie było jej łatwo, jej serce wypełniała tęsknoto i głęboko ukryty smutek. Starała się o tym nie myśleć i nie zadręczać pytaniami: „Co by było gdyby…?” Jednak gdzieś tam w środku czuła, że ominęło ją coś naprawdę ważnego. Chciała być szczęśliwa i żyć tak jak dawniej, koncentrować się przede wszystkim na studiach, ale… już nie potrafiła. Wiedziała i czuła, że czegoś brakuje, a tego na pewno nie znajdzie tutaj. Mimo to uparcie starała się oszukiwać samą siebie, że da sobie radę, że będzie tak jak dawniej. Ale nie było… Nic już nie było i nie będzie tak jak dawniej. Bez względu na to jak bardzo będzie się starać, jej serce, którego cząstkę zostawiła przy klaczy, nieustannie galopuje na grzbiecie Szansy i coraz głośniej krzyczy w piersi dziewczyny, że właśnie tego potrzebuje. Nie chce studiów prawniczych i miejskich hałasów tylko poczucia wolności, którego zaznało wśród łąk i lasów. Asia starała się być głucha na te wołania, ale sama nie wiedziała na jak długo jeszcze starczy jej sił…

„Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami.”


Rozmyślania dziewczyny nagle przerwał dźwięk jej komórki. Odłożyła zdjęcie i poszła odebrać.
- Słucham?
- Córeczko, musisz natychmiast wracać – powiedziała zdenerwowanym głosem Barbara.
- Ale dlaczego? Co się stało?
- Szansa, ona… umiera.
Joasia zamarła z komórką w dłoni. Już nic więcej nie usłyszała, nie potrzebowała więcej słyszeć. Nie docierały do niej prośby mamy, nie dotarł do niej dźwięk otwieranych drzwi. Po głowie krążyła jej tylko jedna myśl: „Szansa umiera.”
- Aśka, dzisiaj wieczorem jest impreza u Wojtka. Idziemy? – zapytała Paulina wchodząc do pokoju.
Paula przyjrzała się swojej współlokatorce, która nagle zrobiła się blada, a jej oczy wypełniło przerażenie. Podeszła do Joasi i delikatnie dotknęła jej ramienia.
- Aśka? Co się stało?
Asia niewidzącym wzrokiem spojrzała na Paulinę. W jej wnętrzu toczyła się prawdziwa bitwa pomiędzy głosem serca, a rozsądkiem. Nie potrafiła uciszyć ani jednego, ani drugiego i miała wrażenie, że jest rozrywana w dwie różne strony.
Bała się. Bała się tego co zastanie jeśli wróci. Bała się zawiedzionego spojrzenia Szansy. Bała się, że znowu utraci przyjaciółkę, tym razem już na zawsze…

„Nigdy nie pozwól by strach przed działaniem wykluczył cię z gry.”


- Aśka, odezwiesz się w końcu?
- Wracam do domu…

****


Joasia wróciła na wieś najszybciej jak tylko mogła. Nawet nie zastanawiała się nad tym co robi. Kierowało nią serce i uparcie pchało dziewczynę do przodu nie pozwalając jej oglądać się za siebie. Jedyne czego chciała teraz Asia to spotkanie z Szansą. Wiedziała, że musi ją zobaczyć, poczuć jej zapach, dotknąć jej delikatnej skóry i aksamitnej grzywy. Strach, który czuła do tej pory dziewczyna został przyćmiony miłością i nagłym, silnym pragnieniem powrotu na ścieżkę, z której znowu zboczyła. Na ścieżkę swoich marzeń…

„Ale w głębi serca ja także stoczyłam swoją bitwę, walkę między moją prawdziwą naturą i naturą osoby, którą powinnam była się stać.”


Z bijącym mocno sercem Asia weszła niepewnie do szopy. Widząc Szansę pokręciła z niedowierzaniem głową. To już nie był ten sam koń, którego zostawiła tu miesiąc temu. Klacz leżała na sianie z trudem łapiąc oddech. Z jej przymkniętych oczu zniknął ten dawny, radosny blask, który zastąpiła pustka i smutek. Szansa sprawiała wrażenie słabej i zrezygnowanej, uleciała z niej radość, energia, pragnienie życia i wolności, nie było w niej jakiejkolwiek chęci do walki. Ona po prostu umierała…
Joasia ostrożnie podeszła do klaczy i nachyliła się nad nią. Koń, czując obecność dziewczyny z trudem podniósł głowę i zarżał cicho.
- Jestem tutaj, malutka – szepnęła Asia, a jej oczy zaszły łzami.
Czule dotknęła rozpalonej, mokrej od potu skóry klaczy. Po chwili usiadła przy niej i delikatnie położyła sobie jej głowę na kolanach. Kreśląc palcem małe kółka na szyi siwka czuła jak jego mięśnie powoli się rozluźniają, a oddech staje się nieco spokojniejszy.
- Przepraszam – powiedziała po długim milczeniu blondynka. – Przepraszam, że cię zostawiłam. Daj mi drugą szansę, a obiecuję, że to naprawię i już nigdy cię nie opuszczę. Daj mi tylko szansę – poprosiła, a z jej oczu zaczęły spływać łzy.

„Decyzja oswojenia niesie ze sobą ryzyko łez.”


- Asiu…
Dziewczyna odwróciła się słysząc głos swojego ojca. Spojrzała na niego bojąc się, co może usłyszeć. Tadeusz podszedł do córki i kucnął obok niej. Przez kilka minut po prostu był przy niej nie mając pojęcia od czego powinien zacząć…
- Trzy dni temu był u niej weterynarz… - zaczął niepewnie ze spuszczoną głową. Czuł na sobie wzrok Joasi, ale nie potrafił spojrzeć jej w oczy. – Szansa ma zapalenie płuc.
- Jak do tego doszło? – zapytała z niedowierzaniem.
- Z dnia na dzień. Zaczęło się jakiś tydzień temu od zwykłego kaszlu. Nałożyłem jej derkę, zadbałem, żeby miała ciepłą wodę, podałem syrop z cebuli i nie wypuściłem na pastwisko. Na początku wydawało się, że przeziębienie ustąpiło, ale gdy pewnego ranka wszedłem do szopy Szansa nie mogła stanąć na nogi. Wezwałem weterynarza. Zalecił okłady z gorczycy. Jednak nie pomogły i klacz leży już tak trzeci dzień. Jeżeli jej stan nie ulegnie poprawie znowu zadzwonię po pana Piotra.
- Tato… przecież na zapalenie płuc konie… umierają – powiedziała bezradnie.
- Wiem, ale… musimy być dobrej myśli. Nie wolno ci tracić nadziei, bo teraz ty jesteś jej najbardziej potrzebna – delikatnie się uśmiechnął, po czym wyszedł z szopy.

****


Przez kolejne dwa dni Asia każdą wolną chwilę poświęcała na opiekę nad klaczą. Starała się zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa, chciała jej pokazać, że jest przy niej i nie zamierza jej zostawić. Jednak stan Szansy się nie poprawił. Dziewczyna wiedziała, że nie może tracić nadziei, wierzyła, że jej przyjaciółka z tego wyjdzie. A przynajmniej próbowała w to wierzyć…
Wieczorem przyszedł weterynarz. Po dokładnym zbadaniu konia nie miał najlepszych informacji dla jego właścicielki. Asia stała przed szopą modląc się w duchu o dobre wieści, o słowa, które mogłyby tchnąć w nią nową nadzieję. Niestety, usłyszała zupełnie co innego…
- I co z nią? – zapytała od razu, gdy tylko pan Piotr wyszedł na zewnątrz.
- To zapalanie płuc utrzymuje się wyjątkowo długo, a co gorsza nie nastąpiła żadna poprawa. Obawiam się, że już nie nastąpi…
- Jak to nie nastąpi? Ona musi wyzdrowieć, rozumie pan? – głos się jej załamał.
- Przykro mi, ale… Ale myślę, że w tym wypadku najlepiej będzie ją uśpić – powiedział i spuścił głowę.
Zapanowała między nimi chwila ciszy, w czasie której do Asi zaczęło dochodzić znaczenie tych słów. Milczała, a łzy niepohamowanie spływały z jej błękitnych oczu.
- Rozumiem, że to musi być dla pani trudne, ale klacz cierpi. Uważam, że lepiej będzie oszczędzić jej tego cierpienia.
- Czy są jakiekolwiek szanse na wyzdrowienie? – zapytała patrząc weterynarzowi prosto w oczy.
- Szanse zawsze są – westchnął. – Ale proszę pomyśleć, czy warto? Czy to jest warte jej cierpienia, pani cierpienia? Czy to jest warte pani nerwów i nadziei, która może okazać się złudna?
- Tak – oznajmiła w końcu z pewnością w głosie i świadomością swojej decyzji. Dobrze wiedziała jakie mogą być tego konsekwencje, ale nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby tak łatwo odebrała sobie i klaczy szansę. Szansę, na którą obie zasługują. Poczuła jak serce zabiło jej mocniej. Tym razem dała mu dojść do głosu, pozwoliła mu pokierować sobą i miała nadzieję, że postąpiła słusznie…
- Skoro pani sądzi, że tak będzie lepiej… - pan Piotr spojrzał na Asię i delikatnie się uśmiechnął. – Ja nic więcej już nie mogę zrobić. Mogę tylko wierzyć, że to była dobra decyzja.
- Wiara czyni cuda, prawda? – zapytała Asia i odwzajemniła uśmiech.

****


Joasia całą noc spędziła przy Szansie. Prawie nie zmrużyła oka czuwając nad snem swojej przyjaciółki. Gdy czule głaskała delikatną skórę klaczy jej twarz rozświetlał uśmiech. I chociaż był to uśmiech przez łzy, dziewczyna cieszyła się, że ma ją przy sobie. Nie myślała o tym, że w przyszłości może zabraknąć Szansy, że z tego powodu będzie ponownie cierpieć. Cieszyła się, że klacz jest obok tu i teraz, że może podziwiać jej piękno, słyszeć jak spokojnie oddycha, dotykać palcami jej aksamitnej grzywy. Asia czuła, że jej serce tchnęła nowa nadzieja, wstąpiła w nie zupełnie nowa wiara w to, że mimo wszystko będzie dobrze. Już nie zamierzała bronić się przed jego głosem. Zrozumiała, że należy postępować tak, jak ono nam radzi, ponieważ nasze serce zna odpowiedź na każde pytanie. Trzeba tylko nauczyć się je słuchać…
Rano Joasia poczuła jak coś delikatnie trąca jej policzek. Niechętnie otworzyła oczy i… nie uwierzyła temu co zobaczyła.
- Szansa… - szepnęła z niedowierzaniem.
Nieznacznie odsunęła się od konia. Klacz zarżała, po czym wyprostowała przednie nogi próbując się podnieść. Była bardzo słaba, ale w końcu, po kilku próbach, pierwszy raz od tygodnia wstała. Spojrzała z zainteresowaniem na Asię, która w osłupieniu przyglądała się jej. Podeszła do niej i parsknęła delikatnie rozwiewając rozczochrane włosy dziewczyny. Po chwili położyła głowę na jej ramieniu. Joasia natychmiast mocno objęła rękami szyję Szansy, a po jej policzkach spływały łzy, łzy szczęścia.
- Dziękuję, że mnie nie zostawiłaś – szepnęła drżącym z emocji głosem. – Kocham cię.
Świat powoli zaczął budzić się do życia, a zza deszczowych chmur po raz pierwszy od tygodnia wyjrzało słońce…

„Przyjaźń jest chyba największym darem, jaki mądrość może ofiarować, aby uczynić szczęśliwym całe życie.”

****


Publiczność zgromadzona na trybunach wstrzymała oddech, gdy młoda amazonka i jej klacz zbliżały się do ostatniej przeszkody, wysokiego muru. Dziewczyna ścisnęła łydkami wierzchowca, który posłusznie wydłużył krok i wyciągnął szyję. Po chwili siwek z całej siły, poderwany do góry przez swojego jeźdźca odbił się tylnymi nogami od ziemi i wzbił ponad przeszkodę. Wygiął swoje ciało w kształt łuku usiłując nie zahaczyć o pojedyncze cegiełki na szczycie. Po kilku sekundach klacz dotknęła pierwszym przednim kopytem podłoża po drugiej stronie przeszkody pokonując ją bezbłędnie. W hali rozległy się gromkie brawa, widzowie wstali ze swoich miejsc gorąco gratulując zwycięzcom, nowym mistrzom świata…
Po usunięciu wszystkich przeszkód z parkuru nastąpiła uroczysta dekoracja zwycięzców. Na plac kolejno wjeżdżali jeźdźcy i ich konie wyczytywani przez jednego z sędziów. W końcu pojawili się zwycięzcy Pucharu Świata, śliczna, niepozorna blondynka i jej wyjątkowa, siwa klacz. Gdy eleganckim kłusem wjechały na środek parkuru w hali ponownie rozległy się brawa publiczności. Dziewczyna ze łzami w oczach przyjęła złoty medal, po czym ze wzruszeniem odsłuchała „Mazurek Dąbrowskiego”…
Dalej nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Nie mogła uwierzyć, że jej marzenie nareszcie się spełniło, marzenie, które nosiła w swoim sercu od zawsze. Od kiedy pamiętała chciała się znaleźć właśnie tutaj i odbierać właśnie tę nagrodę. Jednak dobrze wiedziała, że wszystko zawdzięcza swojej przyjaciółce, swojej kochanej klaczy. Gdyby ona nie pojawiła się trzy lata temu w jej życiu, gdyby nie obudziła w niej na nowo pasji i miłości, gdyby nie pokazała jej co oznacza wolność dziewczyna nie powróciłaby na ścieżkę własnego przeznaczenia. Jednak los dał jej drugą szansę, którą wykorzystała…
Amazonka ze słowami „Dziękuję” czule poklepała po szyi swojego konia. Klacz odpowiedziała jej jedynie cichym rżeniem. Jednak to im wystarczyło. Po odsłuchaniu hymnu nastąpiła runda honorowa. Wszystkie konie ruszyły galopem biegnąc wokół placu. Na ich czele galopowały dwie tak bliskie sobie istoty, szczęśliwe i wolne, złączone niewidzialną nicią, której już nic i nikt nie będzie w stanie rozerwać…

„Jeśli przeszłość cię nie zadowala, zapomnij o niej. Wymyśl sobie inną historię życia i uwierz w nią. Pamiętaj tylko te chwile, kiedy udało ci się dopiąć celu. Poczujesz siłę, by osiągnąć to, czego pragniesz.”
Gwiazdeczka
Gwiazdeczka

Liczba postów : 1406
Join date : 26/03/2008
Age : 31
Skąd : Wrocław

http://opowiadanie-kiedys-zrozumiesz.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka Empty Re: "Druga Szansa" by Gwiazdeczka

Pisanie by fairy Nie Kwi 27, 2008 7:54 pm

jejciu Gwiazdko cudoo.. strasznie mi sie podoba.. az mi lzy sntanely w oczach..;]
fairy
fairy

Liczba postów : 23
Join date : 21/04/2008

http://historia-jude-harrison.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka Empty Re: "Druga Szansa" by Gwiazdeczka

Pisanie by Gwiazdeczka Pon Kwi 28, 2008 6:08 pm

Bardzo dziękuję:*:*:*
Gwiazdeczka
Gwiazdeczka

Liczba postów : 1406
Join date : 26/03/2008
Age : 31
Skąd : Wrocław

http://opowiadanie-kiedys-zrozumiesz.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka Empty Re: "Druga Szansa" by Gwiazdeczka

Pisanie by Oldź Pią Maj 23, 2008 12:48 am

Piękny oneshot! Właśnie przeczytałam Smile . Tym bardziej mi się podoba, że kocham konie! Cudnie Wink .
Oldź
Oldź

Liczba postów : 709
Join date : 03/05/2008
Age : 33
Skąd : Kropka na mapie

Powrót do góry Go down

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka Empty Re: "Druga Szansa" by Gwiazdeczka

Pisanie by Gwiazdeczka Pią Maj 23, 2008 12:39 pm

Cieszę się, że się podoba :*: :*:
Gwiazdeczka
Gwiazdeczka

Liczba postów : 1406
Join date : 26/03/2008
Age : 31
Skąd : Wrocław

http://opowiadanie-kiedys-zrozumiesz.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka Empty Re: "Druga Szansa" by Gwiazdeczka

Pisanie by Laffy Pią Maj 23, 2008 6:37 pm

A ja to od kilku tygodni w swoim folderze mam zapisane, i co mam chwilkę, doczytuję kawałek xD
Ale głupio tak, dlatego, jak znajdę chwilę, 'połknę' to w całości :lol2:
Laffy
Laffy

Liczba postów : 1904
Join date : 31/03/2008
Age : 34
Skąd : P.Śl.

http://www.silentmon.fbl.pl

Powrót do góry Go down

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka Empty Re: "Druga Szansa" by Gwiazdeczka

Pisanie by Gwiazdeczka Sob Lip 26, 2008 1:19 am

W takim razie czekam na Twoją opinię :*:
Gwiazdeczka
Gwiazdeczka

Liczba postów : 1406
Join date : 26/03/2008
Age : 31
Skąd : Wrocław

http://opowiadanie-kiedys-zrozumiesz.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"Druga Szansa" by Gwiazdeczka Empty Re: "Druga Szansa" by Gwiazdeczka

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach