"Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
+10
Apple
Oldź
PatsyGirl
ultraviolet
Lipciaaaa
Dorota_Girl
Gwiazdeczka
fairy
mysweettime
Mrs White
14 posters
sweetthink :: W duszy każdej istoty drzemie artysta. Ktoś musi go tylko obudzić... :: Opowiadania :: by Mrs White
Strona 4 z 4
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Re: "Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
Jeśli któraś z Was chciałaby poczytać OR/Jommy/Instant star 4 Mrs. White mogę wstawić
Re: "Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
Odcinek 1 - You wear me out, but it'a all for now...
Tego dnia weszła do wytwórni w podlejszym nastroju niż zwykle. Poranna kłótnia z Ojcem nie nastroiła jej najlepiej. Od kilku miesięcy jej cały czas zajmowało to miejsce. Przychodziła do wytwórni rano, wychodziła czasem późnym wieczorem, ale nie to było najgorsze... Najgorsze było dla niej to, że nagle, jej własna muzyka jakby stanęła w miejscu. Pisała, cały czas pisała, jednak widziała, że nie idzie do przodu i nikt, żaden producent, którego podsyłał jej Darius nie był w stanie wyciągnąć z niej tego, czego oczekiwała po samej sobie, mając już na koncie 2 albumy, które bardzo szybko stały się hitami w Kanadzie. Potrzebowała odpoczynku. Jednak nie od muzyki, chyba bardziej od swojego własnego życia. Zajęła się produkowaniem kogoś innego, bo wtedy, mogła być kimś innym, czuć coś innego, myśleć inaczej i w tych krótkich momentach mogła poczuć się dobrze, w nie swojej skórze.
To może się wydawać dziwne, bo przecież miała wszystko, czego mogłaby zapragnąć 20 letnia dziewczyna. Miała sławę, pieniądze, przyjaciół... Bywała na imprezach z największymi Vip'ami, pracowała dla Dariusa Mills'a, TEGO Dariusa Mills'a w największej wytwórni w kraju. Czego mogło jej brakować? Niczego, gdyby nie liczyć spokoju, gdyby nie liczyć szczęśliwej rodziny, gdyby nie liczyć tego, że tak na prawdę miała koło siebie tylko garstkę ludzi, którzy kochali ją za to kim jest na prawdę, kiedy znikają kamery i błyski fleszy, kiedy jej włosy są w kompletnym nieładzie i kiedy nosi swoje stare dżinsy, które kupiła dobrych parę lat temu, na jakiejś wyprzedaży. Każdy z nich jednak powoli układał sobie życie na własną rękę i często zostawała sama ze swoimi sfrustrowanymi myślami i uczuciami, nie chcąc nikomu zawracać głowy.
Czy żałowała, że będąc w tak młodym wieku zaczęła swoją karierę właśnie w tym biznesie? Nie, nigdy tego nie żałowała, bo te lata, były dla niej najpiękniejsze i mimo wszystko nie oddałaby ich nikomu. Bardzo szybko musiała dorosnąć, stać się odpowiedzialną, niezależną dziewczyną, która wie czego chce. Zrobiła to wszystko. Od zawsze była twardym zawodnikiem i nigdy nie dała nikomu zrobić czegoś, co w jej mniemaniu mogłoby jej zaszkodzić. I tym właśnie zdobyła największy szacunek w oczach samego Darius'a. Cały czas jednak w tej całej układance brakowało jej jakiegoś istotnego kawałka, który mógłby dopełnić jej życie i bez którego to wszystko co osiągnęła i to kim jest dzisiaj nie miało tak wielkiego znaczenia.
Zanim zdążyła wejść do studia i przywitać się z Kwest'em, Sadie krzyknęła do niej, że Darius czeka na nią w gabinecie. Westchnęła głęboko i ruszyła w stronę wielkich drewnianych drzwi jego gabinetu. Zapukała głośno i weszła jak tylko usłyszała jego głos. Oprócz jej szefa, ku jej zaskoczeniu zobaczyła młodego mężczyznę, który wydawał się jej dziwnie znajomy. Jednak w tej pierwszej chwili nie miała zielonego pojęcia, dlaczego jego wygląd coś jej mówi. Usiadła więc obok niego i spojrzała na Dariusa, którego uśmiech od samego początku ją niepokoił.
„Po co mnie wezwałeś?” Zapytała wreszcie czując się niezręcznie w ciszy, która panowała w gabinecie. „Chciałem Ci kogoś przedstawić” Odparł spoglądając na mężczyznę siedzącego obok niej. „Jude, to Tom Quincy, były członek...”
„Boyz Attack, tak wiem.” Przerwała mu jak tylko usłyszała nazwisko człowieka siedzącego obok niej. Jude spojrzała w jego stronę i wymusiła na sobie sztuczny uśmiech, który jednak nie został odwzajemniony. „D, o co chodzi? Miałeś mi przedstawić osobę, która będzie mnie produkować...” Jude momentalnie obróciła twarz w jego stronę poczym popatrzyła na Dariusa, który nadal dziwnie się uśmiechał. W jej głowie zaczęły się tworzyć różne przerażające scenariusze, i w tym momencie mogła jedynie modlić się, by to czego się spodziewała, było tylko w jej chorej wyobraźni.
„No właśnie Tom, dobra uwaga. Jude jest doświadczoną artystką i jedną z najlepszych producentek jakie dotąd miałem okazję poznać. Będziecie idealni razem.” Po jego słowach zapadła chwila niezręcznej ciszy, jakby oboje analizowali w swoich głowach ostatnie słowa wypowiedziane przez Dariusa...
Jude gwałtownie wstała z fotela... „Co?! Mam produkować-” Przerwała na moment i spojrzała na Tom'a, który był chyba nie mniej zdegustowany tym pomysłem niż ona sama. „Jego...?” Dokończyła na wdechu nie mogąc uwierzyć w słowa, które przed momentem wyszły z jej ust... „Przecież ja nie potrafię robić jakichś sztucznych, komercyjnych kawałków, dla dzikich fanek, które...”
„Hey!” Krzyknął Tom' przerywając jej jednocześnie „Uważaj na to co mówisz...” Popatrzył na nią z groźną miną i również wstał z krzesła nie spuszczając z niej wzroku. W końcu jednak skierował się w stronę Darius'a, który patrzył na nich trochę zaskoczony. „D, chyba sobie ze mnie żartujesz?? Obiecałeś mi porządnego producenta, a podrzucasz mi jakąś pyskatą małolatę, która zapewne nie wie o muzyce więcej niż jakiś zespół garażowy...”
Tego było już dla niej za wiele. Po tych słowach zniknęły z niej wszystkie opory, które hamowały ją wcześniej przed uszczypliwymi uwagami w jego kierunku. Można jej było powiedzieć wiele rzeczy, ale jeśli ktoś próbował zwątpić w jej umiejętności jeśli chodzi o muzykę musiał się liczyć, że będzie musiał stawić czoło Jude Harrison, która wogóle nie była do siebie podobna...
„Zespół garażowy?” Zaczęła opierając swoje ręce na biodrach. „Myślę, że nawet taki garażowy zespół byłby w stanie napisać coś ciekawszego niż jakiś były boysbander, który w życiu nie miał z prawdziwą muzyką nic wspólnego.” Tom podszedł do niej dość blisko i patrzył wprost w jej niebieskie oczy, który w tym momencie wydawały się ciemniejsze niż zwykle. Zaciskał mocno szczęki jakby powstrzymywał się jeszcze przed słowami, które cisnęły mu się na usta... „Co, zatkało Cię?”.
„Przestańcie!” Usłyszeli głos Darius'a, ale dopiero po chwili przerwali swoje spojrzenie. „Tom, Jude jest na prawdę dobra, zapewniam Cię, że współpraca z nią wyjdzie Ci na dobre.” Oznajmił stanowczo patrząc jak Tom jedynie przecząco kręci głową na jego słowa. „Jude, nie każe Ci produkować jakichś plastikowych kawałków, jestem daleki od tego i Tom również. Szybko zdołasz się przekonać, że wasze gusta muzyczne nie różnią się tak bardzo jak myślisz.”
Jude wybuchnęła śmiechem i przez chwilę nie mogła się uspokoić... Ona i jakiś frajerowaty chłoptaś mieliby podzielać gust muzyczny? Nie, nie, nie... To musiał być żart.
Ale nie był.
Spojrzała na poważną minę Darius'a i powoli się uspokoiła. „Przepraszam D, ale jakoś nie mogę uwierzyć, że były boysbander ma do zaoferowania coś więcej niż słodkie balladki dla nastolatek.” Oznajmiła poważnie i znowu usiadła na fotelu, na przeciwko swojego szefa.
„Ok, koniec tego” Odezwał się Tom i zaczął kierować się w stronę drzwi „To był błąd, nie powinienem wogóle przyjeżdżać do Toronto. Wracam do Stanów. Wybacz Darius, ale nie masz mi do zaoferowania tego czego oczekiwałem.” Nie mówiąc nic więcej wyszedł z biura.
Jude natomiast siedziała z uśmiechem na ustach i satysfakcją w oczach jakby właśnie wygrała wielką bitwę ze swoim największym wrogiem. I coś w tym było, bo Tom Quincy był w tym momencie przedstawicielem tego wszystkiego, czego Jude nienawidziła w muzyce – sztuczności, komercjalizmy i zadufania w sobie. To były cechy, których po prostu nie potrafiła zaakceptować. To były cechy, które daleko odbiegały od muzyki, którą ona znała i kochała...
„Tom był bardzo ważnym projektem dla G Major...” Głos Dariusa wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na niego i zobaczyła złość ogarniającą całe jego ciało. „Daj spokój D, co może być ważnego w kimś takim jak Mały Tommy Q?”
„Moje pieniądze! Jeśli je stracę, to będzie tylko i wyłącznie Twoja wina i wiedz, że wtedy będziesz mogła zapomnieć o pracy tutaj. Nie tylko jako producentka, ale przede wszystkim jako artystka!” Z tym zostawił ją w swoim gabinecie, a sam szybkim krokiem wyszedł z nadzieją, że zdoła dogonić Tom'a.
Jude jeszcze chwilę siedziała w gabinecie pochłonięta przez swoje własne myśli. Kiedy już jednak wyszła zobaczyła Darius'a i Tom'a rozmawiających. Po chwili jednak ten śmieszny boysbander po prostu pokiwał przecząco głową i wyszedł z wytwórni. Jude nawet nie starała się patrzeć na swojego szefa, który miną ją bez słowa. Chyba dopiero w tym momencie zrozumiała, że jest w prawdziwych kłopotach i tym razem nie wystarczy już, że ładnie się uśmiechnie i zrobi coś czego żądałby od niej Darius. To jest coś poważniejszego, coś co nawet jeszcze bardziej pojudziło jej nienawiść, zniechęcenie i oczywisty brak szacunku w kierunku Tom'a Quincy.
Siedział tyłem do sceny sącząc swojego drinka, w towarzystwie swoich „starych, dobrych znajomych”. Odkąd zaczął karierę miał ich wokół siebie bardzo wiele. Przez tą całą „sławę” kompletnie zatracił w sobie człowieka, którym niegdyś był. Imprezy, sportowe samochody i kobiety, to było wszystko co otaczało go codziennie. Przywykł już do tej postaci jaką się stał i w pewnym stopniu był nią na prawdę. W jego słowniku, nie było już takich słów jak szczęście, miłość, szczerość... Wszystko kim był, wszystko co czuł i to jak myślał, było czymś zupełnie różnym od tych słów. Z biegiem lat stał się typowym, stworzonym przez media typem człowieka, który ma wszystko i któremu to „wszystko” odrobinę zawróciło w głowie. Jednak w tym wszystkim zostało mu coś czego nie dał sobie odebrać – muzyka. Lata w Boyz Attack były dla niego ważne, pozwoliły mu się wybić, jednak nie mógł tam robić muzyki, która tak na prawdę grała w jego sercu. Był zmęczony tym cały komercyjnym BOOM'em kierowanym w kierunku 5 chłopaków skaczących po scenie w opaskach na głowie. Przestało to być dla niego wystarczające. Dlatego odszedł, dlatego postanowił, że od teraz będzie już tylko on i jego muzyka. Ta prawdziwa muzyka, która w nim tkwiła od wielu, wielu lat... I to właśnie przywiodło go do Toronto. Darius był niegdyś menagerem Boyz Attack więc propozycja pracy z nim, w jego wytwórni wydawała mu się odpowiednia, bo przynajmniej go znał, przynajmniej wiedział czego może się po nim spodziewać. A przynajmniej tak myślał, bo szczerze nie spodziewałby się, że zaproponuje mu prace u boku jakiejś smarkuli, która nie podziwiała w nim, ani jednej malutkiej rzeczy – a do tego podziwu w jego kierunku właśnie był przyzwyczajony...
Nie zwracał tego wieczoru swojej uwagi na to, co działo się na scenie. Był zatopiony w swoich własnych myślach, z których jednak w pewnym momencie oderwał go kobiecy głos, który wypełnił wielkie pomieszczenie klubu. Od razu odwrócił się by zobaczyć, kto jest na scenie, jednak stolik przy którym siedział znajdował się dość daleko i nie mógł jasno określić kto znajduję się przed jego oczami.
Bez słowa wstał i podszedł bliżej. To była ona... Dziewczyna, która tak strasznie zakpiła z niego tego dnia. Tom ostatnie lata spędził w Stanach i szczerze nie wiele wiedział na jej temat czy tego co sobą prezentowała. Jednak widząc ją na scenie w towarzystwie jakiegoś zespołu, który gołym okiem widać było, że jest z nią dość blisko związany i słuchając jej piosenki musiał przyznać sam przed sobą, że ta „pyskata małolata” doskonale wie co robi...
Przez cały koncert stał z boku i obserwował to co działo się na scenie. To było trudne dla niego, ale na prawdę podobała mu się muzyka, którą zaprezentowała tego wieczoru Jude Harrison. Patrząc na nią na scenie miał wrażenie, że widzi kogoś zupełnie innego od tej dziewczyny, którą poznał wcześniej w wytwórni.
Po koncercie zobaczył ją przy barze i chyba pewna ciekawość popchnęła go w jej kierunku. „Zastanawiam się czy jesteś tak samo dobrą producentką jak wokalistką...” zaczął z lekką ironią, której nie mógł wyłączyć siadając zaraz obok niej.
Jude momentalnie obróciła głowę i nie mogła uwierzyć ani w słowa, ani tym bardziej w to, kto je właśnie wypowiedział. „Proszę, proszę... Co za spotkanie. Gdzie grono wielbicielek?” zapytała równie ironicznie i odwróciła od niego swoje spojrzenie. „Bardzo zabawne. Zawsze jesteś tak miła dla ludzi z którymi masz pracować?”
Jude roześmiała się... „Tylko dla tych, z którymi NIE chcę pracować. Masz zaszczyt należeć do ich grona.”
Tom pokiwał przecząco głową nie mogąc pojąć, o co tak na prawdę jej chodzi. Nic jej nie zrobił, tak na prawdę nigdy jej nie obraził. Z wyjątkiem tego tekstu o kapeli garażowej... Ale to wydawało mu się małą, nieistotna drobnostką na którą nie powinna się tak złościć... „Wracam do stanów, nie będziemy razem pracować, więc chyba możesz przestać... Czymkolwiek jest to co robisz...”
„Daj spokój Quincy... Oboje wiemy, że to Ty grasz tu jakąś wielką gwiazdę, nie wiadomo kogo. W każdym razie na pewno, kogoś kim nie jesteś. Wyszedłeś z wytwórni jak mały, obrażony chłopczyk, więc daruj sobie...” Chyba nie chciała tego powiedzieć, aż w taki sposób jednak Tom Quincy potrafił zirytować ją nawet samą swoją obecnością i w tym momencie zapomniała kompletnie o tym, że od niego tak na prawdę w tym momencie zależy jej „Być albo nie być” w G Major. Miała szczerze dość tej rozmowy, dlatego wstała z krzesła i szybko zapłaciła...
„Przestraszony chłopczyk...” powtórzył ze śmiechem spoglądając na nią „A Ty niby byłaś tak strasznie profesjonalna? Może to Ty stchórzyłaś, może to Ty tak na prawdę wiesz, że nie dałabyś rady sprostać moim wymaganiom.”
„Taa, jasne... Wymaganiom jakiegoś byłego boysbandera. Zapewne nie mogłabym temu sprostać...” odparła ironicznie i skierowała się w stronę wyjścia, jednak przystanęła na moment i obróciła się w jego kierunku. Stach przed kłopotami z Dariusem chyba zagłuszyły na chwilę jej dumę i postanowiła chociaż spróbować jakoś go zatrzymać, ale nie umiała tego zrobić normalnie... „Skoro nie jesteś takim tchórzem za jakiego Cię mam to spotkajmy się jutro o 9 w wytwórni... Jestem pewna, że nie masz na tyle odwagi, by przyjść.”
Następnego dnia weszła do wytwórni z sercem na ramieniu... Wiedziała, że jeśli nie będzie tam „jego”, czeka ją poważna rozmowa z Dariusem, na którą szczerze nie miała ochoty. Od razu zaczęła rozglądać się, skanując dokładnie hol wytwórni, ale nigdzie go nie było. Weszła więc do studia B, gdzie wiedziała, że zastanie Kwesta...
Nie myliła się, był tam, ale nie sam. Na krześle obok niego siedział Tom i nawet nie zauważyli kiedy weszła. Za bardzo byli zaoferowani rozmową, która się toczyła między nimi.
„Quincy..” Zaczęła poważnie podchodząc do nich... „Jude...” Kwest od razu wstał, poczym przywitał się z nią uśmiechem, który nie schodził z jego twarzy. „Nie wiedziałem Harrison, że pracujesz razem z Kwest'em.” oznajmił Tom nie ruszając się ze swojego miejsca.
„A co to za różnica?” zapytała ironicznie opierając się o konsole. „Zasadnicza. Znamy sie z Kwestem już dobrych parę lat...” Jude zmierzyła wzrokiem obojga i podniosła brwi ze zdziwienia. „Pracowałem z BA podczas ich 2 albumu...” wyjaśnił Kwest siadając spowrotem na swoje krzesło.
„Przykro mi, to musiało być straszne..” skomentowała z udawanym uśmiechem kierowanym do Tom'a. „Prawdę mówiąc to był jeden z tych lepszych okresów w moim życiu. Nigdy nie zapomnę tych imprez...” Kwest zamyślił się, a Tom jedynie na jego słowa roześmiał się głośno co jeszcze bardziej poirytowało Jude.
„Tak, zapewne... Imprezy z modelkami i Tom'em, sama zapewne nie mogłabym tego zapomnieć.” Wszyscy spoważnieli, widząc to co dzieje się z nią w tym momencie. „Darius wie, że tu jesteś?” Zapytała po chwili.
„Tak.” odparł wstając z krzesła „Jeden kawałek, na próbę, a potem spadam.” dokończył z pewnością w głosie. „Ok, więc ja idę po kawę, a Ty-” przerwała na moment „przygotuj się, jakoś...” Mówiąc to wyszła ze studia nerwowo otwierając drzwi.
Przyszedł. To dobrze, przynajmniej nie straci swojej pracy. Ale jak do cholery ma wytrzymać z nim nawet jeden dzień? Czekając aż woda się zagotuje próbowała jakoś sie uspokoić, nastawić na kompletne olewanie tego kolesia, który omamił nawet Kwest'a.
Tymczasem w studiu...
„Boże, jak Ty wytrzymujesz z nią nacodzień...” zaczęła Tom jak tylko zamknęły się za nią drzwi... „Jude nie jest taka zła... Co Ty jej zrobiłeś?” Zapytał rozbawiony, ale i zaciekawiony Kwest.
„Nie wiem, ale mam jej dość, a nawet jeszcze nie zaczęliśmy. Na szczęście jestem tu tylko po to, by coś jej udowodnić.” wyjaśnił z uśmiechem poczym poszedł za szybę, by podłączyć swoją gitarę.
Kwest nic z tego nie rozumiał. Jude zachowywała się tak, jakby Tom co najmniej obraził ją publicznie, Tom z kolei chce coś udowodnić? „Z pewnością będzie ciekawie...” wymamrotał sam do siebie poczym zaczął ustawiać konsole, by Jude nie miała następnego powodu, by na nich się złościć.
Jude weszła do studia kilka minut później i odetchnęła głęboko, że nie ma tam już Tom'a. Odległość, i gruba szyba była dla niej zbawieniem... Usiadła bez słowa obok Kwesta i przez chwilę milczała obserwując to, jak Tom nastraja swoją gitarę. „Jesteś gotowy?” Zapytała w końcu zrezygnowana.
Tom jedynie pokiwał głową poczym zacząć grać. Na twarzy Jude od pierwszych dźwięków malował się grymas, który Kwest'owi nie wróżył nic dobrego. Kiedy jednak usłyszała pierwsze słowa osunęła się na krześle i zakryła swoje oczy ręką. „Idź do domu, upij się?” zapytała rozbawiona i popatrzyła na Kwest'a, który chyba sam nie wiedział co ma jej na to odpowiedzieć. „Bo seks jest o wiele lepszy kiedy jesteś na mnie wściekła?” Jude nie mogła się powstrzymać, śmiała się cały czas kiwając przecząco swoją głową.
Kiedy Tom skończył przez moment panowała cisza. Jude jednak podniosła się i usiadła normalnie na krześle. „Zadzwoń proszę po SME” zwróciła się do Kwesta poczym poszła za szybę nie porzucając swojego uśmiechu.
Widząc jej uśmiech pomyślał, że wygrał, że zaraz usłyszy przeprosiny, a przynajmniej jakąś pochwałę za to, że piosenka jest dobra. Milczał, pozwalając jej na rozpoczęcie tej rozmowy. Jude jednak przez chwilę stała jedynie wpatrując się w niego z uśmiechem od ucha do ucha.
„Zwariowałeś Quincy?” Zapytała w końcu ledwo powstrzymując się od głośnego śmiechu. Tom nie wiedział o co jej chodzi. Od razu zmarszczył swoje brwi i odłożył gitarę. Chciał coś powiedzieć, ale uprzedziła go, znowu... „Nawet nie skomentuje tekstu, ale muzyka...” przerwała na moment śmiejąc się pod nosem „Przepraszam, ale jak Cię słuchałam to miałam wrażenie, jakbyś śpiewał coś na wzór kościelnej pieśni w stylu heavy metal tylko na odwrót.”
„Co Ty nie powiesz Harrison...” zaczął przekornie Tom „Może jednak to chodzi o tekst... Może jesteś jeszcze za młoda...”
„Nie rozśmieszaj mnie Quincy, a przynajmniej nie bardziej niż już to zrobiłeś.” Przerwała mu co jeszcze bardziej go zdenerwowało. „Słuchaj, albo zmieniamy tekst, całkowicie i zostawiamy muzykę, albo wchodzi tu zespół i pracujemy jak dograć muzykę do tego tekstu, Twój wybór.” Oznajmiła już bardziej poważnie patrząc na niego ze zrezygnowaniem. „Tekst zostaje” Rzucił krótko...
„Ok... Więc czekamy na SME...” Odparła kierując się spowrotem do studia... „To będzie ciekawe widzieć boysbander'a w rockowej piosence. To nawet zabawne Quincy, zabawniejsze niż myślałam.” Miał ochotę wywrzeszczeć jej tyle rzeczy, ale dziwnym trafem nie mógł. Generalnie nie miał problemu z osobami, które w jakiś sposób go obrażały, potrafił wszystkich, bez wyjątku sprowadzić na ziemie i odpłacić się tym samym. Z nią jednak było inaczej. Od samego początku było inaczej. Nie rozumiał tego przez co jego złość była jeszcze większa...
Kiedy chłopcy z SME przyszli, Jude miała już cały obraz piosenki w swojej głowie. Tom i Kwest rozmawiali jedząc kanapki więc wykorzystała ten moment i poszła do rozkładających swoje instrumenty chłopaków.
„Mały Tommy Q?” zapytał od razu Speed nie mogą przestać się śmiać... „Wiem Speed... Ale błagam oszczędź mi komentarzy, chcę to jak najszybciej nagrać.” Na szczęście żaden z nich nie poruszał już więcej tego tematu. Podśmiechiwali się tylko miedzy sobą widząc, że wystarczająco trudne jest to wszystko dla niej samej. Przez te wszystkie lata zaprzyjaźnili się ze sobą na tyle, by wiedzieć kiedy można z nią żartować, a kiedy lepiej zostawić swoje komentarze dla siebie. Kiedy jednak Kyle przeczytał słowa piosenki nie mógł się już powstrzymać i wybuchnął śmiechem. Jednak szybko spoważniał widząc wzrok Tom'a zza szyby.
Jude jedynie roześmiała się pod nosem i po chwili zaczęła... „Ok, chłopaki... Jak widzicie tekst jest specyficzny. Zaraz Kwest wam puści...” przerwała na moment spoglądając na Tom'a, który bacznie obserwował to co się dzieje... „Oryginał tej piosenki... Musimy zrobić z tego na prawdę mocny, rockowy kawałek. Inaczej tego tekstu nie widzę...” Oznajmiła kręcąc głową...
Wszyscy założyli słuchawki na swoje uszy i przez chwilę wsłuchiwali się w piosenkę, którą chwilę wcześniej zaśpiewał Tom. Na twarzach niemal wszystkich malowały się dziwne uśmieszki, które jednak rozumieli tylko oni...
Zwiększyli tempo, zagrali to mocniej, zmieniając kilka rzeczy i bardzo szybko zrozumieli, że to lepsza piosenka niż sądzili. Tom widząc co się dzieje, natychmiast do nich dołączył, co się z początku ani Jude, ani SME nie podobało. Jednak tutaj, ku zaskoczeniu wszystkich okazało się, że poczuł dokładnie klimat, w którym Jude chciała poprowadzić tą piosenkę.
Po prostu mnie wysłuchaj
Jeśli to nie jest perfekcyjne sprawię by takie było do momentu aż moje serce nie wybuchnie
Zwątpiłem zupełnie
I mogę to robić przez następne Twoje epizody
Atakujesz mnie
Jednym ze swoich pięknych ruchów zanim tracisz kontrolę
Wykańczasz mnie
Ale to wszystko jak na razie
Mimo głupiego tekstu, piosenka nabierała z biegiem czasu jakiegoś kształtu... Chłopcy z SME mimowolnie wspomogli wokalnie Tom'a, co całkiem dobrze wpłynęło na całość piosenki.
Chodźmy do domu, upijmy się
Moglibyśmy skończyć kochając się, zamiast rozpaczać
Chodźmy do domu, upijmy sie
Bo seks jest o wiele lepszy kiedy jesteś na mnie wściekła
Wykańczasz mnie (Moglibyśmy skończyć kochając się, zamiast rozpaczać)
Ale to wszystko jak na razie
Żadne z nich nie przyznało tego głośno, ale dla wszystkich była to świetna zabawa. Jakby na moment zapomnieli o wszystkich pretensjach, i o tych powodach, dla których byli dla siebie niemili. Jak tylko nagrali muzykę, zaczęli pracować nad wokalem Tom'a co już bawiło ich mniej. Jude cały czas przerywała i kazała mu śpiewać jeszcze raz, by dojść do perfekcji, której on nie mógł pojąć. Dla niego to była jej złośliwość. Prawda była taka, że Jude szczerze uwierzyła w tą piosenkę. Teks tył głupi, ale z tą muzyką zgrał się doskonale i wszystko do siebie pasowało.
Bez wątpienia
To całe zerwanie jest warte tego seksu między nami
Rozwiążmy to
Bo Twoje plotkowanie i krzyki nic dla mnie nie znaczą
Nie wciągaj mnie w to
Mogę unieść ten cały bagaż który nosisz
Wykańczasz mnie
Ale to wszystko jak na razie
Nieoczekiwanie, nawet SME podobało się to co wyszło z ich współpracy. Piosenka była na prawdę dobra i wiedzieli to wszyscy. Po dobrych kilku godzinach Jude mogła wziąć się za miksowanie, żeby podszlifować wszystko zanim pójdą do Darius'a.
Tom wyszedł coś zjeść, więc mogła spokojnie pracować z Kwest'em, dla którego już wtedy było oczywiste, że na tym jednym kawałku się nie skończy. Piosenka początkowo była słaba, a to co wyszło z niej na koniec było czymś zupełnie odmiennym.
Kiedy Tom wrócił ze swojego późnego lunch'u bez słowa poszli do Darius'a, który niemalże od razu wziął od nich płytkę i włożył do odtwarzacza. W jego gabinecie rozbrzmiewały jedynie dźwięki piosenki i głos Tom'a, który dla Jude już nie wydawał się taki słodki, jak to bywało w BA. Tak na prawdę miała mętlik w głowie i zupełnie nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Te kilka godzin coś w niej zmieniło. A raczej coś zmieniło jeśli chodzi o współprace z nim. Mimo, że wcale jej się to nie podobało, było w nim coś, co ją ciekawiło. Może dlatego, że nie mogła zrozumieć jak facet, który tyle lat spędził w boysbandzie może nagrywać teraz coś takiego...
„Jude, masz mi coś do powiedzenia?” usłyszała głos Darius'a jak tylko piosenka się skończyła i od razu na niego spojrzała. „A co ja mogę powiedzieć? Tekst jest Tom'a, dograłam do tego muzykę.” Oznajmiła opierając się o fotel. Tom na jej ostatnie słowa popatrzył na nią z wyrzutem, dlatego westchnęła głęboko poczym dodała... „Dograliśmy do tego muzykę, ja, SME i Tom.”
„Coś jeszcze?” zapytał Darius siadając przed nimi... „Zrobiłam co w mojej mocy, żeby połączyć jakoś TE słowa i muzykę. Jeśli Ci się nie podoba, to wybacz, ale nic więcej nie potrafię zrobić.” Dodała zrezygnowana i odwróciła od niego wzrok. „Nie powiedziałem, że mi się nie podoba. Piosenka jest dobra. Myślę, że perfekcyjnie mogłaby iść na 1 singiel Tom'a i na pewno bardzo szybko odseparowałaby go od stylu BA.”
„Tak, to na pewno...” dodała pod nosem nie chcąc żeby usłyszeli, ale chyba była za blisko Tom'a by mógł tego nie usłyszeć. Jednak postanowił, nie zwracać na to uwagi. Dzięki niej ta piosenka brzmiała znacznie lepiej niż mógłby sobie to wyobrazić. „Tom, nadal chcesz wracać do Stanów?” Zapytał w końcu Darius patrząc na niego z lekką obawą, bo widząc ich dwoje na prawdę nie mógł odgadnąć co zaraz usłyszy, mimo, że kawałek nad którym pracowali wyszedł im znakomicie.
Jude popatrzyła niepewnie na Tom'a i bała się tego co zaraz powie. Jeśli zgodziłby się zostać, czekałby na nią twardy orzech do zgryzienia, bo współpraca z nim mimo tego jak to wyglądało tego dnia, nadal wcale jej się nie uśmiechała. Natomiast gdyby odmówił, to nadal w oczach Darius'a to byłaby jej wina...
„Myślę, że możemy spróbować... Ten kawałek wyszedł na prawdę nieźle.” Oznajmił Tom, ale nawet na moment nie zagościł na jego ustach uśmiech.
Nie zagościł tylko z tego prostego względu, że duma nie pozwoliła mu pokazać tego co na prawdę czuł i myślał na temat współpracy z Jude Harrison. Dla Darius'a jednak nie miało to nawet najmniejszego znaczenia. Zgodził się i to liczyło się dla niego najbardziej... Od razu podał Tom'owi kontrakt i spojrzał na Jude już łagodniejszym wzrokiem niż poprzednio...
Re: "Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
Odcinek 2 - Unclear Thoughts
Pierwsze dwa tygodnie ich współpracy nie były łatwe ani dla Jude, ani dla Tom'a. Na każdym kroku się kłócili i dosłownie wszystko było dla nich idealnym powodem do wymieniania uszczypliwości pod swoim adresem.
Siedzieli na przeciwko Darius'a w kompletnej ciszy. Nie wiedzieli po co ich wezwał do siebie i Jude na prawdę obawiała się, że ma to coś wspólnego z tym, jak się względem siebie zachowują. Nie miała ochoty słuchać następnego kazania na temat tego, jak powinna się zachowywać jako jego producentka... Mimo sukcesu 'Get Stoned', który stał się pierwszym singlem Tom'a i mimo tego, że kompletnie pozabijał konkurencje na listach przebojów, dla niej Tom wciąż był jedynie 'byłym boysbander'em', który kompletnie nie ma pojęcia czym jest dobra muzyka, rozpieszczoną gwiazdą, która nie widzi nic poza swoim własnym nosem. Nie mogła w żaden sposób przemóc się i zacząć z nim pracować tak, jak to bywało wcześniej w jej karierze.
Tom nie ułatwiał jej tego i nawet nie próbował. Nawet jeśli z początku miał nadzieje na normalną współprace między nimi to już pierwszego dnia został sprowadzony na ziemię. Była uszczypliwa i krytykowała dosłownie wszystko co robił, mówił i pisał, co doprowadzało go do szaleństwa...
„Jutro, w 'Machine Head' jest ważny koncert, na którym Tom wystąpi.” Usłyszeli głos Darius'a i oboje odetchnęli z ulgą na te słowa. „Chce żebyś zaśpiewał 2 piosenki.”
„Jak 2?” Wtrąciła od razu Jude 'Get Stoned', ok ale nie mamy nic innego...”
„Jak nie?” Przerwał jej Tom z wyrzutem w oczach. „A co z 'Room 21'?” Jude roześmiała się głośno, ale kiedy tylko spojrzała na poważną minę swoje szefa spoważniała. „Co jest nie tak w tej piosence?” Dopytywał się poirytowany Tom.
„Poważnie? Skoro masz wystąpić i zagrać 2 piosenki to nie mogą być to te same piosenki” Skwitowała sarkastycznie i przerwała na chwilę, by się uspokoić i jak najnormalniej wytłumaczyć mu, o co jej chodzi. „Daj spokój Tom, od dwóch tygodni nie piszesz o niczym jak tylko, seks, alkohol, i rozebrane panienki. Ta piosenka jest wierną kopią 'Get Stones' i jeśli wyjdziesz z nią to ludzie nie dostaną tego, co by chcieli, bo ile można słuchać takich głupot?” Widziała złość, która wzrasta w oczach Tom'a i ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała w tym momencie to kłótnia z nim przy Darius'ie. „Tom, ta piosenka jest dobra do albumu, który robimy, ale nie jest dobra byś ją zaprezentował z 'Get Stoned' na jednym koncercie. Nie jeśli to mają być jedyne piosenki jakie zaśpiewasz.”
„Jude ma racje.” Oznajmił Darius, który uważnie słuchał ich i obserwował. Nie mógł już znieść ich kłótni i hamowania samego siebie przed interwencją. Jednak w tym wszystkim liczył, że w końcu zdołają jakoś się porozumieć i normalnie ze sobą pracować. „Powielisz sam siebie jeśli zagrasz 'Room 21'. Musicie w takim razie do jutra napisać coś innego, mocnego...”
„My?” Zapytał Tom patrząc na Darius'a z niedowierzaniem. „Tak, wy. Ty i Jude - Twoja producentka, jesteście zespołem, czy tego chcecie czy nie. I nie chce nic słyszeć z waszej strony dopóki piosenka nie będzie na moim biurku, zrozumiano?” Oboje jedynie przytaknęli i wyszli szybko z gabinetu.
Przez następne godziny siedzieli w studiu i nic im nie wychodziło. Kiedy Tom myślał, że wreszcie trafili na dobry tor, Jude odwracała wszystko tak, że zaczynał nienawidzić własną piosenkę. Natomiast kiedy Jude coś proponowała, dla niego to były puste słowa, puste dźwięki bez jakiejkolwiek nadziei na coś dobrego. Kwest obserwując ich, szybko zwątpił, że zdołają tego dnia cokolwiek nagrać. Nie rozumieli się, nawet się nie lubili i wiedział, że to poważny problem.
„To nie wyjdzie.” Oznajmiła w końcu Jude odkładając gitarę. „Nie potrafię z Tobą pracować, i nie wiem czy ktokolwiek by potrafił.”
„Nie będę śpiewał jakiś durnych ballad miłosnych, wybacz, ale dość się już tego ośpiewałem...” Jude popatrzyła na niego zupełnie zrezygnowana. Już nie miała siły nawet się z nim kłócić. Czasem był jak mały chłopczyk, który nie chce jeść czegoś, czego w życiu nie próbował. „Więc napisz o czymś innym, byle to nie był seks, alkohol czy tańczące panienki z pokoju 21..” Oznajmiała sarkastycznie po czym wyszła ze studia.
Potrzebowała się jakoś rozluźnić. Odkąd zaczęła produkować Tom'a przebywanie w wytwórni zaczęło być podwójnie męczące i podwójnie zajmujące. Wszystko co nagrywał próbowała jakoś udoskonalić. Chciała być dobra w tym co robiła, chciała być na tyle profesjonalna, na ile mogła. Bywały dni, kiedy miała wszystkiego dość i myślała tylko o tym, by wejść do gabinetu Darius'a i oznajmić, że odchodzi. Ale to były tylko krótkie chwile, które mijały dość szybko, bo doskonale wiedziała, że ta wytwórnia to jej życie. Tutaj zaczynała swoją karierę, tutaj odnosiła pierwsze sukcesy i tak na prawdę kocha wszystko, co łączy się z nią. Z małym wyjątkiem jakim był Tom. Wyjątkiem, który wkroczył do jej, jakby nie było, ułożonego świata i zdemolował wszystko, na co tak długo pracowała.
Wyszli z wytwórni tego dnia z niczym. Jude nie zdołała wyciągnąć z niego tego, czego potrzebowali, a Tom nie dał się przekonać do tego, by skorzystać z jej pomocy w pisaniu tej piosenki. Był jeszcze za bardzo dumy i za bardzo chciał jej udowodnić, że nikogo nie potrzebuje i jest na tyle dobry w tym co robi, żeby samemu napisać tą piosenkę. Chciał jej to udowodnić po to, by wreszcie uwierzyła w niego jako artystę i by przestała go wciąż utożsamiać z Boyz Attack. Ale przy niej nie mógł. Nie potrafił pokazać tego, co miał w swojej głowie, co grało w jego sercu tak na prawdę...
Kiedy Jude weszła rano do wytwórni miała nadzieję, że Tom już będzie z jakąś piosenką... Jednak zastała jedynie wściekłego Darius'a czekającego na nią w studiu.
„Gdzie jest Tom?” Zapytał jak tylko weszła. „Nie wiem, pewnie niedługo przyjdzie.” Odparła niepewnie odkładając na bok swoją kurtkę. „Czemu, kiedy dzisiaj przyszedłem do wytwórni, nie znalazłem żadnej płytki od was?” Próbował być spokojny jednak Jude dobrze wiedziała, że to tylko pozory.
„Bo nic wczoraj nie nagraliśmy. Nie potrafię...”
„Mam tego dość!” Przerwał jej natychmiast wstając z krzesła. „ Co się z Tobą dzieje, Jude?! Gdzie jest ta profesjonalistka, która tu pracowała?! Nie mam zamiaru znosić tego całą wieczność! To Twoim zadaniem jest dopasować się do niego, to jest w tej chwili Twoja praca! Jeśli do tego koncertu nie usłyszę nowej, genialnej piosenki oboje będziecie mieli kłopoty i Ty będziesz pierwszą, która wyleci. Mam dość niańczenia Ciebie i znoszenia Twoich chorych uprzedzeń!” Jude stała ze spuszczoną głową i nawet nie patrzyła na swojego szefa. Darius skierował się w stronę drzwi... „Mam nadzieję, że wyraziłem się wystarczająco jasno.” Nie czekał na żadną odpowiedź. Wyszedł zostawiając ją samą.
Jak tylko usłyszała odgłos zamykających się drzwi usiadła na krześle i westchnęła głęboko. Wiedziała, że Darius ma rację, nienawidziła tego, ale zdawała sobie sprawę, że to jej zadaniem w tym momencie jest dopasowanie się do tego, jak Tom widzi swoją muzykę... Wyciągnęła telefon i wybrała jego numer, jednak przywitała ją jedynie automatyczna sekretarka.
Po godzinie, kiedy Tom'a nadal nie było, a jego telefon był wciąż wyłączony zaczęła się na prawdę denerwować. Od koncertu dzieliło ich tylko kilka godzin. I z każdą następną chwilą czuła, że te kilka godzin dzieli ją również od końca jej kariery w tym miejscu.
Miała dość. Po prostu wyszła z wytwórni, nic nikomu nie mówiąc i pojechała do swojego studia. Miała ochotę krzyczeć tak głośno i tak długo, aż nie poczuje się lepiej... Ale nic nie pomagało, czuła w sobie coś dziwnego, coś czego nawet nie potrafiła dobrze określić.
Nagle, do studia weszli SME, a za nimi Tom. Jude od razu wstała z kanapy, na której siedziała i przez krótką chwilę po prostu im się przyglądała. Weszli jak gdyby nigdy nic, Tom jedynie rozglądał się na boki skanując miejsce do którego właśnie wszedł...
„Gdzie Ty się do cholery podziewałeś?!” Zaczęła w jego kierunku, co momentalnie zwróciło na nią jego uwagę. „Darius zaczął świrować! Jeśli nie będziemy mieli na dzisiaj nowej piosenki, która mu się spodoba, to...”
„Spokojnie Harrison, mamy nową piosenkę. Nie było Cię w studiu, chłopcy powiedzieli, że zapewne tutaj jesteś...” Jude patrzyła na niego i miała ochotę w tym momencie skoczyć mu do gardła i po prostu udusić. „Jude, to co ma Tom, jest dobre. Wystarczy, że nad tym troszkę popracujemy i będzie dobrze.” Wtrącił Speed widząc stan w jakim była w tamtym momencie.
Usiadła bez słowa na kanapie i pozwoliła im się rozstawić, niecierpliwie spoglądając na zegarek. Mieli tylko 3 godziny, żeby dopracować tą piosenkę, nagrać ją, zanieść do Darius'a i zdążyć na czas na koncert. Szczerze wątpiła, że zdążą przez ten czas zrobić chociaż połowę z tych rzeczy...
Jude była tak bardzo zajęta swoimi myślami, że nawet nie zauważyła, kiedy pomieszczenie, w którym się znajdowali wypełniła muzyka... „Jude!!” Usłyszała w końcu krzyczącego Tom'a. „Zamierzasz łaskawie posłuchać, czy może od razu mamy się spakować i wyjść?”.
„Słucham.” Rzuciła krótko i próbowała się skoncentrować na tym co się działo wokół niej. Chłopcy zaczęli grać, po chwili usłyszała również głos Tom'a. I tekst, który o dziwo nie był w niczym podobny do tych, które wcześniej pisał. Od razu wyłapała rzeczy, które należało zmienić, ale nie przerwała im. Chciała posłuchać całości...
Kiedy skończyli, przez chwilę wpatrywali się w nią bez ani jednego słowa. Wszyscy widzieli, że zachowuje się dziwnie, i nawet SME nie było w stanie odgadnąć jej myśli. Wstała z kanapy i chwyciła gitarę. „Tom, masz gdzieś zapisane słowa?”
Położyła jego notes na konsoli i przez chwilę nic nie mówiła, jedynie wpatrywała się w tekst przed swoimi oczami. Po kilku minutach po prostu zaczęła grać melodię, którą przed chwilą usłyszała. SME podchwycili tępo i szybko do niej dołączyli...
Tom kolejny raz zastygł widząc jak ta 4 ze sobą pracuje. Nie wymienili ze sobą ani jednego słowa. Jude jedynie pokazywała coś ręką, co od razu było przez nich rozumiane. Melodia dość szybko nabrała wyrazistego kształtu i wreszcie brzmiała dla Tom'a idealnie. Uśmiechał się szeroko widząc co się dzieje.
Uśmiechał się do niej...
Jednak Jude nie dostrzegała tego uśmiechu. Była dziwnie poważna, wyglądała na zajętą w zupełności muzyką nad która pracowali, jednak on dostrzegł, że w tym wszystkim chodzi o coś więcej. Mimo, że jej nie znał zdołał zobaczyć zrezygnowanie i to, że powoli zaczyna się poddawać... Wtedy pierwszy raz poczuł, że ma w tym też swój udział, że nie powinien grać w tą grę, którą oboje zaczęli. Ale było za późno, by cokolwiek zmienić. W tym momencie mógł ją jedynie przekonać do tego, że jeszcze nie wszystko stracone.
Jude widziała kontem oka, że pisze coś w notesie i dostrzegła, że się jej przygląda. Jednak to nie była pora na kolejne przepychanki. Mieli piosenkę, która nie była zła. Nie była dla niej czymś wyjątkowym, ale w tamtym momencie, była najlepszą jaką mieli.
„Tom, możesz tym razem wejść z wokalem?” Zapytała spokojnie nawet na niego nie patrząc. „Zmieniłem tekst.” Szepnął jej do ucha przechodząc obok niej. Nie zareagowała. Jedyne, o co prosiła po cichu to, by ten tekst nadal pasował do muzyki nad którą tyle co przestali pracować.
Jude oparła się o szafkę i nie spuszczała z niego swojego wzroku. Tom dał znak chłopakom i po chwili rozbrzmiały pierwsze dźwięki. I tekst...
Hello, Pozwól, że Ci przedstawię
Postacie w tym widowisku
Jedni przytakują, inni mówią nie
Zdecyduj – Który głos w Twojej głowie możesz zachować przy życiu...
Te słowa w niczym nie przypominały poprzedniego tekstu, który napisał do tej piosenki. Jednak jakimś dziwnym trafem czuła, że właśnie te, pasują do niej doskonale.
Nawet w obłędzie wiem, że nadal wierzysz
Namaluj mnie na płótnie to stanę się
Tym kim Ty nigdy nie mogłaś być...
Tom dawał z siebie wszystko. Chciał, by poczuła tą piosenkę dokładnie tak, jak on ją słyszy w swojej głowie. Czuł się wspaniale w tym miejscu i co było zaskakujące nawet dla niego samego, z tymi ludźmi. SME z dnia na dzień lepiej się z nim dogadywali, co bardzo poprawiało jego samopoczucie pracując dzień w dzień nad albumem. Musiał jedynie zdobyć jeszcze tylko ją. Niestety z nią nie było tak łatwo i wiedział o tym....
Rzuciłem wyzwanie byś kazała mi przejść przez ogień
Ubrała moją duszę i nazwała mnie kłamcą
Rzuciłem wyzwanie byś kazała mi przejść przez ogień
Rzuciłem wyzwanie byś kazała mi
Rzuciłem wyzwanie byś...
O ile początek piosenki nie odczytywała personalnie, to po refrenie poczuła coś dziwnego. Jakby chciał jej coś powiedzieć tą piosenką, jakby te słowa były kierowane do niej, jakby miały jakąś własną historię. Historię, która mówiła również o niej. Tom cały czas dzielił z nią spojrzenie, co dodatkowo dodawało jej pewności co do tego, że ma racje. Jednak musiała zachować zimną krew. Nie mieli wtedy czasu, na zastanawianiem się co ta piosenka oznacza. Trafili w sedno, była świetna i tylko to wtedy się liczyło.
Hello, czy Ty nadal gonisz
Wspomnienia w ciemnościach?
Jedni pozostają młodzi, inni się starzeją
Ożyj, są w tym niejasne myśli
Których nie zdołasz ukryć...
Kolejny raz bez żadnego komentarza, jak tylko Tom skończył zaczęła mówić co należy zmienić. Jakby nie wyłapała tej wiadomości, którą próbował jej przekazać i nie można powiedzieć, że mu się to podobało.
Nie podobało mu się.
Kolejny raz liczył na jakieś słowa od niej i w odpowiedzi dostał ciszę. Przez ten czas zdążył się już do tego przyzwyczaić, jednak ta piosenka była szczególna i ta piosenka, powinna być przez nią w jakiś sposób skomentowana...
Hello.
Helloooo!
Rzuciłem wyzwanie byś kazała mi przejść przez ogień
Napiętnowała moją duszę i nazwała mnie kłamcą
Rzuciłem wyzwanie byś kazała mi
Rzuciłem wyzwanie byś
Hello!!!
Hello!!!
Rzuciłem wyzwanie byś kazała mi
Rzuciłem wyzwanie byś...
Zanim się obejrzeli, okazało się, że kompletnie stracili rachubę czasu i są spóźnieni. Dodatkowo każdy z nich miał kilkanaście nieodebranych połączeń od Darius'a. Wiedzieli, że jeśli dotąd nie byli w aż tak wielkich kłopotach, to w tym momencie na pewno są.
Przez całą drogę na koncert nie odzywali się do siebie. Jude chcąc nie chcąc nie mogła przestać myśleć o tej piosence i o słowach, które nagle zmienił Tom. Była coraz bliżej decyzji dotyczącej jej pracy w wytwórni i nie miała ona już nic wspólnego z tym, czy Darius będzie zadowolony z tego kawałka czy nie. Miała dość tego, co się działo przez ostatni czas i miała dość tego, że za każdym razem słyszy tylko to, że wszystko może się dla niej skończyć. Przestało ją to bawić i miała po prostu wrażenie, że lepiej spalić mosty za sobą, puki ma się jeszcze jakąkolwiek kontrolę nad płomieniem.
Zdążyli na ostatnią chwilę i nie mieli już nawet czasu na szukanie Darius'a i pokazanie mu tego z czym przyjechali. Tom przygotowywał się z SME w garderobie, a Jude stała z boku sceny obserwując ludzi bawiących się przy kapeli, która grała przed Tom'em.
Kiedy wchodził na scenę, pożegnała go delikatnym uśmiechem, który samoistnie pojawił się na jej ustach. Sama nie wiedziała skąd się wziął i jeszcze bardziej czuła się dziwnie nieswojo. „Co to do cholery ma znaczyć!” Usłyszała nagle głos Darius'a za swoimi plecami. „Gdzie wy byliście?!”
Jude odwróciła się do niego i oznajmiła spokojnie. „Byliśmy wszyscy w moim studiu. Przepraszam, nie słyszeliśmy telefonów. Pracowaliśmy nad piosenką.” Darius patrzył na jej spokój i dziwną obojętność i kompletnie nie wiedział jak ma na to zareagować. Wszystko wymknęło się spod jego kontroli. Jude robiła co chciała nie zważając na jego polecenia, Tom już kompletnie nie zwracał na niego uwagi, natomiast SME jak cielęta podążali raz za jednym, raz za drugim wybierając, z kim danego dnia będzie lepsza zabawa. „Nad jaką piosenką? Co on wogóle robi na tej scenie, miał nie śpiewać 'Room 21'”.
„I nie zaśpiewa jej.” Odparła stanowczo. „Mamy nową piosenkę. Spodoba Ci się.” Chciała się obrócić w stronę sceny, bo rozbrzmiały pierwsze dźwięki 'Get Stoned', ale w ostatniej chwili złapał ją za ramie i nie pozwolił na to.
„Albo mi w tej chwili wyjaśnisz, o co tu chodzi, albo...”
„Albo co D?” Zapytała lekko podniesionym głosem. „Zagrozisz mi, że wylecę, że skończy się moja kariera? Oszczędź nam obojgu nerwów i po prostu posłuchaj tego nad czym pracowaliśmy. To dobry kawałek.”
Wyrwała swoje ramie spod jego uścisku i obróciła się w stronę sceny.
Widziała, że Tom czuje się tam jak ryba w wodzie i już tylko zobaczyć, jak zaśpiewa 'I Dare You', przed tyloma ludźmi. W końcu się doczekała i nie mogła oderwać swoich oczu od niego. To jak wykonał tą piosenkę na tym koncercie było nieporównywalne z tym jak ją śpiewał w studiu. Ludzie byli zachwyceni i nawet Darius miał uśmiech na twarzy obserwując to, co działo się przed jego oczami.
„To było świetne!” Oznajmił jak tylko Tom i SME zeszli ze sceny. „Jednak jest kilka rzeczy o których musimy porozmawiać.” Dodał ze zmarszczonymi brwiami. „Tak, ja też chciałabym porozmawiać. Z Tobą D w szczególności.” Wtrąciła Jude nie zwracając uwagi na pytające spojrzenia SME. „Ok, więc jutro będziemy rozmawiać, natomiast dzisiaj, chciałbym żebyście to nagrali w studiu.”
„Dzisiaj?!” Krzyknął Speed. „Tak, dzisiaj. Macie świetną energie po koncercie, a ta piosenka właśnie tego potrzebuje. Nie jest jeszcze tak późno, jutro będziecie mogli przyjść później.” Darius wyglądał na zniecierpliwionego ciągłymi pytaniami i sprzeciwami, dlatego żadne z nich nie śmiało zaprotestować.
„Czemu nie dasz mu szansy?” Zapytał Speed siedząc sam na sam z Jude w studiu, czekając na resztę chłopaków. „Nie wiem o czym mówisz Vincent.” Odparła z lekkim zakłopotaniem.
„Tak... Zawsze mnie tak nazywasz, jak nie chcesz o czymś rozmawiać, więc ok. Ale powiem tylko, że on nie jest taki zły i dobrze o tym wiesz, więc może schowaj swoją dumę do kieszeni i po prostu z nim pogadaj? Normalnie? Chyba jeszcze pamiętasz jak to się robi...” Nic na to nie odpowiedziała. Zmierzyła go jedynie wzrokiem i poszła po kawę. Miała dość. Była zmęczona, niby zdenerwowana, ale obok tego czuła tak wielką obojętność do czegokolwiek, co się działo, że nie potrafiła nawet jasno określić czego tak na prawdę chcę. Przez chwilę stała przed drzwiami do studia i po prostu się im przyglądała. Widziała, że SME znaleźli z nim już swoją własną linię porozumienia i zdawała sobie strawę, że jeśli oni ją znaleźli, to dla niej również jest to możliwe.
Ale to nie zmieniało w żaden sposób faktu, że była zmęczona i nie wiedziała nawet co tak bardzo ją zmęczyło tego dnia. Czy to tylko ta sytuacja, czy może całość - to jak ostatnio wygląda jej życie. W tamtym momencie była pewna jedynie tego, że chce jak najszybciej wrócić do domu i po prostu usnąć.
„Zmęczona?” Zapytał Tom siadając obok niej, kiedy SME zaczęli nagrywać muzykę. Mimo tego wszystkiego jak się zachowywał nie był głupi i potrafił złożyć sobie w całość pewne rzeczy i wiedzieć dokładnie, co chodzi jej po głowie... „Tak, to był długi i nerwowy dzień. Chcę to szybko nagrać i iść do domu, więc jeśli mógłbyś na chwilę nic nie mówić i dać mi w spokoju pracować, byłabym wdzięczna.” Oznajmiła spokojnie jednak dosadnie.
Tom jedynie rzucił krótkie „Jasne.” i nie mówił już ani słowa. Jednak nie mógł przestać jej się przyglądać. Było w niej coś dziwnego, coś co przyciągało go i ciekawiło mimo, że jak nikt wcześniej potrafiła go wyprowadzić z równowagi. Była dla niego po prostu inna od wszystkich dziewczyn, które dotąd poznał i chyba to intrygowało go najbardziej.
Z muzyką poszło im dość szybko. SME zniknęli jak tylko Jude oznajmiła, że wszystko jest ok. Zostali sami i nie można powiedzieć, że którekolwiek z nich, było z tego faktu zadowolone.
Zaczęli nagrywać, ale to nie było ta energia, którą Tom pokazał na koncercie. To nie była nawet ta energia z którą śpiewał będąc w jej studiu. Na domiar złego zjawił się Darius sprawdzić jak idzie im praca i już kompletnie nie mogli się skupić.
„D, możesz nas zostawić samych?” Zapytała nagle Jude nie widząc już żadnej szansy, by odzyskać to, po co tutaj przyjechali. Darius popatrzył na nią z podniesionymi brwiami ze zdziwienia i już chciał coś powiedzieć, ale wyprzedziła go. „Obiecuje, że nie wyjdziemy stąd dopóki nie nagramy tego tak jak chciałeś. Po prostu, musimy się odprężyć, a Twoja obecność, po tym całym zamieszaniu dzisiaj...”
„Nie podoba mi się to Jude.” Przerwał jej wstając i kierując się w stronę drzwi. „To ostatni raz kiedy toleruje coś takiego.” Po tych słowach wyszedł. To nie byłby Darius, gdyby nie powiedział na koniec czegoś takiego i Jude o tym wiedziała. Kiedy obróciła się w stronę szyby, zobaczyła Tom'a popijającego swoją herbatę.
Wstała i spokojnym krokiem weszła za szybę. „Darius poszedł, możemy odetchnąć.” Zaczęła niepewnie siadając obok niego. „Musimy to dzisiaj nagrać, obiecałam mu to i tylko dlatego wyszedł.”
„Wiem, tylko... Straciłem tą energię.” Oznajmił odkładając kubek. „Zauważyłam.” Przez chwilę panowała cisza. Jude myślała nad czymś i w pewnym momencie szybko pobiegła do pomieszczenia na przeciwko nich i włączyła podkład. Myślał, że ich „przerwa” się skończyła więc założył pokornie słuchawki i zaczął śpiewać. Jednak kiedy podniósł swój wzrok nie zobaczył jej po drugiej stronie szyby.
Wbiegła do studia i założyła słuchawki na swoje uszy. „Śpiewaj” Oznajmiła ze śmiechem i zaczęła krążyć wokół niego.
„Daj spokój Quincy, stać Cię na więcej” Dodała po pierwszym refrenie, nadal przechadzając się z lekkim uśmiechem, cały czas w zasięgu jego wzroku. W końcu stanęła na przeciwko niego i patrząc mu w oczy oznajmiła. „Ok, Tom... Skoro napisałeś już taką piosenkę, to może rzeczywiście powinna rzucić Ci wyzwanie. „ Tom patrzył na nią i kompletnie nic z tego nie rozumiał... „Zaśpiewaj to ze mną”
Nie czekała na żadne jego słowa. Po prostu zaczęła śpiewać, najgłośniej jak tylko potrafiła. Przez chwilę była w tym sama, jednak kiedy spostrzegł się, że nie żartuje włączył się do tego. To już nie było na zasadzie, kto ładniej śpiewa tylko, kto głośniej potrafi krzyczeć ten tekst.
Śmiali się i wygłupiali, jakby byli tam właśnie po to, by się trochę po wydurniać. I oboje bawili się doskonale. Po jakimś kwadransie Jude ściągnęła słuchawki i oznajmiła kierując się do studia... „Ok, Tom. A teraz masz mi to sam zaśpiewać właśnie z tą energią!”
Dopiero w tym momencie zrozumiał, po co było to wszystko. To był jej sposób na to, by wskrzesić w nim to, co pokazał na koncercie. I udało jej się to. Nie wiedział tylko tego, że dla niej samej, to również była niezła zabawa, która odprężyła ją i rozweseliła jak nic, czego próbowała tego dnia. Kiedy nagrywał już sam uśmiechała się do niego cały czas i nadal się wygłupiała śpiewając sobie pod nosem, co sprawiło, że kilka razy musieli zaczynać od nowa. Jednak nie było to dla nich czymś irytującym jak to bywało już nie raz.
W końcu się udało. Jude odetchnęła z ulgą i zaczęła powoli szykować się do wyjścia. Żartowali z tego jak to wszystko wyglądało do momentu, aż nie opuścili budynku wytwórni. „Gdzie masz samochód?” Zapytał Tom.
„Mieszkam niedaleko. Dzisiaj rano postanowiłam się przejść, przez co mój samochód stoi zaparkowany w garażu.” Oznajmiła z lekkim uśmiechem. „Na razie Quincy.” Dodała po czym zaczęła iść w stronę swojego domu. Jednak usłyszała jego wołanie kilka minut później. Kiedy się obejrzała zobaczyła go w samochodzie i przystanęła na moment. „Wsiadaj, podwiozę Cię. Jest późno.”
„Nie trzeba, mieszkam na prawdę nie daleko stąd.”
„Tym bardziej... Słuchaj, albo wsiadasz, albo będę tak jechał koło Ciebie, aż do samego Twojego domu.” Nie podobał jej się za bardzo ten pomysł, ale wiedziała, że mówił poważnie, dlatego bez słowa wsiadła do samochodu i szybko poinstruowała jak ma jechać.
Całą drogę panowała cisza, która jednak żadnemu z nich nie przeszkadzała. „Jude Harrison mieszka w swoim domu rodzinnym?” Zapytał Tom jak tylko dojechali na miejsce.
„Dokładnie, razem ze swoim ojcem i siostrą.” Tom patrzył na nią zdziwionym wzrokiem co sprawiło, że roześmiała się głośno. „Daj spokój Tom, nie potrzebuję willi z basenem tak jak Ty. Tutaj czuję się dobrze.” Oznajmiła już poważniej.
„Skąd wiedziałaś, że mam wille z basenem?” Przez chwilę zastanawiała się czy to był żart, czy Tom mówił poważnie, jednak jego lekki uśmiech upewnił ją co do tego, że to BYŁ żart i lekko się uśmiechnęła. I znowu nastała cisza, jednak ta z kolei nie była już taka komfortowa. Oboje chcieli coś powiedzieć, tylko zupełnie nie mieli pojęcia jak zacząć.
„Widzimy się jutro Tom, muszę zmiksować tą Twoją piosenkę.” Oznajmiła otwierając drzwi... „Tak, i musimy napisać następną. Darius nie da nam spokoju, jestem tego pewny.” Jude na te słowa spoważniała i na chwilę zastygła w bezruchu. „Nie wiem, czy będzie jakaś następną, Tom” Odparła w końcu poważnie, nie patrząc nawet na niego. „Co masz na myśli?”
„Jestem zmęczona tą całą gonitwą w G Major i chyba będzie lepiej, jak Darius znajdzie Ci kogoś, z kim lepiej się dogadasz i nie będziecie się kłócić na każdym kroku.” Roześmiała się spoglądając na niego. Miał poważny wyraz twarzy i ewidentnie nie wiedział co ma na to powiedzieć... „Dobranoc...”
„Wiesz dobrze, że jeśli byśmy chcieli, moglibyśmy ze sobą pracować.” Oznajmił jak tylko zaczęła wychodzić z samochodu. „Ta piosenka jest na to najlepszym dowodem”
Usiadła z powrotem i odchyliła swoją głowę do tyłu. „Wiem.” zaczęła spoglądając na niego z delikatnym uśmiechem. „Nie jestem tylko pewna, czy to jak ze sobą pracowaliśmy, i te wszystkie przepychanki miały coś wspólnego z tym jak się czuje.”
„Mam rozumieć, że wreszcie przyznałaś, że jestem świetnym artystą?” Uśmiechną się do niej dumnie. „Nie. Chyba zawsze będziesz dla mnie byłym boysbander'em.” Skwitowała poważnie. Tom również spoważniał i odwrócił wzrok. „Dostrzegłam tylko, że obok tego jest w Tobie ktoś jeszcze.” Uśmiechnęła się lekko i wyszła z samochodu. „Każdy popełnia błędy prawda? Twoim były te lata w Boyz Attack...” Dodała opierając się o drzwi widząc, że wysiadł z samochodu zaraz po niej.
„Hey, Ty miałaś swoją 'Gwiazdę od zaraz', ja miałem Boyz Attack.” Oznajmił poważnie z rękoma w kieszeniach. „Te lata pozwoliły mi się wybić. Możliwe, że ktoś by nas zauważył bez Tych rzeczy, ale możliwe, że nie.” Jude popatrzyła na niego i uśmiechnęła się. To był chyba pierwszy raz, kiedy rozmawiali ze sobą normalnie i poważnie. Bez uszczypliwości i bez jakiejś wrogości co do siebie. I na prawdę jej się to podobało.
„'I Dare You' to na prawdę dobra piosenka, Tommy.” Dodała otwierając drzwi swojego domu, po czym uśmiechnęła się do niego i weszła do środka.
Tom stał przez chwilę i wpatrywał się w drzwi w których przed momentem zniknęła jej postać. 'Tommy', nie lubił kiedy się tak do niego mówiło, ale jakimś dziwnym trafem, z jej ust nie brzmiało to tak źle.
Pochwaliła go. Jechał do swojego mieszkania z lekkim uśmiechem na ustach. Osiągnął wreszcie to, czego chciał i był z tego na prawdę dumny. Tylko jedna rzecz go martwiła. Jej rezygnacja z pracy z nim... Jej rezygnować z jakiejkolwiek pracy w G Major.
Re: "Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
Odcinek 3 - Dirty Little Secret
Jude od samego rana miksowała z Kwest'em kawałek, który nagrali dzień wcześniej. Była małomówna i zamyślona i mimo pytań jakie zadawał dźwiękowiec nic nie zapowiadało tego, że dowie się od niej czegokolwiek.
Tom wszedł do studia kiedy prawie wszystko było już skończone i gotowe do prezentacji Darius'owi. Przywitał go delikatny uśmiech na jej twarzy, który od razu odwzajemnił – ku zdziwieniu Kwest'a. Jednak przez pierwsze pół godziny siedział z boku przyglądając się jedynie temu co robili. I przyglądał się również jej. Nie musiała mu tego mówić, wiedział, że nadal myśli o odejściu. Wiedział, że ma bardzo mało czasu, by sprawić żeby została.
Nie spał za wiele tej nocy. Nie mógł przestać myśleć o niej. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest trudnym człowiekiem i szczerze nie miał ochoty zaczynać pracy z kimś zupełnie innym w momencie, w którym z nią wreszcie się dogadał. Tak te myśli sobie tłumaczył. Jednak gdzieś głęboko dobrze wiedział, że to nie jedyny powód dla którego chce, by została. Ten prawdziwy mówił o tym, że coś dziwnego go do niej ciągnęło. Nie mogąc tego racjonalnie wytłumaczyć czuł, że mają ze sobą więcej wspólnego niż oboje mogą przypuszczać. Jude potrafiła z niego wydobyć dokładnie to, co grało w jego duszy, potrafiła go zmotywować i zainspirować nawet wtedy, kiedy nie mogli na siebie patrzeć. I tego tak na prawdę nie chciał stracić.
„Ok, jeszcze tylko wypalić płytkę i możemy ruszać do Darius'a.” Nagle jej głos wyrwał go z zamyślenia. Patrzyła na niego i nadal na jej ustach malował się ten nie znany do wczoraj uśmiech. Kwest na te słowa wstał i wyszedł po coś do jedzenia. Zostali sami i miał teraz swoją szanse. Możliwe, że jedyną...
„Mam rozumieć, że wczorajszy wieczór był jakby zakopaniem toporu wojennego między nami?” Zapytał podchodząc do niej i zajmując krzesło na którym chwilę temu siedział Kwest. Jude popatrzyła na niego lekko zaskoczona jego bezpośredniością i jedynie pokiwała głową. „To dobrze, bo mam coś dla Ciebie.”
„Masz coś dla mnie?” Powtórzyła jego słowa jeszcze bardziej zdziwiona niż poprzednio. „Tak.” Rzucił krótko po czym sięgnął do swojego plecaka z którego wyciągnął coś na kształt bardzo starej książki. „Co to jest?”
Nie odpowiedział. Uśmiechnął się jedynie do niej i podał jej swój prezent. Jude otworzyła w połowie i jej oczom ukazały się różne cytaty, pisane ręcznie... „Ten notes założyła moja prababcia. Jeśli spojrzysz na początek, zobaczysz, że teksty są po francusku.” Wyjaśnił Tom nie porzucając swojego uśmiechu.
Jude nic z tego nie rozumiała. Wpatrywała się raz w niego raz w notes przed nią nie mogąc nawet znaleźć jednego powodu, dla którego jej to dał. „Jest przekazywany z pokolenia na pokolenie i zasada jest taka, że daje się go komuś, by wpisywał w nim zdania, cytaty, coś co w jakiś sposób go poruszyło. Chcę żebyś Ty go miała przez jakiś czas. Oddasz mi go, kiedy skończymy płytę.” Jude momentalnie popatrzyła na niego i już wiedziała, o co chodzi. Chciała mu coś powiedzieć, wyjaśnić, ale tym razem to on ją ubiegł i nie pozwolił by coś powiedziała. On jeszcze nie skończył, a jej słowa, mogłyby wszystko zniszczyć...
„Ma magiczne działanie, i nie wiem czy to zasługa tego, że wiele ludzi zapisywało już w nim swoje myśli czy może to czysty przypadek...” Przerwał na moment przysuwając się do niej bliżej... „Kiedy nie wiem co robić, kiedy waham się pomiędzy jakimiś rzeczami, albo kiedy jest mi po prostu źle, otwieram go na byle jakiej stronie. I zawsze znajduje na niej coś, co mi pomaga.”
Była w szoku. Po wczorajszym wieczorze wiedziała, że jest w nim coś więcej niż były, rozkapryszony boysbander, ale tego się nie spodziewała... „Spróbuj, może na Ciebie będzie dział podobnie...” Jude niepewnie otworzyła notes i spojrzała na przeżółknięte i już lekko przedarte kartki. Jej oczom ukazało się jedno zdanie, napisane piórem z datą 'zima 1944' i uśmiechnęła się lekko czytając je. „I jak?” Zapytał widząc, że coś ciekawego ukazało się jej oczom.
„'To nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca, to dopiero koniec początku.'” Przeczytała cicho nadal wpatrując się w notes. Tom uśmiechnął się i nie mógł odwrócić od niej wzroku. Była zakłopotana, zamyślona i zupełnie nie przypominała tej Jude Harrison, którą znał do tej pory.
Znowu sięgnął do swojego plecaka i wyjął z niego tym razem już całkiem nowy notes. „Okradłeś mikołaja czy co?” Zażartowała wreszcie Jude kiedy położył przed nią następny prezent. Tom uśmiechnął się lekko i zaczął wyjaśniać. „Chciałbym żebyś w tym notesie zapisywała piosenki, które są dla Ciebie szczególne, i któregoś dnia byś dała go komuś, by wpisał w nim również swoje. Na podobnej zasadzie jak notatnik mojej prababci.” Jude przez chwilę patrzyła na niego i nie wiedziała zupełnie co ma teraz zrobić, powiedzieć... Przez krótką chwilę była zamrożona, jakby jej oczy nie mogły przerwać spojrzenia, które dzielili.
W końcu jednak wzięła do ręki notes i otworzyła na 1 stronie. Zobaczyła coś na kształt piosenki, niedokończonej... „Tutaj już coś jest...” Oznajmiła niepewnie. „Tak, piosenka. Wpisałem ją tutaj, bo wierze, że będzie dla Ciebie szczególna.” Wyjaśnił z pewnością w głosie. „Nie jest skończona...” Dodała niepewnie powracając wzrokiem do treści piosenki.
„Wiem. Ty ją dokończysz. A potem dopracujemy ją razem...” Wyjaśnił spokojnie po czym wstał z krzesła i zaczął iść w stronę drzwi. Nie zauważyła nawet tego, była za bardzo zajęta czytaniem. „Będę z Kwest'em w kuchni. Jak będziesz szła do Darius'a daj mi znać.” Dopiero te słowa zmusiły ją do odwrócenia swojego wzroku znad notesu. Jednak kiedy odwróciła głowę jego już nie było.
„Z mijającymi godzinami
Znowu zawiodłem Twoje serce...”
Przez chwilę siedziała wpatrując się w dwa notesy leżące na konsoli i wałkowała w kółko to co wydarzyło się przed chwilą. W jej głowie miała wiele pytań, które przekrzykiwały się nawzajem. Jednak jedno z nich krzyczało najgłośniej - 'Kim jest tak na prawdę Tom Quincy?'. Tego dnia zobaczyła kompletnie innego człowieka. Jakby nagle pokazał jej tego chłopaka jakim jest poza kamerami, kiedy jest sam, albo kiedy jest z ludźmi, którym ufa. Uśmiechnęła się sama do siebie i znowu otworzyła jego notes na pierwszej lepszej stronie...
'Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś...'
Roześmiała się głośno po przeczytaniu tych słów, bo miały znowu coś w sobie trafnego. Oswoiła w jakiś sposób Tom'a więc powinna teraz czuć się za niego odpowiedzialna, w takiej postaci w jakiej jest dla niej teraz? Nie wiedzieć czemu na jej ustach pozostał uśmiech. Była zmęczona G Major, ale obok tego były też inne uczucia. Uczucia, których nie do końca rozumiała, ale wiedziała, że może im ufać.
Tego dnia zaczęło się coś nowego w jej życiu. Nie umiała odejść z G Major. Nie po tym wszystkim co usłyszała od Tom'a. Ciekawość jego osoby wzięła górę i zniszczyła wszystkie inne uczucia, które wcześniej nakazywały jej ucieczkę od tego co czekało na nią każdego dnia przychodząc do wytwórni, będąc częścią tej 'muzycznej rodziny'.
(Co takiego zrobiłem, że ta scena jest tak brutalna)
(Nie jestem lepszy od tych przede mną)”
Nie rozmawiali już więcej na temat tych notesów. Tom jedynie uśmiechał się do niej za każdym razem, kiedy widział, że wszędzie bierze je ze sobą na wypadek, gdyby coś ciekawego ją spotkało i nadawało się, by zapisać jakieś magiczne słowa, które wzbogaciłyby sobą ten notes.
Czas mijał dość szybko. Każdego pojedynczego dnia uczyli się czegoś o sobie i ciągle było im mało. Ich ciekawość nigdy nie zmieniła natężenia, wręcz przeciwnie.
Nie było między nimi żadnego emocjonalnego czy nawet fizycznego zauroczenia. To było coś innego, coś czystego. Dla Jude, Tom stał się osobą której ufała bezgranicznie. Nie stało się to od razu, jednak w którymś momencie myśląc o ludziach, którzy na codzień ją otaczają, on wydawał się jej najbardziej prawdziwy. Był jakby tą małą częścią układanki, której brakowało w jej życiu. Miała kogoś z kim czuła się bezpiecznie, o kogo mogła się troszczyć i kogoś, kto troszczył się o nią. Bez zbędnych słów, skomplikowanych uczuć czy zachowań. Wszystko między nimi było proste i nic nie było niezrozumiałe czy niepewne. Kiedy potrzebowali chwili tylko dla siebie po prostu sobie to mówili i dla żadnego z nich nie było to coś problematycznego. Kłócili się niemal codziennie - godząc się kilka minut później. Ich charaktery czasem za bardzo się ze sobą gryzły, by uniknąć tych kłótni, jednak czas nauczył ich jak sobie z tym radzić.
Nie było między nimi tematu o którym nie umieliby ze sobą rozmawiać. Nie ważne czy był on mniej czy bardziej osobisty. Jude usilnie próbowała pozbyć się z niego cech, które ją samą na samym początku odepchnęły, natomiast Tom chciał wskrzesić w niej wiarę w samą siebie, coś co nagle zniknęło z niej z niewiadomych dla niego przyczyn. Zniknęło razem z jej muzyką...
Tak, muzyka... Z każdym dniem album Tom'a stawał się coraz ciekawszy. Odkąd zaczęli pracować nad nim tak na prawdę razem, każda następna piosenka była lepsza od poprzedniej. Darius zszedł im z drogi kiedy zauważył, że potrzebują jakiejś swobody, by pracować tak jakby sobie tego życzył, zaakceptował to i uszanował, może dlatego, że przynosiło mu to korzyść.
„Stare nawyki umarły ciężko
Zawsze na koniec nienawidzę zakończenia...”
Po jakimś czasie piątkowe wieczory stały się już pewnym rytuałem. Zaraz po wyjściu z wytwórni jechali do niego i do późna oglądali filmy, zajadając się pizzą. Jude zostawała wtedy u niego na noc, zajmując pokój gościnny, który bardzo szybko stał się jej pokojem, do którego nie wpuszczał już nikogo innego...
Ten piątek jednak miał być inny. Kwest namówił ich na wyjście do jakiegoś nowego klubu i chyba dla świętego spokoju przystali na to. Mieli posiedzieć tam jakieś 2 godzinki i zniknąć, by jak co piątek siedzieć na kanapie i oglądać filmy tylko w swoim towarzystwie. Jednak ku ich zaskoczeniu bawili się świetnie i z 2 godzin zrobiły się 4, a potem nawet nie zwracali na to uwagi...
Jude tańczyła z jakimś kolegą Kwest'a jednak kątem oka obserwowała Tom'a siedzącego przy barze. Uśmiechał się do niej popijając kolejne piwo tego wieczoru. W pewnym momencie zobaczyła, jak rozmawia z jakimś facetem i widziała, po wyrazie twarzy Tom'a, że to nie jest najmilsza rozmowa. Zareagowała jednak dopiero wtedy, kiedy zobaczyła jak szarpią się zaraz przy barze. Próbowała jak najszybciej przecisnąć się przez tłum bawiących się ludzi jednak nie było to łatwe. Kiedy wreszcie dotarła do nich Kwest zdążył ich rozdzielić i szedł z Tom'em w stronę wyjścia.
„Co się do cholery stało?” Zapytała jak tylko do nich podbiegła. Stali już na zewnątrz, Tom miał rozciętą wargę i pełno krwi na koszuli. Krwi, która nie należała jednak do niego... „To nic. Po prostu odwieź mnie do domu. Do poniedziałku Kwest.” Oznajmił Tom i ruszył w stronę parkingu.
Jude wymieniła jedynie spojrzenia z Kwestem, który patrzył na nią równie bezradnie, po czym poszła za Tom'em.
„Małomówny i zamarznięty
Niewygodna cisza, znowu...”
Przez cała drogę do jego mieszkania nie odzywał się. Wpatrywał się w okno ze zmarszczonymi brwiami i był myślami zupełnie w innym miejscu. Nie naciskała na niego, wiedziała, że to nie jest odpowiedni moment.
Na miejscu bez słowa weszli do mieszkania. Tom zniknął w łazience, a Jude zaczęła szukać apteczki. Kiedy wyszedł była w kuchni więc przysiadł się i nadal nic nie mówił. „Jeszcze nie jest tak późno, co powiesz ja pizze i film?” Zaczęła radośnie jednak wyraz jego twarzy nadal się nie zmienił... „Tommy?
„Co? Tak, jasne... „ Oznajmił po czym wstał i przeszedł do salonu zabierając ze sobą butelkę whiskey z barku.
Martwiła się o niego. Nie rozumiała co się stało, kim był ten facet i czemu tom zachowuję się tak dziwnie. Wzięła apteczkę i przysiadła się do niego na kanapie. Bez słowa zajęła się jego wargą. „Chyba dzisiaj nasz wieczór filmowy to nie jest najlepszy pomysł.” Zażartowała, ale kolejny raz nie wymusiło to na nim żadnej odpowiedzi. „Powiesz mi kim był ten facet?” Zapytała w końcu niepewnie.
Dopiero to pytanie zwróciło jego uwagę. Odsunął szklankę od swoich ust... „Nikt ważny, nie przejmuj się.”
„Jak mam się nie przejmować? Najpierw bijesz się z jakimś kolesiem teraz zbywasz mnie i nie chcesz nic wyjaśnić...” Zaczęła się nakręcać ale przerwał jej
„Jude...” Jego głos nie wyrażał żadnych emocji oprócz jakiejś obojętności, zrezygnowania i braku siły nawet na rozmowę. „Nie chcę o tym rozmawiać. Ten koleś to ktoś z mojej przeszłości, który przypomniał mi o czymś, o czym staram się zapomnieć od 5 lat, więc proszę...”
„Ok, Tom.” Odparła wstając z kanapy. „Idę wziąć prysznic, a potem spać, więc dobranoc...”
„Nie złość się proszę...”
„Nie złoszczę się...” Przerwała na moment patrząc jak wstaje z kanapy... „Po prostu jestem zmęczona...” Tom zaczął się śmiać i powoli szedł w jej kierunku. „Ooo wreszcie Cię rozśmieszyłam, jak miło.”
„Jude, jesteś zła. Mówisz do mnie 'Tom' tylko wtedy.” Jude spuściła głowę z zażenowania, że nawet coś takiego nie uszło jego uwadze i zupełnie nie wiedziała jak ma zareagować. „Po prostu się martwię i powiedzmy, że odzwyczaiłam się od zasady 'rozmawiamy tylko o interesach'.”
„To nie tak...”
„Co jest w tym takiego, że nie możesz czy nie chcesz mi o tym powiedzieć? Tyle, rzeczy już się od Ciebie dowiedziałam, czy ta jedna różni się od pozostałych?” Nie rozumiała go. Jednak to nie chodziło nawet o to, że coś chciałby przed nią ukryć, tylko o to, że wiedziała jak bardzo się męczy trzymając to w sobie i chciała go sprowokować...
„Zgorzkniały i posiniaczony
Załamany i zagubiony...”
„Gdybym Ci powiedział, nie patrzyłabyś już na mnie tym samym spojrzeniem i zapewne to byłby nasz ostatni wspólny wieczór.” Stał ze spuszczoną głową. Nie mógł jej patrzeć w oczy, bo wiedział że się martwi, a smutek w jej oczach zawsze ranił go bardzo mocno.
Podeszła do niego bliżej i ujęła jego twarz w swoich dłoniach. „Tommy, jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram, nie ważne co mi powiesz, będę tutaj...”
„Nie mów tak.” Odparł ze złością odpychając jej dłonie ze swojej twarzy. „Ludzie raz są za chwilę ich nie ma. Zawsze odchodzili i zawsze będą.” Był zły. Trafiła na teren, w którym ich znajomość jeszcze nie była i nadepnęła na coś, co bolało go za bardzo, by przemilczeć jej komentarz, mimo, że wiedział, że nic złego nie miała na myśli i jej słowa były szczere. „I tak tego nie zrozumiesz...” Dodał nalewając sobie alkoholu. Jude podeszła do niego i wyrwała mu szklankę z ręki. „Skąd wiesz, że nie zrozumiem? Nie jestem tak grzeczną i ułożoną dziewczynką jak uważasz... I wierz mi, że wiele rzeczy potrafię zrozumieć i tych dobry i tych złych.”
Tom roześmiał się głośno i wyrwał z powrotem szklankę z jej dłoni po czym wypił jednym tchem całą jej zawartość. „A potrafisz zrozumieć kogoś, kto jest odpowiedzialny za śmierć jedynej kobiety, którą udało mu się pokochać? Kogoś, kto dla sławy i pieniędzy wyparł się tej miłości? Kogoś, przez kogo ta kobieta postanowiła się zabić?!” Przez moment patrzyli na siebie i żadne z nich chyba nawet nie oddychało.
„To czas o którym oboje wiedzieliśmy
Nie mogę zatrzymać tego co zacząłem
To czas który oboje straciliśmy...”
Jude zamarła w bezruchu słysząc te słowa i nie umiała wydobyć z siebie ani jednego słowa. „Tak myślałem.” Tom w końcu przerwał tą ciszę i usiadł na kanapie. „5 lat temu poznałem Angie. Pracowała z nami na koncertach, zakochaliśmy się w sobie mimo, że byłem wtedy z Portią, siostrą Dariusa.” Jude stała do niego tyłem, oparta o kanapę i słuchała uważnie kazdego słowa które wychodziło z jego ust. „Portia dowiedziała się o wszystkim, bałem się że to będzie koniec mojej kariery, więc zerwałem z Angie, powiedziałem jej że nie odejdę od żony, że jej nie kocham. Zabrała mi kluczyki od samochodu i rozbiła się na drzewie. Zginęła na miejscu.” Tom mówił wolno wpatrzony w jeden punkt co chwilę dolewając sobie alkoholu. „Darius, kiedy się dowiedział zapłacił gliniarzom żeby sfałszowali raport, wymienili numery rejestracyjne samochodu. Tylko po to, żeby nikt mnie w to nie wciągnął. I on jest jedyną osobą, oprócz Porti, która o tym wie. A ten facet dzisiaj, to znajomy z dawnych czasów, który z nami pracował i podejrzewał coś. Powiedział dzisiaj po prostu za wiele...”
Przez moment panowała kompletna cisza. Tom wstał z kanapy i chwilę przyglądał się jej. Chciał przejść koło niej bez słowa i pozwolić jej po prostu wyjść, co byłoby dla niego w pełni zrozumiałe, ale kiedy był koło niej poczuł jej dłoń na swoim ramieniu. Przyciągnęła go i mocno do siebie przytuliła. Płakała, co kompletnie zbiło go z tropu...
Oderwała się w końcu od niego i spojrzała w jego pytające oczy. „Pamiętasz jak opowiadałam Ci o Patsy i o wypadku w którym zginęła?” Zapytała w końcu ocierając swoje łzy. Nie czekała na jego odpowiedź, bo doskonale wiedziała, że pamięta, więc mówiła dalej... „To wszystko było prawdą, pominęłam jedynie fakt, o którym nikt nie wie. Zupełnie nikt.” Tom patrzył na nią i kolejny raz tego wieczoru zupełnie nie rozumiał, o co chodzi, co ta historia ma wspólnego z tym co jej właśnie powiedział. „Ja byłam z nią tego dnia, wkurzyła się na mnie, pozwoliłam jej pić i pozwoliłam by wyszła z tego baru i odjechała. Nie zatrzymałam jej, nie zrobiłam nic, by nie prowadziła mimo, że przecież wiedziałam, że w tym stanie nie powinna siedzieć za kierownicą.” Tommy podszedł do niej i chciał dotknąć jej twarzy, ale odsunęła się, nie chciała teraz żadnej bliskości z jego strony, bo nie umiałaby powiedzieć nic więcej... „Kiedy się dowiedziałam o wypadku, nikomu się nie przyznałam, że tego dnia byłam z nią. Byłam za wielkim tchórzem, żeby się do tego przyznać... Więc nie mów mi, że nie rozumiem jak to jest być odpowiedzialnym za czyjąś śmierć czy jak to jest ukrywać coś przed całym światem...”
„Jestem w połowie załamania
Obserwując jak krzyczysz...”
Dzielili spojrzenie przez krótką chwilę zanim Jude zatopiła się w jego ramionach i już nie hamowała swoich łez. Nie wiedział co mógłby powiedzieć. Słowa mówiące, że to nie była jej wina nie podziałały by na nią w żaden sposób i zdawał sobie z tego sprawę.
Więc milczał tuląc ją do siebie i pozwalając by wyrzuciła z siebie te wszystkie złe emocje, które chowała tak długo w sobie. Pierwszy raz widział u niej łzy i bolały go o stokroć bardziej niż ten smutek, który gościł w jej oczach dość często. I nawet jeśli nie troszczył się zbytnio o ludzi, którzy go otaczali jej nie potrafił ominąć. Uwielbiał jej uśmiech, bo dodawał mu siły i chciałby go widzieć na jej ustach codziennie, dlatego też łzy które nieprzerwanie spływały z jej oczu były dla niego jak ciernie wbijające się w jego serce. Nie lubił się zmieniać dla nikogo, tłumaczyć się ze swoich zachowań czy nawyków, ale dla niej chciał być inny, bo sprawiała, że zaczynał na krótkie chwile wierzyć że stać go na więcej... A ta przyjaźń która ich łączyła była dla niego znacznie ważniejsza nawet od muzyki, którą razem robili.
Po kilku minutach po prostu wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju w którym zazwyczaj spała, kiedy zostawała u niego na noc. Położył ją delikatnie na łóżku i przykrył kocem. „Śpij Jude... Porozmawiamy jutro.” Oznajmił całując jej czoło.
„W połowie załamania
Kiedy krzyczysz na mnie...”
„Zostań ze mną, proszę...”
Tommy bez słowa sprzeciwu przeszedł na drugą stronę łóżka i położył się przy niej. Oplótł jedną ręką jej talię i przyciągnął ją do siebie. Przez chwilę słyszał jeszcze jej szloch, jednak w końcu ustał. Myślał, że usnęła, dlatego również zamknął swoje oczy. „Co teraz będzie?” Usłyszał nagle jej głos, który wypełnił pomieszczenie. Jude obróciła się delikatnie w jego stronę, jednak nie była w stanie spojrzeć mu w oczy. „Nie chcę, żeby to się skończyło.” Wyszeptała prawie bezdźwięcznie
„Nie skończy się jeśli tego nie chcesz...” Oznajmił podnosząc delikatnie jej twarz by popatrzyła mu w oczy i upewniła się co do tego, że powiedział prawdę. „Oboje mieliśmy sekret, który teraz jest naszym wspólnym sekretem, którego możemy albo zaakceptować, albo odrzucić. Ja podjąłem swoją decyzje i teraz wszystko zależny od Ciebie. Musisz tylko powiedzieć czego chcesz.”
Jude uśmiechnęła się i dotknęła delikatnie jego torsu. „Chcę spróbować dostać się tutaj i pomóc Ci pokonać swoje demony tak samo, jak Ty pomagasz mi w zwalczaniu moich własnych.” Tommy oddał jej uśmiech i pocałował jej czoło... „Nie musisz się już starać, bo od dawna tam jesteś...”
„A tak przy okazji
Przy okazji
Co sprawiło że myślisz że postawiłaś na swoim?”
Żadne z nich nie mówiło nic więcej. Nie było takiej potrzeby. Jude wtuliła się w jego ramiona i usnęła w nich, czując się dobrze. Oboje tak się czuli. Za każdym razem, kiedy byli tak blisko siebie czuli się dobrze. A ten wieczór zbliżył ich do siebie jeszcze bardziej. Jude otrzymała wiele odpowiedzi na pytania, które nie dawały jej spokoju i już wiedziała, a raczej mogła się domyśleć, dlaczego Tom zachowuje się czasem tak, a nie inaczej. Dlaczego od 5 lat nie zaangażował się w żaden związek i dlaczego zrobił z siebie złego człowieka. Teraz już wiedziała, takim człowiekiem był dla siebie samego...
Dla Tom'a natomiast dziewczyna, którą tulił do siebie przestała być tą małolatą, która mimo tego wszystkiego co ich łączyło, wielu rzeczy w nim nie umiałaby zrozumieć. Kolejny raz udowodniła mu jak nietypową 20-latkom jest i jak bardzo potrafi zrozumieć to co dzieje się w jego głowie i sercu.
Tego wieczoru oboje po cichu, w swoich własnych myślach obiecali sobie, że nie pozwolą by coś, lub ktoś zniszczył tą przyjaźń, która między nimi była... Nigdy...
„Nie mów, że Cię nie ostrzegałem
Że zawszę pozostanę taki sam...”
Re: "Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
Odcinek 4 - Looking For Love
Sekrety z których uwolnili się tego pamiętnego wieczoru sprawiły, że jeszcze bardziej się do siebie zbliżyli. Nie rozmawiali na ten temat już zbyt wiele. Te fakty z ich życia stały się jakąś częścią ich, którą akceptowali i nie wspominanie o nich, było czymś naturalnym.
„To już 5 lat odkąd ją ostatnio widziałem...”
„Więc...” Zaczął Tom podczas lunchu „Masz jakieś randkowe plany na ten weekend?” Jude na to pytanie o mało nie zakrztusiła się jedzeniem. Popatrzyła na niego uważnie nie wiedząc czy jego pytanie było żartem czy też nie... „Nie. Czemu pytasz?”
„Odkąd się znamy nie zauważyłem, żebyś wychodziła z kimś innym niż ja, Kwest czy SME... Dziwi mnie po prostu dlaczego się z nikim nie umawiasz...” Jude odwróciła od niego twarz i zajęła się jedzeniem, z nadzieją, że przemilczą ten temat... Jednak nie musiała czekać długo, by usłyszeć jego kolejne pytanie. „Hey, co jest? Zamierzasz odpowiedzieć na moje pytanie czy nie bardzo?”
„A możemy pominąć ten temat?” Popatrzyła na niego poważnym wzrokiem i przez chwilę panowała między nimi niewygodna cisza... „Po prostu nie szukam teraz nikogo. Jest mi dobrze tak jak jest.”
„Oj nie wierze, że nie brakuje Ci męskich ramion w zimne noce...” Zaczął żartem jednak jej nie było do śmiechu. Dlatego szybko spoważniał. „Rozmawialiśmy ze sobą o wielu rzeczach, ale temat miłości i Twojej muzyki zawsze spotyka się z taką Twoją reakcją. O co chodzi, Jude?”
Był zaniepokojony. Za każdym razem, kiedy próbował jakoś ją wybadać i dowiedzieć się co takiego stało się w jej życiu, że nagle znalazła się po tej drugiej stronie studia, a swoje piosenki sprzedaje komuś innemu, reagowała właśnie w taki sposób. Zamykała się znowu przed nim. Jakby te ostatnie miesiące ich znajomości nie miały miejsca. Jakby byli dwojgiem obcych dla siebie ludzi, których nic nie łączy. Na początku stwierdził, że może po prostu potrzebuje czasu, może nie zaufała mu jeszcze do końca. Jednak w tym momencie nie miał zamiaru urywać tematu, tak jakby sobie tego życzyła. Chciał wiedzieć, uważał nawet, że ma prawo wiedzieć, co takiego wydarzyło się w jej życiu...
„Nic. Zamknęłam tylko te dwa tematy dawno temu i nie mam ochoty do nich wracać. To nic personalnego, ja tylko nie chce przywoływać rzeczy, o których chce zapomnieć...” Nie patrzyła na niego. Nie patrzyła, bo doskonale wiedziała, co zobaczy w jego oczach i szczerze nie chciała tego widzieć.
„Jest świętym duchem, zaginionym bez śladu...”
„Ostatnio właśnie takie rozgrzebywanie starych ran wyszło nam obojgu na zdrowie. Dlaczego sądzisz, że tym razem będzie inaczej?” Mówił spokojnie, najspokojniej jak tylko potrafił mimo, że tak na prawdę był zdenerwowany i już lekko zmęczony jej ciągłymi wymówkami, które gdyby spisał na kartce i przeczytał, dostrzegłby że wszystko się ze sobą gryzie, miesza i mówi, o czymś zupełnie innym... „Tom proszę... Ostatnio, to było coś innego. ” Przerwała mu szybko. „Po prostu się martwię...”
„Więc nie rób tego.”
Powiedziała te cztery słowa ostrzej niż tego chciała. Głośniej niż tego chciała i zupełnie nie tym tonem, którym chciała to powiedzieć. Tym razem to Tom odwrócił od niej swój wzrok i wrócił bez słowa do jedzenia. Jude odłożyła bezsilnie widelec i oparła się o krzesło, wzdychając głęboko. „Jakiś czas temu, poznałam kogoś.” Zaczęła niepewnie... „To było dość skomplikowane, ale było nam ze sobą dobrze. Miało być nam tak dobrze do końca życia, uwierzyłam, że właśnie tak będzie. Ale się skończyło... I chyba do końca jeszcze tego nie zaakceptowałam, dlatego też nie szukam nikogo, bo nie zamknęłam czegoś za sobą i dopóki tego nie zrobię, nie będę mogła iść dalej. Ok?” Tom jedynie przytaknął. Nie próbował nawet pytać o więcej, bo wiedział, że to nie ma sensu. Tylko ją zdenerwuje, a i tak niczego się nie dowie o tym 'kimś'...
Jednak nie zamierzał zostawić tego tematu, może po prostu nie potrafił. Wiedział, że jeśli ma się dowiedzieć czegoś więcej, to tylko jednak osoba może mu w tym pomóc.
Kwest.
„A teraz zostaliśmy jedynie z pytaniami 'a co jeśli'...”
Usiadł koło niego w studiu, gdzie Kwest pracował z SME nad jakimiś kawałkami i przez chwile nic nie mówił. Zastanawiał się wogóle jak ma zapytać, o to wszystko... „Hey stary, co jest? Nie powinieneś nagrywać z Jude?” Tom na ten słowa dopiero zwrócił swój wzrok na swojego przyjaciela i usiadł wygodniej na krześle, nadal jednak milcząc. Kwest pokiwał jedynie przecząco głową i wrócił do pracy. „Z Kim Jude była ostatnio?” Nagle zapytał wpatrując się w dźwiękowca. „Po co Ci to?”
„Możesz po prostu odpowiedzieć?”
„Jasne, ale nie jestem w stanie powiedzieć Ci tego, co chciałbyś usłyszeć, bo nie wiem kim był ten ostatni.” Oznajmił Kwest spoglądając badawczo na Toma „Jak to? Przecież pracowałeś z nią od samego początku jej kariery.”
„Tak, ale nigdy nie poznałem tego gościa. Nie powiedziała nawet jak ma na imię. Wyjaśniła tylko raz, że chce go trzymać z dala od tego, co dzieje się wokół niej, przez co na razie nie będzie mówiła kto to. Po pewnym czasie przestaliśmy pytać. Była szczęśliwa i wszystkim to wystarczało.” Wyjaśnił Kwest opierając się wygodnie o swoje krzesło. „Czemu tak wogóle o to pytasz?”
„A kiedy dokładnie Jude stwierdziła, że chce odpocząć od swojej muzyki?” Zapytał Tom ignorując tym samym pytanie swojego przyjaciela. „Jakieś 3-4 miesiące po premierze jej 2 albumu. Zdecydowała się wycofać w momencie, kiedy była na szczycie i nikt tego do dzisiaj nie może pojąc. Jak dla mnie śmierć Patsy, wyjazd Jamiego, sytuacja w domu... To za wiele dla jednej osoby.”
„A co z nim? Kiedy to się skończyło?” Kwest zaczynał się niecierpliwić. Czuł się jak na jakimś przesłuchaniu, nie wiedząc nawet, czy Jude życzyłaby sobie, by o niej mówić. „Nie wiem, stary. Po co Ci to wszystko? I nawet nie próbuj zmieniać tematu.”
„To już 5 lat odkąd wyjechała do LA...”
„Martwię się o nią. Dzięki Kwest.” Oznajmił wstając i kierując się w stronę drzwi. Kwest nie rozumiał kompletnie swojego kumpla. Czasami go nie poznawał. Odkąd zaczął pracować w Toronto, a raczej odkąd zaczął pracować z Jude, coś się w nim zmieniło. Jakby zostawił ten image 'Małego Tommy'ego Q' daleko za sobą. Z początku nawet żartował, że Tom coś czuje do Jude, ale szybko się przekonał, że nie ma w nim żadnych uczuć tego typu. Troszczył się o nią jak o nikogo innego nigdy i widzieli to wszyscy. A na pewno widział to Kwest, który oprócz Darius'a znał go najlepiej ze wszystkich. Jednak w tej jego trosce było coś, czego jeszcze w nim nie znali i zupełnie nie wiedzieli jak mają to interpretować...
Przez następnych kilka dni Tom bacznie przyglądał się Jude. Cały czas brakowało mu kilku rzeczy do tej całej układanki, kilka pytań zostało bez odpowiedzi i zupełnie nie wiedział, co ma z tym zrobić. Nie miał już pomysłu jak może się czegoś dowiedzieć w momencie, kiedy Kwest nie był w stanie nic mu wyjaśnić, ale nie poddawał się.
„Jest aniołem o brudnej twarzy...”
Któregoś dnia po prostu stwierdził, że myślenie do niczego go nie doprowadzi i samym myśleniem jej w żaden sposób nie pomoże. Trzeba działać.
Siedziała sama przesłuchując piosenkę nad którą pracowali. Przez chwilę stał przed drzwiami studia i po prostu się jej przyglądał. Przez krótka chwilę przeszło mu przez myśl, co by było, gdyby się w niej zakochał, jednak ta myśl szybko rozwiała się w jego głowie. Byli przyjaciółmi, dzielili coś wspaniałego. Coś co sprawiło, że nie potrzebował już niczego innego. Coś na czym mógł wreszcie polegać, czego był pewien i coś, co chciał by trwało na wieki.
Wszedł w końcu do studia i podał jej bez słowa kawę, siadając obok na krześle. Żadne z nich przez moment nie mówiło ani słowa. Oboje byli zatopieni w piosence która wypełniała pomieszczenie.
„Powinniśmy się umówić na randkę.”
Oczy Jude momentalnie popatrzyły na niego. Kompletnie ją zatkało i jedyne co była w stanie zrobić w tym momencie, to odłożyć kawę na stolik, by przez przypadek nie wypadła jej z ręki przy dalszej rozmowie. „Tom, nie możemy się spotykać. Nie w taki sposób.” Nie patrzyła na niego. Miała spuszczony wzrok wpatrzony w konsole i przez chwilę miał wrażenie jakby mocno zaciskała swoje szczęki.
Nie rozumiał jej zachowania. Ewidentnie nie zrozumiała dobrze tego, co chciał powiedzieć, jednak jej zachowanie sprowokowało go, by zagrać dłużej w tą grę i jeszcze nie wyprowadzać jej z błędu... „Dlaczego nie? Widziałaś kogoś, z kim lepiej byś się rozumiała i czuła niż ja?” Zapytał w końcu lekko zdziwiony.
„Jesteśmy przyjaciółmi, to wszystko. Między nami nie może nigdy być nic więcej. Nigdy nie będzie nic więcej.” Jude miała mętlik w głowie. Przez ten cały czas myślała, że on doskonale wie na jakich zasadach trzyma się ich przyjaźń i że nic innego nie wchodzi w grę i tylko dlatego, że była święcie przekonana, że te reguły były ustalone wspólnie, weszła w tą przyjaźń tak bardzo. A teraz, nagle, niespodziewanie on mówi coś takiego. Miała ochotę zniknąć, schować się gdzieś... Uciec i nie zostawić nawet najmniejszego znaku za sobą. „A co, nie jestem w Twoim typie?” Zapytał zalotnie przysuwając się do niej bliżej.
„I jak dla mnie
Jest zmęczona tą całą presją
Jaką na nią wywieramy
I teraz straciliśmy ją na dobre...”
Milczała i nadal miała spuszczony wzrok dlatego dotknął delikatnie jej podbródka i podniósł do góry, by wreszcie spotkać jej zmieszane spojrzenie, którego jeszcze nigdy nie widział. I to spojrzenie właśnie, zaniepokoiło go i to bardzo. „Jude, to był żart.” oznajmił poważnie nadal wpatrując się w jej oczy. „Źle mnie zrozumiałaś.”
„Żart?” Powtórzyła za nim niepewnie. Tom jedynie przytaknął i delikatnie się uśmiechnął. Jej jednak nie było wcale do śmiechu. To nie był temat, z którego mogłaby żartować. Przez krótką chwilę myślała, że właśnie traci swojego najlepszego przyjaciela, osobę, która w ostatnim czasie znaczyła dla niej najwięcej i samo żartowanie z takiej sytuacji nie było dla niej odpowiednie.
Dostrzegł jak wyraz jej twarzy zmienia się od smutku po złość i uśmiechnął się na to jeszcze szerzej. Wiedział dlaczego się zezłościła, jednak od początku lubił ją irytować. Wydawała mu się wtedy jeszcze piękniejsza niż normalnie.
„To taki wstyd, wstyd, wstyd
Że powracająca do domu Królowa
Była tak podobna do Ciebie i do mnie...”
Widział w niej kobietę. Tak na prawdę od samego początku widział w niej nie tylko dobrego kumpla. Jednak dziwnym trafem inne uczucia zwyciężyły i tylko czasem łapał się na tym, że przygląda się jej uśmiechowi. Sam do siebie śmiał się, że Jude ma kilka uśmiechów, każdy znaczy coś innego i tylko jeden... Jeden wydaje mu się prawdziwy. Ten, który gości na jej twarzy kiedy są razem.
„Miałem na myśli, że powinniśmy się z kimś umówić i wyjść, we 4. Żeby było nam raźniej, na wypadek gdyby nasze randki nie okazały się trafne.” Wyjaśnił szybko popijając swoją kawę.
Jude nadal siedziała cicho nie spuszczając z niego wzroku. Miała ochotę rzucić w niego czymś za to jak bardzo przestraszył ją tym swoim 'żartem', i to kiepskim na domiar złego. „Znowu sobie ze mnie żartujesz?”
„Nie. Mówię poważnie. Oboje od wieków nie byliśmy na randce. Nie możemy wiecznie się zamykać, bo jeszcze sobie ktoś coś o nas pomyśli...” Zakończył sarkastycznie i niemal w tym samym momencie Jude mocno uderzyła go w ramie. „Przestań już! To nie jest śmieszne....”
„Ok, ok, ok. Spokojnie.” Roześmiał się głośno. „ Ale ja mówię poważnie. Chcę gdzieś z kimś wyjść. Mogłabyś mi załatwić jakąś swoją gorącą koleżankę... Najlepiej brunetkę, o brązowych oczach... Ślicznej figurze...” Tom siedział oparty o krzesło i zamknął oczy wyobrażając sobie dziewczynę przez siebie opisywaną.
Jude roześmiała się wreszcie i z powrotem chwyciła swoją kawę pozwalając mu tym samym na dokładny opis jego 'zamówienia'. Czasami miała ochotę go udusić. Szczególnie w takich momentach, kiedy robił się z niego ten Tom, którego poznała na początku, ten Tom, którego ona zmieniła. Jednak czasem, widziała, że z jego strony to tylko żarty, że tylko ją prowokuje i o ile na początku dawała się mu podejść, tak po tym czasie nauczyła się dostrzegać i rozpoznawać jego gierki. Nie licząc tej przed kilkoma minutami, jednak jak to sobie szybko wytłumaczyła 'ta była nowa'.
„I nigdy nie stąpała po wodzie
Chyba nikt jej tak na prawdę nie dostrzegł...”
„Z mózgiem czy bez?” Przerwała mu w końcu, kiedy zaczął z małymi szczegółami opisywać ciało jego przyszłej ukochanej i już nie mogła tego słuchać. „Co?” Zapytał patrząc na nią ze zdziwieniem.
„No, z mózgiem czy bez? Biorąc pod uwagę Twój opis znaleźć taką będzie problem, gdybyś chciał kogoś 'rozumnego'. W innym wypadku, będzie łatwo.” Uśmiechała się do niego i tylko czekała na jakaś jego reakcję, jakiś komentarz.
Nic.
Patrzył na nią z jeszcze większym uśmiechem, co kompletnie zbiło ją z tropu i już zupełnie nie wiedziała do czego w końcu prowadzi ta cała rozmowa. „Mam rozumieć, że się zgadzasz?” W końcu jego głos przerwał ciszę.
„Była tak bardzo uwielbiana przez wszystkich...”
„Quincy, czy Tobie kompletnie odbiło?” Zapytała ze śmiechem przecząco kiwając głową. „Kogo Ty mi przyprowadzisz na ta randkę? Kolesia, który będzie chciał mnie przelecieć na środku parkietu, czy może takiego, który poczeka aż będę pijana?” Wiedział, że nie mówiła poważnie, jednak chyba jego przeczulona uwaga na jej słowa nie pozwoliła mu przejść obok tego komentarza obojętnie. „Uważasz, że mam tylko takich znajomych? I, że mógłbym Cię zeswatać z kimś takim?”
Jude po tym pytaniu osunęła się na krześle i zakryła swoją twarz swoimi dłońmi. „Tommy, dobijasz mnie dzisiaj...” Skomentowała po chwili z lekkim uśmiechem na ustach. „Nie, nie uważam tak, ale nadal nie wydaje mi się to dobrym pomysłem. Tak na prawdę, to jak dla mnie to jest całkowicie zły pomysł.”
„Ale dlaczego? Pójdziemy do jakiegoś Irlandzkiego pub'u pogramy w bilard, pogadamy, pośmiejemy się. Co w tym złego?”
„Hmm... Pomyślmy... To, że nazywa się to podwójna RANDKA?” Jude powoli zaczęła się denerwować. Ten pomysł nie podobał się jej ani w jednej sekundzie. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała w tym momencie swojego życia, to jakiś obcy facet, który będzie chciał stać się 'cudowną częścią jej życia'. „Boże, Jude... To nazwij sobie to 'wieczór spędzony razem z moim kolegą i Twoją koleżanką', jeśli słowo 'randka' tak bardzo Cię drażni.”
Przez moment panowała cisza. Oboje chyba w tych swoich żartach, przekomarzaniu i dogadywaniu zaszli za daleko. Przekroczyli pewną granice, po której nie było już śmiesznie, ani dla niej, ani dla niego. Tom nie mógł przestać analizować jej zachowania i doprowadzało go to w tym momencie do wściekłości. Chciał wiedzieć, kto tak bardzo ją zranił i przede wszystkim jak to się stało. I bolała go myśl, że nie może jej o to po prostu zapytać...
Chciał całym swoim sercem, by poszła dalej. Zasługiwała na szczęście bardziej od kogokolwiek kogo znał. Zasługiwała na kogoś, kto pokochałby wszystko w niej, kto mówiłby jej każdego dnia jaka jest piękna i kogoś przy kim mogłaby poczuć, że nic nie ma znaczenia, oprócz tych chwil, które spędzają razem. Widział w jej oczach tęsknotę do czegoś takiego, z kimś bliskim. Widział to za każdym razem, kiedy przechodzili obok jakiejś zakochanej pary, kiedy oglądali jakieś romansidło... Jej spojrzenie mówiło mu wszystko. Jednak coś w niej ją blokowało, coś nie pozwalało jej iść dalej. A on chciał to znaleźć, zniszczyć i pomóc jej odnaleźć się od nowa. Chciał po prostu by była szczęśliwa.
„Nikt, nie mógł dorównać jej pięknu...”
Przyciągnął jej krzesło do siebie i spojrzał poważnie w jej lekko obrażone na niego oczy, które od razu przywiodły na jego usta uśmiech. Uwielbiał w niej ta małą, naburmuszoną dziewczynkę, która dawała o sobie znać właśnie w takich chwilach... „Jedno spotkanie, na próbę. Nic zobowiązującego. Zwykłe piątkowe wyjście ze znajomymi...”
„Piątkowe?” Od razu zaprotestowała. „Piątek odpada, piątek należy do nas i nie myśl sobie, że jak już znajdziesz sobie nową miłość, odpuszczę Ci nasze piątki.” Tom roześmiał się i nie spuszczał z niej swojego spojrzenia, czekając na cokolwiek co miała zamiar powiedzieć dalej. „Jeśli mamy już gdzieś wyjść to w sobotę. Inaczej nie idę, będę siedziała sama w piątkowy wieczór, ale nie spędzę go na jakiejś głupiej randce, w którą mnie mieszasz...”
„Ale kochała imprezowanie i szalała za bardzo...”
Sama nie wiedziała dlaczego się zgodziła. Czasami po prostu nie potrafiła mu odmówić. Często zastanawiała się co w nim jest takiego szczególnego, że tak dobrze i swobodnie czuje się w jego towarzystwie i mimo, że wiedziała dokładnie co to jest, nigdy nawet w swoich własnych myślach nie potrafiła ubrać tego w słowa...
Tom uśmiechnął się szeroko i nie musiał mówić nic więcej. Teraz musiał jedynie skupić się na tym, kogo z jego znajomych zaprosić na ten wieczór, komu w razie gdyby randka wypaliła, mógłby ją oddać...
Dla niej natomiast jego uśmiech wystarczał. Nie wiedziała dlaczego, ale z jakiegoś powodu, to całe ich wspólne wyjście dużo dla niego znaczyło i może to też był jeden z powodów dla których się zgodziła. Chciała zobaczyć jego roześmiane oczy, w które czasem mogłaby patrzeć bez końca.
Z mijającymi dniami Jude coraz bardziej przyzwyczajała się do myśli, że w sobotę będzie na pierwszej randce od dobrych kilku miesięcy. Nietypowej randce, ale jednak. Myśl, że będzie miała Tom'a u swojego boku pomagała jej jakoś się z tym oswoić i nawet powoli zacząć się ekscytować wieczorem, który był już tak blisko. Jednak znalezienie odpowiedniej kandydatki dla Tom'a graniczyło z cudem. Ładną, mądrą i taką, która go nie skrzywdzi. Niewykonalne...
„Potem, zaczęła się spotykać z kimś zupełnie nieodpowiednim
Obiecał jej wszystko pod słońcem...”
Ashly była piękną dziewczyną, o cudownych zielonych oczach i czarnych, kręconych włosach, które dodawały jej jeszcze większego uroku. Poznały się kilka lat temu, podczas jakiejś sesji zdjęciowej w której Jude brała udział i od razu się ze sobą zaprzyjaźniły. Była modelką, ale zupełnie inna od tych, z którymi miał już do czynienia Tommy i wydawało się Jude, że to dla niego najbardziej odpowiednia kandydatka jaką mogła tylko dla niego znaleźć. Przekonanie Ashly do tego całego pomysłu w prawdzie nie było łatwe, biorąc pod uwagę opinię, którą wyrobił sobie już Tom, jednak w końcu udało się ją na to namówić.
Tom był bardzo tajemniczy względem kolegi, którego zaprosił na ten sobotni wieczór, przez co Jude również nie pozostała dłużna i nie powiedziała mu ani jednej rzeczy na temat swojej koleżanki. Przekomarzali się jedynie ze sobą każdego dnia, żartując na temat tej ich wspólnej 'randki'.
W końcu jednak, nadeszła ta niezwykle oczekiwana dla obojga sobota. Jude umówiła się z Ashly, że spotkają się u niej w domu i razem pojadą w ustalone wcześniej z Tom'em miejsce. Próbowała być spokojna i cieszyć się tym wyjściem, nie myśleć o nim, jako o jakimś bardziej zobowiązującym spotkaniu, a jedynie przyjacielskim wyjściu.
„I jak dla mnie
Jest zmęczona tą całą presją
Jaką na nią wywierał
I teraz straciliśmy ją na zawsze...”
Dojechały do pubu „The Smuth” troszkę spóźnione. Jednak żadna z nich nie przejmowała się tym zbytnio. Kiedy weszły do środka Jude od razu zaczęła szukać w tłumie ludzi Tom'a, jednak nie mogła go znaleźć. Dlatego usiadły przy barze i zamówiły sobie coś do picia, obserwując ciekawy wystrój pomieszczenia, w którym się znajdowały. Wszystkie ściany były pokryte zdjęciami Dublina i innych kluczowych, Irlandzkich miast. Panował tam również półmrok, który genialnie łączył się z wystrojem pub'u.
Jude miała już dzwonić do Tom'a i zapytać gdzie się podziewają, kiedy usłyszała jego wołanie z 2 części pomieszczenia. Od razu wzięły swoje drinki i poszły w jego stronę. Obok niego stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o jasnych włosach i ciemnych oczach, co niezwykle rzucało się w oczy.
Scott.
Jak tylko byli już blisko siebie przywitali się ze sobą i ruszyli w nieznanym dla Jude i Ashly kierunku. Szybko okazało się jednak, że Tom wynajął dla nich osobną salkę, w której, nie będą musieli martwić się tym, że ktoś z fanów będzie próbował zepsuć im ich wspólny wieczór.
Pomieszczenie do którego weszli nie różniło się niczym od wnętrza pub'u. Było po prostu znacznie mniejsze i widać było, że często goszczą w nim ludzie, którzy nie szukają nowych znajomości, bo wszystkich z kim chcą spędzić czas, mają obok siebie. Mieli tam wszystko czego potrzebowali. Łącznie ze stołem do bilardu i rzutkami na ścianie, które od razu rozbawiły Jude.
„To taki wstyd, wstyd, wstyd
Że ta powracająca do domu Królowa
Miała tyle do udowodnienia, i tylu do uszczęśliwienia...”
„Wiedziałem, że Ci się spodoba, Harrison.” Szepnął jej na ucho Tom przechodząc koło niej. Nie miała szansy odpowiedzieć, ponieważ Scott zaczął z nią rozmawiać. Próbowała się dobrze bawić i generalnie nie wychodziło jej to najgorzej. Jednak od samego początku wiedziała, że na jakieś większe emocje tego wieczoru i z tym facetem nie ma co liczyć.
Scott był bardzo miłym i wesołym mężczyzną, jednak w jej oczach nadawał się jedynie na następnego dobrego kumpla z którym można spędzić jakiś wolny wieczór i po prostu dobrze się bawić. Natomiast on o ile z początku był zachwycony, i próbował nawet flirtować z Jude, szybko zorientował się, że to nie wyjdzie. Jednak wcale się tym nie przejmował... Po prostu dobrze się bawili, co chwilę wtrącając się lekko w rozmowę, która toczyła się pomiędzy Tommy'm, a Ashly.
„Tommy pójdziesz ze mną po drinki?” Zapytała niepewnie Jude przerywając mu jakieś niezwykle ciekawe opowiadanie, o tym jak to podczas jednej z tras w BA „złamał rękę”. Tom jedynie przytaknął widząc jej wzrok i niechętnie wstał z kanapy, na której siedzieli.
Bez słowa wyszli i jeszcze przez chwilę panowała między nimi cisza. „Tom, to jest jakaś porażka.” Zaśmiała się w końcu Jude. Popatrzył jedynie na nią badawczo i odetchnął po cichu widząc, że mimo wszystko dobrze się bawi. „Przesadzasz... Nie jest tak źle. Ashly to bardzo-” Przerwał na chwilę... „Ciekawa dziewczyna.” Jude wybuchnęła śmiechem i popchnęła Tom'a w stronę baru. „No poważnie.” Ciągnął ironicznie Tommy. „Myślę nawet, że już zdobyłem jej serce...” Jude nie mogła się powstrzymać i kolejny raz roześmiała się głośno przykuwając uwagę ludzi ich otaczających. „Zapewne poszczęści się komuś tej nocy, tylko nie jestem do końca pewna czy to będziesz Ty, Quincy...”
„A co, Ty i Scott planujecie później jakieś 'after party'?” Zapytał żartem, a Jude jedynie wykrzywiła się do niego... „Ja i Scott nie... Ale Ashly i Scott....”
Tom momentalnie spoważniał i wpatrywał się w nią czekając na jakieś rozbudowanie jej komentarza. „Oj Tommy, Tommy... Nie mów, że nie zauważyłeś, jak na niego spogląda 'słuchając' o Twojej złamanej ręce i nocnych podbojach Chicago.” Nie skomentował tego. Jedynie pokiwał przecząco głową wiedząc doskonale, że ma racje...
„Więc nigdy Cię nie znałem
Chciałbym Cie od tego uchronić
Od frajerów, którzy Cie przytłaczali
Zanim się tym zmęczyłaś...”
Wracali do ich małej kryjówki z tacą pełną drinków i śmiali się przez cały czas. Żadne z nich tego nie powiedziało na głos, jednak oboje cieszyli się, że są w tym miejscu, bo tak na prawdę liczył się dla nich uśmiech goszczący na ich twarzach...
Jak tylko weszli do pomieszczenia zobaczyli Ashly i Scotta rozbawionych, siedzących bardzo blisko siebie i flirtujących ze sobą, jak można się było domyśleć od momentu kiedy Jude i Tom wyszli.
Jude jedynie wymieniła uśmiechy z Tom'em i pozostawili tą sytuację bez komentarza. Resztę wieczoru spędzili tak na prawdę w swoim towarzystwie, bo ich randki była za bardzo zajęte sobą. Jednak nie można było powiedzieć, że mieli im to za złe, wręcz przeciwnie. Grali w rzutki co doprowadzało ich do płaczu. Jude nie mogła już znieść dziwnych tekstów Tom'a, natomiast on... Nie mógł przestać robić z siebie idioty, bo na taki jej uśmiech czekał bardzo długo i nie ważne wtedy dla niego było to, czy kompromituje się czy też nie.
Po kilku godzinach po prostu pożegnali się ze swoimi znajomymi i razem wyszli z pub'u. Przez chwilę stali bez słowa, czekając na taksówkę, jednak Tom przerwał tą ciszę. „Więc... Może zostaniesz u mnie. Jestem Ci winien śniadanie...”
„Ooo, czy ja o czymś nie wiem?” Zapytała rozbawiona. „Wygrałaś ze mną w rzutki, 3 razy... Wolałem zaproponować nagrodę zanim Twoja bujna wyobraźnia każe mi zrobić coś głupiego...”
„Jeszcze głupszego od tego co wyprawiałeś jeszcze parę minut temu? Nie sadzę...” Uśmiech z jej twarzy nie schodził od kilku godzin i sama szczerze nie wiedziała jak ma to odczytywać. Bawiła się wyśmienicie i na prawdę była mu wdzięczna, że wyciągnął ją na ta 'randkę', która w rezultacie i tak nią nie była.
Tom nie skomentował tego. Jak tylko podjechała ich taksówka popchnął ją lekko do środka i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, podał taksówkarzowi jego adres. Uśmiechnęła się jedynie przecząco kręcąc głową... I tak by się zgodziła, bo czasem jego mieszkanie sprawiało, że czuła się bardziej jak 'w domu' niż jej własny dom rodzinny.
Kiedy dojechali na miejsce, nie przestawali żartować. Chyba jeszcze nigdy nie byli w tak dobrych humorach i oboje to zauważyli. Jednak jak to między nimi często bywało, przemilczeli ten fakt, i rozmawiali o nim jedynie spojrzeniem...
„Z takim potencjałem
Jak mogłaś nas tak zawieźć...”
Nie siedzieli zbyt długo. Jude zamknęła się w 'swoim' pokoju i zaszyła się w łazience. Kiedy wyszła, Tom'a nie było w pokoju i słychać było płynącą wodę z jego łazienki, dlatego otworzyła notes leżący na stoliku i napisała 'Dobranoc, Tommy... I dzięki za wspaniały wieczór...'. Po czym wyszła zamykając za sobą drzwi.
Ułożyła się wygodnie w łóżku i zamknęła oczy. Jednak nagle usłyszała otwierające się drzwi sypialni i postać Tom'a idącą w stronę łóżka. Położył się obok niej bez słowa... „Co Ty wyprawiasz, Quincy? Pomyliłeś sypialnie w swoim własnym mieszkaniu?”
Tommy uśmiechnął się do niej, jednak zaraz po tym spoważniał... „Tą noc szczerze myślałem, że spędzę z dziewczyną. Już pominę fakt, że wybrana przez Ciebie dziewczyna zamiast mnie, poderwała mojego dobrego kumpla... Mimo to, nie zamierzam zmieniać swoich planów całkowicie.” Nie czekał na żadne jej słowa, przyciągnął ją do siebie i objął w talii. „Jesteś nienormalny, zdajesz sobie chociaż z tego sprawę?”
Pokiwał jedynie głową i zamknął oczy. Przez następnych kilka minut panowała kompletna cisza. Tommy delikatnie gładził ją po ramieniu, co jeszcze bardziej przywodziło do jej głowy dziwne myśli...
„Żałuje, że nie poznaliśmy się wcześniej...”
Tom momentalnie otworzył oczy i uśmiechnął się nieśmiele. Po jej zmieszanym spojrzeniu wyczytał, że wcale nie chciała tego powiedzieć na głos... Jednak to niczego nie zmieniało w tym, co sądził, na ten temat... „Ja też, Big Eyes... Ja też...”
Pocałował jej czoło i przyciągnął jeszcze bliżej by mogła oprzeć swoją głowę o jego ramie. Nie broniła się. Nigdy się przed czymś takim z jego strony nie broniła. Jego ramiona uspokajały ją bowiem jak nic innego...
„Jest po prostu czyjąś córką
Szukającą kogoś, kto mógłby ją kochać.”
Re: "Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
Odcinek 5 - The Last Goodbye
„...I mówię mu, że to kompletnie bez sensu, a ten dalej swoje. Wyobrażasz to sobie?” Jude przerwała nagle widząc, że Tom znajduje się właśnie w zupełnie innym miejscu i nie słucha tego co do niego mówi.
Stał przy oknie, wpatrując się w cokolwiek, co znajdowało się w zasięgu jego wzroku. Miał poważny wyraz twarzy i doskonale wiedziała, że coś jest nie tak. I to nie od dzisiaj, a od kilku dni.
„Tommy, mogę pożyczyć Twojego Hummera na ten weekend? SME chcą pojechać na jakąś imprezę za miasto. Wiesz... Dragi, alkohol, dziki seks na tylnym siedzeniu... Mogę prawda?” Stała obok niego i czekała na reakcje na jej słowa, ale nawet nie drgnął. „Tommy! Prawda?!”
„Co? Tak, tak.. Jasne.” Ocknął się nagle notując jedynie jej ostatnie słowa. Był lekko zmieszany nie mając zielonego pojęcia, o czym mówiła. „Co się dzieje?” Zapytała od razu podążając za nim do kuchni.
„Nic, co miałoby się dziać?” Jude popatrzyła na niego z podniesionymi brwiami i przez krótką chwilę po prostu tak stała ze splecionymi rękoma na jej piersi. „Czy Ty masz wogóle pojęcie na co się przed momentem zgodziłeś?”
„Oczywiście...”
„Ok, to możesz mi dać kluczyki dzisiaj?” Jude udawała spokojną i starała się rozmawiać z nim najnormalniej jak tylko się dało. „Jakie kluczyki?” Zapytał po chwili półgłosem... „Tommy!”
„Przepraszam, zamyśliłem się. Jakie kluczyki?” Jude westchnęła głęboko i podeszło do niego bliżej. „Do Hummera, nie ważne chciałam tylko zwrócić Twoją uwagę, ale nawet seks na tylnym siedzeniu Twojego samochodu nie oderwał Cię od jakichś myśli. Powiesz mi co się dzieje?”
Tom przez chwilę milczał. Zalał im herbatę i podał bez słowa kubek Jude. Delikatnie złapał ją za rękę i pociągnął za sobą na kanapę. Myślała, że jak tylko usiądą on zacznie mówić. Jednak Tom jedynie włączył telewizor i udawał zaciekawionego wiadomościami. „Tommy...”
„Jude, proszę. To nic takiego, przejdzie mi.” Przerwał jej od razu i delikatnie pocałował jej czoło. Uśmiechał się do niej jednak wiedziała, że to bardziej wymuszony uśmiech niż szczery. „Tom, dlaczego zawsze musimy najpierw się pokłócić, a dopiero potem mówimy sobie co się dzieje? To zaczyna być nudne... „
„Nie mam zamiaru się z Tobą kłócić. To wręcz ostatnia rzecz, której bym chciał.” Jude przysunęła się do niego bliżej i mocno wtuliła się w jego ramiona. Tom niemal od razu owinął swoją ręką jej talie i oparł swoją brodę o jej głowę. „Jutro jest rocznica jej śmierci. Dlatego taki jestem, przejdzie.” Oznajmił po chwili ciszy podarowując jej całusa. „Nie martw się.”
Jude przez chwilę zastygła w bezruchu nie wiedząc zupełnie co ma zrobić czy powiedzieć. Ona, jak nikt inny doskonale wiedziała co taki dzień dla niego znaczy, i jak bardzo trudno jest go przeżyć, bez wspomnień, bez kolejnych godzin spędzonych na zastanawianiu się „co by było gdyby...”. Chciałaby mu tego oszczędzić, ale dobrze wiedziała, że nie jest w stanie nic zrobić. Dlatego przytuliła się jedynie mocniej by czuł, że jest z nim i nie kontynuowała tego tematu.
Jakąś godzinę później Jude zaczęła przysypiać, nadal wtulona w Tom'a. „Jude, wstawaj. Odwiozę Cię...” Zaczął delikatnie przesuwając swoją dłonią po jej twarzy. „Nie chcę nigdzie jechać. Mogę zostać? Wiem, że to nie piątek, ale...”
„Jasne...” Przerwał jej od razu uśmiechając się lekko.
Jude przeciągnęła się na kanapie po czym zaczęła zbierać kubki i talerze po ich kolacji. Weszła powolnym krokiem do kuchni i włożyła wszystko do zmywarki. „Ja idę pod prysznic i spać... Dobranoc Big Eyes...” Usłyszała jego głos, jednak zanim zdążyła się obrócić w jego stronę, Tom zniknął w holu.
Ogarnęła szybko salon i również poszła w stronę 'jej pokoju'. Przechodząc obok drzwi sypialni Tom'a przystanęła na moment wpatrując się w nie uważnie. Były zamknięte. Jeszcze nigdy, odkąd sypiała w jego mieszkaniu nie zamykał tych drzwi. Zawsze pozwalał jej zdecydować, gdzie chce spać. Jednak nie tym razem. Wiedziała, że chce być sam. Sam ze swoimi myślami...
Od razu wróciła do kuchni, usiadła przy stole i wyjęła notes. Przez chwilę siedziała przed czystą kartką, którą z niego wyrwała i nie wiedziała co ma napisać. Jednak w końcu polały się słowa, które wolałaby mu jednak powiedzieć... Zostawiła kartkę na stole, zaraz obok ekspresu do kawy i po cichu wyszła z mieszkania. Chciała być teraz przy nim, ale rozumiała, że nie może.
Tom obudził się jak tylko usłyszał dźwięk swojego budzika. Westchnął głęboko spoglądając na mokrą od deszczu szybę i niechętnie wstał z łóżka. Ubrał się szybko, ogolił, ułożył włosy, mniej starannie niż zwykle i wyszedł ze swojej sypialni. Kiedy zobaczył, że Jude nie ma w pokoju, szybkim krokiem ruszył w stronę kuchni. Wiedział, że coś jest nie tak, bo nigdy nie wstawała przed nim. Zawsze musiał ją zdzierać siłą z łóżka, przez co czasem nastawiał swój budzik kwadrans wcześniej, by nie musieć się później spieszyć...
Wszedł do kuchni i niemal od razu zauważył kartkę złożoną na pół. Nie wiedzieć czemu jego serce zabiło odrobinę mocniej, bojąc się, co to wszystko ma znaczyć. Wziął ją do swoich dłoni i usiadł na krześle, zaraz obok stołu...
„Tommy,
przepraszam, że nie powiedziałam Ci, że wychodzę, ale... Ten dzień należy do Ciebie. Do Ciebie i Angie. Nie wiem, czy powinnam to mówić, ale widziałam Cię wczoraj, widziałam jak bardzo to wszystko nadal Cię boli i nie dziwię się, wiesz, że rozumiem. Tylko... Minęło już wystarczająco dużo czasu. Trzeba iść dalej. Nie możemy wiecznie rozpamiętywać przeszłości (i kto to mówi co? Hehe.) Chce powiedzieć, że może już czas, żebyś się z nią pożegnał i zaczął układać swoje życie od nowa. Może czas, żeby oddać tak na prawdę swoje serce komuś innemu. Pozwolić komuś się Tobą zaopiekować. Ona by tego chciała, Tommy. Jestem tego pewna...
W każdym razie nie musisz dzisiaj przychodzić do studia. Powiem Dariusowi, że jesteś chory, coś wymyślę, nie martw się. To Wasz dzień, wykorzystaj to...
P.S. Pamiętasz jak mówiłeś mi, że zawsze kiedy Ci źle ten notes, który mi dałeś Ci pomaga? Więc, otworzyłam go z myślą o Tobie... I miałeś racje: 'Wybaczanie, to nie zapominanie... To po prostu odejście bólu.' Wybacz sobie, Tommy...
Ściskam mocno, i pamiętaj, że zawsze możesz zadzwonić, gdybyś chciał jednak pogadać...
Jude.”
Tom odłożył kartkę i ukrył swoją twarz w dłoniach. Nie wiedział co myśleć, nie wiedział co czuć. Miał ochotę krzyczeć przez tą okropną frustrację, która gościła w nim od jakiegoś czasu. Przez dłuższą chwilę po prostu siedział wpatrzony w kartkę przed nim i czytał ja w kółko...
W końcu wstał i zrobił sobie kawy. Postanowił zostać w domu, jednak sen w tym momencie nie był jego najlepszym przyjacielem. Powolnym krokiem, z filiżanką w ręku szedł do swojej sypialni. Odsunął do końca żaluzje i przez chwilę stał przy swoich wielkich oknach wpatrując się w miasto, które o tej godzinie tak bardzo się śpieszyło. On dzisiaj nie musiał się śpieszyć. Dzisiaj, mógł wszystko robić ze spokojem....Spokojem, którego jednak nie czuł.
Mimowolnie jego spojrzenie skierowało się na komodę w której trzymał różne rzeczy. Między innymi zdjęcia z Angie, i wszystko, co mu po niej zostało. Wyjmował je tylko raz do roku, właśnie w taki dzień. 'Trzeba iść dalej...' Cały czas te słowa huczały mu w głowie...
Podszedł niepewnie do komody i bardzo powoli odsunął jedną szufladę. Jego oczom ukazało się małe pudełko, które dla niego zrobiła, by mógł w nim trzymać ich skarby. Jego serce na sam ten widok pękło kolejny raz. Wyjął je ostrożnie i usiadł na łóżku.
Przez pierwszych kilka minut po prostu na nie patrzył, nie mając odwagi zajrzeć do środka. Mimo, że wiedział doskonale, co tam się znajduje. W końcu jednak je otworzył i pierwsze co wyjął to zdjęcie. Jego i Angie... Przez głowę przewiało mu się wspomnienie, z czasów kiedy zostało zrobione. Jej uśmiech i lśniące oczy... Wpatrując się w nie miał nawet wrażenie, jakby nagle poczuł jej zapach...
'Dzisiaj, kiedy poczułam Twoje ramiona oplatające moje ciało, mój cały świat zniknął. I mimo tego, że wiem, że to nie dobrze, chciałabym, abyś trzymał mnie już tak zawsze... Kocham Cię... A.'
Po przeczytaniu tego, co znajdowało się na odwrocie zdjęcia, jego oczy zaszkliły się. Jedyne o czym mógł w tym momencie myśleć, to cofnięcie czasu. Wszystko byłoby inne. On, ona... ONI. Byliby szczęśliwi, razem. Kochając się tak jak tego pragnęli. Tymczasem on siedzi teraz na swoim łóżku i jedyne co może zrobić to wspominać, te krótkie chwile, które spędzili razem. Żałować wszystkiego co zrobił i obwiniać się za to, że właśnie tak to się skończyło.
Jude siedziała z Kwest'em w studiu i kompletnie nie mogła skupić się na pracy. Tom nie odezwał się do niej i mimo tego, że wiedziała doskonale dlaczego, czuła niepokój. Najchętniej wsiadłaby w samochód i po prostu do niego pojechała. Chciała mu pomóc, chciała zrobić coś, co by mu pomogło i świadomość, że nic nie może zrobić ją zabijała.
Kwest widział, że coś jest nie tak. Tom nie przyszedł, Jude krąży wiecznie gdzieś indziej myślami... Jednak nawet nie próbował pytać. Te pół roku z tą dwójką nauczyło go, że jeśli chodzi o jakiekolwiek sprawy pomiędzy nimi, nikt nie ma prawa się w to wtrącić. Nie pozwolą na to.
Siedział oparty o łóżko, od dobrych 2 godzin przeglądał wszystko co mieściło się w pudełku. Nagle z zamyślenia wyrwała go jego komórka. Nie chciał z nikim rozmawiać, ale wiedział, że jest jedna osoba, która na pewno się teraz o niego martwi... Dlatego też wstał i powolnym krokiem ruszył w stronę dzwoniącego telefonu. Jednak zanim zdążył podejść do stolika zapadła cisza...
'Hey Tommy tu Jude... Nie odezwałeś się rano i chciałam tylko zapytać czy wszystko ok... Tzn... Eh... Odezwij się proszę...'
Po odsłuchaniu wiadomości jaką mu zostawiła na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Jej zmieszanie i niepokój goszczący w głosie znaczył dla niego bardzo dużo. Nie chciał ją martwić bardziej niż już była zmartwiona dlatego szybko napisał jej krótką wiadomość...
'Wszystko ok... Siedzę, rozmyślam... Nie martw się. I przepraszam za wczoraj. Odezwę się, T.'
Wiedział, że to za mało, by ją uspokoić, jednak nie umiałby jej okłamać, nie udałoby mu się to. I tak wiedziała doskonale co się z nim dzieje. Tak... Wiedziała, ale tylko jedną część. Dla Tom'a ten dzień był szczególnie trudny, jednak nie tylko przez rocznicę śmierci Angie. Tym razem w jego głowie i sercu wiły się również inne myśli. Myśli o Jude.
Od kilku tygodni nie mógł przestać myśleć o niej, jak o kimś więcej niż przyjaciółce i swojej producentce. Analizował niemal każdy jej gest i każde słowo z nadzieją, że w jej zachowaniu względem niego odnajdzie chociaż nutkę nadziei na coś więcej. Nie umiał nad tym zapanować, robił to automatycznie.
A dzisiaj, wspominając Angie czuł się winien. Czuł jakby zdradził miłość do niej tym uczuciem do Jude. Uczuciem, którego do końca nie rozumiał i nie akceptował jednak nie umiał się go pozbyć. Wręcz przeciwnie... Każdy jej ciepły uśmiech, czy dotyk sprawiał, że jego serce zaczynało mocniej bić, a przez jego ciało przechodziły dziwne prądy paraliżujące go na kilka minut.
Odłożył telefon na półkę i ruszył w stronę kuchni. Jednak gdy tylko był pod drzwiami pokoju, który zajmowała Jude będąc u niego przystanął na chwilę, po czym niepewnie wszedł do środka... Pokój miał klimat typowy dla Jude i uśmiech na jego twarzy pojawił się niemal natychmiast. Otworzył szafę stojącą w pokoju i uśmiechną się jeszcze bardziej widząc jej ubrania, które najwidoczniej przyniosła na wszelki wypadek, gdyby miała zostać na dłużej niż myślała. Nie wiedział o tym...
W jednym momencie jednak szybkim ruchem zamknął szafę i oparł się o nią plecami zamykając mocno swoje oczy... 'To nie może się dziać...' Powtarzał sobie po cichu przecząco kiwając głową... O ile wcześniej potrafił udawać, że tych uczuć nie ma, tego dnia ta skłonność gdzieś zniknęła i bardziej niż kiedykolwiek widział, jak jego serce powoli otwiera się dla niej.
Doskonale zdawał sobie sprawę jak to wszystko może skomplikować relacje między nimi. Wiedział również jak przeciwna czemuś takiemu jest sama Jude... Jednak nie potrafił przestać myśleć, marzyć ani tym bardziej czuć. Coraz mocniej i coraz częściej...
Nienawidził siebie tego dnia jeszcze bardziej niż zwykle. Powinien myśleć o Angie, nie o Jude... A jego myśli wciąż w którymś momencie kończyły się na niej... 'Może czas, żeby oddać tak na prawdę swoje serce komuś innemu. Pozwolić komuś się Tobą zaopiekować.' Będąc w tym pokoju mógł jedynie myśleć o tym, co tak na prawdę miały znaczyć te słowa, czy może Jude miała na myśli siebie... Prawda była taka, że doskonale wiedział, że jeśli miałby już rzeczywiście zaczynać nowe życie, oddać ponownie komuś swojej serce... To tylko z nią i tylko jej. Nie widział wokół siebie żadnej innej kobiety, tylko ją.
Jego serce było rozdarte, pomiędzy dwoma kobietami. Świadomość, że Angie już nigdy nie wróci nie zmieniała jego odczuć względem tego. Już na zawsze będzie częścią jego serca jednak... 'Nie możemy wiecznie rozpamiętywać przeszłości.' Słowa Jude nie dawały mu spokoju. Jedna rzecz, którą napisała wydawała mu się jednak niezwykle trafna... Angie chciałaby, żeby on poszedł dalej, przestał się udręczać i znowu kogoś pokochał. Znał ją za dobrze by wątpić w to...
Przez następnych kilka godzin siedział w kompletnej ciszy w swoim salonie, z gitara w ręku i notesem na stoliku. Chciał coś napisać, coś co byłoby odzwierciedleniem jego myśli i uczuć. Coś dzięki czemu poczułby się lepiej, jednak nie potrafił złożyć w całość ani jednego wersu... Czuł złość, żal, smutek, tęsknotę i miłość na przemian i nie miał zielonego pojęcia jak to wszystko połączyć w jakąś sensowną całość.
Wspominał ten okres kiedy Angie była jego całym światem, okres kiedy to wszystko zniszczył swoim szczeniackim pragnieniem sławy i pieniędzy, okres kiedy uporczywie próbował o wszystkim zapomnieć w sposób jaki nigdy nie przynosił mu ukojenia. Wręcz przeciwnie, nienawidził siebie przez to jeszcze bardziej. Wspominał również ten cały czas, który spędził z Jude. To jak bardzo go zmieniła, to jak w jakiś niewytłumaczalny sposób oddała mu samego siebie. Tego który zginął razem z Angie.
W pewnym momencie po prostu wstał i szybkim krokiem ruszył w stronę kuchni. Chwycił list, który zostawiła mu Jude i wrócił na kanapę nie odrywając swoich oczu od kartki w jego dłoniach. Czytał to co mu napisała raz po razie, czując, że odpowiedź na to, co ma znaleźć się w piosence jest ukryta właśnie w jej słowach.
„Czy stworzyliśmy współczesny mit..
A może wymyśliliśmy połowę z tego...”
Nie wiedząc nawet kiedy, słowa które siedziały gdzieś głęboko w nim znalazły się w jego notesie. Nie było ich za wiele, były jednak niezwykle wymowne. Pracując nad ta piosenką kompletnie się wyłączył i nawet nie zdążył zauważyć kiedy zrobiło się ciemno...
„Tommy, co Ty tu robisz?” Zapytała Jude ściągając ze swoich uszu słuchawki. „Byłem u Ciebie w domu, ale Sadie powiedziała, że zostałaś w wytwórni, żeby trochę popracować. Więc przyjechałem tutaj.” Oznajmił niepewnie.
Jude wstała z krzesła i mocno go do siebie przytuliła. Nie wyglądał za dobrze i od razu mogła stwierdzić, że ten dzień nie przeszedł mu zbyt łatwo. Miał lekko zaczerwienione oczy, a jego spojrzenie jakby straciło ten blask, który zawsze widziała.
„Co stanie się teraz z tą myślą...”
Tommy oplótł swoje dłonie wokół jej talii i schował swoją twarz w jej włosach, by w jakiś sposób zatrzymać emocje, które w jednym momencie ogarnęły jego całe ciało. Nie chciał, by coś zauważyła. Jeszcze nie teraz. „Jak się czujesz?”
„Jude, muszę coś nagrać.” Oznajmił pomijając jej pytanie. Nie czekał na żadne słowa z jej strony. Po prostu chwycił swoją gitarę i przeszedł do pomieszczenia obok. „Chcesz nagrać najpierw demo, czy od razu robimy wszystko dobrze?” Zapytała nie wiedząc zupełnie co się dzieje.
Był jakiś dziwny. Unikał jej spojrzenia, co od razu zauważyła i miała silne przeczucia, że piosenka, którą napisał jest czymś ważnym dla niego. „Najpierw nagramy gitarę, potem wokal. Nie chcę śpiewać tego więcej, niż będę musiał.” Oznajmił po chwili nie patrząc nawet w jej stronę.
„Ocal siebie, ocal siebie...”
Nie protestowała. Ustawiła w ciszy konsole i czekała tylko na znak z jego strony. Nagrywali muzykę krócej niż zwykle. Miała wrażenie jakby znał każdą pojedynczą nutę, jakby grał tą melodię przez cały dzień, do momentu aż nie doszedł do perfekcji.
Nie próbowała nic zmieniać, nie poprawiała go. Pozwoliła mu nagrać to dokładnie tak, jak uważał, że będzie dobrze. Kiedy muzyka była gotowa stanął na przeciwko mikrofonu i znowu bez ani jednego słowa, nawet pojedynczego spojrzenia w jej kierunku, założył na swoje uszy słuchawki.
„Sekret został ujawniony...”
Jude ustawiła wszystko i włączyła podkład ciekawa tekstu, który napisał do tej piosenki. Tom zamknął swoje oczy przy pierwszych dźwiękach, które dotarły do jego uszu. Ręce niedbało włożył w kieszenie i zaczął śpiewać, nawet na chwilę nie otwierając swoich oczu.
Oczy Jude z każdym lekko wyszeptanym przez niego słowem piosenki napełniały się łzami. Siedziała wpatrzona w niego i nie mogła nawet się ruszyć. Im jego głos stawał się głośniejszy, tym bardziej emocje w niej samej rosły...
Jak tylko skończył, Jude niepewnie wstała i przeszła do niego. Tom ściągnął powoli słuchawki i popatrzył w końcu na nią. Uśmiechała się do niego delikatnie i widział, że przeżyła tą piosenkę razem z nim. Bez słowa przytuliła go do siebie, całując jego policzek...
„By kupić prawdę i sprzedać kłamstwo...”
Chwilę później siedzieli już na kanapie. Tom tulił ją do siebie i szczerze nie chciał już wypuszczać jej ze swoich ramion. „Ta piosenka jest-” Przerwała na moment. „Niesamowita.. Ile razy ją ćwiczyłeś?”
„Muzykę kilka godzin. Wokal... Tak na prawdę pierwszy raz zaśpiewałem ją w studiu. Pierwotnie miała trochę więcej wersów, jednak nie mogłem przestać powtarzać tego jednego słowa...” Patrzył przed siebie i znowu przed jego oczami powróciły ostatnie lata, Angie i to ich dzisiejsze pożegnanie. Nie wiedział co dalej. Co ma teraz zrobić ze swoim życiem, ze swoimi uczuciami... Jedyne co czuł to ulga. Wiedział, że potrzebował się z nią właśnie tak pożegnać. „Jest idealna... A końcówka... Brakuje mi słów, żeby określić emocje które wrzuciłeś do tego tekstu.”
„Ostatni błąd zanim umrzesz...”
„Poszedłem za Twoją radą, Jude.” Wyszeptał spoglądając na nią niepewnie. „Nie chcę już oglądać się za siebie, nie chce powtarzać sobie, że nie zasługuje na szczęście za każdym razem kiedy czuje, że to szczęście jest blisko mnie.”
Jude uśmiechnęła się na jego słowa i kolejny raz pocałowała jego policzek. Tom przeczesał delikatnie jej włosy i gładził zewnętrzną częścią dłoni jej twarz. „Jesteś moim aniołem... Wiesz o tym?” Nie mógł przestać patrzeć na jej twarz, wydawała mu się teraz piękniejsza niż zwykle... „Co byś zrobiła gdybym Cię teraz pocałował?”
Jude roześmiała się głośno, myśląc od razu, że nie da się nabrać 2 razy na żart tego typu... „Zapewne wyrwałabym się, zaczęła po Tobie wrzeszczeć, a na koniec się popłakała i uciekła...” Była rozbawiona... Jednak dla niego to wcale nie był żart.
„Więc nie zapomnij dzisiaj oddychać...
Dzisiejszy dzień jest ostatnim więc musisz się pożegnać...”
Uśmiechnął się do niej i przejechał delikatnie swoim kciukiem wzdłuż jej dolnej wargi wpatrując się na przemian w jej pytające oczy i delikatne usta... „Zaryzykuje...” Wyszeptał, po czym powoli zbliżył się do niej i musną delikatnie swoimi wargami o jej usta...
„Żegnaj...”
Re: "Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
Odcinek 6 - Uncontlor Love
„Miłość nie pyta o nic, bo kiedy zaczynamy się nad nią zastanawiać, ogarnia nas przerażenie, niewypowiedziany lęk, którego nie sposób nazwać słowami. Może jest to obawa bycia wzgardzonym, odrzuconym, obawa, że pryśnie czar? Może wydaje się to śmieszne, ale właśnie tak się dzieje. Dlatego nie należy stawiać pytań, lecz działać. Trzeba wystawiać się na ryzyko. „ Paulo Coelho 'Na brzegu rzeki Piedry... '
Przez chwilę Jude nie wiedziała, co się dzieje. W jednym momencie jej najlepszy przyjaciel zmienił się w kogoś więcej i nie można powiedzieć, że od pierwszej chwili jej się to podobało. Jednak nie wiedzieć czemu nie umiała oprzeć się temu co poczuła, kiedy jego usta spotkały się z jej wargami. Zaczęła odwzajemniać jego pocałunki i w tym jednym momencie nie chciała być w żadnym innym miejscu, i przede wszystkim z nikim innym.
W głowie Toma huczało wiele myśli jednak nie był w stanie pozwolić dojść tak na prawdę do słowa żadnej z nich. Liczyła się jedynie ta chwila, kiedy może czuć ją tak blisko. W sposób, o jakim marzył już dość długo. Jednak w jego nawet najśmielszych snach jej usta nie smakowały mu tak bardzo, a jej dłonie błądzące w jego włosach nie wywoływały w nim tak wielu, zapomnianych już przez niego emocji.
W tym ich odczucia były niezwykle podobne. Dla Jude pocałunki, których nie umieli i nie chcieli przerywać wywołały coś, o czym już dawno zapomniała. Już nawet przestała liczyć miesiące, które minęły od ostatniego razu, kiedy ktoś całował i dotykał jej ciała w taki sposób. Niemal zapomniała już jak dużo emocji coś takiego może wywoływać. I nie zdawała sobie dotąd sprawy jak bardzo jej tego brakowało.
To Tom pierwszy oderwał się od jej ust. Chciał spojrzeć w jej oczy i zobaczyć czy powiedzą mu to samo, co mówiły mu jej usta. Jude nieśmiało otworzyła swoje oczy i widząc jego uśmiech niemal od razu odwdzięczyła mu się tym samym. Nie potrzebował w tym momencie nic więcej. Doskonale wiedział, że to co zdarzyło się przed momentem wiele znaczyło nie tylko dla niego, ale również i dla niej.
Przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej i bez ani jednego słowa zatopił się w jej aksamitnych ustach. Jude usiadła mu na pasie nie przerywając pocałunku. Prawda była taka, że miała w tym momencie ochotę zedrzeć z niego ubranie i dać się ponieść pragnieniu, które zawładnęło ich ciałami od samego początku, kiedy ich usta spotkały się inaczej niż to bywało dotychczas.
Z jego strony ta kwestia nie była inna. Pragnął jej jak jeszcze żadnej innej kobiety. Jednak oboje doskonale wiedzieli, że to nie jest ani czas, ani tym bardziej miejsce na to, czego chcieli. Dlatego też Tom nie nalegał. Za bardzo bał się jej wystraszyć, nie chciał działać za szybko by jej po prostu nie stracić, mimo że wiedział doskonale, że pragnie go dokładnie tak samo. Do końca nie rozumiał sam siebie, bo przecież odwzajemniała jego pocałunki i pieszczoty, jednak coś w nim go powstrzymywało od następnego kroku, który przeniósłby ich na zupełnie inny poziom. To nie było podobne do Tom’a jakiego znał. Jednak zdawał sobie sprawę, że to, co do niej czuje również nie jest czymś, co byłoby dla niego zupełnie znajome. Coś podobnego czuł jedynie raz, jednak nigdy z tak wielkim natężeniem.
Chyba tak naprawdę do końca nie potrafił uwierzyć w to co się działo. Podejmując decyzje o tym, że zaryzykuje, liczył się, że Jude właśnie tak jak sama powiedziała, odepchnie go i ucieknie. Stało się zupełnie inaczej i nie chciał tego w żaden sposób niszczyć. Miał za wiele do stracenia…
„Musimy przestać…” nagle jej słowa wypełniły pomieszczenie. Tom otworzył swoje oczy i spojrzał na nią. Nie zobaczył na jej twarzy uśmiechu i w pierwszą myślą, jaka przyszła mu do głowy po jej słowach mówiła o tym, że za moment dowie się, że to wszystko było błędem. Jednak ona nic nie mówiła. Oparła swoje czoło o jego i zamknęła oczy, głaszcząc delikatnie jego policzki. „Czemu przerwałaś?” Zapytał w końcu niepewnie, nie mogąc już dłużej znieść tej niepewności.
„Bo boje się, że za chwilę nie będziemy już potrafili wyhamować.” Wyszeptała nadal dotykając czule jego twarzy. Tom uśmiechnął się lekko i przyciągnął ją tak, by znowu mógł poczuć jej usta. Całował ją namiętniej niż do tej pory jednak po chwili przerwał, co spotkało się z jej natychmiastowym sprzeciwem. „Nie rób tak…” Wyszeptała....
Tom przeczesał delikatnie jej włosy i z już bardziej poważną miną zaczął… „Musimy porozmawiać.” Spojrzała na niego z niepokojem, jakby dopiero w tym momencie dotarło do niej, co się tak naprawdę stało między nimi. „Tylko ja nie wiem, co mam Ci powiedzieć, Tommy. Nie spodziewałam się czegoś takiego… Ale nie mogę powiedzieć, że…” Przerwał jej delikatnie ją całując.
„Po prostu powiedz, że nie zrobiłem z siebie totalnego idioty, i że czas pokaże, co będzie dalej.” Oznajmił z lekkim uśmiechem na swoich ustach. Jude odwzajemniła jego uśmiech i zbliżyła się powoli do niego, po chwili całując go bardzo delikatnie. „Muszę mówić Ci coś więcej?”
Nie musiała... Przez następnych kilka godzin po prostu leżeli wtuleni w swoje ramiona, nie mogąc zatrzymać swoich ust, tak bardzo głodnych siebie nawzajem. Przenieśli się do całkowicie innego świata, gdzie nic się nie liczyło oprócz nich samych. Nie myśleli o jutrze, dalszej przyszłości. Była jedynie ta chwila, ten pocałunek i ten dotyk. Nic innego...
W końcu zrobiło się na prawdę późno i wprawdzie niechętnie, ale zaczęli zbierać się do wyjścia. Zachowywali się normalnie, jak gdyby nigdy nic. Z tym małym wyjątkiem, że byli dla siebie czulsi. Co chwilę podarowywali sobie niewinne buziaki, dotykali się z odrobinę inaczej i patrzyli na siebie już nie tak niewinnie jak to bywało wcześniej.
Wyszli z wytwórni trzymając się za ręce. To Tom jak tylko zamknęli za sobą drzwi, bez słowa chwycił jej rękę i zacisnął w swojej. Nie protestowała, bo czuła się za dobrze, by przerywać jakiekolwiek działania z jego strony.
Przez cała drogę do domu Jude, wymieniali nieśmiało spojrzenia. Kiedy byli już na miejscu jeszcze długo stali przed drzwiami i żegnali się jak jeszcze nigdy dotąd. Wciąż nie mogli oderwać od siebie swoich ust, i kazać swoim dłoniom by zachowały dystans. „Dlaczego nie chcesz pojechać do mnie?” Zapytał w końcu Tommy spoglądając na nią z uśmiechem. „Dobrze wiesz dlaczego.” Odparła zalotnie, całując jego szyję...
Kiedy już weszła do domu nie mogła przestać się uśmiechać. Była szczęśliwa, szczerze szczęśliwa i sama nie mogła w to uwierzyć. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie czuła się samotna. Mimo, że na codzień otaczało ją tylu ludzi, nawet obecność Tom'a jako jej najlepszego przyjaciela, nigdy w pełni nie zabiła tego uczucia samotności, które nosiła w sercu. Do dzisiaj.
Dzisiaj czuła jakby miała skrzydła na swoich plecach i mogła zrobić wszystko, nic już nie było niemożliwe, za trudne czy zbyt bolesne. Tego wieczora cały świat należał do niej. Jej serce znowu należało do kogoś i chciała się tak czuć już zawsze...
Wzięła szybki prysznic i położyła się do swojego łóżka nie porzucając ani na chwilę uśmiechu jaki gościł na jej ustach przez ostatnie godziny. Zamknęła swoje oczy i prawie natychmiast przez jej oczami ukazała się postać Tom'a. Zaczęła myśleć o tym wszystkim, co się stało, wspominać jego pocałunki i delikatne dłonie błądzące po jej ciele.
Tom wrócił do swojego mieszkania w podobnym nastroju. Nie był pewny tego co będzie dalej, jednak wiedział, że zrobił właściwy krok. Czuł jakby miał wszystko czego potrzebował i o czym kiedykolwiek marzył. Wreszcie po tylu latach jest kimś kim zawsze chciał być. I to wszystko dzięki niej...
Następnego dnia jechał do wytwórni szczęśliwszy niż zwykle. Już nie mógł się doczekać chwili w której znowu będzie mógł poczuć jej ciało tak blisko i zobaczyć jej oczy wpatrujące się w niego. Poprzedni dzień był końcem i początkiem jednocześnie. Tego dnia zaczął nowe życie, z czystą kartą, którą będzie mógł zapisać razem z nią. Kobietą, która obudziła w nim uczucia, które zakopał gdzieś bardzo głęboko i nawet nie ośmielał się o nich myśleć. Dzisiaj w nim były. Przepełniały każdą najmniejszą część jego ciała, jego serca i umysłu...
„Wreszcie jesteś.” Zaczął Tommy widząc ją wchodzącą do studia. Od razu, nie zważając na nic podszedł do niej i przywitał się całusem. Jednak w tym momencie już wiedział, że coś jest nie tak. To nie była ta Jude, jego Jude, którą pożegnał wczorajszego wieczoru... Coś się zmieniło...
Kwest widząc cała scenę bez słowa wyszedł zostawiając ich samych. „Coś się stało?” Zapytał niepewnie odsuwając się od niej nieznacznie. Jude przez moment stała jakby zahipnotyzowana, wpatrując się w jego twarz, tak bardzo znajomą... Nie mogla wydusić z siebie słowa i gołym okiem było widać, że cokolwiek co ma mu do powiezienia, nie jest dla niej samej czymś łatwym, ani tym bardziej... Przyjemnym. „Usiądziemy? Chciałabym porozmawiać... O nas.”
Siedziała obok niego, bawiąc się nerwowo telefonem i nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy. „Nie wiem zupełnie jak mam zacząć, Tommy.” Te słowa tak na prawdę go zabiły. W jednym momencie doszło do niego to wszystko, co zaraz może usłyszeć. Dlatego milczał nie będąc w stanie na żaden gest w jej kierunku by poczuła się pewniej. Za bardzo bał się słów, które wydobędą się z jej ust. „Wczoraj-” Przerwała wzdychając głęboko... „Wczoraj się zapomniałam, a nie powinnam... I przepraszam.” Tom zamknął swoje oczy i mocno zacisną szczęki... Spodziewał się czegoś takiego wczoraj... Jednak nigdy dzisiaj.
„Jak dla mnie to nie wyglądało na 'zapomnienie się'.” Oznajmił po chwili nerwowo wstając z kanapy. „Wręcz przeciwnie. Wyglądało nawet, że Ci zależy i że to, co się stało również dla Ciebie dużo znaczyło.”
„Bo znaczyło...” Oznajmiła od razu spoglądając na niego. Jednak widok jego zawiedzionego i zranionego spojrzenia nie pozwolił jej długo patrzeć w jego oczy. Szybko odwróciła swój wzrok i znowu spuściła swoją głowę. „Znaczyło...” Powtórzył za nią z niedowierzaniem.
„Tak, znaczyło, ale obudziłam się w środku nocy i przeczytałam Twojego smsa. Chciałam do Ciebie zadzwonić i powiedzieć Ci, że ja też chciałabym żebyś był obok. Wybierając Twój numer natknęłam się jednak na jego numer... I wszystko wróciło. Obudziłam się rozumiesz?” Słyszał w jej głosie wiele emocji jednak nie potrafił wtedy czuć inaczej. Każde jej kolejne słowo raniło go jeszcze bardziej niż poprzednie. „Przypomniałam sobie dla jakich powodów byłam tyle czasu sama, przez co nie potrafię być z nikim...”
Tom przez moment stał i jedynie się jej przyglądał, analizując każde pojedyncze słowo, które wypowiedziała. W końcu jednak spokojnie podszedł do niej, przykucną tak, by widzieć jej twarz i chwycił obie jej dłonie. „Możesz mi w końcu wyjaśnić kim jest ten facet i co takiego zrobił, że się tak zachowujesz? Ja nic z tego nie rozumiem...”
„To za bardzo skomplikowane, Tommy.” Oznajmiła pośpiesznie wyrywając ręce z jego uścisku. Dla niego te słowa były przekroczeniem pewnej granicy... „Skomplikowane? Jeszcze wczoraj zachowywałaś się jakbyś czuła to samo co ja, po czym dzisiaj bez większego wyjaśnienia mówisz mi, że to wszystko było błędem... Tak, masz racje to jest nawet cholernie skomplikowane!” Tak na prawdę nie chciał na nią krzyczeć, jednak stracił w tym momencie jakąkolwiek kontrolę nad sobą i z każdym następnym słowem czuł jeszcze większą złość. „Co się stało z 'Trzeba iść dalej.” albo 'Nie możemy wiecznie żyć przeszłością.'. Czyżbyś zapomniała o radach, które sama mi dawałaś?!”
„To co innego...” Odparła praktycznie bezdźwięcznie.
„Wybacz, ale nie widzę w czym niby to tak się różni, Jude. Ich już nie ma. Ani Angie, ani jego – kimkolwiek jest. To co jest, co istnieje na prawdę tu i teraz to Ty, ja i to uczucie, które jeszcze wczoraj tak mocno czułaś.”
„Nic nie rozumiesz...” Rzuciła krótko wstając z kanapy. Tommy podszedł do niej spokojnie i ujął jej twarz w dłonie. Jego dotyk zwolnił w niej hamulce blokujące jej łzy, które niemal od razy spłynęły z jej oczu. „Zależy mi na Tobie Jude, i to bardzo. Ja wiem jak trudno jest zostawić coś za sobą i iść dalej, ale mnie się udało i Tobie też się uda. Musisz jedynie w to uwierzyć...” Jude zamknęła oczy i przecząco kiwała swoją głową... „To nie to samo...”
„Możesz mi więc wyjaśnić czym różnią się te sytuacje, bo na prawdę nic z tego nie potrafię zrozumieć.” Tom już nie wiedział co i jak ma do niej mówić. Czuł jedynie jak miłość wyślizguje się mu z rąk... I nie wiedział zupełnie jak może ją zatrzymać. „To zupełnie inne sytuacje, które tylko pozornie wydają się tak podobne, bo Angie nie żyje. Nigdy nie wróci, a on-” Jude przerwała na chwilę szukając w swojej głowie odpowiednich słów. Jednak żadne słowa nie brzmiały tak w tym momencie... „On kiedyś wróci...”
Tom momentalnie puścił ją i nie odrywając od niej swojego wzroku powoli się odsunął. W głowie huczały mu jedynie jej ostatnie zdanie... W końcu chwycił swój telefon lezący na konsoli i najprościej w świecie wyszedł, bez ani jednego słowa.
Od kilku godzin jeździł po mieście bez większego celu. Chciał odreagować, przemyśleć i poukładać wszystko co się stało, zupełnie ignorując telefon dzwoniący co chwilę w kieszeni jego kurtki. Teoretycznie mógł go wyłączyć, by kompletnie się odizolować, jednak nie potrafił. Potrzebował wiedzieć czy Jude będzie próbowała się z nim skontaktować po tym, jak wyszedł z wytwórni. Mając tym samym cichą nadzieję, że może... Po prostu może to wszystko, co powiedziała nie jest prawdą. Może to tylko strach w niej, akt paniki... Cokolwiek oprócz raniącej rzeczywistości.
Wolałby usłyszeć, że nie mogą być razem przez pracę, różnicę wieku, cokolwiek... Byle nie powód jaki podała. Ktoś inny... Ktoś dla którego jej serce nadal bije, wciąż go pragnie i czeka tylko na niego. Chciałby chociaż wiedzieć kim jest i co takiego zrobił, że Jude nie potrafi iść dalej. Może gdyby wiedział, byłoby mu łatwiej...
Zrozumieć?
Walczyć o nią?
Czasami sam gubił się we własnych myślach, uczuciach i pragnieniach. Z jednej strony miał ochotę zniknąć, zaszyć się na jakimś pustkowiu i w samotności 'wylizać swoje rany', jednak z drugiej nie umiał sobie nawet wyobrazić kilku dni bez widoku jej oczu, bez dźwięku jej głosu, śmiechu, bez zapachu jej włosów... Bez niej. Jeśli czegoś w tym momencie mógł być pewien, to na pewno tego, że dla jego serca jest już za późno by odejść. Była dla niego jak jakiś narkotyk bez którego jego osoba po prostu nie potrafiła istnieć.
Martwiła się o niego. Nie odbierał telefonów ani od niej, ani od Kwest i nawet od samego Darius'a, co nie wróżyło najlepiej żadnemu z nich. Tak bardzo chciałaby cofnąć czas do chwili kiedy pierwszy raz poczuła jego usta. Zatrzymałaby go. Nie pozwoliłaby, by to wszystko się stało. Wtedy jeszcze mogła wyjść z tego cało. Oboje mogli.
Ale czasu cofnąć się nie da. Więc zostało jej tylko zastanawianie się nad tym jak rozwiązać to co się stało. Jude nie rozumiała sama siebie. Miała wrażenie jakby ktoś odebrał jej zdolność rozpoznawania uczuć, czytania z własnego serca i przede wszystkim zdolność formułowania wypowiedzi, które w jak najmniejszym stopniu raniłyby innych. Nie mogła przestać myśleć o tym jak brutalnie jej słowa musiały brzmieć dla niego i jak bardzo go tym zraniła. Sama nie mogła uwierzyć w to jak go potraktowała i wogóle nie dziwiło jej to, że dla niego samego jest to niezrozumiałe.
Jednak oprócz tych uczuć były też inne. Przeplatane wspomnieniami, ropiejącymi ranami i uczuciem, które w tym momencie nie miało jasno określonego właściciela. Wiedziała jedynie, że Tom nie zasługuje na to, by mogła to na nim 'sprawdzić'...
„Hey...” Nagle jego głos wypełnił pomieszczenie i wyrwał ją z zamyślenia. Jude od razu odwróciła się w jego stronę i mimowolnie uśmiechnęła się na myśl, że nic mu nie jest. Miał poważny wyraz twarzy i unikał jej spojrzenia. Znała go za dobrze by nie wiedzieć co takie zachowanie oznacza... „Dużo myślałem i doszedłem do wniosku, że powinniśmy zapomnieć o ostatnich 24 a najlepiej 48 godzinach i wrócić tu jutro jak gdyby nic się nie stało...”
"Kiedyś rozmawiałaś ze mną jakbym
Był jedyną osobą wokół ciebie
Kiedyś liczyłaś na mnie
Każdy inny wybór natychmiast upadał..."
Ale stało się i mimo umowy jaką zawarli, nie potrafili zapomnieć, wymazać tego, co się stało. To nie było już to samo i mogli nawet najbardziej się starać, ale i tak w którymś momencie wszystko do niech wracało i dzień, sytuacja, praca kończyła się lekka wymianą zdań...
Z każdym mijającym dniem oddalali się od siebie. Nie potrafili ze sobą rozmawiać tak jak to bywało dawniej, przebywać w swoim towarzystwie dłużej niż to było konieczne. Byli z powrotem dwojgiem obcych dla siebie ludzi, których nie łączy nic oprócz pracy...
"Kiedyś spacerowałaś ze mną jakbyśmy
Nie musieli nigdzie się spieszyć
Miło i powoli
Do żadnego konkretnego miejsca..."
Tak to wyglądało z zewnątrz. Dla Jude i Toma sytuacja malowała się jednak zupełnie inaczej niż mógłby to zobrazować ktoś jedynie przyglądający się ich relacjom. Jude uciekała przed nim nie tylko przez wzgląd na jego uczucia, które określił dość jasno. Nie są już dziećmi i doskonale zdawała sobie sprawę, że uczuć tego typu nie zostawia się w bezludnym miejscu podczas przejażdżki mającej na celu 'poukładanie sobie kilku rzeczy'. Mógł grać przed nią zimnego i obojętnego, a ona i tak doskonale wiedziała jak jest na prawdę. Jednak unikała go nie tylko przez wzgląd na to. Ten wieczór kiedy zapomniała o swojej przeszłości i wszystkim, co chowa w swoim sercu i czuła jedynie jego... Każdy jej gest, każdy dotyk i pocałunek był szczery. Wierzyła w nich na prawdę... I teraz bała się, że w którymś momencie znowu się 'zapomni', ale tym razem nie zdoła już wyhamować.
Tom w tym jak się zachowywał względem niej był chyba bardziej skomplikowany od niej samej. W nim cały czas biły się sprzeczne uczucia... Raz robił wszystko żeby się do niej zbliżyć, chciał wygrać nawet nie znając swojego przeciwnika... Po czym kilka godzin później ukrywał się pod swoją maską urażonej męskiej dumy, odrzuconego faceta, dla którego miłość to tylko pojęcie, którego używa się w piosenkach.
"Kiedyś mieliśmy to wszystko przemyślane
Oddychaliśmy bez żadnego zwątpienia
Noce były dla nas jasne od samego początku
Kiedyś mieliśmy to wszystko pod kontrolą...."
Będąc przy niej miał ochotę tulić ją i krzyczeć na nią na zmianę. Czasem wydawało mu się, że w niej coś jest. Coś czego on tak bardzo pragnie i o czym marzy ukrywając to przed całym światem, ale także zwłaszcza przed samym sobą. Bolało go jej zachowanie i czasem robił coś by jedynie się jej odpłacić, udowadniając tym samym jak bardzo tak na prawdę mu na niej zależny. W jednym momencie wmawiał sobie, że to wszystko skończone, znowu trzeba iść dalej i najwidoczniej to uczucie było błędem o którym trzeba zapomnieć, tylko po to by moment później usilnie próbować doszukać się ukrytych uczuć w jej zachowaniu, słowach czy nawet gestach.
Z czasem, nie mogąc już dłużej okłamywać samego siebie przestał upierać się, że nic nie czuje, że tak na prawdę wogóle mu nie zależy... To nie przyszło mu łatwo, jednak w którymś momencie stwierdził, że musi przestać szukać w niej czegoś, czego najwidoczniej nie ma. Musi wreszcie podnieść się i na prawdę pójść dalej...
"Nigdy wcześniej nie myśleliśmy że tak będzie
I teraz jesteś Ty
I jestem ja..."
Będąc tak daleko od niej nie mógł przestać myśleć nad tym, jak to wszystko by się potoczyło, gdyby poczekał z tym pocałunkiem, gdyby dał jej czas powoli przyzwyczaić się do myśli o nim jako o kimś więcej... Może wtedy nie straciłby jej, może wtedy dzisiaj nie byliby dwojgiem unikających siebie ludzi...
Tęsknił za nią mimo, że miał ją na wyciągnięcie ręki niemal codziennie. Brakowało mu tej jego Jude. Tej, która chodziła w jego podkoszulku przez cała sobotę, tej Jude która podrywała dostawce pizzy cierpiąc na notoryczny brak drobnych na napiwek... Ale przede wszystkim brakowało mu tej Jude, która nawet z najmniejszą drobnostką zwracała się do niego. Która dzieliła się z nim najmniejszą rzeczą, która działa się w jej życiu...
"Kiedyś polegałem na Tobie
Zagubiłem się po drodze
Kiedyś słuchałem Cię
Zawsze miałaś coś odpowiedniego do powiedzenia..."
Jude też brakowało tego wszystkiego. Wszystkiego co łączyło się z nim... Sytuacja w której się znajdowała z każdym dniem jeszcze bardziej ją męczyła. Nienawidziła tego jak w tym momencie wygląda ich znajomość i szczerze oddałaby wszystko by mogli tak na prawdę wrócić do tego, co było. W którymś momencie złapała się na tym, że już sama nie była pewna co do decyzji jaką podjęła tej nocy, kiedy wszystko do niej wróciło, kiedy postanowiła w nic się nie angażować... Postanowiła, że nie może się angażować.
Ten dzień był dla niej trudniejszy niż wszystkie poprzednie. Dzisiaj wydawało się jej jakby spojrzenie Tom'a nie mogło rozstać się z jej postacią. Pracowali już dobrych kilka godzin nad jakąś piosenką. Piosenką, której słowa tak bardzo ją dobijały.
Zdawała sobie sprawę, że jemu też jest trudno w tej sytuacji i że zapewne żałuje teraz, że to wogóle się stało, jednak... Często zdarzało im się rozmawiać przez piosenki. Muzyka to ich cały świat, tym się zajmują i to kochają więc wydaje się to normalne, że czasem przelewają to co chcieliby sobie powiedzieć, ale brak im jakiejś odwagi, właśnie na tekst piosenki.
"Kiedyś podążałem za Tobą
Nigdy tak na prawdę nie liczyło się w jakim kierunku się kierujemy
Szybko czy powoli
Gdziekolwiek...."
Jednak ta piosenka była inna. Była czymś, co jak jakieś niewidzialne dłonie odsłoniły z oczu Jude tą ciemną chustę, która nie pozwalała je dostrzec pewnych rzeczy w nim, ale także w sobie samej. Przez cały czas starała się po prostu pracować, nie zwracać uwagi na słowa, które do niej śpiewał. Wiedziała, że do niej...
Weszła do studia jak gdyby nigdy nic. Tom i Kwest kończyli właśnie swój lunch i byli zajęci rozmową. Dlatego bez słowa zaczęła zbierać swoje rzeczy i wkładać niedbało do swojej torby, co przykuło jednak ich uwagę. „Wybierasz się gdzieś Super Star?” Zaczął w końcu Kwest.
"Patrzę wokół siebie
I chciałbym żebyś tu była
Bo tęsknie za tym wszystkim co dzieliliśmy
Rozglądnij się wokół siebie
Pustka, i jesteś smutna
Bo tęsknisz za miłością którą mieliśmy..."
Jude zasunęła szybko torbę i chwyciła swoją kurtkę zarzucając ją na swoje ramiona. „Tak. Nie będzie mnie jakiś czas. Pracujcie we dwójkę. Kiedy wrócę przeglądniemy i dopracujemy wszystkie piosenki.” Oznajmiła spokojnie kierując się w stronę wyjścia. „Czekaj, czekaj, czekaj... Chcesz powiedzieć, że wyjeżdżasz gdzieś? Na dłużej?”
„Potrzebuje przerwy. Trzymajcie się...”
"Czy możemy do tego wrócić?
Do tego jak było kiedyś?..."
Re: "Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
Odcinek 7 - Ten Days PART I
DZIEŃ 1
Nie wiedziała do końca co robi, gdzie i po co jedzie. Po wyjściu z wytwórni pojechała do domu, zabrała kilka najbardziej potrzebnych jej rzeczy i z powrotem wsiadła do samochodu. Przez chwilę po prostu jechała przed siebie. Nie chciała wyjeżdżać na drugi koniec świata, chciała po prostu znaleźć się w miejscu gdzie będzie sama. Kompletnie sama...
Przez dobrą godzinę po jej wyjściu, Tom siedział zamyślony, w swoim własnym świecie i nie docierały do niego żadne dźwięki rzeczywistości. W jego głowie wciąż wiły się pytania bez odpowiedzi, uczucia do końca przez niego nie zrozumiałe, a przed oczami widniała jedynie jej postać. Oczy, które straciły nagle wyraz, który tak uwielbiał, poważna twarz na której tak rzadko ostatnio widać było uśmiech... Próbował to wszystko jakoś sobie wytłumaczyć. Próbował nawet wziąć cała winę za to wszystko na siebie. Jednak coś w nim nie pozwalało mu na to. Czuł się zraniony, odrzucony i może nawet wykorzystany. Teraz, na domiar złego był również porzucony...
Swoją piosenką, chciał przekazać jej to wszystko, czego nie umiał jej po prostu powiedzieć. Chciał jeszcze raz spróbować, ale tak na prawdę powrócić do tego jacy byli wcześniej. Wyciągnął do niej rękę, najpiękniej jak tylko umiał. Włożył w tą piosenkę całe swoje serce... Serce, które ona odrzuciła. Kolejny raz.
Z każdą mijającą minutą jego frustracja rosła, jego złość rosła... I nie tylko złość. Z czasem, widział w niej coraz więcej złych rzeczy. Nagle przestała przybierać w jego umyśle postać anioła, który został zesłany na ziemię tylko dla niego... W tym momencie łatwiej mu było uwolnić nienawiść, aniżeli nadal próbować ją zrozumieć i zaakceptować to co się stało. Był zły i chciał być zły.
Zły na nią, a nie na siebie.
Kilka godzin i 200 km później poczuła się wreszcie lepiej. Poczuła się chociaż na chwilę wolna, bezpieczna i odrobinę beztroska. Farma była jedynym miejscem, które nie kojarzyło jej się z żadnym mężczyzną w jej życiu, gdyby nie liczyć jej ojca. To miejsce przypominało jej dzieciństwo, rodzinne ciepło i szczęście. Doskonale wiedziała, że jeśli gdzieś na ziemi istnieje miejsce w którym będzie w stanie odnaleźć siebie, to ono znajduje się właśnie tutaj.
Przez pierwsze godziny wogóle nie myślała o tym, co wydarzyło się w jej życiu w ostatnim czasie. Zajęła się lekkimi porządkami, ścierając kurz z szafek i ramek ze zdjęciami. Wspominała te wszystkie miłe chwile spędzone tutaj. Jednak kiedy zrobiło się już całkowicie ciemno, a ona siedziała na kanapie wpatrzona jedynie w kominek, wsłuchana w dźwięki palącego się drewna, które co jakiś czas wypełniały pomieszczenie, nie potrafiła odpędzić swoich myśli od osoby, którą zostawiła w Toronto.
Doskonale zdawała sobie sprawę, co Tom w tym momencie czuje, że jest na nią wręcz wściekły... Wiedziała, że tak będzie już w tym momencie kiedy zdecydowała, że musi zniknąć na jakiś czas i w spokoju poukładać wszystko w swoim sercu.
Prawda była taka, że przestraszyła się tego wszystkiego o czym mówiła jego piosenka. Bała się go za każdym razem, kiedy wydawało jej się, że powoli znowu się do siebie zbliżają, tego, że znowu go zrani, że zrani samą siebie. Jeśli by się tak stało wiedziała, że nie byłoby już odwrotu... Wiedziała, że cokolwiek postanowi zrobić dalej, musi to być decyzja przemyślana, pewna i nieodwracalna...
Ale do jej podjęcia potrzebowała trochę czasu z daleka od gwaru miasta i ludzi, którzy wiecznie za czymś gonią. Z daleka nawet od tej samej siebie, która cały czas gdzieś się spieszy, coś robi, czegoś szuka i myśli o tysiącu rzeczach na raz, bo doba bywa często za krótka. Jedyne co zabrała ze sobą z tej Jude mieszkającej w Toronto, to myśl o Tommy'm... Jedynie tą jedną myśl, którą od dawna nosiła w sercu.
DZIEŃ 3
Nie widział jej już prawie 3 dni... Z pewnością bardzo szybko mógłby policzyć ile to dokładnie godzin, minut, a może nawet sekund. Jego złość nie zmniejszyła się, można nawet śmiało powiedzieć, że wzrosła. Jednak to nie przeszkadzało mu w żaden sposób tęsknić za nią. Pragnąć jej. I kochać.
Kochać... Złapał się w którymś momencie na tym słowie, które tak często odwiedzało jego myśli. Dotąd go nie zauważał mimo tych wszystkich uczuć, które grały pieśń, której niekoniecznie był fanem. Dopóki tak na prawdę nie odczuł jak jego życie wyglądałoby gdyby tak nagle zniknęła, to jedno słowo przestało być zagłuszane. Teraz wręcz było wykrzykiwane przez każdy, nawet najmniejszy przejaw jego świadomości.
Mimo, że nie chciał tego uczucia w swoim sercu, ono tam było. Jak jakiś demon, który przypomina o sobie zawsze wtedy, kiedy najbardziej próbujemy o nim zapomnieć. Miłość powinna nieść za sobą szczęście, poczucie bezpieczeństwa i przynależności do tego skrawka ziemi na której się znajdujemy. Jego miłość natomiast napawała go strachem, była apatyczna, kapryśna i zupełnie, nie dawała mu jakiegokolwiek poczucia bezpieczeństwa, którego tak bardzo szukał. Czuł się jakby jego miłość zamknęła go w klatce, z której nie ma wyjścia i z której jedynie można oglądać to jak mogłoby wyglądać życie, gdyby nie to uczucie. To ona przejęła kontrole nad jego postacią, sposobem myślenia, zachowaniem, a nawet przekonaniami. To ona figlarnie wybierając dni dawała mu mała iskierkę szczęścia i nadziei, by chwile później zagasić ją mroźnym deszczem. Mógł jedynie przytaknąć na wszytko co szeptała mu fałszywie do ucha. Nie mając odwagi, ani nawet siły by się sprzeciwić...
Zanim Jude wyjechała myślał, że ten dystans między nimi, to najgorsze co może być. Dziś już wiedział, że w porównaniu z tym gdzie w swoich odczuciach znajduje się teraz, wtedy był niemal że w niebie...
Nie mógł spać, nie mógł jeść, nie mógł pracować. Nie wiedział gdzie ona jest, co niepokoiło go jeszcze bardziej. Wystarczyłoby mu nawet, gdyby usłyszał jej głos, gdyby powiedziała mu, że jest bezpieczna. Jednak każda próba dodzwonienia się do niej kończyła się niepowodzeniem. Docierały do niego jedynie proste i wymowne słowa 'Abonent czasowo niedostępny...' które rozbrzmiewały w jego głowie niczym echo, za każdym razem zwiększając tym samym jego złość na nią i paradoksalną obawę czy na pewno jest bezpieczna...
Dla Jude te dni z dala od niego nie minęły o wiele spokojniej czy łagodniej. W jej głowie wiły się z pozoru inne odczucia i inne myśli, jednak z pewnością nie należały do tych przyjemnych ani tym bardziej bezbolesnych...
Odcięła się od świata, bo właśnie tego potrzebowała i jedyny kontakt z tym, co działo się poza miejscem w którym się znajdowała miała ze swoją siostrą, do której dzwoniła raz dziennie, by chociaż jej oszczędzić zmartwień. Podczas tych rozmów nigdy nie zdobyła się na odwagę, by zapytać co u Tom'a. Może nawet nie chciała wiedzieć. Mimo tego, że kontaktowała się z Sadie nie powiedziała jej gdzie jest. Nie mogła ryzykować, że ktoś ją tu znajdzie zanim dojdzie do ładu z własnym życiem i uczuciami.
Mimo tylu dni, nie była jeszcze w stanie określić swoich uczuć. Żadnych, oprócz jednego, które po przejeździe na farmę przybrało jeszcze bardziej wyraźnych kształtów.
Tęsknota.
Tęskniła za nim w każdej minucie, z każdym biciem jej serca i każdym pojedynczym oddechem. Nie potrafiła układając swoje ciało do snu i zamykając powieki, nie widzieć oczami swojej wyobraźni, z mikroskopijną dokładnością jego twarzy, oczu, ust... Nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że czuje go przy sobie, delikatne dłonie gładzące jej ramie czy jego ciepły oddech zaraz przy jej szyi... To działo się momentalnie, niemal automatycznie i nie miała nad tym żadnej kontroli. Czasem, tak na prawdę tylko te wyobrażenia sprawiały, że stawała się na chwilę spokojniejsza i była w stanie usnąć. Czasem jednak budziły ją gwałtownie i wcale nie przynosiły odpoczynku...
Patrząc tego ranka w swoje odbicie w lustrze doszła do wniosku, że musi spróbować zapomnieć. Całkowicie wymazać go ze swojej pamięci. Wszystko, co z nim związane. Przynajmniej do momentu, aż nie poczuje się wolna...
Siedział tyłem do szyby za którą był Kwest, trzymał w reku gitarę i mimowolnie uderzał swoimi palcami w jej struny. Jednak melodia, którą grał nie miała najmniejszego sensu. Tak samo jak te wszystkie uczucia, które nosił w sobie. Wyglądał strasznie i tak samo również się czuł, nie umiejąc powstrzymać się od kierowania swoich myśli w kierunku jednej kobiety...
Uważał, że jest jej z tym wszystkim łatwiej. On nawet nie miał możliwości odizolowania się. Będąc w pracy, każde pomieszczenie, każdy przedmiot w studiu, w którymś momencie przywoływało do jego umysłu wspomnienie o niej. Kiedy był w swoim mieszkaniu nie działo się inaczej..
Jednak wiedział, że nic nie może zrobić, jedynie czekać. Tylko nie wiedział nawet dokładnie na co ma czekać. Na jej powrót, wiadomość od niej, może wreszcie tak na prawdę szczerą rozmowę...?
Jego rozmyślania zazwyczaj kończyły się na stwierdzeniu, że gdyby w nią nie uwierzył, gdyby w siebie samego nie uwierzył i pozostał tym Tom'ym którego wykreował sobie, byłby dzisiaj bezpieczny. Gdyby się nie zmienił, nie powrócił do tego starego, zapomnianego siebie zapewne nic z tych rzeczy by się nie wydarzyło Nie cierpiałby, nie martwiłby się o nią i nie kochałby jej zapewne, bo tamten Tom nie znał tego uczucia. Tamten Tom nie potrzebował uczuć tego typu. Natomiast Tom, którego znał teraz nie potrafił bez nich oddychać. I wiedział, że są w nas rzeczy, które możemy zmienić w swoim życiu tylko raz. On zmienił je już dwa razy i tym razem odwrotu już nie ma...
Jude była jego powietrzem, motorem napędowym, który jakąś dziwną, niewidzialną siła motywowała go do działania, nawet wtedy, kiedy kompletnie nie miał na to ochoty. Była wszystkim czego potrzebował, czego pragnął. Wszystkim co sprawiało, że czuł się spełniony i szczęśliwy. Przy niej był na swoim miejscu...
A tego dnia jak jeszcze nigdy czuł się obcy w miejscu, które znał na wylot. Czuł się obco nawet we własnej skórze i frustracja z tym związana była dla niego nie do zniesienia.
Kwest nie musiał pytać swojego przyjaciela, co się z nim dzieje, doskonale potrafił połączyć sobie pewne fakty. I nie tylko on, wszyscy, którzy chociaż trochę znali Tom'a i Jude. Kwest próbował z nim rozmawiać, sprowokować go by chociaż trochę pozbył się z siebie tych negatywnych emocji. Jednak Tom był obojętny na te próby. Odpowiadał półsłówkami, albo wogóle nie odpowiadał tylko jeszcze głębiej zakopywał się w tym swoim własnym świecie, do którego mógłby wpuścić jedynie jedną osobę. Tą, przez którą ten jego świat powstał...
Nawet sam Darius doskonale wiedział skąd ta dziwna atmosfera. Jude nie dała mu żadnego wyjście. Kiedy weszła do jego biura kilka dni temu, nie pytała, czy może iść na jakiś urlop. Po prostu oznajmiła, że wyjeżdża na kilka dni. Gdyby to nie była Jude Harrison, dziewczyna nr 1 dla G Major, zapewne nie miałaby już po czymś taki do czego wracać. Jednak to była Jude, i nawet Darius przez tych kilka lat zdołał zauważyć, że lepiej grać na jej zasadach, a niżeli narzucać swoje...
Darius generalnie nie był za romansami pomiędzy pracownikami. Jednak Tom i Jude od zawsze byli przez niego traktowani inaczej mówiąc wprost – ulgowo. Przy obojgu to on był kiedy zaczynali karierę, kiedy osiągali pierwsze sukcesy, pierwsze porażki, kiedy wpakowali się w pierwsze kłopoty. Był przy nich kiedy dorastali wśród tego świata sławy, pieniędzy i stereotypowego szczęścia. Nie przyznawał tego nigdy, ale gdzieś głęboko byli dla niego bardzo ważni, i zrobiłby dla nich wszystko. Tym trudniej było mu widzieć Tom'a w takim stanie. Jednak znał równie dobrze Jude i zdawał sobie sprawę, że jeśli wyjechała tak nagle to na pewno miała ku temu powód i prędzej czy później, wszystko wróci do normy.
DZIEŃ 6
Mijały kolejne dni, a ona nadal błądziła swoimi myślami w koło niego. Nie ważne co robiła, i tak nie potrafiła zapomnieć. Miejsce do którego przyjechała w tym momencie wcale nie było już takie kojące. Była sama po środku niczego... Sama ze swoimi niesfornymi myślami.
Próbując zając się czymkolwiek zaczęła czytać książki, które znalazła na strychu. Jednak żadna z nich nie przykuła jej uwagi na dłużej niż kwadrans. Później już tylko do głosu dochodziła frustracja i wracała pokornie do punktu wyjścia.
Tego dnia nie potrafiła nawet dostrzec piękna miejsca w którym była. Drzewa, które o tej porze roku błyszczały się w słońcu, nie były dzisiaj tak zielone jak kiedyś. Śpiew ich liści już nie koił jej zmysłów, wręcz przeciwnie, drażnił je w sposób jaki niedoznana jeszcze nigdy w życiu...
Leżąc na środku łąki i patrząc w niebo miała ochotę krzyczeć. Krzyczeć tak głośno by sam Bóg daleko w górze mógł usłyszeć ból w jej głosie. Jednak nikt go nie słyszał. Jej krzyk był bezdźwięczny, przykryty grubą warstwą złudnego spokoju, który wkładała co rano wstając z łóżka.
„Stary, od kiedy Ty palisz?” Speed stał wpatrzony w Tom'a i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Siedział z tyłu wytwórni zaciągając się papierosem, i kolejny dzień z rzędu gołym okiem można było dostrzec, że nadal znajduje się zupełnie w innym miejscu... „Nie palę...” Odparł wyrzucając przed siebie papierosa. Speed dotąd nie rozmawiał z nim na temat tego nagłego wyjazdu Jude, jednak w tym momencie nie potrafił już powstrzymać swojej ciekawości.
„Co się między wami stało, że Jude nie ma już ile? 5 dni? A Ty wyglądasz jak zombi, siedząc tutaj i paląc jakieś świństwo?” Zapytał siadając obok niego. Przez chwilę panowała cisza. Tom patrzył przed siebie i nie wyglądał na kogoś, kto miały ochotę na jakąkolwiek rozmowę. „Ok, nie chcesz rozmawiać, to trudno. W razie co, jestem w środku.” Oznajmił chłodno i zaczął już wstawać...
„6 dni...” Speed spojrzał na niego nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi. „Nie ma jej już 6 dni, a nie 5.” Wyjaśnił widząc zmieszanie jego rozmówcy i szybko odwrócił od niego wzrok. „Co się stało?”
Tom westchnął głęboko wstając... „Myślę, że nic, co nie stałoby się już wcześniej. Po prostu przekroczyliśmy w naszej znajomości pewną granice, po której nie ma odwrotu...”
„Ok. A teraz po angielsku...”
„Pocałowałem ją, odwzajemniła pocałunek, a dzień później oznajmiła, że to był błąd. I chyba faktycznie był, bo od tego momentu było już tylko gorzej...” Zaśmiał się ironicznie odchodząc odrobinę dalej od schodów na których stali... „A teraz zniknęła nie wiadomo gdzie, po co i na ile.”
Na te słowa to Speed z kolei wybuchną gromkim śmiechem przecząco kiwając głową. „Ty nic o niej nie wiesz, prawda?” Tom spojrzał na niego jakby zaraz miał skoczyć mu do gardła, jednak stał nieruchomo próbując zapanować nad sobą. „Przyjaźnicie się, jesteście blisko, bardzo blisko - to widać gołym okiem, ale tak na prawdę jej nie znasz. Wiesz bardzo dużo o tej Jude, jaka jest teraz, ale nie masz pojęcia o tym jaka była jeszcze półtora roku temu.”
„Wiem więcej niż Ci się wydaje...”
„Tak? Czyli wiesz wszystko o tym, co przeszła z Kat czy Jamie'm, wiesz o czym tak na prawdę mówi każda jej piosenka na tych dwóch albumach, które wydała, wiesz jak bardzo przeżywała rozwód rodziców i jak od ZAWSZE odreagowywała złe chwile w swoim życiu. Wiesz to wszystko tak?” Tom milczał ze zmarszczonymi brwiami, nie mając kompletnie pojęcia do czego tak na prawdę dąży Speed. „Gdybyś wiedział, rozumiałbyś dlaczego wyjechała, dlaczego uciekła. Gdybyś to wiedział, wiedziałbyś też gdzie jest...”
„Ta rozmowa nie ma sensu.” Oznajmił chłodno i ruszył w stronę drzwi... „Nie jestem Twoim wrogiem Tom. Chce Ci tylko parę rzeczy uświadomić zanim ją znienawidzisz, skreślisz czy cokolwiek innego.” Tom odwrócił się niepewnie w jego stronę. Widział po jego twarzy, że mówi poważnie, dlatego powolnym krokiem, pozwalając swojej dumie wyjść na zewnątrz, niemalże obojętnie wrócił na miejsce, w którym stał chwilę temu. Włożył obie dłonie do kieszeni i świadomie patrzył na Speed'a jakby ten nie miał mu do powiedzenia niczego, czego by już nie wiedział. „Nie wiem ile Jude powiedziała Ci o mnie i o niej, ale ja kiedyś byłem w podobnej sytuacji, co ty teraz. Może nie dosłownie, ale wiem co to znaczy Jude i jej tajemnice. Jude i jej bezimienny ukochany, który mimo, że nawet nie wiesz kim jest psuje Ci wszystko, co zaczyna się między wami dziać.” Tom osłupiał słysząc te słowa i nawet nie był już w stanie ukrywać swojego zdziwienia. „Byłem z Jude w momencie, kiedy na krótko się rozstali. Jamie był z nią na podobnej zasadzie i bardzo go tym zraniła, stracili kontakt całkowicie, kiedy zginęła Patsy. Nie wiem co się stało z tym kolesiem, ale na reszcie znikną z jej życia na zawsze. Tyle, że tylko z jej życia, co?”
Tom nadal milczał, nie wiedząc nawet co ma na to pytanie odpowiedzieć... „Nie wiem co zrobił, że tak ją zranił i zapewne Ty również, ale wiem, że zranił ją za bardzo, by mogła iść dalej. Tak po prostu. Kochała go, a to nie jest typ dziewczyny, która kocha przez miesiąc. Straciła jego, swoją muzykę... I teraz, to co widzisz, to nie ta Jude, którą ja poznałem. Zmieniła się, zamknęła się przed ludźmi i całym światem. Nie wiem jak to zrobiłeś, ale w jakiś sposób Ci zaufała i otworzyła się przed Tobą na tyle, na ile mogła. Ale żeby mogła zacząć być dla Ciebie kimś więcej musi wreszcie wyrzucić Pana Bez Imienia ze swojego serca i umysłu, bo inaczej doskonale wie, że i z Tobą wszystko skończyłoby się podobnie jak ze mną czy Jamie'm.”
„Powiedziała mi, że on kiedyś wróci...” Oznajmił niepewnie spoglądając na Speed'a łagodniej.
„I co zamierzasz czekać, albo się wogóle wycofać, bo jakiś koleś który zrujnował jej życie może wreszcie , łaskawie do niej wróci?”
„A co niby Twoim zdaniem powinienem zrobić?” Tom nie lubił sytuacji, w których ktoś inny niż on miał rozwiązanie dla sytuacji jaka go męczyła. Gdyby to nie dotyczyło Jude, zapewne zakończyłby tą rozmowę zanim się jeszcze dobrze zaczęła... „Na początek cierpliwie poczekać, ona wróci za kilka dni jestem tego pewien. A później to już Twoja inwencja twórcza. Moja rada jedynie mówi o tym, byś spróbował zrozumieć jej uczucia i walczyć z nimi nie negując ich czy nie robiąc z nich błahych uczuć, bo wtedy jesteś u niej stracony.”
Speed wstał i powoli zaczął iść w stronę wejścia do G Major. „Przyniosę Ci później coś do posłuchania. Wtedy zrozumiesz.”
Tom jedynie przytaknął. Jeszcze chwile stał tam analizując w swojej głowie wszystko co powiedział mu Speed po czym również wszedł do środka.
Weszła do domu i od razu swoje kroki skierowała do kuchni. Zrobiła sobie na szybko coś do jedzenia i chwytając swój wyłączony telefon wyszła na taras. Na jej skrzynce głosowej było mnóstwo wiadomości, od różnych ludzi, jednak ona czekała na wiadomość od niego...
Wśród tych które odsłuchała była również wiadomość od Sadie...
„Jude, Darius się wścieka, że Cie nie ma tyle czasu, kiedy wrócisz? W każdym razie w piątek jest impreza z okazji 10 urodzin G Major i D powiedział, że musisz na nich być i musisz zaśpiewać. SME czekają na wskazówki co zagracie... Odezwij się...”
Po odsłuchaniu tej wiadomości jej dzień nabrał jeszcze bardziej ponurych barw. Musi wrócić do piątku, do tego musi zaśpiewać. Wyjść na scenę i zaśpiewać tak jak to robiła wcześniej. W dodatku wtedy spotka się z Tom'em, a przez ten cały czas, który spędziła w tym miejscu nie zdążyła jeszcze dojść do tego co powinna zrobić. Czy może, co chce zrobić.
Nie miała ani ochoty ani siły na rozmowę z Sadie, a tym bardziej z Darius'em. Napisała siostrze sms'a z wiadomością, że będzie na piątek i krótką listą piosenek do przygotowania przez SME, po czym znowu wyłączyła swój telefon.
Atmosfera w G Major była podwójnie napięta przez ten urodzinowy koncert. Wszyscy wiecznie gdzieś latali, gdzieś dzwonili i nikt tego dnia nie miał już nawet czasu zwracać na niego uwagi. Tom postanowił więc, że pojedzie do domu, nie mógł znieść tych wielkich przygotować do świetnej zabawy podczas gdy jemu cały świat spadł na głowę.
Przed samym wyjściem jednak złapał go jeszcze Speed trzymając w reku płytkę. „Tutaj są trzy kawałki, które nagrywałem z Jude zanim postanowiła nie nagrywać 3 albumu. Nie widział ich nikt, oprócz Wally'ego i Kyle'a, więc... „
„Jasne, dzięki stary.”
Nie mówiąc nic więcej wyszedł z wytwórni i szybkim krokiem ruszył w stronę samochodu. Chciał się znaleźć w domu jak najszybciej. Usiąść spokojnie na kanapie i posłuchać jej albumów i teraz i tych dodatkowych piosenek. Chciał je tym razem usłyszeć na prawdę, poczuć to wszystko, co ona czuła pisząc je. Wierzył wtedy bardzo mocno, że w tych piosenkach znajdzie chociaż część odpowiedzi na pytania, które spędzały mu sen z powiek.
Wszedł do mieszkania jakieś pół godziny później mocno poirytowany korkami na ulicach Toronto. Przebrał się szybko w wygodny dres i popijając zimne piwo, które wyjął z lodówki wracając ze swojej sypialni, włączył 1 album Jude...
Rozłożył się wygodnie na kanapie i słuchał. Pierwszy raz tak na prawdę słysząc to, o czym śpiewała mając te 17 lat.
Już po pierwszym wysłuchaniu doskonale wiedział, że niemal wszystkie mówią o tym tajemniczym mężczyźnie. Mówią o jeszcze nieśmiałych uczuciach, by później z każdą następną piosenką zwiększać swoją moc. Dzisiaj mógł już śmiało powiedzieć którą piosenkę pisała kiedy się zakochała, którą kiedy jej miłość w jakiś sposób się spełniła, którą kiedy wreszcie była szczęśliwą i tą w której przez ta miłość płakała.
Z drugim albumem nie poszło mu inaczej. Jednak zauważył w tych piosenkach problemy, które najwyraźniej pojawiły się pomiędzy nimi. Wiedział, że coś było nie tak, jednak nadal nie uzyskał konkretnej odpowiedzi na pytanie, co takiego się tak naprawdę wydarzyło.
Kiedy w jego salonie przestały rozbrzmiewać dźwięki drugiego albumu Jude, Tom niepewnie wstał z kanapy na której siedział i powolnym krokiem ruszył w kierunku swojej wierzy. Miał bowiem jeszcze do przesłuchania jedna płytkę, tą którą dostał od Speed’a. Nie wiedział czemu, jednak te trzy piosenki wzbudzały w nim jakiś dziwny niepokój, bał się tego, co może usłyszeć tego, o czym mówią i tego, jakie uczucia w nie włożyła Jude.
‘I Don’t Know If I Should Stay’ była pierwszą piosenką, jaka rozbrzmiała w jego salonie. Już po pierwszych słowach, jakie doszły do jego uszu wiedział, że jego obawy zapewne się sprawdzą. Słyszał w jej głosie ból, rozterkę… Nie był jedynie do końca pewien powodów jej rozmyślań. ‘Unraveling’ była następną i mimo nadal dość przygnębiającego tekstu czuł się lepiej słuchając jej. Była szybka i niemalże można było nie zauważyć tych wszystkich negatywnych emocji składających się na ten kawałek. Jednak on je zauważył, bardzo szybko…
Jego serce zabiło mocniej kiedy usłyszał trzecią z piosenek umieszczonych na tej płycie – ‘Skips’. Słuchał jej raz po razie i nie mógł przestać… „Czuje, że moje serce nie pasuje, ponieważ biło już zbyt wiele razy.” Powtórzył spokojnie tekst, który był wstępem i nie mógł przestać myśleć o tym, do kogo kierowana jest ta piosenka, czy w ogóle ma swojego właściciela. „Dokonałam wyboru, próbując stać się niewidzialną. Mając pewność, że do tego mogę pasować, bo mam dość bycia nieszczęśliwą, ukrytą przez jakieś kłamstwa. Składam w ofierze moje przyjazne blizny, rozpoczęte od zadrapania. Nie zaatakuje, jeśli przejdzie koło mnie. Posłucham, co ma do powiedzenia.” I już wiedział. Wiedział doskonale, że ta piosenka była pożegnaniem nie tylko z tym mężczyzną, ale również z muzyką, która odeszła razem z nim.
Potrafił odnaleźć się w niemalże każdej z jej piosenek, co nie zdarzało mu się często. Dziwnym trafem Jude śpiewała o rzeczach, które gościły bądź nadal goszczą w jego sercu. W tym momencie jego złość na nią jakby nabrała innych kolorów. Nadal miał jej wiele do zarzucenia jednak coś się zmieniło. Nie mógł przestać słuchać „Skips” i słuchając jej wciąż zachodził w głowę gdzie może ją znaleźć. Próbował przypomnieć sobie ich wszystkie rozmowy i wychwycić z nich miejsce, do którego mogła pojechać.
Farma.
Już wcześniej przyszło mu to do głowy, ale teraz był pewien. Mówiła mu o niej kilkakrotnie, mówiła mu, że to miejsce ma na nią kojący wpływ. Musiała tam być…
Bez większego zastanowienia wyszedł z mieszkania i ruszył pośpiesznym krokiem w stronę parkingu, na którym stał jego samochód. W jego głowie nadal słyszał jedynie głos Jude, który szczególnie w tej piosence był przepełniony ogromnym bólem.
Nie wiedział, po co tam jedzie i co jej powie, jeśli rzeczywiście znajdzie ja w tym miejscu. Nawet o tym nie myślał. Po prostu tam jechał. Nie zważając na odległość, jaka go dzieliła od farmy, jechał przed siebie jakby od tego czy tam dotrze zależało coś bardzo ważnego.
Jednak im był bliżej tym więcej wątpliwości nasuwało się na jego myśl. Słowa Speed’a mówiące by cierpliwie czekał, aż Jude sama wróci coraz częściej go atakowały. Jednak nie było dla niego odwrotu. Potrzebował tam pojechać.
Kiedy dotarł już na miejsce robiło się powoli ciemno. Dostrzegł w bocznych oknach domu blade światło i już wiedział, że trafił w dziesiątkę. Jednak musiał mieć pewność. Przez jego głowę przeszła nagle myśl, że przecież ona może wcale nie musi być sama. Może być na przykład ‘Z Panem Bez Imienia’…
Jedyne, kogo zobaczył przez uchylone okno salonu była ona. Leżała zwinięta na kanapie, przykryta niedbało kocem. Spała. Poznał to od razu po wyrazie jej twarzy. Na stoliku zaraz obok niej stał jeden kubek, leżał tylko jeden talerzyk, co pozwoliło mu z powrotem sądzić, że te dni na prawdę spędza jedynie w swoim towarzystwie.
Mógłby tak stać i patrzeć na nią jak śpi jeszcze długo. Jednak chcąc oprzeć się o parapet zrzucił coś niezdarnie, coś co narobiło przeraźliwego hałasu. Widząc, że Jude powoli się budzi zaniepokojona dźwiękiem dochodzącym z jego kierunku, nie myśląc zbyt wiele ruszył w stronę swojego samochodu i odjechał...
Widziała jedynie jak jego samochód niknie w oddali. Jednak była pewna, że to był właśnie on. W pierwszej chwili nie wiedziała zupełnie co myśleć. Znalazł ją i nawet nie zdołał się przywitać, uciekł gdy tylko zorientował się, że mogłaby go zobaczyć. Zabolało ją to jednak nie dlatego, że tak właśnie postąpił, tylko dlatego, że w tym momencie dotarło do niej tak na prawdę jak wiele złego mu wyrządziła.
Odkąd to wszystko się zaczęło, bała się, że jest jego kolejnym kaprysem, że stanie się znowu dla kogoś kimś na chwilę, kimś z kim jedynie fajnie się zabawić, jednak nie wiązać żadnych większych planów. Jednak facet, który jedynie chce kogoś zdobyć dla kaprysu nie przejeżdża 200 km tylko po to, by zobaczyć dziewczynę której pragnie. Przyjeżdża po coś konkretnego..
A Tom odjechał. Zupełnie bez słowa...
Gdy tylko obraz jego samochodu zanikł całkowicie w ciemnościach wieczoru, który nadchodził, Jude spokojnie zamknęła okno pogrążona w swoich myślach. Stała przez chwilę niemalże nie oddychając i zastanawiała się co teraz powinna zrobić. Chwycić za telefon i wybrać jego numer i poprosić go, by wrócił... Czy może, pozwolić mu odjechać i poczekać jeszcze kilka dni, by sytuacja w jej sercu stała się bardziej klarowna?
Nie była jednak jeszcze gotowa na to, by stawić mu czoło, powiedzieć coś konkretnego i przestać go wreszcie ranić. To nie była jeszcze ta chwila... Z tą myślą weszła do kuchni z zamiarem zaparzenia herbaty. Jednak próbując przestawić swoją torbę jej oczom ukazał się notes, który dostała od Tom'a.
Kiedy wzięła go ostrożnie w swoje dłonie przez chwile zastanawiała się, czy na pewno chce znowu otworzyć go na byle jakiej stronie i przeczytać coś, przez co mogłaby poczuć się gorzej. Jednak to było od niej silniejsze. Szybkim ruchem ręki otworzyła go i wodziła swoim wzrokiem po zżółkniętych stronach.
Tym razem nie rzucił się w jej oczy żaden cytat. Rzuciła się jej natomiast data, data w której dostała ten notes od Toma i dopiero później jego ostatni wpis...
'Czekanie sprawia ból. Zapomnienie sprawia ból. Lecz nie móc podjąć żadnej decyzji jest najdotkliwszym cierpieniem...'
Odchyliła do tyłu głowę jakby tym samym chciała powstrzymać swoje łzy od spłynięcia po jej policzkach. Jednak one wydawały się szybsze wędrując wzdłuż jej szyi i rozpraszając się gdzieś pod ubraniem. Po kilku minutach ciszy nawet w jej własnych myślach, wyłączyła czajnik i sięgnęła po butelkę wina, które kupiła dzień wcześniej podczas zakupów w małym sklepiku kilka km od jej farmy.
Szła do salonu z notesem pod pachą i butelką, którą ściskała do siebie z obawą o jej upuszczenie. Usiadła na kanapie i od razu napełniła kieliszek stojący przed nią czerwonym napojem. Wszytko tego wieczoru układało jej się w doskonałą całość.
Nieśmiała jeszcze noc, rozświetlona delikatnie księżycem, który powoli wznosił się ku górze, odgłos szeleszczących liści pobliskiego lasu, czerwone wino na jej stoliku i notes, w którym wiedziała, że znajdzie małą cząstkę Tom'a. Jego myśli i uczuć.
Przez jeszcze krótką chwilę trzymała jedynie jedną dłoń na zamkniętym notesie, by chwilę później otworzyć go już w doskonale wiadomym miejscu. Przed jej oczami ukazało się kilka stron, których wertując na szybko nie zdołała nawet policzyć. Storn z jego życia.
'Czasem gdy wszystko oddala się w głęboki sen przychodzi przebudzenie, a reszta jest prawdą...'
Niektóre z rzeczy które czytała były dla niej nie zrozumiane, inne wręcz odwrotnie. Niektóre z nich mogłaby przypisać swojej osobie. Jednak jedno, co nie mogło przejść jej uwadze było to, jak bardzo sposób jego myślenia zmieniał się z czasem i znając go już trochę doskonale wiedziała, że było to również zależne od jego nastroju.
Było w nich mnóstwo uczuć. Od strachu, niepewności przez nienawiść i złość na miłości kończąc. I te ostatnie trafiały w jej serce niczym małe drzazgi. Dawały jej zbyt wiele do myślenia, analizowania... Zbyt wiele uczuć i emocji wyzwalały w jej sercu, by mogła udawać przed samą sobą, że ich tam nie ma.
'Miłość jest jak wiara. Jest wierzeniem w coś czego nie możesz zobaczyć, czego nie możesz dotknąć. Miłość mówi o poświeceniu siebie dla osiągnięcia ostatecznego celu, o niedostrzeganiu tego, czego wszyscy inni nie chcą zobaczyć. To gra szans, gra strategii, ponieważ czasem nie wykonujemy odpowiednich ruchów, a nawet nie dokonujemy odpowiednich wyborów. Mówi o nauce na swoich błędach, wyborach i na ich podstawie podejmuje się właściwe kroki, by wygrać tą grę z godnością. Miłość jest skomplikowana i bardzo wymagająca ponieważ to złożone i wyczerpujące prosić byś oddała siebie komuś nawet wtedy, kiedy się boisz. '
Potrzebowała wydarzeń z tego jednego wieczoru, by zrozumieć kilka bardzo istotnych rzeczy. By zrozumieć, że jest dla kogoś na prawdę kimś ważnym. By zrozumieć czego tak na prawdę chce. Potrzebowała tego wieczoru również po to, by mogła przestać z desperacją w swych działaniach próbować zapomnieć o nim. O tym wszystkim co wiązało się z Tom'em. By zrozumieć co liczy się tak na prawdę...
'Boję się, że pewnego dnia stracę wszystko co nie dość kochałem. Pamiętaj i nie wahaj się kochać tego, co kochać warto.'
Re: "Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
Odcinek 7 - Ten Days PART II
Jego umysł ogarnął dziwny spokój kiedy kilka godzin później położył się w swoim łóżku. Zastanawiał się czy Jude zdążyła zanotować w jakiś sposób jego obecność na farmie, czy widziała jak w pośpiechu wsiada do swojego samochodu i odjeżdża jak gdyby uciekał przed czymś przerażającym. Nie miało to jednak dla niego zbyt dużego znaczenia w tym momencie.
Upewnił się przynajmniej, że jest bezpieczna. Przez tych kilka minut mógł nacieszyć swoje oczy jej widokiem, co znaczyło dla niego bardzo dużo. Chciałby jednak znać jej myśli, uczucia. Wiedzieć nad czym się zastanawia, może czego się boi. Chciałby wreszcie móc zapytać o rzeczy, które w jakiś sposób go niepokoją i chociaż jeden raz, tylko ten jeden raz uzyskać na te pytania jasną odpowiedź...
DZIEŃ 10
„Jude!” Usłyszała nagle męski głos za swoimi plecami, kiedy zamykała drzwi samochodu. Szybko obróciła się w stronę z której nadchodziło wołanie. „Speed, a gdzie reszta chłopaków? Myślałam, że to ja się spóźniłam.”
„Pewnie są już w środku.” Rzucił krótko witając się z nią ciepłym uściskiem. „Gotowa na powrót do przeszłości?” Zapytał ciekawsko spoglądając na nią niepewnie... „Bardziej niż kiedykolwiek...”
Żartując weszli do środka ich wspólnego studia, które znaleźli dobrych kilka lat temu. Jude nadal lubiła tam przychodzić, nawet po tym jak postanowiła dać sobie spokój ze swoją własną muzyką. To miejsce zawsze dodawało jej inspiracji, otwierało w niej jakieś okna, które w innych miejscach były szczelnie zamknięte.
Tego dnia mieli przećwiczyć wszystkie piosenki, które mieli zagrać podczas wieczornego koncertu urodzinowego. Przez pierwszych kilka godzin próbowali, ćwiczyli różne kawałki tylko po to, by ułożyć doskonałą playlistę na ten wieczór.
Kiedy to wszystko zostało już ustalone i chłopcy zaczęli się powoli zbierać myśląc, że są już wolni, Jude wyjęła swój notes i nuty dla nich. Widząc jej zmieszany wzrok żaden z nich nawet nie próbował pytać. Pokornie przećwiczyli jej nową piosenkę nie mając nawet pewności, że Jude chce ją zaśpiewać tego wieczoru...
Wychodząc z ich wspólnej próby mieli już nie wiele czasu na swoje własne przygotowania do koncertu, który był nie lada wydarzeniem dla G Major, całego światka muzycznego jak i dla fanów, którzy będą mogli za jednym razem, na jednej scenie, podczas kilku godzin zobaczyć swoich ulubionych artystów.
Dla samej Jude był to jednak bardzo trudny dzień. Wiedziała, że przyjdzie jej się zmierzyć nie tylko ze spotkaniem z Tom'em i rozmową, którą muszą wreszcie przeprowadzić. Czekało też na nią coś innego. Powrót na scenę. Powrót do swoich fanów, swojej własnej muzyki, która nie koniecznie pomagała jej wtedy w poukładaniu swoich uczuć co do osoby, która zapewne będzie jej wyczekiwała dzisiaj spośród tych wszystkich ludzi najbardziej.
Trzymał się z boku, starał się nie rzucać w oczy i być praktycznie niezauważalnym przez ludzi go otaczających. Miał już wtedy swoje przysłowiowe 'pięć minut' na scenie za sobą i szczerze modlił się by ten wieczór już się skończył. Przez ostatnie dni był kompletnie nieobecny, pochłonięty przez swój własny świat i nagle nikt nawet nie nalegał już, by chociaż próbował pracować nad czymś nowym zanim ona wróci.
Patrząc na zegarek odetchną z ulgą, że już niedługo będzie po koncercie i będzie mógł już jechać do wytwórni na imprezę, odreagować pijąc, co się da i ile się da po czym zniknąć bez uprzedzenia. Szczerze nic konkretnego nie wiedział na temat artystów jacy mieli grać na tym koncercie. Nie interesowało go to, nie było mu to do niczego potrzebne.
Nagle do jego uszu dotarły dźwięki gitary. Dźwięki, które brzmiały dziwnie znajomo. Momentalnie jego spojrzenie skierowało się na scenę. Nie wyraźne światła oświecały sylwetki osób jednak bardzo szybko zorientował się kto się na niej znajduje. Głos Jude wypełnił sale i niemal natychmiast połączył się z okrzykami ludzi bawiących się na tym koncercie.
'Another Thin Line' rozpoczęła jej występ wprowadzając atmosferę, której nie dało się nie zauważyć. Tom stał nieruchomo wpatrzony w nią i czuł się trochę jak wtedy, kiedy usłyszał ją pierwszy raz w klubie, w którym akurat grała po ich pierwszym niezbyt udanym spotkaniu...
Szybkim krokiem ruszył w stronę sceny i zajął miejsca zaraz obok Dariusa i Kwesta, którzy bawili się równie dobrze jak fani Jude, widząc ją na scenie po tak długiej przerwie. Jednak nie podszedł tam dla nich. Chciał być bliżej, by widzieć ją lepiej.
Wyglądała świetnie, brzmiała cudownie i wiedział, że czuje się na scenie równie dobrze. Przez tych kilkanaście minut zapomniał o wszystkim, co ich dzieliło. Na jego ustach widniał lekki uśmiech, który powiększał się za każdym razem, kiedy swoje spojrzenie i swój uśmiech kierowała do niego...
Będąc na scenie, widząc bawiących się przed nią ludzi znowu poczuła się wolna. Tak wspaniale wolna jak wtedy, kiedy takie koncerty były sporą częścią jej życia. I jeśli nawet udało jej się zapomnieć na chwile jak bardzo kochała występować, grać swoją muzykę przed innymi, to tych kilka piosenek skutecznie przywróciło jej pamięć. Wydawało jej się nawet, że jeszcze nigdy nie czuła tego co śpiewa tak dobrze jak wtedy.
Widok Tom'a z uśmiechem na ustach jedynie podsycił w niej te wszystkie uczucia. Bardzo często jej spojrzenie, gesty kierowała do niego i nawet nad tym nie myślała. Jego uśmiech dawał jej do tego prawo, bo czuła się jakby nic złego między nimi się nie wydarzyło...
„Zagramy na koniec coś nowego.” Zaczęła niepewnie spoglądając na Tom'a spojrzeniem, które wiedziała, że zrozumie tylko on. „Czasem wystarczy wyjechać nawet na krótki czas, by do nas dotarło ile dana rzecz, czy osoba dla nas znaczy... I ta piosenka, właśnie o tym mówi. Mam nadzieje, że wam się spodoba..”
Swoje ostatnie słowa również miały tak na prawdę tylko jednego właściciela. Właściciela, którego oczy opowiedziały jej o jego zdziwieniu...
Więc zakończyliśmy to tym razem
Nie jestem już Twoja, a Ty nie jesteś już mój
Powiedziałeś, że to jest zbyt trudne
Jeśli nawet nie mam pewności, że to mnie chciałbyś zatrzymać
A to już dziesięć dni kiedy nie ma cię w pobliżu
I jedyny czas kiedy Cię dotykam jest w moich snach
Ale czas nic nie zmienia, zupełnie nic
Nadal jesteś jedynym, przy którym czuje się jak w domu
Próbowałam przeciąć te więzi i
Pozwoliłam Ci odejść ale nadal jesteś jedynym
Przy którym czuje się jak w domu
Jednak to jej nie powstrzymało. Potrzebowała wyrzucić pewne rzeczy ze swojego systemu, a piosenka od zawsze była dla niej najlepszym z możliwych rozwiązań. Teraz, stojąc na tej scenie i śpiewając do niego pierwszy raz nie mogła oderwać swojego wzroku od jego postaci. Nie obchodziło jej czy ktoś to zauważy, czy nie. W tym momencie była tylko ona, on i jej muzyka.
Nie będziesz ze mną rozmawiał następnym razem
Jeśli wyjeżdżam, Twoje serce jedzie ze mną
Bo tęsknie za Twoimi dłońmi, za Twoją twarzą
Kiedy wrócę zniknijmy bez śladu
Wiec powiedz mi, czy na prawdę myślałeś
Że odeszłam gdy tylko nie widziałeś mnie przy sobie?
Kiedy nie widziałeś...
Miał mętlik w głowie. Stał z rękoma w kieszeniach i nawet nie potrafił na dłużej niż kilka sekund dzielić z nią spojrzenia. Spuszczał, lub odwracał swoją głowę, jak speszony mały chłopiec i szczerze miał ochotę uciec. Bo wszystko byłoby dobrze gdyby nie tych kilka słów 'Nadal jesteś jedynym, przy którym czuje się jak w domu'. Momentalnie przyszła mu do głowy 'White Lines' i tekst, który kojarzył mu się z tym wersem za bardzo...
Nadal jesteś jedynym kogo będę kochać...
Widziała jak szybkim krokiem znika wśród tłumu bawiących się ludzi i była kompletnie zbita z tropu. Chciała już jak najszybciej zejść ze sceny i pobiedz za nim... Jednak może nie minęło pół minuty, a przy jej boku stał Darius ciągnący ją na konferencje, na której po takim występie po prostu musiała być..
Poszła, jednak myślami była w zupełnie innym miejscu. Ponad godzinę później była już w wytwórni, w której przyjęcie urodzinowe wytwórni żyło już swoim własnym życiem. Niemal każdy kogo mijała gratulował jej świetnego występu, zadawał te same pytania co prasa, węsząca powrót do muzyki jednej z najbardziej twarzowych i cenionych kanadyjskich piosenkarek.
Jude jednak szukała konkretnej osoby i wszystkie inne zostawały natychmiastowo ignorowane. Jednak nigdzie nie mogła go znaleźć. Co gorsza nie wiedziała, gdzie mógł pojechać. Znała go za dobrze by wiedzieć, że schowanie się we własnym mieszkaniu nie byłoby w jego stylu.
Wyszła na tyły wytwórni by odetchnąć trochę od zaduchu panującego wewnątrz. Była zła na siebie, na niego i chyba na resztę świata również. Nie była osobą, która z natury użala się nad swoim losem, przeklina Boga za taki, a nie inny los czy miała pretensje do niego za to, że czasem stawia na jej drodze jakieś przeszkody, jednak w tym momencie, chyba pierwszy raz w życiu czuła coś takiego patrząc na gwiazdy, które ochoczo migotały nad jej głową...
Usłyszała jakiś odgłos dochodzący zza rogu i z sercem na ramieniu, bardzo powoli i niepewnie zaczęła iść w tamtym kierunku. Przed jej oczami ukazał się obraz Tom'a siedzącego w jakiejś dziwnej pozycji i w pierwszej chwili miała wrażenie, że coś mu się stało. Jednak odór alkoholu szybko dał o sobie znać i już wiedziała, co tak na prawdę się stało. Nie próbowała z nim nawet zaczynać jakiejkolwiek rozmowy, bo gołym okiem można było dostrzec, że to kompletnie bez sensu.
Wbiegła na sale i skanując pomieszczenie wyłapała w tłumie bawiących się ludzi Kwesta. „Potrzebuje pomocy z Tommy'm” Oznajmiła szybko jak tylko odciągnęła go na bok. „Wybacz Jude, ale nie mam pojęcia gdzie i czemu zniknął. Nie mogę Ci pomóc.”
„Jest na zewnątrz, kompletnie zalany. Musze go zabrać do domu zanim trochę przetrzeźwieje i wparuje tutaj w takim stanie.”
Kwest jedynie przytaknął, po czym poinformował ludzi z którymi się bawił, że zaraz wróci i wyszedł razem z Jude. Tom nie stawiał żadnych większych oporów. Nie odzywał się praktycznie z małymi wyjątkami kiedy widząc Jude siedzącą obok niego pytał, czy mu się to śni...
„Ja zostanę, boję się go zostawiać samego. Powtórz Dariusowi, że zadzwonię do niego jakoś w poniedziałek.” Oznajmiła kiedy już Tom leżał spokojnie w swoim łóżku. „Jasne...”
Widziała, że Kwest chciał jej coś powiedzieć, ale chyba zrozumiał, że ona doskonale zdaje sobie sprawę co takiego chodziło mu po głowie. Kiedy wyszedł Jude weszła jeszcze na chwilę do sypialni Tom'a, by sprawdzić czy wszystko dobrze. Przez moment przyglądała się mu, po czym przykryła go kocem i wyszła.
'Jej' pokój w jego mieszkaniu wyglądał identycznie jak wtedy, kiedy była w nim ostatni raz. Jej ubrania nadal wisiały w szafie, a kosmetyki były na tym samym miejscu, w którym je zostawiła. Jedynie łóżko wyglądało inaczej, jakby Tom siedział na nim często, jakby specjalnie zostawił jej znak, że nawet kiedy jej tu nie było, szukał jej w tym pokoju. Przynajmniej jej zapachu na pościeli...
Kiedy się rano obudził przez moment nie wiedział gdzie się znajduje. Szybko jednak poznał ściany własnego pokoju i powoli wstał z łóżka. Nie pamiętał zbyt wiele z poprzedniego wieczoru. Sądził, że ktoś z jego znajomych go odwiózł do domu i zatrzasnął za sobą drzwi wychodząc. Wziął gorący prysznic, przebrał się i marzył jedynie o kawie, próbując wymazać ze swojej pamięci przebieg poprzedniego wieczoru.
Idąc w stronę kuchni zauważył jednak otwarte drzwi do jednego z pokoi. Kiedy tam zajrzał poczuł znajomy zapach i nagle do jego pamięci zaczęły wracać niewyraźne wydarzenia. Wiedział już, że to ona go przywiozła do domu, położyła do łóżka i zapewne jest teraz w kuchni pijąc kawę i czytając jakaś gazetę.
Wziął głęboki oddech i ruszył przed siebie, próbując w międzyczasie uspokoić się chociaż trochę.
Siedziała dokładnie tam gdzie się jej spodziewał. Zaczytana, z filiżanką kawy w prawej ręce. „Hey” Rzucił krótko bez większych emocji w swoim głosie. „Hey...”
Wyciągnął z szafki kubek, nalał do niego kawy i odwrócił się wreszcie do niej. Przyglądała mu się równie niepewnie jak musiało wyglądać dla niej jego spojrzenie. „Dzięki za eskortę do domu.” Jude spuściła głowę, po czym nerwowo poprawiła swoją grzywkę. Zawsze tak robiła kiedy czuła się niepewnie i doskonale o tym wiedział.
Przez moment panowała między nimi niezręczna cisza. Oboje próbowali znaleźć w swoich własnych myślach odpowiednie słowa, gesty. Cokolwiek, co pozwoliłoby się im chociaż trochę rozluźnić. „To był świetny koncert, Jude. Na prawdę świetny.” Oznajmił zrezygnowany i chciał wyjść, ale nagle poczuł jej dłoń na swoim ramieniu, proszącą o to, by nie wychodził bez rozmowy, której oboje tak desperacko potrzebowali. „Możemy porozmawiać, proszę?”
„Na prawdę uważasz, że powinniśmy nawet spróbować porozmawiać?” Zaskoczył ją tym pytaniem. Nie patrzył na nią i miała wrażenie, że jest nawet bardziej spięty od niej. Grał obojętnego, ale ona dobrze wiedziała, że nie ma w nim ani trochę z obojętności. „Dobrze wiesz, że tak...”
Tom westchnął głęboko i zaczął... „Usłyszałem już z Twoich ust wiele rzeczy na ten temat i szczerze nie wiem czy chce słuchać dalej.” Nie potrafiła zrozumieć w jaką grę zaczął w tym momencie grać. Jednak nie miała zamiaru się poddać, nie tym razem. „Nie słuchałeś tego o czym śpiewałam?”
„Słuchałem, owszem...” Odparł chłodno opierając się o kredens. „Czemu jesteś na mnie taki wściekły?” Zapytała po chwili ciszy, kiedy nie widziała już innego kierunku w jakim mogłaby poprowadzić ich rozmowę. „Czemu jestem wściekły?” Powtórzył z niedowierzaniem. „Wyjechałaś bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, nie wiadomo gdzie, czy na ile po czym wracasz i oczekujesz ode mnie, żebym po słowach jakiejś piosenki, która de facto nawet nie wiem czy tak na prawdę była kierowana do mnie, witał Cię z otwartymi ramionami i uśmiechem na ustach. Daj spokój, Jude.”
„Przecież wiedziałeś gdzie jestem.” Odparła zdziwiona. Jednak jej zdziwienie nie mogło nawet się równać temu, co poczuł Tom. „Widziałam Cię tamtego wieczoru jak odjeżdżasz. Wiem, że to byłeś Ty.” Milczał. Spuścił jedynie głowę i kiwał nią przecząco. Jude podeszła do niego i bardzo delikatnie ujęła jego twarz w dłonie by spojrzał wreszcie na nią. „Przepraszam, musiałam wyjechać, by kilka rzeczy sobie poukładać.” Oparła swoje czoło o jego jak tylko poczuła jego dłonie oplatające jej talie. Zamknęła swoje oczy i niemalże bezgłośnie wyszeptała te trzy słowa, które tak bardzo cisnęły jej się na usta odkąd go zobaczyła. „Tęskniłam za Tobą, jak szalona...”
Nie odpowiedział jej. Jedynie przyciągnął jej ciało do siebie i mocno przytulił. Przez dłuższą chwilę stali tak wtuleni w swoje ramiona, bez ani jednego słowa, nawet pojedynczego spojrzenia. W myślach obojga z nich wiły się przeróżne pytania, ale chyba pierwszy raz, nie zrozumieli siebie tak bardzo... „Przepraszam...” Nagle jego głos przerwał ciszę. „Nie potrafię... Nie potrafię być dla Ciebie kimś kim byłem przed tym, kiedy Cię pocałowałem i nie wiem czy jestem w stanie nawet próbować udawać przed Tobą i sobą, że umiem.” Jude stała jak wmurowana w podłogę, nie zdolna nawet do przerwania jego wypowiedzi. „Skoro nie potrafię zastąpić Ci jego, wzbudzić w Tobie takich uczuć dla których chciałabyś czegoś więcej niż przyjaźni, to... Chyba lepiej będzie, jeśli przerwiemy współprace, przestaniemy się spotykać. Tak będzie lepiej dla nas obojga i będziemy w stanie zachować w pamięci te chwile, kiedy byliśmy szczęśliwi.. Zanim...”
„Ale ja nie chce o tylko tych chwilach...” Przerwała mu w końcu.
„Jude...”
Jude zrobiła kilka kroków w tył i trzymając dłoń na swoim czole, próbowała dość do jakiś konstruktywnych wniosków. „Tommy, czy Ty uważasz, że moje zachowaniem względem Ciebie to po prostu kompletny brak uczuć?” Znowu milczał jak gdyby sam bał się odpowiedzi na jej pytanie. „Boje się Tommy... Panicznie boje się Cię kochać, bo ktoś mnie bardzo zranił i nigdy nie sądziłam, że znajdzie się ktoś, kogo będę chciała kochać. Ale pojawiłeś się Ty i przewróciłeś tym pocałunkiem, mój cały świat do góry nogami. To mój strach przed uczuciami mnie blokuje, a nie ich brak...”
„Boisz się mnie?” Zapytał zdziwiony... „Dlaczego?”
„Nie wiem... Po prostu się boje. Wielu rzeczy.” Podszedł do niej nieśmiało i przyciągnął do siebie, by mogła zrelaksować się w jego ramionach. „Nie skrzywdzę Cię, za bardzo mi na Tobie zależy...”
„Wiem. Tylko czy ja będę umiała przestać ranić Ciebie... Nie jestem gotowa...” Jąkała się, bo znowu próbowała najpierw analizować słowa które cisnęły się jej na usta, by już nie powiedzieć czegoś, czego mogłaby później żałować. „Nie wiem czy potrafię...”
„Mamy czas.” Dokończył za nią widząc, że nie może poradzić sobie z własnymi myślami. „Mamy czas, żeby do wszystkiego dojść, powoli. Musisz zacząć tylko mi ufać na tyle, by być w stanie podzielić się tym co chowasz w swoim sercu, tymi wspomnieniami, kogoś, kto nie pozwala Ci iść dalej.”
„Chcę spróbować...” Na twarzy Tom'a pojawił się niewyraźny uśmiech. Bardzo powoli i delikatnie dotknął opuszkami swoich palców jej gładkiej skóry. Jude zamknęła swoje oczy czując jak jego dotyk cudownie rozluźnia jej ciało... „Ja też tęskniłem, jak szalony...”
Otworzyła swoje oczy i nie mogła już powstrzymać się od tego, czego pragnęło jej ciało i serce. A on dostrzegł to od razu i nie czekał ani chwili dłużej by znowu poczuć jej aksamitne usta... Przez moment stali w objęciach pogrążeni w pocałunku który dzielili i żadne z nich, nie miało ochoty przestać.
Jego umysł ogarnął dziwny spokój kiedy kilka godzin później położył się w swoim łóżku. Zastanawiał się czy Jude zdążyła zanotować w jakiś sposób jego obecność na farmie, czy widziała jak w pośpiechu wsiada do swojego samochodu i odjeżdża jak gdyby uciekał przed czymś przerażającym. Nie miało to jednak dla niego zbyt dużego znaczenia w tym momencie.
Upewnił się przynajmniej, że jest bezpieczna. Przez tych kilka minut mógł nacieszyć swoje oczy jej widokiem, co znaczyło dla niego bardzo dużo. Chciałby jednak znać jej myśli, uczucia. Wiedzieć nad czym się zastanawia, może czego się boi. Chciałby wreszcie móc zapytać o rzeczy, które w jakiś sposób go niepokoją i chociaż jeden raz, tylko ten jeden raz uzyskać na te pytania jasną odpowiedź...
DZIEŃ 10
„Jude!” Usłyszała nagle męski głos za swoimi plecami, kiedy zamykała drzwi samochodu. Szybko obróciła się w stronę z której nadchodziło wołanie. „Speed, a gdzie reszta chłopaków? Myślałam, że to ja się spóźniłam.”
„Pewnie są już w środku.” Rzucił krótko witając się z nią ciepłym uściskiem. „Gotowa na powrót do przeszłości?” Zapytał ciekawsko spoglądając na nią niepewnie... „Bardziej niż kiedykolwiek...”
Żartując weszli do środka ich wspólnego studia, które znaleźli dobrych kilka lat temu. Jude nadal lubiła tam przychodzić, nawet po tym jak postanowiła dać sobie spokój ze swoją własną muzyką. To miejsce zawsze dodawało jej inspiracji, otwierało w niej jakieś okna, które w innych miejscach były szczelnie zamknięte.
Tego dnia mieli przećwiczyć wszystkie piosenki, które mieli zagrać podczas wieczornego koncertu urodzinowego. Przez pierwszych kilka godzin próbowali, ćwiczyli różne kawałki tylko po to, by ułożyć doskonałą playlistę na ten wieczór.
Kiedy to wszystko zostało już ustalone i chłopcy zaczęli się powoli zbierać myśląc, że są już wolni, Jude wyjęła swój notes i nuty dla nich. Widząc jej zmieszany wzrok żaden z nich nawet nie próbował pytać. Pokornie przećwiczyli jej nową piosenkę nie mając nawet pewności, że Jude chce ją zaśpiewać tego wieczoru...
Wychodząc z ich wspólnej próby mieli już nie wiele czasu na swoje własne przygotowania do koncertu, który był nie lada wydarzeniem dla G Major, całego światka muzycznego jak i dla fanów, którzy będą mogli za jednym razem, na jednej scenie, podczas kilku godzin zobaczyć swoich ulubionych artystów.
Dla samej Jude był to jednak bardzo trudny dzień. Wiedziała, że przyjdzie jej się zmierzyć nie tylko ze spotkaniem z Tom'em i rozmową, którą muszą wreszcie przeprowadzić. Czekało też na nią coś innego. Powrót na scenę. Powrót do swoich fanów, swojej własnej muzyki, która nie koniecznie pomagała jej wtedy w poukładaniu swoich uczuć co do osoby, która zapewne będzie jej wyczekiwała dzisiaj spośród tych wszystkich ludzi najbardziej.
Trzymał się z boku, starał się nie rzucać w oczy i być praktycznie niezauważalnym przez ludzi go otaczających. Miał już wtedy swoje przysłowiowe 'pięć minut' na scenie za sobą i szczerze modlił się by ten wieczór już się skończył. Przez ostatnie dni był kompletnie nieobecny, pochłonięty przez swój własny świat i nagle nikt nawet nie nalegał już, by chociaż próbował pracować nad czymś nowym zanim ona wróci.
Patrząc na zegarek odetchną z ulgą, że już niedługo będzie po koncercie i będzie mógł już jechać do wytwórni na imprezę, odreagować pijąc, co się da i ile się da po czym zniknąć bez uprzedzenia. Szczerze nic konkretnego nie wiedział na temat artystów jacy mieli grać na tym koncercie. Nie interesowało go to, nie było mu to do niczego potrzebne.
Nagle do jego uszu dotarły dźwięki gitary. Dźwięki, które brzmiały dziwnie znajomo. Momentalnie jego spojrzenie skierowało się na scenę. Nie wyraźne światła oświecały sylwetki osób jednak bardzo szybko zorientował się kto się na niej znajduje. Głos Jude wypełnił sale i niemal natychmiast połączył się z okrzykami ludzi bawiących się na tym koncercie.
'Another Thin Line' rozpoczęła jej występ wprowadzając atmosferę, której nie dało się nie zauważyć. Tom stał nieruchomo wpatrzony w nią i czuł się trochę jak wtedy, kiedy usłyszał ją pierwszy raz w klubie, w którym akurat grała po ich pierwszym niezbyt udanym spotkaniu...
Szybkim krokiem ruszył w stronę sceny i zajął miejsca zaraz obok Dariusa i Kwesta, którzy bawili się równie dobrze jak fani Jude, widząc ją na scenie po tak długiej przerwie. Jednak nie podszedł tam dla nich. Chciał być bliżej, by widzieć ją lepiej.
Wyglądała świetnie, brzmiała cudownie i wiedział, że czuje się na scenie równie dobrze. Przez tych kilkanaście minut zapomniał o wszystkim, co ich dzieliło. Na jego ustach widniał lekki uśmiech, który powiększał się za każdym razem, kiedy swoje spojrzenie i swój uśmiech kierowała do niego...
Będąc na scenie, widząc bawiących się przed nią ludzi znowu poczuła się wolna. Tak wspaniale wolna jak wtedy, kiedy takie koncerty były sporą częścią jej życia. I jeśli nawet udało jej się zapomnieć na chwile jak bardzo kochała występować, grać swoją muzykę przed innymi, to tych kilka piosenek skutecznie przywróciło jej pamięć. Wydawało jej się nawet, że jeszcze nigdy nie czuła tego co śpiewa tak dobrze jak wtedy.
Widok Tom'a z uśmiechem na ustach jedynie podsycił w niej te wszystkie uczucia. Bardzo często jej spojrzenie, gesty kierowała do niego i nawet nad tym nie myślała. Jego uśmiech dawał jej do tego prawo, bo czuła się jakby nic złego między nimi się nie wydarzyło...
„Zagramy na koniec coś nowego.” Zaczęła niepewnie spoglądając na Tom'a spojrzeniem, które wiedziała, że zrozumie tylko on. „Czasem wystarczy wyjechać nawet na krótki czas, by do nas dotarło ile dana rzecz, czy osoba dla nas znaczy... I ta piosenka, właśnie o tym mówi. Mam nadzieje, że wam się spodoba..”
Swoje ostatnie słowa również miały tak na prawdę tylko jednego właściciela. Właściciela, którego oczy opowiedziały jej o jego zdziwieniu...
Więc zakończyliśmy to tym razem
Nie jestem już Twoja, a Ty nie jesteś już mój
Powiedziałeś, że to jest zbyt trudne
Jeśli nawet nie mam pewności, że to mnie chciałbyś zatrzymać
A to już dziesięć dni kiedy nie ma cię w pobliżu
I jedyny czas kiedy Cię dotykam jest w moich snach
Ale czas nic nie zmienia, zupełnie nic
Nadal jesteś jedynym, przy którym czuje się jak w domu
Próbowałam przeciąć te więzi i
Pozwoliłam Ci odejść ale nadal jesteś jedynym
Przy którym czuje się jak w domu
Jednak to jej nie powstrzymało. Potrzebowała wyrzucić pewne rzeczy ze swojego systemu, a piosenka od zawsze była dla niej najlepszym z możliwych rozwiązań. Teraz, stojąc na tej scenie i śpiewając do niego pierwszy raz nie mogła oderwać swojego wzroku od jego postaci. Nie obchodziło jej czy ktoś to zauważy, czy nie. W tym momencie była tylko ona, on i jej muzyka.
Nie będziesz ze mną rozmawiał następnym razem
Jeśli wyjeżdżam, Twoje serce jedzie ze mną
Bo tęsknie za Twoimi dłońmi, za Twoją twarzą
Kiedy wrócę zniknijmy bez śladu
Wiec powiedz mi, czy na prawdę myślałeś
Że odeszłam gdy tylko nie widziałeś mnie przy sobie?
Kiedy nie widziałeś...
Miał mętlik w głowie. Stał z rękoma w kieszeniach i nawet nie potrafił na dłużej niż kilka sekund dzielić z nią spojrzenia. Spuszczał, lub odwracał swoją głowę, jak speszony mały chłopiec i szczerze miał ochotę uciec. Bo wszystko byłoby dobrze gdyby nie tych kilka słów 'Nadal jesteś jedynym, przy którym czuje się jak w domu'. Momentalnie przyszła mu do głowy 'White Lines' i tekst, który kojarzył mu się z tym wersem za bardzo...
Nadal jesteś jedynym kogo będę kochać...
Widziała jak szybkim krokiem znika wśród tłumu bawiących się ludzi i była kompletnie zbita z tropu. Chciała już jak najszybciej zejść ze sceny i pobiedz za nim... Jednak może nie minęło pół minuty, a przy jej boku stał Darius ciągnący ją na konferencje, na której po takim występie po prostu musiała być..
Poszła, jednak myślami była w zupełnie innym miejscu. Ponad godzinę później była już w wytwórni, w której przyjęcie urodzinowe wytwórni żyło już swoim własnym życiem. Niemal każdy kogo mijała gratulował jej świetnego występu, zadawał te same pytania co prasa, węsząca powrót do muzyki jednej z najbardziej twarzowych i cenionych kanadyjskich piosenkarek.
Jude jednak szukała konkretnej osoby i wszystkie inne zostawały natychmiastowo ignorowane. Jednak nigdzie nie mogła go znaleźć. Co gorsza nie wiedziała, gdzie mógł pojechać. Znała go za dobrze by wiedzieć, że schowanie się we własnym mieszkaniu nie byłoby w jego stylu.
Wyszła na tyły wytwórni by odetchnąć trochę od zaduchu panującego wewnątrz. Była zła na siebie, na niego i chyba na resztę świata również. Nie była osobą, która z natury użala się nad swoim losem, przeklina Boga za taki, a nie inny los czy miała pretensje do niego za to, że czasem stawia na jej drodze jakieś przeszkody, jednak w tym momencie, chyba pierwszy raz w życiu czuła coś takiego patrząc na gwiazdy, które ochoczo migotały nad jej głową...
Usłyszała jakiś odgłos dochodzący zza rogu i z sercem na ramieniu, bardzo powoli i niepewnie zaczęła iść w tamtym kierunku. Przed jej oczami ukazał się obraz Tom'a siedzącego w jakiejś dziwnej pozycji i w pierwszej chwili miała wrażenie, że coś mu się stało. Jednak odór alkoholu szybko dał o sobie znać i już wiedziała, co tak na prawdę się stało. Nie próbowała z nim nawet zaczynać jakiejkolwiek rozmowy, bo gołym okiem można było dostrzec, że to kompletnie bez sensu.
Wbiegła na sale i skanując pomieszczenie wyłapała w tłumie bawiących się ludzi Kwesta. „Potrzebuje pomocy z Tommy'm” Oznajmiła szybko jak tylko odciągnęła go na bok. „Wybacz Jude, ale nie mam pojęcia gdzie i czemu zniknął. Nie mogę Ci pomóc.”
„Jest na zewnątrz, kompletnie zalany. Musze go zabrać do domu zanim trochę przetrzeźwieje i wparuje tutaj w takim stanie.”
Kwest jedynie przytaknął, po czym poinformował ludzi z którymi się bawił, że zaraz wróci i wyszedł razem z Jude. Tom nie stawiał żadnych większych oporów. Nie odzywał się praktycznie z małymi wyjątkami kiedy widząc Jude siedzącą obok niego pytał, czy mu się to śni...
„Ja zostanę, boję się go zostawiać samego. Powtórz Dariusowi, że zadzwonię do niego jakoś w poniedziałek.” Oznajmiła kiedy już Tom leżał spokojnie w swoim łóżku. „Jasne...”
Widziała, że Kwest chciał jej coś powiedzieć, ale chyba zrozumiał, że ona doskonale zdaje sobie sprawę co takiego chodziło mu po głowie. Kiedy wyszedł Jude weszła jeszcze na chwilę do sypialni Tom'a, by sprawdzić czy wszystko dobrze. Przez moment przyglądała się mu, po czym przykryła go kocem i wyszła.
'Jej' pokój w jego mieszkaniu wyglądał identycznie jak wtedy, kiedy była w nim ostatni raz. Jej ubrania nadal wisiały w szafie, a kosmetyki były na tym samym miejscu, w którym je zostawiła. Jedynie łóżko wyglądało inaczej, jakby Tom siedział na nim często, jakby specjalnie zostawił jej znak, że nawet kiedy jej tu nie było, szukał jej w tym pokoju. Przynajmniej jej zapachu na pościeli...
Kiedy się rano obudził przez moment nie wiedział gdzie się znajduje. Szybko jednak poznał ściany własnego pokoju i powoli wstał z łóżka. Nie pamiętał zbyt wiele z poprzedniego wieczoru. Sądził, że ktoś z jego znajomych go odwiózł do domu i zatrzasnął za sobą drzwi wychodząc. Wziął gorący prysznic, przebrał się i marzył jedynie o kawie, próbując wymazać ze swojej pamięci przebieg poprzedniego wieczoru.
Idąc w stronę kuchni zauważył jednak otwarte drzwi do jednego z pokoi. Kiedy tam zajrzał poczuł znajomy zapach i nagle do jego pamięci zaczęły wracać niewyraźne wydarzenia. Wiedział już, że to ona go przywiozła do domu, położyła do łóżka i zapewne jest teraz w kuchni pijąc kawę i czytając jakaś gazetę.
Wziął głęboki oddech i ruszył przed siebie, próbując w międzyczasie uspokoić się chociaż trochę.
Siedziała dokładnie tam gdzie się jej spodziewał. Zaczytana, z filiżanką kawy w prawej ręce. „Hey” Rzucił krótko bez większych emocji w swoim głosie. „Hey...”
Wyciągnął z szafki kubek, nalał do niego kawy i odwrócił się wreszcie do niej. Przyglądała mu się równie niepewnie jak musiało wyglądać dla niej jego spojrzenie. „Dzięki za eskortę do domu.” Jude spuściła głowę, po czym nerwowo poprawiła swoją grzywkę. Zawsze tak robiła kiedy czuła się niepewnie i doskonale o tym wiedział.
Przez moment panowała między nimi niezręczna cisza. Oboje próbowali znaleźć w swoich własnych myślach odpowiednie słowa, gesty. Cokolwiek, co pozwoliłoby się im chociaż trochę rozluźnić. „To był świetny koncert, Jude. Na prawdę świetny.” Oznajmił zrezygnowany i chciał wyjść, ale nagle poczuł jej dłoń na swoim ramieniu, proszącą o to, by nie wychodził bez rozmowy, której oboje tak desperacko potrzebowali. „Możemy porozmawiać, proszę?”
„Na prawdę uważasz, że powinniśmy nawet spróbować porozmawiać?” Zaskoczył ją tym pytaniem. Nie patrzył na nią i miała wrażenie, że jest nawet bardziej spięty od niej. Grał obojętnego, ale ona dobrze wiedziała, że nie ma w nim ani trochę z obojętności. „Dobrze wiesz, że tak...”
Tom westchnął głęboko i zaczął... „Usłyszałem już z Twoich ust wiele rzeczy na ten temat i szczerze nie wiem czy chce słuchać dalej.” Nie potrafiła zrozumieć w jaką grę zaczął w tym momencie grać. Jednak nie miała zamiaru się poddać, nie tym razem. „Nie słuchałeś tego o czym śpiewałam?”
„Słuchałem, owszem...” Odparł chłodno opierając się o kredens. „Czemu jesteś na mnie taki wściekły?” Zapytała po chwili ciszy, kiedy nie widziała już innego kierunku w jakim mogłaby poprowadzić ich rozmowę. „Czemu jestem wściekły?” Powtórzył z niedowierzaniem. „Wyjechałaś bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, nie wiadomo gdzie, czy na ile po czym wracasz i oczekujesz ode mnie, żebym po słowach jakiejś piosenki, która de facto nawet nie wiem czy tak na prawdę była kierowana do mnie, witał Cię z otwartymi ramionami i uśmiechem na ustach. Daj spokój, Jude.”
„Przecież wiedziałeś gdzie jestem.” Odparła zdziwiona. Jednak jej zdziwienie nie mogło nawet się równać temu, co poczuł Tom. „Widziałam Cię tamtego wieczoru jak odjeżdżasz. Wiem, że to byłeś Ty.” Milczał. Spuścił jedynie głowę i kiwał nią przecząco. Jude podeszła do niego i bardzo delikatnie ujęła jego twarz w dłonie by spojrzał wreszcie na nią. „Przepraszam, musiałam wyjechać, by kilka rzeczy sobie poukładać.” Oparła swoje czoło o jego jak tylko poczuła jego dłonie oplatające jej talie. Zamknęła swoje oczy i niemalże bezgłośnie wyszeptała te trzy słowa, które tak bardzo cisnęły jej się na usta odkąd go zobaczyła. „Tęskniłam za Tobą, jak szalona...”
Nie odpowiedział jej. Jedynie przyciągnął jej ciało do siebie i mocno przytulił. Przez dłuższą chwilę stali tak wtuleni w swoje ramiona, bez ani jednego słowa, nawet pojedynczego spojrzenia. W myślach obojga z nich wiły się przeróżne pytania, ale chyba pierwszy raz, nie zrozumieli siebie tak bardzo... „Przepraszam...” Nagle jego głos przerwał ciszę. „Nie potrafię... Nie potrafię być dla Ciebie kimś kim byłem przed tym, kiedy Cię pocałowałem i nie wiem czy jestem w stanie nawet próbować udawać przed Tobą i sobą, że umiem.” Jude stała jak wmurowana w podłogę, nie zdolna nawet do przerwania jego wypowiedzi. „Skoro nie potrafię zastąpić Ci jego, wzbudzić w Tobie takich uczuć dla których chciałabyś czegoś więcej niż przyjaźni, to... Chyba lepiej będzie, jeśli przerwiemy współprace, przestaniemy się spotykać. Tak będzie lepiej dla nas obojga i będziemy w stanie zachować w pamięci te chwile, kiedy byliśmy szczęśliwi.. Zanim...”
„Ale ja nie chce o tylko tych chwilach...” Przerwała mu w końcu.
„Jude...”
Jude zrobiła kilka kroków w tył i trzymając dłoń na swoim czole, próbowała dość do jakiś konstruktywnych wniosków. „Tommy, czy Ty uważasz, że moje zachowaniem względem Ciebie to po prostu kompletny brak uczuć?” Znowu milczał jak gdyby sam bał się odpowiedzi na jej pytanie. „Boje się Tommy... Panicznie boje się Cię kochać, bo ktoś mnie bardzo zranił i nigdy nie sądziłam, że znajdzie się ktoś, kogo będę chciała kochać. Ale pojawiłeś się Ty i przewróciłeś tym pocałunkiem, mój cały świat do góry nogami. To mój strach przed uczuciami mnie blokuje, a nie ich brak...”
„Boisz się mnie?” Zapytał zdziwiony... „Dlaczego?”
„Nie wiem... Po prostu się boje. Wielu rzeczy.” Podszedł do niej nieśmiało i przyciągnął do siebie, by mogła zrelaksować się w jego ramionach. „Nie skrzywdzę Cię, za bardzo mi na Tobie zależy...”
„Wiem. Tylko czy ja będę umiała przestać ranić Ciebie... Nie jestem gotowa...” Jąkała się, bo znowu próbowała najpierw analizować słowa które cisnęły się jej na usta, by już nie powiedzieć czegoś, czego mogłaby później żałować. „Nie wiem czy potrafię...”
„Mamy czas.” Dokończył za nią widząc, że nie może poradzić sobie z własnymi myślami. „Mamy czas, żeby do wszystkiego dojść, powoli. Musisz zacząć tylko mi ufać na tyle, by być w stanie podzielić się tym co chowasz w swoim sercu, tymi wspomnieniami, kogoś, kto nie pozwala Ci iść dalej.”
„Chcę spróbować...” Na twarzy Tom'a pojawił się niewyraźny uśmiech. Bardzo powoli i delikatnie dotknął opuszkami swoich palców jej gładkiej skóry. Jude zamknęła swoje oczy czując jak jego dotyk cudownie rozluźnia jej ciało... „Ja też tęskniłem, jak szalony...”
Otworzyła swoje oczy i nie mogła już powstrzymać się od tego, czego pragnęło jej ciało i serce. A on dostrzegł to od razu i nie czekał ani chwili dłużej by znowu poczuć jej aksamitne usta... Przez moment stali w objęciach pogrążeni w pocałunku który dzielili i żadne z nich, nie miało ochoty przestać.
Re: "Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
Dziękuję, dziękuję! Przeczytam jeszcze raz, jak znajdę chwilkę. ^^ Kiedyś, to było moje ulubione opowiadanie o Jommy ^^
Re: "Odwrócone Role" Odcinek 11 - ostatni str. 5!!
A proszę bardzo Moje to 'Jommy' Mrs. White, chociaż OR też uwielbiam, już myślałam, że nie zjadę
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
sweetthink :: W duszy każdej istoty drzemie artysta. Ktoś musi go tylko obudzić... :: Opowiadania :: by Mrs White
Strona 4 z 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach