sweetthink
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Paradise Lost! :)

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Paradise Lost! :) Empty Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Pon Kwi 16, 2012 12:33 am

A proszę bardzo. Chętnie podzielę się z Wami moimi wypocinami ( jaki piękny rym. ) Jeśli ktoś tu jeszcze żyje Sad To fanfiction. The Vampire Diaries ^^ Chociaż w zasadzie są to tylko bohaterowie serialu/książki umieszczeni w innym świecie. Wymoślonym przez moją chorą wyobraźnie ; o Enjoy xD
--------------------


Do moich uszu dochodziły odgłosy walki. Wiedziałam, że nie mamy szans, a mimo to ciągle wierzyłam. Przecież mieliśmy ochraniać, a nie walczyć! Choć teraz widziałam, że to wszystko łączy się ze sobą... Nie mogłam wyjść. Byłam zamknięta w czterech, ciasnych ścianach, a przy drewnianych drzwiach stało dwóch mężczyzn. Pilnowali mnie, aby nic mi się nie stało. Nie mogłam im pomóc... Czułam się bezradna... Ale w końcu ktoś musiałaby zastąpić moich rodziców, jeśliby zginęli. Nagle wszystko ucichło. Nie słyszałam dosłownie nic. Wstrzymałam oddech nasłuchując. Cofnęłam się w kąt zaciskając powieki i obejmując kolana rękoma. Po chwili drzwi skrzypnęły i do pokoju weszli mężczyźni. Spojrzałam na nich z przerażeniem, a oni wzięli mnie pod ramię i podnieśli.
-Panienko...-powiedział jeden z nich ze zdenerwowaniem.-Bardzo mi przykro, ale...
Zacisnęłam powieki spod których popłynęły słone łzy. Nie musiał kończyć. Sama znałam zakończenie. W myślach przeklinałam się za to, że zostawiłam ich samych. Gdyby nie ich silne ramiona pewne upadłabym na podłogę. Czułam, jakby odebrano mi wszystko. Oni w końcu byli dla mnie wszystkim. Nagle w drzwiach ujrzałam Stefana. Podniosłam na niego swoje smutne podpuchnięte od płaczu oczu. Spojrzał na mnie ze współczuciem i kiwnął na mężczyzn, którzy zaczęli prowadzić mnie do wyjścia, ale drogę zastąpiły nam dwa wampiry w długich czarnych płaszczach.
-Co się dzieje?-zapytał ich Stefan marszcząc brwi, a jeden z krwiopijców uśmiechnął się złośliwie w jego stronę.
-Kazano nam ją zabrać ze sobą.-mruknął wskazując na mnie.
Wytrzeszczyłam na niego oczy zdziwiona, a wszyscy odwrócili się w moją stronę. To niemożliwe. Błagałam w myślach Boga o to, żeby nie pozwolił mnie tam zabrać, ale wiedziałam, że nawet on nie da sobie z nimi rady. To my służyliśmy Bogu. Byliśmy zobowiązani do tego, żeby walczyć z ciemnością. Nie mogliśmy przegrać. Wiedziałam, że teraz wszystko zostało na mojej głowie. Nie mogłam się bać. Nie mogłam pokazywać słabości. Musiałam ich chronić. Do tego mnie stworzono. Nie chciałam zawieść rodziców. Zawsze powtarzali mi, że sobie poradzę, ale teraz ich nie było...
-Nie.-powiedział stanowczo Stefan zasłaniając mnie swoją piersią, a wampiry warknęły w jego stronę robiąc krok do przodu.
-Spokojnie, Stefanie. Pójdę z nimi...-wyszeptałam łapiąc go za ramię i lekko odpychając na bok.
Spojrzał na mnie kręcąc głową, a w jego oczach dostrzegłam ból. Nie chciał mnie tam wysłać. Był tam kiedyś, a kiedy pytałam go o to miejsce to nic nie odpowiadał. Zawsze powtarzał, że to dom demonów, a jego i moich rodziców zadaniem jest nas wszystkich ochronić. Byłam córką aniołów. Od wieków toczyliśmy walkę z ciemnością. Po to nas stworzono. Mieliśmy pilnować porządku, a wampiry były istotami, które nie miały prawa w ogóle się narodzić. Niestety ich liczba ciągle się zwiększała, a ojciec nie wiedział już co robić. Mimo darów jakimi nas obdarzono czułam, że to ciągle za mało. Ostatnie co pamiętałam to jak tysiące wampirów ruszyło przeciwko nam, a mnie wsadzono do tej jaskini i podstawiono ochronę. Zawsze byłam córeczką tatusia, który dbał o moje bezpieczeństwo, ale ćwiczył mnie wiedząc, że w końcu nadejdzie taki dzień jak teraz. Zazwyczaj jednak było tak, że ginęła połowa aniołów i połowa wampirów, a wtedy wszyscy wracali do siebie, aby przygotowywać się na co raz większe bitwy. Anioły nie mogły zabijać, ale demony trzeba było zniszczyć... Wampiry nie miały żadnych skrupułów przy zabijaniu nas. Przełknęłam głośno ślinę idąc w stronę mężczyzn. Oni uśmiechnęli się z satysfakcją ciągnąc mnie w stronę wyjścia. Nie opierałam się bo wiedziałam, że to już nic nie da.
-Kocham cię, Eleno...-usłyszałam głos Stefana, ale nic nie odpowiedziałam znikając za zakrętem korytarza.

Przez całą drogę nie powiedziałam ani słowa. Wsiadłam na tyły błyszczącego, czarnego samochodu i wyjrzałam przez okno. Wszystko było zniszczone. Widziałam na ulicach płaczące kobiety i mężczyzn wyciągających ciała z płonących budynków. To co kiedyś było synonimem szczęścia i radości przypominało teraz piekło. Wyglądało to tak jakby wampiry chciały zająć tu nasze miejsce tworząc tu świat podobny do ich własnego. Jeszcze wczoraj kraina była oświetlona promieniami popołudniowego słońca. Stąpaliśmy po białych i delikatnych chmurach, a niebo było czyste. W oczach stanęły mi obrazy z ostatniego tygodnia. Młodych aniołów przechadzających się po ulicach i machających sobie z uśmiechem na przywitanie. Kobiet całujących swoim mężów na pożegnanie i dzieci bawiących się na podwórku obok domu. Wszyscy byli beztroscy. Choć zawsze byliśmy przygotowani to cieszyliśmy się życiem i nasze serca były wypełnione nadzieją, że w końcu uda nam się to zakończyć. Miałam wrażenie, że jedziemy kilka godzin. Otaczały nas czarne, gęste chmury. Czułam, że wyjechaliśmy już z mojego domu. Oczy zamykały mi się ze zmęczenia, ale bałam się zasnąć... Po dłuższym czasie zobaczyłam to... To miejsce. Miejsce, którego naprawdę nikt nie chciałby widzieć. Było trochę tak jak teraz u nas, ale o tysiąc razy gorzej... Na ulicach było pełno krwi. Zobaczyłam grupkę młodych wampirów siedzących pod wielką posiadłością pijących whisky z krwią. Obok nich leżało martwe ciało kobiety. Zakryłam usta dłonią, a z moich oczu popłynęły łzy. Nagle samochód gwałtownie zahamował. Wzdrygnęłam się i odwróciłam. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Przede mną rozciągał się ogromny stary zamek. Poczułam jak dreszcz przechodzi przez moje ciało. Zamek Draculi. Myślałam, że to tylko legenda, ale widocznie się pomyliłam.
-Wysiadaj.-mruknął wampir łapiąc mnie mocno za rękę i wyciągając z samochodu. Wyszłam i rozmasowałam bolącą dłoń patrząc na niego ze wściekłością, ale na szczęście tego nie zauważył. Ruszył razem z tym drugim, a ja zatrzymałam się rozglądając się jeszcze dookoła, aż napotkałam wzrok jednego z nich, który odwrócił się w moim kierunku patrząc na mnie wyczekująco.
-Chodź. I tak stąd nie uciekniesz. Lepiej będzie jak pójdziesz teraz z nami, uwierz mi. No chyba, że chcesz zostać przekąską.-powiedział patrząc wymownie na grupkę wampirów, które widziałam przez okno. Wzdrygnęłam się i ruszyłam za nim żwawym krokiem nie oglądając się za siebie. Wampir zaśmiał się pod nosem i puścił mnie przodem. Nie mogłam się nadziwić wielkością tego zamku, więc rozglądałam się na wszystkie strony. Zobaczyłam kątem oka jak mężczyzna zerka na mnie i zagryzłam wargę.
-Czy to naprawdę zamek Draculi?-zapytałam niepewnie, a wampir spojrzał na mnie jakby zdziwiony moją śmiałością. Weszliśmy już do zamku wchodząc schodami na górę.
-Hmm... Już nie. Teraz należy do jego syna. Hrabia zginął wczoraj. Razem z twoją matką...-powiedział patrząc się przed siebie, a ja zatrzymałam się zdziwiona. Wampir zrobił to samo i odwrócił się w moją stronę.
-Co znowu?-zapytał marszcząc brwi.
-Jak to z matką? A... co z moim ojcem?-zapytałam otwierając szeroko oczy.
-Żyje, ale uciekł. Nikt nie wie dokąd. Albo wiedzą tylko nie chcą powiedzieć.-powiedział wampir uśmiechając się ironicznie.
-W takim razie po co wam ja?!-krzyknęłam nie zwracając uwagi na to, że zaczęła mnie otaczać co raz większa ilość wampirów.-Myślałam, że zginął! Chcę wrócić do domu!
-Henry nie patyczkuj się z nią! Mamy wykonywać rozkazy, a nie dyskutować!-krzyknął jeden z nich patrząc na niego wrogo. Podszedł do mnie i złapał mnie mocno za brodę przybliżając do siebie.-Słuchaj nas skarbie, a może będziemy dla ciebie łagodniejsi... Chociaż myślę, że jednak musiałabyś mnie do tego przekonać...
Mężczyzna zaczął na mnie napierać, więc spróbowałam się wyrwać, ale wszystko na nic. Był za silny.
-Puść mnie!-krzyknęłam, a z moich oczu popłynęły łzy. Czułam niesamowity ból. Wampir trzymał mnie mocno za ręce. Był co raz bliżej moich ust. Jedna z jego dłoni zaczęła delikatnie gładzić moją szyję.
-Spokojnie... Zaboli tylko troszeczkę...-wymruczał mi do ucha i wpił się w moje wargi przejżdżając jednocześnie swoim ostrym paznokciem po mojej szyi. Poczułam jak powoli wypływa z niej krew. Ugryzłam go w wargi, a on odskoczył jak oparzony warcząc w moją stronę ze złości.
-A mogło być miło...-powiedział przez zaciśnięte zęby. Skuliłam się widząc jak idzie w moją stronę.
-Klaus!!-usłyszałam donośny, męski głos i spojrzałam nieśmiało w jego stronę.-Kazałem wam ją tylko przyprowadzić, czy to tak wiele!?
Mężczyzna mierzył ich wszystkich wściekłym spojrzeniem. Klaus ssał zranioną wargę patrząc na mnie wrogo, więc przerzuciłam swój wzrok ponownie na mojego "wybawiciela". Był to wysoki brunet o ciemnych oczach. Ubrany był w czarną skórzaną kurtkę, czarne spodnie i buty. Spojrzał na mnie podchodząc bliżej i patrząc na mnie z zaciekawieniem. Spojrzałam na niego nieśmiało próbując zatamować cisnące się do moich oczu łzy. Wampir przechylił głowę przyglądając mi się i głaszcząc mnie delikatnie po policzku. Był niewiarygodnie przystojny. Wampiry z natury były piękne, ale nigdy nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak on. Skarciłam się za to w myślach. Przecież to wampir. To demon. To nasz wróg. Chciałam odwrócić wzrok, ale nie mogłam. Przez chwilę trwała zupełna cisza, którą przerwało chrząknięcie jednego z wampirów. Brunet jakby otrząsnął się, uśmiechnął się do mnie seksownie i skinął na mnie rękę.
-Chodź za mną.-powiedział odwracając się.-Wy nie!
Odwróciłam się w stronę wściekłych mężczyzn spoglądając na ich reakcje. Klaus stał na środku mierząc mnie wściekłym spojrzeniem, Henry uśmiechnął się do mnie uspokojająco, co mnie nieco zdziwiło, a reszta po prostu gdzieś zniknęła. Klaus złapał Henry'ego za ramie prowadząc w przeciwnym kierunku ponownie odwracając się i zerkając na mnie i bruneta. Odwróciłam się i szłam dalej podziwiając obrazy wiszące na ścianach, aż napotkaliśmy potężne drzwi na końcu korytarza. Wampir otworzył mi je wpuszczając mnie najpierw do środka. Weszłam rozglądając się dookoła. Pokój był przepiękny. Ściany były ciemno-fioletowe, a na środku stało wielkie łóżka z baldachimem. Nie rozumiałam całej tej sytuacji, ani tego dlaczego mnie tu przyprowadził, ale bałam się zapytać. Podziwiałam po prostu cały pokój przechadzając się po nim i przyglądając się każdemu meblowi.
-Podoba ci się?-zapytał brunet rozsiadając się na wielkim fotelu obok łóżka. Spojrzałam na niego marszcząc brwi i zagryzając wargę. Chciałam się cofnąć, aby jeszcze bardziej zwiększyć dzielącą nas odległość, ale za plecami poczułam ścianę. Mimo wszystko był wampirem i bałam się go.
-Nie bój się mnie. Nic ci nie zrobię. Na razie.-powiedział uśmiechając się ironicznie i wstając kierując się w moim kierunku. Przełknęłam głośno ślinę dotykając ściany jakby sprawdzając czy na pewno nie mam możliwości, aby się cofnąć. Niestety.
Wampir stał już naprzeciwko mnie bawiąc się kosmykiem moich włosów.
-Jestem Damon. Syn wampira, którego zabił twój ojciec.-powiedział uśmiechając się ironicznie. Przeraziłam się nie na żarty. Wiedziałam, że to wszystko nie brzmi za dobrze.
-Do czego... jestem ci potrzebna?-zapytałam drżącym głosem. Jego dłoń przesuwała się teraz wzdłuż mojej szyi, aż zatrzymała się na ustach delikatnie pocierając moje zimne wargi.
-Do zemsty, Eleno. Mój ojciec zginął, a więc sprawiedliwością byłoby, gdyby twój zginął także.
-Nadal nie rozumiem...-szepnęłam zdekoncentrowana jego dotykiem. Czułam od niego tylko śmierć i cierpnienie. Musiał zabić wielu ludzi przez co drżałam ze strachu jeszcze bardziej, a mimo to pragnęłam, aby nie przestawał mnie dotykać.
-To proste. Jesteś córeczką tatusia, a on z miłości, a nawet zwykłego obowiązku i obietnicy danej Bogu będzie musiał cię ochronić i wróci, a wtedy ja go zabiję...-wyszeptał złowrogo do mojego ucha. Mój oddech co raz bardziej stawał się nierównomierny, a serce przyśpieszyło.
-A co jeśli... nie przyjdzie?-zapytałam niepewnie, a Damon zaśmiał się pod nosem patrząc na mnie przeciągle. Po chwili odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.
-Wtedy będę zmuszony cię zabić. Choć myślę, że Klaus jest skłonny zrobić to za mnie. Ugryzłaś go jak mały wampirek, ale widocznie zasłużył sobie na to.-powiedział zatrzymując rękę na klamce i odwracając się w moją stronę.-Prześpij się. Wyglądasz na zmęczoną.
I nim się obejrzałam zniknął. Poczułam się jakby moje serce rozpadło się na tysiące kawałków. Cieszyłam się, że ojciec żyje, ale byłam zła za to, że mnie zostawił. Wiedziałam jednak, że i tak niedługo zginie. Chociaż co raz bardziej myślałam, że jednak to ja zajmę jego miejsce...
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Pon Kwi 16, 2012 9:40 pm

No to może zacznę od tego, że nie oglądałam nigdy The Vampire Diaries, dlatego nawet bohaterowie są dla mnie czymś nowym. Lubię takie klimaty, trochę mroczne, nie mające nic wspólnego z otaczającą nas rzeczywistością ( cudowne książki Mastertona, polecam) . Ciekawie tworzysz ten nowy świat, jeśli masz dalszą część to z chęcią przeczytam Smile
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Pon Kwi 16, 2012 10:16 pm

Dzięki. Smile To miło, że dałaś radę to przeczytać Very Happy Zaraz wstawie dalsze Wink Chyab tylko my tu zostałyśmy... I pomyśleć, ze kiedyś tu nie dawałąm rady odpowiedzieć na wszystkie posty ; oo
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Pon Kwi 16, 2012 10:21 pm

Zrobi się tu trochę długo... xD



Szybkim krokiem przemierzałem kolejne korytarze prowadzące do komnaty, która niegdyś należała do mojego ojca. Czyli dokładnie wczoraj. Ciągle nie mogłem tego wszystkiego pojąć. Jak on mógł zginąć?! Byłem pewien, że w jego przypadku to jest wręcz niemożliwe! Historie o jego potędze opanowały cały świat. Świat wampirów, aniołów, a nawet ludzi, którzy w głębi serca bali się tego, co kryje ciemność. W końcu za maską męstwa, odwagi i kpiących spojrzeń, czy jakimkolwiek niedowierzaniu krył się zwykły strach. Strach przed tym czego nie widać. Co najjaśniejsze jest tylko w naszych umysłach. Wiedziałem, że w tym momencie los nieba się skończył, a zaczął się czas panowania piekieł, o których nikomu się nawet nie śniło... Byłem świadomy tego, ile posiadam w sobie zła, ale nieszczególnie mi to przeszkadzało. W końcu i tak nikt nie był święty, a kilka złych uczynków w tę, czy wew tę nie robiło chyba różnicy. Mimo wszystko dziewczyna, która siedziała w komnacie mojej matki, jakby pobudzała we mnie coś... lepszego...dobrego. Szybko jednak odganiałem od siebie tę myśl. Musiałem pamiętać to, co zawsze powtarzał mi ojciec. Żadna kobieta nie może mną zmanipulować. To może się odbić na wszystkich poddanych, dlatego ojciec tuż po tym jak moja matka mnie urodziła, wyrzucił ją na bruk. Smutne, lecz wolałem o tym nie myśleć. Łatwiej było wyłączać uczucia, bo prawda jest taka, że robili tak tutaj wszyscy. Każdy rękami i nogami bronił się przed ujawnieniem choć krzty człowieczeństwa. Gdyby jednak tak się stało, to już na zawsze byłby splamiony. Obowiązywały tu żelazne zasady, ale można się tu było jednak nieźle zabawić. Nagle zobaczyłem idącego w moją stronę Henry'ego. Za nim kroczyła grupka ludzi z fascynacją oglądających zamek. Uśmiechnąłem się do siebie i zatrzymałem ich skinieniem ręki.
-Henry. Jak już się nakarmicie, to przyprowadź do mnie proszę Klausa. Muszę z nim porozmawiać.-mruknąłem ogarniając wzrokiem około dwudziestoosobową grupkę i marszcząc brwi ze złości. Henry jakby zauważył co mi chodzi po głowie i poklepał mnie po ramieniu.
-Spokojnie. Przez to, że porwaliśmy Elenę anioły próbują nawracać co raz więcej ludzi, ale to minie...-powiedział niepewnie, a ja odtrąciłem jego dłoń.
-Oby minęło szybko. Wiesz, że nie chcę, żeby stwierdzili, iż nie nadaję się na władcę tak jak mój ojciec. Wyślijcie kogoś na ziemię i do nieba. Chyba za mało ich poharataliśmy. Jak widać lubią stąpać po cienkim lodzie. Zobaczymy jak sobie teraz poradzą... -mruknąłem i ruszyłem ze złością przed siebie, nie racząc nikogo żadnym spojrzeniem. Wpadłem do komnaty i od razu skierowałem się do barku. Sięgnąłem po butelkę whisky, szklankę i usiadłem na kanapie czekając na Klausa i Henry'ego. Po około pięciu minutach obaj z hukiem weszli do środka. Klaus ciągle miał na twarzy resztki krwi. Skrzywiłem się rzucając mu jakąś szmatę, a on wytarł się pośpiesznie siadając na przeciwko mnie. Henry jakby wyczuwając burzę wycofał się do barku i już po chwili trzymał w ręku kieliszek z czerwonym winem przysłuchując się nam.
-Powiedziałem wam, że macie przyprowadzić mi tylko dziewczynę. Całą i zdrową, a ty co?-warknąłem w stronę Klausa.
-No co? Rzucała się, to chciałem jej pokazać, żeby nie była taka pewna.-mruknął uśmiechając się kpiąco.
-Po prostu chciałeś ją przelecieć.-powiedział Henry od niechcenia, a Klaus zaśmiał się pod nosem.
-Tak. To też.-powiedział, a ja od razu przygwoździłem go rękoma do ściany ściskając go mocno za szyje.
-Spróbuj ją tknąć, a pożałujesz! Ona nie jest tutaj dla twoich chorych fantazji!-warknąłem w jego stronę odpychając go na bok i wracając z powrotem na miejsce.
-Spokojnie panie i władco.-powiedział z ironią Klaus.-Jeśli chciałeś ją mieć tylko dla siebie, to trzeba było tak od razu.
Zacisnąłem zęby i zgromiłem go wzrokiem, a on zaśmiał się w odpowiedzi. Henry spojrzał na niego i pokiwał głową.
-Chodzi o to, żeby nic jej się nie stało do czasu, aż przybędzie tu jej ojciec.-mruknąłem opróżniając szklankę.
-Jeżeli w ogóle tu trafi! Naprawdę chcesz go dopaść? To wyślij za nim pościg! Święty Anioł się znalazł! Ma tyle samo za uszami co i my, więc coś jednak czuję, że jego własne życie będzie dla niego ważniejsze, niż kochana córeczka.-powiedział Klaus z kpiną.
-To nie prawda. Ojciec Eleny taki nie jest. To, że ciebie skazał na wieczne potępienie nie znaczy, że jest zły. Raczej po prostu ma mózg, a nie to co ty...-mruknął Henry, a Klaus zgromił go wzrokiem.
-Uważaj na słowa.-wycedził przez zęby, a Henry tylko uśmiechnął się w jego stronę.
-Zobaczymy. Mimo wszystko może być dobra zabawa. Anioły już szykują sobie ze zmarłych nową armię. To smutne, że myślą, iż dadzą sobie radę. Jednak nie wmówisz mi, że nie robią tego dla Eleny. Widać, że komuś tam na niej zależy...-powiedziałem w zamyśleniu. Byłem ciekaw, czy dla mnie moi ludzie także by się tak poświęcili. Zrobiliby to dla mnie, czy raczej po to, żeby ratować swój honor? Zapewne to drugie. To przykre, ale jednak każdy tutaj musiał się przyzwyczaić do tego, że[iż?] tu nikt nikogo nie kocha i, że nikomu na nikim nie zależy. Tak już tu[bez tu, żeby nie było powtórzenia?] po prostu było.
-Podobno jakiś mężczyzna nimi przewodzi...-powiedział Henry, a ja odwróciłem się w jego stronę z ciekawością i spojrzałem na niego pytająco.-Rozmawiałem z informatorami. Tylko tyle udało im się dowiedzieć.
-Kto to jest?-zapytałem marszcząc brwi.
-Chłopak. On i Elena chyba są ze sobą... Nie wiem. To może być ten, który nie chciał jej wypuścić, gdy po nią przyszliśmy...-powiedział Henry z zamyśleniem popijając wino i siadając obok mnie na kanapie.
-Muszę ją o niego zapytać...-powiedziałem zaciskając zęby i wpatrując się przed siebie.
-Ktoś tu jest chyba zazdrooosny...-zaśmiał się Klaus, a ja warknąłem w jego stronę.-Spokojnie, tygrysie. Przecież żartuję. To by było niedorzeczne. Wampir i anioł? Wtedy nawet twój ojciec skazałby cię na potępienie. Co jeszcze? Potulny i kochający Damon władca piekieł?
Nie wytrzymałem.Wwstałem podchodząc do niego i z impetem w niego uderzając. Potem usłyszałem tylko szczęk tłuczonego szkła i syk Klausa zwijającego się z bólu na ziemi. Wyszedłem zaciskając zęby i nie oglądając się za siebie. Ruszyłem prosto do kuchni. Musiałem wziąć jakieś jedzenie dla Eleny. Już po chwili pukałem delikatnie w potężne wrota czekając na odpowiedź. Niestety nikt się nie odezwał. Uchyliłem lekko drzwi zaglądając do środka. Zobaczyłem na łóżku śpiącą Elenę. Leżała na nim skulona. Jej długa, już trochę postrzępiona suknia rozłożyła się, tworząc na fioletowej pościeli wielki, biały dzwon. Nagle uśmiechnęła się przez sen. Jak ja mogłem w ogóle zwracać na to uwagę? Ta córka anioła to moja jedyna karta przetargowa! Chyba muszę zacząć się bardziej przy niej pilnować. Nie zauważyłem, kiedy taca mi się przechyliła, a stojąca na niej szklanka z mlekiem zaczęła spadać w dół. Dzięki wampirzemu refleksowi złapałem ją, zanim zdążyła dotknąć ziemi. Podniosłem się i ustawiłem napój z powrotem na swoim miejscu. Kiedy spojrzałem na dziewczynę, ta siedziała już na łóżku z przestraszoną miną. Brązowe oczy Eleny były tak wytrzeszczone, iż myślałem, że za chwilę wypadną z orbit.
- Dlaczego się tak gapisz?-burknęłem do niej.-Na razie nie musisz się martwić. Jeszcze cię nie zabijemy.
Skołowana szybko odwróciła wzrok i zaczęła namiętnie wpatrywać się w swoje kolana. Co za wychowanie? Żeby nawet się nie odezwać? Spojrzałem na trzymaną przez siebie tacę.
- Wy, aniołowie, chyba musicie coś jeść. Więc coś ci przyniosłem.-powiedziałem i położyłem wszystko na łóżku obok niej.
- Dzi...dziękuję.-wyjąkała Elena.
Tego się nie spodziewałem. Podziękowała za dwie bułeczki i mleko. Czyżby w Niebie panowała jakaś głodówka, kryzys?
- Nie. Po prostu tak mnie nauczono.-odparła tym razem trochę spokojniej.
Ups. Chyba ostatnie zdanie, zamiast w myślach, powiedziałem na głos. Zdarza się. Dzięki Bogu, że w końcu się odezwała. Przecież miałem wyciągnąć od niej parę informacji.
- No to muszę cię poinformować, że u nas kultura i dobre wychowanie w niczym ci nie pomoże. Czasami może nawet pogorszyć sprawę.-dodałem.-W Piekle musisz być silna.- mruknąłem mierząc ją wzrokiem od stóp do głów.
U nas kobiety nie chodziły tak ubrane. Najważniejsze dla nich było to, aby wyglądać wyzywająco. Krótkie spódniczki, bluzki, które ledwo zakrywały piersi. Zupełne przeciwieństwo anielicy, która siedziała tu przy mnie.
- Opowiedz. Kto wami przewodzi?-zapytałem prosto z mostu, próbując w tym samym czasie złagodzić trochę swój wyraz twarzy.
- Nie mogę ci powiedzieć.-szepnęła cicho.
- To nie jest kwestia wyboru, kochanie.-stanąłem naprzeciwko niej i palcami złapałem za podbródek, żeby unieść go lekko w górę.-Czyżbyś już nie chciała zobaczyć tatusia? Przecież matki nie zobaczysz, bo ona NIE ŻYJE.
Nagle w oczach Eleny zobaczyłem błysk... odwagi? Poderwała się z miejsca i z zaciętym wyrazem twarzy spojrzała w moje oczy.
- Zaprzeczasz sam sobie. Na początku mówisz, że nie możesz mnie zabić, ponieważ jestem twoją kartą przetargową, a teraz grozisz mi śmiercią. Czy to nie jest trochę...
Nie zdążyła dokończyć, ponieważ w jednej sekundzie przygwoździłem ją do ściany i nachyliłem się do jej ucha.
- Jednak kochani aniołowie nie nauczyli cię wszystkiego. Nie wiesz, że nie prowokuje się silniejszych od siebie?-powiedziałem napierając na nią całym ciałem i oddaliłem głowę tak, aby mogła zobaczyć zmieniającą się twarz.-To teraz już wiesz.
Kiedy dziewczyna zauważyła wyrastające z mojej buzi kły i oczy, które nagle stały się ciemne, jej serce zaczęło bić w zawrotnym tempie. Z jej twarzy momentalnie zniknęła odwaga i znowu zagościło na niej przerażenie. Uśmiechnąłem się z satysfakcją.
- Pamiętaj, aniołeczku. Następnym razem się nie zawaham i wbiję się dokładnie tu. -wymruczałem przejeżdżając palcem po jej tętnicy. Zadrżała pod moim dotykiem. Nie wyglądało to na obrzydzenie, raczej na podniecenie. Chyba zaczynam mieć jakieś zwidy.-Wasza krew jest zbyt cenna. Sam się sobie dziwię, że jeszcze cię nie spróbowałem. A no tak!-dodałem po chwili.-Zawsze jak zaczynamy, to nigdy nie możemy skończyć. Peszek. Wysuszamy was do ostatniej kropli krwi. Prawdziwy amok. Radziłbym ci następnym razem trzymać język za zębami.
Zaciągnąłem się jej zapachem. Tak. Dla nas, wampirów, krew tych niebiańskich istot miała duże znaczenie. Była jak kawa dla człowieka. Nie, to było coś kilkanaście razy mocniejszego. Jeśli anioł był "z dobrego rodu" dostawaliśmy moce. Mój ojciec, dzięki swojej "niebiańskiej diecie" nie podlegał grawitacji. Latał, chodził po sufitach. Zawsze chciałem mieć takie moce jak on. Nadal chcę. Dracula. Na samo wspomnienie o nim ogarnął mnie gniew. Przydałoby się nastraszyć jeszcze tą dziewczynkę. Znów zbliżyłem się do jej szyi. W chwili kiedy moje usta dotknęły jej skóry, drzwi pokoju otworzyły się. Od razu odsunąłem się od Eleny i obróciłem się do niej tyłem.
Cassandra. Wampirzyca stała w progu z szokiem wymalowanym na twarzy. Szybko się ocknęła i uśmiechnęła się seksownie. To była jej firmowa mina, która zawsze i wszędzie kierowała się w moją stronę. Coraz częściej mnie to irytowało. Kobieta była ładna. Czarne, długie falowane włosy okalały jej twarz. Oczy, które odkąd znalazła się w Piekle są czarne jak dwa węgielki, miała zawsze podkreślone. Czerwone usta zawsze wygięte w uśmiechu zachęcały każdego. Tylko nie mnie. Nie należałem do tych naiwnych ludzi, którzy nabierali się na jej figurę osy. Jednak musiałem przyznać, że była dobrą współpracownicą. To słodziutka wampirzyca przyciągała do Piekła najwięcej ludzi = ofiar. Skądś posiadała wiedzę na ten temat, ale nigdy nie udało mi się odkryć skąd. Pojawiła się w Piekle po prostu z nikąd.
- Musimy pogadać.-powiedziała, ale kiedy chciałem jej odpowiedzieć, usłyszałem tylko stukot obcasów na marmurowej podłodze.
Posłałem dla Eleny seksowny uśmiech i powoli wyszedłem z pokoju.
- Znowu jakieś problemy z ludźmi?-zapytałem znudzony.
- Nie. Chciałam się dowiedzieć o co chodzi z nowym więźniem, ale już domyśliłam się, że chcesz przelecieć kogoś nowego.-prychnęła pod nosem obrażona, a ja westchnąłem ciężko. Zawsze ta sama rozmowa. Dlaczego ona uważała się za moją dziewczynę?
- Nie, nie o to chodzi. A nawet jeśli...Co ci do tego? Mogę robić co chcę.-wycedziłem przez zęby.-To jest nasza pułapka na jej ojca.
- E... Elena?-zapytała, niby normalnie, ale przez sekundę zobaczyłem w jej oczach dziwny błysk.
- Znasz ją?-zdziwiłem się. Nie podejżewałem Cassandry o to, że była kiedyś w Niebie dlatego strasznie się zdziwiłem.
- Nie.-odparła szybko.-Ale słyszałam o niej. Kto o niej nie słyszał? Słynna córka władcy aniołów...
- Wstrzymaj się z tą zazdrością, złotko.-powiedziałem chcąc skończyć tą konwersację. Stało się tak jak zwykle, czyli wampirzyca żachnęła się i odeszła w przeciwną stronę, machając tyłkiem tak, jakby ćwiczyła to przed lustrem kilka godzin. Czasem zastanawiałem się skąd ona się tu wzięła, ale ojciec nie chciał podzielić się ze mną tą informacją. Odegnałem od siebie wszystkie myśli i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Czas trochę się odprężyć...


Po wyjściu Damon'a i tej kobiety zaczęłam rozmyślać kim ona może być, że kojarzyłam jej twarz. Było to nie lada wyzwanie spod tony tapety, która ją zakrywała. Co dziwniejsze nie słyszałam jej myśli. Nie wiedziałam czym to jest spowodowane, ale szczerze się zdziwiłam. Jedynym wytłumaczeniem mogłoby być to, że wyuczyła się samoobrony przed naszymi mocami, ale to chyba niemożliwe. Ktoś taki zdarzał się bardzo rzadko. Wiedzę na temat tych technik posiadał tylko i wyłącznie mój ojciec... No i oczywiście sam Dracula... Nawet Damon nie potrafił się przede mną uchronić. Nawet nie znał moich umiejętności! Westchnęłam cicho patrząc na jedzenie, które mi przyniósł i sięgnęłam po bułkę biorąc gryza. Niby nic takiego, a jednak czułam, jak rozpływa mi się w ustach. Była świeżutka, co mnie trochę zdziwiło, ale w końcu wampiry nie potrzebują jedzenia, więc pewnie musieli mi coś zrobić z miejsca. Byłam strasznie głodna, ponieważ nie jadłam od czasu kiedy zamknięto mnie przed walką. Zwilżyłam suche usta mlekiem, a po chwili szklanka już była pusta. Odłożyłam ją na półkę obok łóżka i położyłam się patrząc w sufit. Dzieliło mnie od niego chyba dobre 15 metrów. W końcu zamek był ogromny. Podziwiałam pięknie zdobiony sufit, którego wykonanie kosztowało zapewne nie mało, aż napotkałam lekko uchylone okno na samym środku sufitu. Zastanawiało mnie, jak do niego sięgali. Kiedy mu się tak przyglądałam, coś wpadło mi do głowy, ale pokręciłam nią szybko odganiając tę myśl. Nie jesteś gotowa! Przecież nikt cię jeszcze tego dobrze nie wyuczył. Wiesz co może się stać, jeśli spróbujesz... Zagryzłam wargi ze zdenerwowania nie wiedząc co zrobić. Z drugiej strony to mogła być jedyna szansa na ucieczkę. Odetchnęłam głęboko powoli stając na łóżku i skupiając się jak najbardziej mogłam. Zacisnęłam powieki i napięłam wszystkie mięśnie dając z siebie wszystko. Nic z tego. Westchnęłam zrezygnowana. Nie możesz się poddać, Eleno! Słyszałam w swojej głowie jakiś cichy głosik, który kazał mi mimo wszystko spróbować ponownie. Zacisnęłam wargi znowu próbując napiąć wszystkie mięśnie. Poczułam okropny ból w plecach, ale wiedziałam, że nie mogę stracić koncentracji, więc tylko szybko zerknęłam do tyłu. Zobaczyłam, jak potężne białe skrzydła jakby wychodzą ze mnie. To było, jak wyjmowanie ze skóry kleszcza i cholernie bolało, ale robiłam to pierwszy raz. Po chwili poczułam jakby cały ból odszedł pozostawiając mnie wolną i lekką jak piórko. Moje skrzydła dumnie zawisły nad moją głową rozpościerając się szeroko i rażąc swoją czystością i niewinnością. Były białe jak prawdziwe skrzydła anioła! Pamiętam, jak widziałam je jako mała dziewczynka i marzyłam, aby kiedyś wzbić się na nich wysoko do góry. Teraz nadszedł ten moment. Mogłam spełnić swoje marzenie i wydostać się z tego obskurnego miejsca. Uśmiechnęłam się pod nosem i wzniosłam nieśmiało w górę. Na początku nie mogłam złapać równowagi, ale już po chwili wylatywałam przez okno pędząc prosto przed siebie. Spojrzałam w dół z niepokojem. Zorientowałam się, że nawet nie wiem, gdzie mam się kierować. Ogrody pałacu były porośnięte przez duże, ciemne i gęste drzewa. Ze strachem wpatrywałam się w nie próbując dostrzec jakiekolwiek zagrożenie. Nagle zobaczyłam wampira, który spojrzał zdziwiony w moją stronę marszcząc brwi. Henry! Przyśpieszyłam tempo kierując się do przodu i lecąc jak najszybciej się da. Odwróciłam się w jego stronę patrząc z niepokojem, ale nadal tam stał wpatrując się we mnie i uśmiechając się lekko. Zdziwiłam się, bo byłam pewna, że od razu poleci w stronę zamku, ale on nie zrobił nic. Po prostu patrzył. Szczęśliwa leciałam do przodu coraz bardziej pnąc się w górę tak, aby ciemne chmury zasłoniły moją postać. Po chwili jednak poczułam jak moje skrzydła znikają, a ja co raz bardziej spadam w dół. Spróbowałam skupić się ponownie, ale wszystko na nic. Wiedziałam, że spadnę. To było nieuniknione.

-Cholera...-przeklęł​am pod nosem i wstrzymałam oddech. Wolałam zlecieć trochę niżej licząc, że dzięki temu nie zostanie ze mnie mokra plama. Zaczynałam spadać z co raz większą szybkością. Zanim zamknęłam oczy ze strachu, dostrzegłam grupę wampirów wpatrującą się we mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie z niezwykłą szybkością i warczy ze złości. Uchyliłam lekko powieki i zobaczyłam zdenerwowaną twarz Klausa.

-Klaus! Daj mi ją. Zaprowadzę ją do komnaty!-usłyszałam głos Henry'ego i poczułam, jak kładzie dłoń na moim ramieniu, ale Klaus zepchnął ją stawiając mnie na nogi i ciągnąc na wpół nieprzytomną za sobą.

-Nie dam ci jej! Wiedziałem, że ta mała suka coś kombinuje! Pożałujesz tego, skarbie. Już ja się o to postaram!-warknął ciągnąc mnie za rękę. Spojrzałam ze smutkiem w stronę Henry'ego bezgłośnie rzucając w jego stronę ciche podziękowanie. Popatrzył na mnie zmartwiony i po chwili wahania ruszył naszym śladem. Słyszałam, jak wampiry żywo rozmawiały o mnie, ale nie miałam siły tego słuchać. Nie wiedziałam, że latanie może mnie tak wymęczyć. Chyba nie powinnam tego robić... Nie myślałam o konsekwencjach. Chciałam, aby mój tata, ja i reszta aniołów były bezpieczne. Miałam im pomagać, gdy moich rodziców już nie będzie, a tymczasem zostawiłam ich licząc jeszcze na pomoc. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, ale otarłam je szybko nie chcąc pokazywać słabości przed Klausem. Szybko przeszliśmy przez las dochodząc do zamku. Klaus pchnął energicznie potężne wrota wchodząc ze mną i Henry'm do środka.​

-Idź do Damon'a, a ja ją zaprowadzę...-powied​ział zimno Henry na co Klaus spojrzał na niego podejrzliwie. ​

-A spróbuj ją wypuścić.-wycedził przez zęby.-Jesteś za miękki na to by jej pilnować! Jak wszyscy tutaj! ​ Klaus ruszył w stronę komnaty Damon'a, a Henry szybko odwrócił się do mnie łapiąc moją twarz w swoje dłonie i patrząc w moje zmęczone oczy. ​

-Dobrze się czujesz?-wyszeptał z niepokojem, a ja kiwnęłam delikatnie głową zwilżając językiem swoje suche wargi. ​

-Dlaczego... dlaczego chciałeś pozwolić mi odejść?-zapytałam zdziwiona marszcząc brwi, a Henry odsunął się ode mnie zaciskając wargi.​

-Może niech lepiej na razie pozostanie to dla ciebie tajemnicą, aniele...-powiedział​ uśmiechając się lekko, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.-Lepiej się pośpieszmy. Damon... ​

Nagle usłyszeliśmy głośny trzask tłuczonego szkła i jakieś krzyki dochodzące z końca korytarza. Henry wstrzymał powietrze i szybko złapał mnie w pasie w wampirzym tempie prowadząc do mojej komnaty. Otworzył drzwi i postawił mnie na ziemi. Zdążyłam tylko ponownie szepnąć dziękuję, a już go nie było. ​Za to na jego miejscu pojawił się Damon. Oddychał ciężko przez nos, a jego wzrok wyrażał więcej niż tysiąc słów. W wolnym tłumaczeniu: Gdyby spojrzenie mogło zabić, dawno leżałabym martwa. Między nami panowała niezręczna cisza. Atmosfera była tak napięta, że kompletnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Wolałam nawet nie poruszyć palcem. Nagle w drzwiach pojawił się Klaus. ​

- Mam nadzieję, że nie będziesz takim wielkim egoistą i pozwolisz mi zlizać ze ściany resztki jej krwi? – zapytał, spoglądając na mnie i pokazując swoje długie, ostre kły. ​

- Wyjdź stąd! – rzucił szorstkim tonem Damon. Kiedy tamten nie ruszył się z miejsca, syn Draculi wrzasnął ze zdwojoną siłą. – Wyjdź do cholery! ​

- Tak, wasza majestatyczna wielebność, władco i królu nieśmiertelnych. – odpowiedział przesiąkniętym od sarkazmu głosem Klaus. – Pierdolony, rozpieszczony sukinsyn. – mruknął pod nosem, ale na tyle głośno, żebyśmy usłyszeli. Po sekundzie trzasnął drzwiami zostawiając mnie i wampira samych.​

Spróbowałam skupić się na jego myślach. Jednak jedyne co „słyszałam” to zlepek przekleństw, w większości skierowanych do mnie i słabej ochrony zamku. Szybko wyszłam z jego głowy. Każdego anioła męczyło używanie mocy. Czytanie myśli i latanie było to dla mnie o wiele za dużo. ​ Obserwowałam, jak z sekundy na sekundę twarz Damona zaczyna się zmieniać. Oddech wraca do normy, a na usta wpełza okrutny uśmieszek. Jedyne, co wciąż zdradzało jego emocje to oczy, które w tej chwili zrobiły się ciemne jak noc i lśniły niezdrowym blaskiem. Czułam, że w głowie układa sobie to, co ma zamiar do mnie powiedzieć. Powoli podszedł do komody, na której stało kilka czerwonych, szklanych wazonów. Wziął jeden do ręki i zaczął go lekko podrzucać. ​

- Wykazałem się taką niespotykaną dobrocią. Masz własny pokój, fatyguję się, aby przynieść ci coś do jedzenia… Nie zamykam cię w lochach tak jak większość więźniów. Zostałaś potraktowana, jak na prawdziwą damę przystało.–zaczął powoli swój wywód.–Jednak zamiast cieszyć się, iż jeszcze żyjesz, zorganizowałaś sobie sama jednoosobową akcję ratowniczą! – krzyknął ściskając dłoń tak, że wazon pękł jak bańka mydlana, a jego pozostałości w postaci czerwonych drobinek rozsypały się po podłodze.​ ​

- Ty też byś tak postąpił gdybyś… - zaczęłam cicho, ale Damon wtargnął mi w połowę zdania. ​

- Milcz! Od teraz masz się mnie kurwa słuchać! Bo jak nie… To wtedy poznasz prawdziwego władcę piekieł. – zaśmiał się złowieszczo, a mi przebiegły po plecach dreszcze. – Na początku zmuszę cię do wysunięcia twoich puszystych skrzydełek, a później je wyrwę. Wiem, że i tak zregenerujesz się i wyrosną ci nowe, ale słyszałem, że samo pozbycie się ich jest tak bolesne, iż nawet wszechmogące aniołeczki mdleją. ​ Słyszałam kiedyś o tym „zabiegu”. Było to czymś najbardziej upokarzającym dla anioła.

Kiedy któryś z nas czymś mocno zawinił lub przeciwstawił się dla władzy, mój ojciec zsyłał go do piekieł. Jednak wcześniej wyrywano mu skrzydła, a na ich miejscu wyrastały już nie białe, tylko czarne. Tak można było rozpoznać upadłych. To było ich piętno. Na samą myśl o czymś takim zrobiło mi się niedobrze. Jednak zebrałam się w sobie. Damon mógł mnie tak ukarać tylko dlatego, że próbowałam ocalić swoje życie? Nie miałam najmniejszego zamiaru się mu poddawać. ​

- Co ja ci takiego zrobiłam, że…- lecz wampir znów mi przerwał. ​

- Nie pozwoliłem ci się odezwać! – krzyknął. W sekundę pojawił się naprzeciw mnie i zanim zdążyłam się zorientować, wymierzył mi siarczystego policzka. ​ Odruchowo złapałam się za czerwoną skórę, a od bólu moje oczy zaszły łzami. Przez chwilę wydawało mi się, że ten okrutny wyraz zniknął z jego twarzy, ale tak szybko przybrał maskę wściekłości, iż nie wiedziałam, czy aby to wszystko mi się tylko nie wydawało. ​
Odeszłam od Damona szybkim krokiem i usiadłam na wielkim fotelu koło okna. Zaczęłam tępo wpatrywać się w widok za oknem. Nie mogłam uwierzyć, że wampir aż tak mnie poniżył! A ja jeszcze przez pewien czas miałam złudną nadzieję, że jednak ma trochę serca. Jak bardzo się myliłam. To był wampir. Bezlitosny. Nadęty. Zapatrzony tylko w siebie. Moje rozmyślania znowu przerwał jego głos. Tym razem już nie był taki szorstki. ​

- Od teraz przy wejściu do tego pokoju zawsze będzie stał jakiś wampir na straży. – powiedział. – Nawet nie myśl o tym, żeby ponownie spróbować uciec. – dodał. ​

Nie zareagowałam na jego słowa. Kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a później cichnące, oddalające się kroki, wstałam z fotela i położyłam się na łóżku. Po moich policzkach strumieniami zaczęły lecieć łzy. Jednak nie z powodu bólu fizycznego. Ten już dawno zniknął. Teraz chodziło o tą beznadziejną sytuację, w której się znajdowałam. Może płacząc okazywałam swoją słabość, ale wreszcie teraz miałam chwilę dla siebie. Wiedziałam, że moje szanse na wydostanie się z tego zamku zmalały niemal do zera. Teraz mogłam polegać tylko na ojcu, który przychodząc tutaj skazałby samego siebie na śmierć. Czułam się, jak jakaś księżniczka zamknięta w wieży. Tylko nie było żadnego rycerza, który mógłby mnie uratować. Zaczęłam wpatrywać się w okienko, którym niedawno wyleciałam. Czemu nie jestem na tyle potężną anielicą, żeby móc swobodnie latać? Ojciec zawsze uważał, że bardziej powinnam przykładać się do nauki wysuwania skrzydeł i umiejętnego posługiwania się nimi. Jednak dla mojej matki byłam oczkiem w głowie. Ta kobieta nie chciała nawet myśleć o tym, że coś może mi się stać. Lecz ona teraz nie żyje, a ja jestem uwięziona. ​
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Pon Kwi 16, 2012 11:05 pm

Czytam, czytam, nagle koniec, 20 minut minęło, szok. Nieźle wciąga Smile Podoba mi się, że opisujesz sytuację z punktu widzenia zarówno jej, jak i jego. Czekam na kolejne Smile
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Pon Kwi 16, 2012 11:17 pm

Mam jeszcze jeden rozdział, jeśli masz czas. Wink Nad resztą dopiero pracuję Razz
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Pon Kwi 16, 2012 11:22 pm

Wstawiaj, wstawiaj Smile Czeka mnie biologia, a jakoś nie mam ochoty na nią Smile
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Pon Kwi 16, 2012 11:26 pm

A mnie chemia i u mnie to samo. xD A w czwartek wywiadówka. Milusio Rolling Eyes Razz


Plum, plum, plum… ​​

​ ​​Mocniej ścisnąłem oparcie skórzanego fotela. W takim podłym nastroju, nawet niedomknięty kran mógł wyprowadzić mnie z równowagi. Władca piekieł nie powinien być taki porywczy. Sam nie wiedziałem, co bardziej mnie zdenerwowało. Wybryk Eleny, czy mozolność moich „współpracowników”? Czekałem na Klausa już ponad dwie godziny! Nie wiem, jak mój ojciec mógł z nimi koegzystować.

Zerwałem się z miejsca, pochwyciłem leżący na stole gruby ołówek i wyszedłem z pokoju. Zerknąłem w stronę drzwi do komnaty Eleny, które znajdowały się na końcu długiego korytarza. Kiedy dostrzegłem siedzącego tam Henry’ego, lekko skinąłem mu głową i podniosłem brew,patrząc na niego pytająco. Wampir tylko uniósł kciuk do góry i uśmiechnął się lekko. Może jednak nie cały „personel” jest skazany na straty? Nigdy nie mogłem rozgryźć tego chłopaka. Czasami wydawało mi się, że coś ukrywał pod tą maską bezlitosnego krwiopijcy. ​​Miałem wrażenie, że cały czas udaje kogoś, kim nie jest. W końcu nie wyglądał mi na specjalnie wrogo nastawionego do świata. Generalnie nie był wampirem wplatającym się w jakieś kłótnie. Zawsze mogłem na nim polegać.

Potrząsnąłem głową odganiając od siebie dziwne myśli. W końcu teraz miałem do załatwienia kogoś innego. Podejrzewanie Henry’ego o nie wiadomo co, zostawię sobie na później. W oddali usłyszałem zduszony krzyk kobiety i jej rozpaczliwe wołanie o pomoc. Pierwsze, co pomyślałem to, Klaus. Od razu ruszyłem w stronę, z której dobiegały już coraz cichsze jęki. Po chwili stanąłem naprzeciw drzwi do komnaty, nazywanej przez wszystkie wampiry „Jadalnią”. Przydomek wziął się stąd, iż właśnie tu sprowadzano ludzi i żywiono się nimi. Jednak muszę przyznać, że w niczym nie przypominała stołówki. Była to mała galeria sztuki, którą przez wieki gromadził Dracula. Wszelkie najbardziej znane obrazy i rzeźby wśród ludzkich twórców, które zaginęły „przypadkiem” z Ziemi, trafiły właśnie do tego pokoju. Mój ojciec miał naprawdę dziwne zapędy. Można powiedzieć, że w pewnym sensie zbzikował, jednak mimo tego uważany był za najpotężniejszego i najstarszego. Nigdy nie był jednak do końca normalny. Jego burzliwa przeszłość zawsze niszczyła każdy spokój, który w końcu udawało mu się sobie zaserwować.

​ Szybko nacisnąłem na mosiężną klamkę, a moim oczom ukazał się nie kto inny, tylko Klaus. Ten wampir o jasnych kręconych włosach i potężnej sylwetce trzymał w dłoniach blondynkę, która straciła już przytomność. Z trudem oderwał się od jej szyi i puścił wiotkie, delikatne ciało dziewczyny. Kiedy mnie zobaczył, jego zielone oczy zalśniły niezdrowym blaskiem, a na twarzy pojawił się kpiący uśmieszek. Moja twarz w tej chwili wyglądała tak samo. Jednak, kiedy podszedłem do niego i wbiłem ołówek, który przez cały czas obracałem w ręce, w brzuch; skrzywił się i szybko wyciągnął z siebie kawałek drewna. ​​ Przez chwile patrzył na mnie z niedowierzeniem wymalowanym na twarzy. Nigdy właściwie go tak nie atakowałem. W przeszłości byliśmy dobrymi przyjaciółmi, przez co Klaus za dużo sobie teraz pozwalał. Musiałem pokazać mu, że bez względu na to, co było musi okazywać mi należny szacunek, ponieważ miałem już tego wszystkiego serdecznie dosyć.

- Za co?! – wrzasnął jak mały chłopiec, a ja popatrzyłem na niego kręcąc głową i nie wierząc własnym uszom.

- Jeszcze się nie domyśliłeś? – zapytałem z drwiną, a kiedy nic nie odpowiedział, znów zacząłem mówić. – Ile razy mam ci powtarzać, żebyś trzymał się z dala od Eleny?! ​​

- A co ja do cholery zrobiłem? – odparł zdziwiony. – Miałem dać jej uciec? Tego chciałeś? Ona sobie zdecydowanie na za dużo pozwala i wiesz o tym. Nawet jednego dnia nie potrafiła wytrzymać. Gdybym jej nie złapał… Wiesz jak ludzie, by na to wszystko patrzyli? Twój ojciec potrafił latami przetrzymywać i torturować dziesiątki swoich wrogów, a ty nie możesz poradzić sobie z 18-letnią anielicą, która nawet nie umie do końca używać swoich mocy? Ciesz się, że jest niedoświadczona.

- Nie chodzi mi o to, że ją przyprowadziłeś. Chodzi mi o to, że źle ją traktujesz. Mimo wszystko jest kobietą, a ty zachowujesz się, jak pieprzony cham, który może robić, co chce i zabijać, kogo chce. Ona, po tym swoim locie, ledwo żyła. Ciągnąc ją po ziemi aż do zamku, narażając na śmierć, nie wykazałeś się dużym ilorazem inteligencji, ale to ci raczej nigdy nie groziło. Rozumiem, że pragniesz, abyśmy zabili ją, zanim uda nam się dostać w swoje ręce jej ojca. Radzę ci, następnym razem nie wtrącać się w nie swoje sprawy i nie myśl sobie, że wszystko ujdzie ci płazem.– oznajmiłem, próbując zachowywać się w miarę spokojnie. – I nie wyzywaj jej od dziwek… ​​

​ - Od suk. – poprawił mnie, wchodząc w zdanie. Odetchnąłem ciężko przerywając swoją wypowiedź. Miałem ochotę rzucić się na niego i wbić mu ten cholerny ołówek ponownie, w oczy i patrzeć jak leje się krew.

-Zamknij się! Od tej pory, w żadnym wypadku się do niej nie zbliżaj. Jeśli to zrobisz, wywalę cię na Ziemię, do najbardziej brudnej i poniżającej roboty, jaką znajdę, a żywić będziesz się wiewiórkami, jeśli uda ci się jakąś upolować. W końcu wszystko zawsze dostawałeś na tacy, prawda? Zobaczymy, jakbyś sobie poradził, przyjacielu. – powiedziałem z ironią kierując się w stronę drzwi, ale zatrzymałem się ponownie słysząc głos Klausa.

​ -Ale z ciebie cholerny hipokryta, Damonie. Ja mam zakaz zbliżania się za jakieś przekleństwa, a ty? Za spoliczkowanie? „ Przecież to kobieta!”– prychnął, a kiedy spojrzałem na niego wytrzeszczonymi oczyma, wzruszył ramionami. – No jasne, że was podsłuchiwałem! Kto by nie podsłuchiwał takiej namiętnej kłótni. Skończyło się tylko policzkiem, ale w pewnym momencie myślałem, że jednak dorwiesz się jej do gardła. ​​Może zrobimy to razem? Daj spokój. Sam dobrze wiesz, że jej ojczulek się tu nie pojawi. Trzeba będzie ją zabić. Dawaj. Wyobraź sobie smak jej krwi. Tę ciepłą, magiczną ciecz spływającą ci do gardła. Pamiętasz jak chcieliśmy posiadać takie moce, jak anioły? Moglibyśmy sami je mieć… Bylibyśmy niezwyciężeni! Krew z oderwanych skrzydeł… Z jej szyi… Gdzie jest miejsce, w którym kryje się ta najlepsza? Ta, która może dać tak wiele. Możemy się z nią zabawić… Wspólnie. Wiem, że tego chcesz. Zróbmy to teraz!

Nie mogłem wytrzymać. Prowokował mnie każdym swoim słowem. Czułem w ustach palącą potrzebę, a moje kły wysunęły się. Zaciskałem je mocno nie pozwalając wyjść im na zewnątrz. Po chwili poczułem w ustach metaliczny posmak własnej krwi. Ze złością rzuciłem się na Klausa i przyparłem go do ściany, trzymając za gardło.

- Koniec. Jeszcze raz będziesz się tak do mnie odzywał lub się sprzeciwiał, a twoja noga już nigdy, nigdy tutaj nie postanie, zrozumiałeś?! – warknąłem, a moje kły wysunęły się ukazując mu się w całej okazałości. Wiedziałem, że muszę to zrobić i nie zastanawiać się, jak bardzo wpłynie to na naszą relację. Po prostu wbiłem swoje zęby w jego pulsującą tętnicę. Dla wampirów nie było nic bardziej poniżającego, niż oddawanie swojej krwi swojemu przeciwnikowi. Nie chciałem go zabić. Pragnąłem jedynie pokazać mu, gdzie jego miejsce. Kiedy go puściłem, upadł na podłogę ciężko dysząc. Odwróciłem się od niego ocierając usta i nie racząc go żadnym spojrzeniem skierowałem się w stronę drzwi. – Lepiej uważaj, żeby nie podpaść mi w następnych dniach. Inaczej ołówek zamieni się na większy kołek, a brzuch na serce lub po prostu podzielę twoją krew częstując nią wszystkich poddanych. Co by o tobie powiedzieli? Wielki Klaus dał się tak znieważyć? – powiedziałem kpiąco i wyszedłem. ​​

Byłem wściekły! Wcześniej Klaus nie doprowadzał mnie tak często do szału, jednak, kiedy zjawiła się Elena… Zastanowiłem się chwilę nad tym, co mi powiedział. Nabrałem wolno powietrza do płuc. Zdecydowanie potrzebowałem z kimś porozmawiać. Męczyła mnie ta sprawa z delikatną brunetką, którą skrzywdziłem. Nie powinienem o tym myśleć, a jednak przeszkadzało mi to. Wróciłem ponownie korytarzem, aż nagle zobaczyłem Elenę siedzącą obok Henry’ego i uśmiechającą się do niego przyjaźnie. O czymś rozmawiali. Patrząc na to poczułem, jakby ukłucie… zazdrości? Cholera! Miałem ochotę go stamtąd wyrzucić za szmaty i przydzielić dziewczynie kogoś nowego i chociaż jeszcze przed chwilą chwaliłem Henry’ego za jego nienaganną postawę i zachowanie, to teraz chciałem go rozszarpać. To uczucie było dziwne i zupełnie mi nieznane. Nie rozumiałem go, bo nigdy czegoś takiego nie czułem. Po chwili już stałem naprzeciwko nich patrząc pytająco na Henry’ego, który spojrzał na mnie ze strachem.

-Co tu się dzieje? Nie pamiętam, żebym pozwalał ci ją wypuszczać Henry.-powiedziałem zaciskając szczękę.

-Tak, wiem. Bardzo przepraszam. Po prostu…-zaczął się tłumaczyć, ale przerwał mu delikatny i nieśmiały głos brunetki.

-To moja wina… Czułam się trochę samotnie i wyszłam tylko na chwile, ale tylko na moment. Przysięgam…-wyszeptała drżącym głosem.

Jej widok przyprawiał mnie o ogromne poczucie winy. Kiedy zobaczyłem, jak ze strachem spuszcza wzrok, aby nie patrzeć mi w oczy i zaciska swoje drobniutkie dłonie ze zdenerwowania wbijając paznokcie w skórę, to zrobiło mi się strasznie wstyd, z powodu tego, co jej zrobiłem. Bała się mnie. To było pewne.

-W porządku…-mruknąłem, ku zdziwieniu całej naszej trójki.

Elena podniosła na mnie wzrok i patrzyła na mnie zaintrygowana. Henry także uważnie mi się przyglądał, ale postanowiłem to zignorować. Odchrząknąłem i zacząłem mówić.

-Henry. Twoja zmiana dobiegła już końca. Muszę z tobą porozmawiać. Godric cię zmieni.-powiedziałem, a Henry przytaknął.

Rzuciłem jeszcze raz okiem na brunetkę i przywołałem przechodzącego korytarzem Godric’a.

-Zajmij się nią.-powiedziałem i kiwnąłem ręką na Henry’ego, który od razu ruszył za mną. Usłyszałem, jak za Eleną powoli zamykają się drzwi i skierowałem się w stronę swojej komnaty.
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Pon Kwi 16, 2012 11:53 pm

Momentami mam wrażenie, że czytam dobrą książkę, a nie opowiadanie w necie, pisałaś coś jeszcze? Smile Fajnie, że jest trochę niewyjaśnionych spraw, nadają tajemniczości, poza tym widać, że w Damonie budzą się 'ludzkie 'uczucia, ciekawe jak będą się rozwijać. No i plus za poczucie humoru, te wiewiórki mnie zabiły Very Happy
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Wto Kwi 17, 2012 12:15 am

Haha. Cieszę się, że Ci się podoba. Smile Mam jeszcze dwa opowiadania... Też o Damonie i Elenie, bo mam do nich słabość. Mogę Ci tutaj też powstawiać, jeśli masz czas, żeby przeczytać. Dziś lub jutro. ; ) Umieszczam ich po prostu w innych rolach... Wink
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Wto Kwi 17, 2012 3:49 pm

Skoro o tym samym, to na razie nie będę mieszać, chcę poznać ich od tej strony Smile Ale kiedyś czemu nie Smile
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Wto Kwi 17, 2012 6:15 pm

To super. ; ) Dodam nowe, jak już napiszę Very Happy
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Wto Kwi 17, 2012 7:59 pm

Czekam, czekam, sama próbuję coś nabazgrać Smile
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Wto Kwi 17, 2012 9:23 pm

Ej, odezwij się też w innych tematach Very Happy
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Nie Kwi 22, 2012 1:43 am

Sheem, gdzie się podziałaś? Very Happy Powodzenia jutro na testach, będę trzymać kciuki Smile
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Pon Kwi 23, 2012 1:34 am

Przepraszam, ale się uczyłam i pisałam nowy rozdział Razz Jednym słowem małe urwanie głowy. Ostatnio do wieczora się szlajałam, więc dziś uczenie było. xD A testy we wtorek. Wink



-Siadaj, Henry.-powiedziałem i sięgnąłem po butelkę whisky napełniając nią oby dwie szklanki i wręczając mu jedną. Usiadłem obok niego i westchnąłem zrezygnowany.
-Jeśli chodzi o tą sytuację z Eleną, to…-powiedział niepewnie marszcząc brwi, ale uciszyłem go ręką.
-Nie przejmuj się. Nie obchodzi mnie to , że zachciało jej się z kimś poplotkować.-mruknąłem wpatrując się przed siebie. Chciałem z kimś porozmawiać, zwierzyć się, ale kompletnie nie wiedziałem, jak mam zacząć.
-W takim razie, o co chodzi?-zapytał podejrzliwie, a ja spojrzałem na niego z kpiącym uśmieszkiem.
-To co, już nie można sobie od tak wypić whisky z przyjacielem?-zapytałem, a Henry zaśmiał się pod nosem i spuścił wzrok kręcąc głową.
-Można, ale w twoim przypadku ma to zawsze jakieś drugie dno.-powiedział unosząc jedną brew.
-Auć. Daj spokój. Dobra… chciałem, po prostu pogadać.-mruknąłem krzywiąc się.
-A, gdzie twój wieczny, wspaniały kompan? Klaus?-zapytał zdziwiony.
-Regeneruje siły.-powiedziałem z uśmiechem, a Henry zmarszczył brwi.-Nie rozmawiajmy o tym. Więc… Elena ci powiedziała?
-Nie rozumiem…-powiedział spuszczając wzrok. Wiedziałem, że kłamie. Zawsze kłamał, kiedy nie patrzył mi w oczy.
-Wiesz, że ci nie wierzę, prawda?-zapytałem dolewając sobie alkoholu.-No dawaj. Powiedz, jaki to jestem okropny, zły. Nawet Klaus mi to wytknął!
- Nie mam zamiaru wtrącać się w twoje sprawy. – zaczął ze spuszczoną głową.
Potrzebowałem tylko jednej, szczerej rozmowy! Czy nikt tutaj nie mógł mi tego zapewnić? Po chwili wpadłem na pomysł. Przecież Henry, pomimo swojego dziwnego, wręcz przyjacielskiego nastawienia, wciąż jest wampirem. A my, nieśmiertelni, bywamy bardzo impulsywni. Zawsze denerwujemy się szybciej, niż choćby ludzie. Spróbuję sprowokować tego nowego „przyjaciela” Eleny.
- Wiesz, stary… Zawsze wydawałeś mi się być dziwny. Bezproblemowy wampir? Przykro mi, takie nie istnieją. Rzadko masz własne zdanie, nie wchodzisz w sprzeczki, jesteś ostrożny, miły dla wroga. – wyliczałem spokojnie i obserwowałem, jak wyraz jego twarzy się zmienia i wampir podnosi głowę. Widząc rezultaty kontynuowałem. – Nikt nie zna twojej przyszłości. Nie wiemy, jak trafiłeś do Piekła. Może przed przepytaniem Eleny, powinienem sprawdzić ciebie? Wiesz, co tu robimy ze zdrajcami…
- OK. Zrozumiałem. – przerwał mi ostro. Nie zdenerwowałem się nawet za ten ton, ponieważ wiedziałem, że osiągnąłem swój cel. – Chcesz wiedzieć, co o tym wszystkim myślę?
- Tak. – odpowiedziałem spokojnie.
- Więc, moim zdaniem, zachowujesz się, jak dziecko. Większość aniołów i niektóre wampiry myślą, że w Piekle panuje bezprawie. Jednak my wiemy, iż królestwo wampirów posiada pewne… zasady. Zabijamy ludzi, ponieważ są naszym pożywieniem, lecz nawet nad nimi się zbytnio nie znęcamy. – zaczął mówić szybko, ciągle szukając odpowiednich słów. – To, w, jaki sposób zachowałeś się w stosunku do Eleny było…, po prostu głupie. Może myślisz, że pokazałeś dla niej, jaki jesteś „potężny”. Ja myślę, iż zamiast tego okazałeś słabość, brak umiejętności panowania nad gniewem. To nie facet! To kobieta. Delikatna anielica, która w całej tej wojnie toczonej od wieków, nawet nie zamoczyła małego palca, ponieważ jej rodzice chcąc ją ochronić od tego całego burdelu, robili wszystko. Jeszcze ci nie mówiłem, ale znaleźliśmy ją w jakiejś skrytce w ścianie, gdzie pilnowało ją dodatkowo kilku potężnych aniołów. Policzkując tę dziewczynę pokazałeś chamstwo w całej swojej okazałości. Gratuluję. – powiedział chyba kończąc swój wywód. Po chwili zobaczył, że nie wiem co powiedzieć. – Wyraziłem swoje zdanie. Mam nadzieję, że jasno zrozumiałeś, jaki jest przekaz. Jeśli nie… To świadczy tylko o tobie i twojej bliskości z Klausem. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy wtrącam się w twoje sprawy. Następnym razem, będziesz musiał poradzić sobie sam. Teraz zostawię cię samego. Na moce Draculi! Chciałbym, żeby coś do ciebie dotarło, Damonie. – skończył i najzwyczajniej w świecie wyszedł przez drzwi zostawiając mnie samego.
W mojej głowie krążyło tysiące myśli. W zawrotnym tempie powtarzałem ciągle słowa Henry’ego. Czy to naprawdę tak wygląda? Cała ta sytuacja? Niemożliwe, przecież jestem bezlitosnym wampirem. Nie mogę przejmować się spoliczkowaniem rozpieszczonej anielicy! Gdybym zaczął, nie mógłbym być władcą Piekieł. A jednak… Przerażająca myśl ciągle pojawiała mi się w głowie. Może… może sprawowanie władzy nad tymi wszystkimi wampirami, wcale nie polegało na byciu okrutnym?
Podczas rozmyślania zacząłem czuć się bardzo dziwnie. Tak jakby coś uwierało mnie trochę po lewej stronie klatki piersiowej. Jednak wampira nigdy nic nie bolało. Odruchowo moja ręka powędrowała do tego miejsca. Dopiero, wtedy zorientowałem się, że tam, mniej więcej, położone jest serce, które nieśmiertelni też posiadali. Uczucie krążyło po całym moim ciele, aż po chwili jakby trafiło do umysłu. Wyrzuty sumienia. To właśnie czułem, tylko moje ciało i mózg, broniło się, żeby tylko nie przyznać tego przed sobą. Skrucha. Zupełnie nowe dla mnie uczucie. Nie spodziewałem się, że po tylu latach, to właśnie krucha anielica zdoła je we mnie wzbudzić.
Na samo wspomnienie dziewczyny od razu zapragnąłem zajść do jej pokoju. Nie wiem, co miałem zamiar zrobić. Przeprosić? Jeszcze nigdy w całym żywocie nikogo nie przeprosiłem. TO była dla mnie oznaka słabości. Jednak teraz, jakby wszystko się zmieniło. Nie wiedziałem co myśleć. Może po prostu powiem jej, że miałem zły dzień? Głupota… Myśl Damon, myśl.
Po paru sekundach wyszedłem ze swojego pokoju, kierując się w stronę drzwi Eleny z jedną myślą. Nie chciałem, aby się mnie bała. Nie wiem dlaczego. Po prostu zapragnąłem, aby ze mną rozmawiała tak samo swobodnie, jak z Henry’ym. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Odetchnąłem głęboko i nacisnąłem klamkę wchodząc do pokoju i dając znak Godricowi, aby nikogo nie wpuszczał. Spojrzałem na Elenę, która wzdrygnęła na mój widok i szybko spuściła głowę poprawiając niesforny kosmyk spadający na jej delikatną twarzyczkę. Siedziała na podłodzę, a wokół niej leżały porozrzucane kartki. Dziewczyna nie zwracała na mnie uwagi, po prostu rysowała coś na jednej z nich. Zaintrygowany przykucnąłem obok niej i wziąłem do ręki jeden z rysunków. Zobaczyłem na nim niebo, jej dom, jej... rodzinę i przyjaciół. Miała niewątpliwy talent. Wszystko było oblane błękitem i bielą, a do okoła rozchodziły się gorące promienie słońca. Po chwili zobaczyłem, jak obrazek zmienia się, a na jego miejsce wbiegają moi poddani niszcząc wszystko, a tym sposobem ściągając na to miejsce ciemność i smutek... Nie wiedziałem, co się stało i jak to możliwe, że to wszystko automatycznie się zmieniło. Po chwili poczułem, jak obrazek spala się w moich dłoniach, aż w końcu pozostał po nim tylko popiół. Podniosłem na Elenę zdziwiony wzrok, ale ona nadal starała się go unikać. Złapałem ją delikatnie za podbródek. Na dłoniach ciągle miałem resztki popiołów. Brunetka spojrzała na mnie ze łzami w oczach i bólem, który ponownie powodował we mnie, to okropne poczucie winy. Zacząłem wodzić kciukiem po jej policzku, a ona drżała nie spuszczając ze mnie wzroku. Jej oddech był nierównomierny, a serce łomotało co raz szybciej i co raz głośniej.
-Nie skrzywdzę cię...-mruknął, a po jej policzku spłynęła słona łza, którą od razu starłem.
-Czego ode mnie chcesz?-wyszeptała, a ja zmarszczyłem brwi i spuściłem wzrok zaciskając usta.
-Chciałem przeprosić.-powiedziałem podnosząc na nią ponownie wzrok.
Na początku wyglądała na zdezorientowaną i niepewną, jakby myślała, że sobie z niej żartuje.
-Słucham?-powiedziała zdziwiona pewniejszym już głosem i spojrzała na mnie swoimi dużymni, czekoladowymi oczami.
-Proszę, nie karz mi tego powtarzać po raz drugi. Już i tak wystarczająco się poniżyłem...-powiedziałem marszcząc brwi.
Elena pokiwała lekko głową i wróciła do rysowania. Przez chwile oboje milczeliśmy, a ja nadal wpatrywałem się , jak jej delikatna dłoń sunie po kartce papieru tworząc z niej coś nadzwyczajnego.
-Gdzie się tego nauczyłaś?-zapytałem nagle.
-Nie wiem... Maluję od zawsze.-powiedziała lekko zachrypnietym głosem, od którego moje martwe ciało niebezpiecznie zadrżało.
-Też kiedyś malowałem...-powiedziałem niepewnie, a ona spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Naprawdę? Czemu już tego nie robisz?-zapytała, a ja prychnąłem i spuściłem wzrok.
-Bo nie...-mruknąłem.-Może kiedyś mnie namalujesz?
-Nie maluje zła. Ono nie sprawi, że ta kartka stanie się piękna, tylko przeklęta.-powiedziała nie patrząc na mnie.
-Namalowałaś moich ludzi.-powiedziałem uśmiechając się ironicznie.
-Nie. To oni wdarli się do mojego obrazu. Zniszczyli go. Dlatego pozostał po nim tylko popiół.-powiedziała, a ja patrzyłem na nią zdziwiony. Fascynowała mnie i przyciągała co raz bardziej. Czułem palącą potrzebę, aby ją dotknąć, pocałować, przytulić... Coś czego nie czułem nigdy przez całe swoje martwe życie. Teraz wiem, dlatego ojciec nazywał, to przekleństwem. Byłem bezsilny. Pragnienia brały nade mną górę, a pożądanie nie pozwalało mi odpuścić. Musiałem ją mieć. Tu i teraz. Tak bardzo tego chciałem... Była dla mnie nieosiągalna... Ale w końcu byłem najpotężniejszy, prawda? Nic nie powinno być dla mnie nieosiągalne. Wszystko powinno stać przede mną owtorem. Zbliżyłem się do niej łapiąc ją delikatnie za dłoń którą rysowała. Podniosła na mnie swój wzrok patrząc na mnie pytająco. Przejechałem swoją dłonią po jej ręku kierując się co raz wyżej, aż do jej ramienia. Gładziłem je delikatnie widząc, jak drży i patrz na mnie z pożądaniem. Nieśmiało podniosła swoją ręke i przełknęła ślinę dotykając mojego policzka. Pogłaskała mnie po nim swoją zimną, małą dłonią i zjechała nią niżej kierując się w stronę moich warg. Pod wpływem jej dotyku moje usta rozchyliły się, a Elena jęknęła cicho. Czułem, jak jej dłoń drży ze strachu przed tym, jak zareaguje, ale ja, ku jej zdziwieniu, szybko oplotłem swoje ręce w okół jej talii przyciągając ją do siebie i łącząc w namiętnym pocałunku. Miałem wrażenie, jakbym eksplodował, a wszystkie emocje i uczucia, które mi towarzyszy, po prostu wybuchły. Wplotłem swoje dłonie w jej piękne, gęste włosy, a ona trzymała swoje ręce na moim karku. Wpijałem się w jej usta z co raz większą pasją. Była taka słodka, taka wspaniała. Jej zimne i suche usta były teraz wilgotne i rozpalone od pocałunków. Poczułem, jak w końcu rozchyla swoje wargi wpuszczając mnie do środka, a nasze języki co chwila łączyły się podując we mnie narastające podniecenie. Moja ręka powędrowała na jej udo gładząc je i kierując się co raz wyżej. Napierałem na nią tak, że teraz byliśmy już prawie w pozycji leżącej, ale nagle usłyszałem szczęk otwieranych drzwi.
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Pon Kwi 23, 2012 4:51 pm

Oh, nie ma to jak przerwać w takim momencie, no nie? Very Happy Kurczę szkoda, że takie krótkie (ale rozumiem, testy) Sad Podobają mi się opisówki, można sobie wszystko dokładnie wyobrazić. No i te emocje... widać, że w Damonie pojawiły się ludzkie uczucia, ciekawe co zrobi z tym dalej no i jak to będzie wyglądać z jej strony... Ja bym się chyba bała Very Happy Czekam, czekam Smile
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Pon Kwi 23, 2012 11:41 pm

I powodzenia na jutrzejszych testach :trzyma kciuki: Smile
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Wto Kwi 24, 2012 12:11 am

Dzięki, dzięki. Wink Przepraszam, ale zapewne przez te 3 dni za dużo tutaj nie zabawię, więc jakby co, to do czwartku. Very Happy Ale pisz, pisz. Ja na wszystko postaram się odpowiedzieć. xD Powiem Ci, że nawet mi to nie przeszkadza, że jesteśmy tu we dwie. xD Znaczy wiadomo tęsknie za resztą, ale... no rozumiesz. Razz
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Wto Kwi 24, 2012 12:19 am

Oj ja też akurat do czwartku jestem zawalona nauką, wszyscy nauczyciele wpadli na genialny pomysł zaliczeń przed majówką... Ja się cieszę, że w ogóle ktoś się odezwał, po pomału traciłam nadzieję. Ale chociaż możemy śmiało pogadać, a nie przebijać się przez masę postów Smile
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Sro Kwi 25, 2012 11:50 pm

Dasz sobie radę. Wink + Nie, nie. Jak się nie odzywam, to nie znaczy, że opuściłam forum, co to, to nie. Very Happy No masz rację, ale keidyś, to było nie do ogarnięcia. Nie wiedziałam, gdzie mam odpisywać. xD
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Wto Maj 01, 2012 12:10 am

Ey, kiedy coś nowego? Czekam i czekam Smile
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Nie Maj 06, 2012 2:46 am

Właśnie dziś w nocy się zabieram. Razz Może do końca tygodnia ( czyt. do jutra xD ) uda mi się skończyć, a jak nie, to dam ci początek, a resztę potem. xD A jak nie, to będzie w poneidziałek lub wtorek. xD
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by hurricanegirl Nie Maj 06, 2012 3:00 am

A ja wróciłam od znajomych i padam pomału, pisz pisz, nie mogę się doczekać Smile
hurricanegirl
hurricanegirl

Liczba postów : 164
Join date : 08/02/2012
Age : 29

http://wlasna-historia-instant-star.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sheemeka Nie Maj 06, 2012 4:02 am

Mam początek... Chcesz? Embarassed
To co wy tam robiliście? Cool
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

Paradise Lost! :) Empty Re: Paradise Lost! :)

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach