sweetthink
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

+13
Fresa
Oldź
naciak
Rose
moniavelsara
Lockit
Lipciaaaa
mysweettime
Apple
Dorota_Girl
PatsyGirl
Gwiazdeczka
Mrs White
17 posters

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Nie Cze 29, 2008 3:49 am

No dobra... jest późno, a mnie się już oczy same zamykają... i o to 2 rozdział. Od razu przepraszam, jeśli kogoś urażę rzeczami które tam znajdziecie na temat wiary. Miłego czytania i powiedzcie mi później jak wam sie podobało! :*: aha.. od tej chwili te rozdziały nie będą już tak strasznie długie.. Wink

Rozdział 2
Nobody Knows… Wildflower Still Grows…


Spędziła cały następny dzień w łóżku. Dzwonek w jej drzwiach kilkakrotnie wypełniał jej dom, jednak ona sama nawet nie miała zamiaru nikomu otwierać. Dopiero późnym wieczorem napuściła sobie wody do wanny i wzięła bardzo długą kąpiel. Chciała dowiedzieć się czegokolwiek, co rozjaśniłoby tą całą sytuację, dlatego w którymś momencie szybkim ruchem wstała i wytarła się dokładnie po to tylko, by kilka minut później wsiąść do swojego samochodu i w świetle nocy znowu spróbować wyjechać z miasteczka. Wystarczyło jej tylko jedno zatoczenie koła i minięcie domu Amy, by pokornie wróciła do siebie.
Nie chciała jednak spać. Godziny snu podczas dnia zrobiły swoje. To była jasna i przepiękna noc, rozświetlona księżycem, którego białe ramiona widoczne pomiędzy gałęziami drzew otaczającego ją lasu, rysowały ścieżkę prowadzącą nad jezioro. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio czuła się tak okropnie bezsilna i zagubiona. Siedząc na pomoście szukała w swojej pamięci właśnie takiej chwili i jedyne, co przychodziło jej do głowy to dzień śmierci jej dziadka.
James Highton zmarł kiedy Iris miała 16 lat. Do tego momentu był dla niej jedyną osobą w rodzinie, która ją rozumiała i doceniała tą inność młodej dziewczyny. Nie mogło być inaczej gdyż był jedynym prawdziwym artystą w ich rodzinie. Całe swoje życie poświęcił malarstwu, co bolało babkę Iris, jak i resztę rodziny. James zawsze powtarzał; ‘Iris jest stworzona do niezwykłych rzeczy, niezrozumiałych dla zwyczajnych ludzi. Musicie pomóc jej się rozwijać zamiast ją hamować…’ Mimo, że dziadek Iris mieszkał na drugim końcu Anglii, kontaktowali się ze sobą telefonicznie prawie każdego dnia. Spędzała w jego willi niemal każde wakacje i za każdym razem kiedy przychodziła pora rozstania i powrotu do domu, płakała mając nadzieję, że może jakimś cudem to wzruszy jej rodziców i pozwolą jej zostać z nim na stałe. Nigdy się jednak tak nie stało, zawsze musiała wracać na przedmieścia Londynu, których szczerze nienawidziła.
To właśnie James pomógł jej znaleźć w sobie odpowiednią profesję. Na 10 urodziny dostała od niego specjalnie dla niej wykonane pióro, które posiada do dzisiaj. To był właśnie początek jej literackiej kariery. Pisała tym piórem z wygrawerowanym swoim imieniem swoje pierwsze, jeszcze dziecinne opowiadania, a jej dziadek był pierwszym i zarazem jedynym krytykiem, który od samego początku szczerze wypowiadał się na temat jej prac. Potrafili całe dnie spędzać na analizowaniu jej talentu, nigdy nawet na jedną drobną chwilę się nie nudząc.
Kilka dni przed swoją śmiercią kazał Iris sobie coś obiecać. ‘Obiecam Ci wszystko!’ – nieświadoma tego, co się dzieje wykrzyczała tuląc się w zmęczone ramiona najważniejszej osoby jej całego świata. Kilka chwil później ze łzami w oczach obiecała, że nigdy nie pozwoli w sobie zabić tego wszystkiego, co określało jej inność. Kiedy odszedł, Iris nie wiedziała co ze sobą zrobić. Najpierw przyszła wściekłość, a później niewiarygodny smutek. Czuła się dokładnie tak jak teraz – bezsilnie. Była na tyle dorosła, by rozumieć, że to kiedyś musiało nastąpić, jednak nie przyjmowała nigdy do swojej świadomości tego, że jej ukochany dziadek może kiedyś odejść, na zawsze.
Ale odszedł, a ona musiała sobie jakoś z tym poradzić. Długo po jego śmierci nie potrafiła znaleźć wokół siebie sposobu na pozbycie się tej okropnej pustki w jej sercu. Iris dostała w spadku po James’ie połowę jego majątku jak i rezydencje, którą znała lepiej od swojego domu rodzinnego. Miała mieć nad nią kontrolę w chwili osiągnięcia przez nią pełnoletniości. Powinna być zadowolona, jednak nie cieszyła się z posiadania tego domu, wręcz przeciwnie. Nie mogłaby tam przebywać, bo wszystko kojarzyłoby się jej z nim. Pojechała tam dopiero po swoich 18 urodzinach i spędziła samotnie całe 2 miesiące. Pośród zakurzonych rzeczy swojego dziadka znalazła także jego pamiętniki, które pisał odkąd skończył 20 lat po sam kres jego istnienia. Już po pierwszym wpisie wiedziała, co potrzebuje zrobić, by odnaleźć w sobie prawdziwy spokój. Te dwa miesiące spędziła na czytaniu pamiętników i pisaniu jego biografii. Kiedy skończyła doskonale wiedziała, że jest to bilet do innego życia. Takiego, jakiego życzył jej on sam.
Biografia James’a Highton’a bardzo szybko stała się hitem, a Iris została okrzyknięta najmłodszą i najbardziej obiecującą pisarką nadchodzących lat. Później było już tylko lepiej. Każda jej następna książka odnosiła zniewalający sukces na całym świecie. Zawsze jednak dedykowała je człowiekowi, który zaszczepił w niej miłość do samej siebie, do tego talentu, który został przydzielony właśnie jej.

- Tak bardzo bym chciała, żebyś mógł mi teraz wszystko wytłumaczyć… - oznajmiła pod nosem tuląc swoje kolana
- Widzę, że nadal wątpisz… - Iris odwróciła się i zobaczyła Scott’a nieśmiale podążającego w jej stronę
- Co Ty tu robisz? Postanowiłeś mnie prześladować? – odparła poirytowana, odwracając od niego twarz
- Nie tylko Ty lubisz wieczorne przechadzki..
- Nie masz pojęcia co lubię.
- Ok… Miałem nadzieję że coś w Tobie się zmieniło, ale widzę, że jesteś pełno-etatową marudą. – Scott potrząsając głową odwrócił się na pięcie i chciał odejść
- Tak, jestem. Wybacz. – oznajmiła niemal bezgłośnie – Przepraszam, w takich dniach jestem podwójnie wredna dla ludzi. – na jej słowa Scott delikatnie się uśmiechnął i usiadł początkowo bez ani jednego słowa wpatrując się tak jak ona w taflę jeziora w której odbijał się księżyc
- Nie mogę uwierzyć w to wszystko. To jest niepojęte! Mam wrażenie że tracę zmysły. Ja już nie wiem co jest prawdą, a co iluzją. Próbowałam dzisiaj jeszcze raz wyjechać z miasteczka, ale jak widzisz… Dotarłam jedynie tutaj.
- Nie tracisz zmysłów. Pamiętam jak trudno w to wszystko uwierzyć, jednak to prawda.
- Widziałam siebie leżącą na łóżku szpitalnym, mojego chłopaka trzymającego mnie za rękę. Spał, a kiedy chciałam go obudzić moja dłoń po prostu przeniknęła przez jego ciało… Nie rozumiem tego.
- Widziałaś się na łóżku? Jak to? – zapytał zaskoczony
- Amy powiedziała, że jestem w śpiączce…
- Amy? – przerwał jej mocno zaintrygowany
- No tak. Dziewczyna, której dom zawsze mijam, kiedy chcę wyjechać z Wrigley.
- Jak ona wygląda?
- W moim wieku, ciemne długie włosy, niezwykle zmęczona i blada twarz… Ale czemu właściwie o to pytasz?
- Znałem kiedyś jedną Amy. Wyglądała podobnie jak mówisz, ale to raczej nie możliwe… - zamyślił się lekko speszony – Przepraszam, mów dalej.
- Powiedziała mi, że nie umarłam. Mam tylko coś zrozumieć i wracać. Świrnięta kobieta. – zaśmiała się nerwowo
- Dziwne, ale chyba już nic nie zdoła mnie zadziwić jeśli chodzi o to miejsce. – nie skomentowała tego, była za bardzo pogrążona w swoich własnych myślach


Ostatnio zmieniony przez Mrs White dnia Nie Cze 29, 2008 3:52 am, w całości zmieniany 1 raz
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Nie Cze 29, 2008 3:51 am

Część 2

Scott wykorzystał tą chwilę, by przyjrzeć się jej dokładnie. Od pierwszego momentu widział w niej piękną kobietę, natomiast ubrana w światło księżyca wydawała mu się wprost magiczna. Uderzył go wyraz jej oczu, który opowiedział mu o wielkim bólu jaki ukrywają. Za każdym razem kiedy z nią rozmawiał, traktowała go po prostu bezczelnie, ale tym razem zobaczył w niej także coś jeszcze. Coś, co pozwoliło mu sądzić, że to, co pokazuje światu, to tylko przebranie, które wkłada. Być może w obawie przed czymś… Uśmiechnął się sam do siebie na to stwierdzenie i przez chwilę zastanawiał się czy nie powinien jej przytulić. Wyprzedziła go jednak swoimi słowami.

- Przecież ja nawet nigdy nie wierzyłam w Boga! – Iris popatrzyła na Scott’a niepewnie, jakby obawiała się jego reakcji
- Ale on najwyraźniej zawsze wierzył w Ciebie. – powiedział z delikatnym uśmiechem, szturchając ją przy tym swoim ramieniem
- Chcesz mi powiedzieć, że wszystkie te rzeczy, o których opowiadają księża to bzdury?
- Nie. – odparł krótko
- Więc nie rozumiem. Nie chodziłam do kościoła, nie modliłam się tak jak powinnam i nie wiem czy kiedykolwiek spowiadałam się szczerze…
- Żeby się modlić nie należy klęczeć i odmawiać wyuczone przez lata teksty. Modliłaś się i spowiadałaś zapewne w inny sposób. Twoje wyrzuty sumienia, analizowanie tego wszystkiego, co robisz, zastanawianie się nad tym co jest dobre, a co złe… To wszystko jest Twoją modlitwą, spowiedzią i wiarą.
- Skąd masz pewność, że tak właśnie robię? – zapytała lekko poirytowana, nienawidząc kiedy ludzie sprawiali wrażenie jakby znali ją od podszewki
- Nie wiem… Tak mi się wydaje. Mylę się?
- Czyli tak naprawdę każdy może wybrać w jaki sposób chce być blisko Boga? – opowiedziała pytaniem na pytanie, żeby tylko zmienić temat
- Nie do końca. Są ludzie, którzy chodzą do kościoła, bo mocno wierzą, że tak właśnie trzeba. Potrzebują jakiegoś punktu zaczepienia, który pozwala im wierzyć. Bardzo często ta ich wiara nie jest tak silna jak mogłoby się wydawać. Inni natomiast, np. Ty… Chyba – dodał natychmiast widząc jak zaciekawione dotąd oczy Iris ciemnieją – upierają się, że nie wierzą w Boga, a już na pewno w instytucję kościoła. Jedni z nich naprawdę nie wierzą, a drudzy wierzą na swój własny sposób, co nie oznacza, że wierzą słabiej czy, że bluźnią mówiąc, że kościół nie jest im zupełnie potrzebny, by wierzyć.
- Skąd to wszystko wiesz? – zapytała Iris mocno poruszona słowami swojego rozmówcy
- Kiedy tu dotarłem, również miałem swoje pytania które potrzebowałem zadać. I zadałem
- Komu?
- Jemu…

Iris była tak bardzo zszokowana tym co powiedział, że w ogóle nie wiedziała jak skomentować słowa Scott’a. On nie nalegał. Czuł, że może nie w jakiś oczywisty sposób, ale ta rozmowa była jej potrzebna.

- Mimo to, ja nadal nie wiem dlaczego się tu znalazłam. Skoro mam się obudzić, to po co w ogóle tu jestem…
- Mówiłaś, że masz coś zrozumieć.
- Tak. Jak to Amy powiedziała… ‘By uratować mnóstwo istnień’.
- No to masz odpowiedź! – roześmiał się radośnie Scott
- Nie całkiem. Amy powiedziała jeszcze, że to w większości od niej zależy mój powrót.
- Od niej? – kolejny raz na twarzy Scott’a malowało się zaskoczenie – Przyznaje, dziwne, ale może to właśnie ona będzie w stanie ci wszystko wyjaśnić. Porozmawiaj z nią.
- Nie. Jest okropna. Zarozumiała i cwana.
- Przepraszam, ale Ty też, a jednak z Tobą rozmawiam. – Iris spojrzała na niego i chciała już coś powiedzieć w odwecie, jednak widząc jego ciepły uśmiech zrezygnowała z kłótni
- Dziękuje.

Poczuła wtedy coś dziwnego. Człowiek, z którym rozmawiała w pewien sposób ją obraził, jednak w niej samej wywarło to niemal tak pozytywne wrażenie jak najlepszy komplement. Wspomnienia jej dziadka były na tyle świeże, że niemal od razu poczuła wielką akceptację swojej osoby, taką samą, jaką odczuwała ze strony James’a Highton’a.

- O czym myślisz? – zapytał wpatrując się w nią z nieprzerwalnym zainteresowaniem
- Nie ważne. Będziesz się śmiał i dopiero stwierdzisz, że jestem dziwadłem. – oznajmiła delikatnie speszona
- Spokojnie. Bez obawy… Więc, o czym myślałaś?
- O moim dziadku i o Tobie. – wyjaśniła nie patrząc nawet na niego – Macie pewne cechy wspólne.
- Tzn. jakie?
- Akceptujesz mnie nawet wtedy, kiedy jestem niemiła. Tak samo jak on… - w oczach Iris pojawiły się łzy, których oboje nie rozumieli. Dziewczyna jednak szybko wzięła głęboki oddech, by się uspokoić – Ale to nie ważne, musiałabym Ci opowiedzieć całe swoje życie.
- Jak dla mnie bomba! Nie miałem dzisiaj żadnych planów.

Rozmawiali ponad trzy godziny. Iris mówiła, a Scott słuchał i jedynie czasami zadawał jakieś pytania, pozostawiając jej jednak wybór dotyczący tego, co chce mu powiedzieć. Kiedy odprowadzał ją do domu, czuła się jakoś tak lekko. Jakby właśnie za jego udziałem spadł z jej barków wielki ciężar, a ona sama znowu była małą dziewczynką. Niewinną i czystą. Tego wieczoru pożegnała Scott’a ciepłym uśmiechem, który odwzajemnił niemal natychmiast.

- Zobaczymy się jutro? – zapytała zaskoczona swoim pytaniem nie mniej od samego Scott’a
- Jasne. Zapraszam do siebie, jak tylko będziesz miała ochotę.
- Nawzajem…

Tego wieczoru pomyślałam o dziadku pierwszy raz od kilku lat. Powinnam była wspominać go częściej. Dzisiaj poświęcam mu swoje myśli prawie tak często jak Scott’owi. Wtedy też chyba pierwszy raz coś do niego poczułam. Był tak cudownie spokojny, kiedy mówiłam mu o moich relacjach z dziadkiem i całej mojej pogmatwanej osobie. Ani razu się nawet nie skrzywił mimo, że wiem, że nie z wszystkim co mówiłam się zgadzał. Jakby stwierdził, że nie należy mnie zmieniać na siłę. Tłumaczyć, co jest we mnie dobre, a co złe. Wolał wybrać pełną akceptację zamiast potępienia. Nigdy wcześniej nie poznałam takiej osoby, nie licząc dziadka oczywiście. Każdy próbował ze mną polemizować twierdząc, że potrzebny mi ktoś, kto jasno mi powie co jest złe. Mieli część racji, jednak nikt nie pomyślał, że bardziej od tego potrzebny mi ktoś, kto najpierw mnie zaakceptuje, a dopiero potem ewentualnie porozmawia ze mną na ten temat. Poczułam się wtedy tak cudownie swobodnie…
Nie spałam tej nocy prawie w ogóle. Zastanawiałam się nad tym wszystkim, co Scott powiedział mi na temat wiary. Nigdy nie byłam przesadnie osobą wierzącą. Był nawet taki okres w moim życiu, kiedy uważałam, że Bóg nie istnieje, ale zawsze na koniec dochodziłam do wniosku, że świat musiał zostać przez kogoś stworzony, bo nic nie dzieje się samoistnie. Pamiętam do dzisiaj każde słowo Scott’a na ten temat i do dzisiaj czuję się dobrze ze świadomością, ze wierze po swojemu, a jednak to nadal jest wiara. Moja osobista wiara.
Przez tych kilka godzin spędzonych ze Scott’em zupełnie zapomniałam o tej dziwnej sytuacji w jakiej się znalazłam. Po tym wieczorze również przestałam wątpić, że to miejsce istnieje naprawdę i nie zwariowałam. Kładąc się spać postanowiłam, że jak tylko rano się obudzę, pojadę do Amy i poproszę, by mi to jeszcze raz przedstawiła. Mimo, że rozmowa z nią nie była czymś, na co miałabym jakąś straszną ochotę.

Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by naciak Nie Cze 29, 2008 12:16 pm

kurczę White, powiem szczerze nie jestem osobą która z chęcią i ochotą zabiera się za każdą opowiastkę. szczerze tak było i w tym przypadku, ale po kilku linijkach nie mogłam się oderwać.
pomysł dziwny, ale ta dziwność nadaje temu oryginalność.
strasznie ciekawe i intrygujące.
czekam na więcej. ^^
naciak
naciak

Liczba postów : 5520
Join date : 27/03/2008
Age : 30
Skąd : Gdynia.

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Nie Cze 29, 2008 12:27 pm

dziękuje naciak :*: cieszę się że cię zainteresowałam :*:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Lipciaaaa Nie Cze 29, 2008 1:34 pm

White ;*
Jak zwykle pod wrażeniem Twojej twórczości ;**
Lipciaaaa
Lipciaaaa

Liczba postów : 3418
Join date : 04/05/2008
Age : 31
Skąd : Gdy/Tcz/Wro xd

http://photoblog.pl/lipciaaa

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Nie Cze 29, 2008 2:00 pm

dziękuje kochana :*
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by naciak Nie Cze 29, 2008 3:02 pm

White nie sposób abym się nie zainteresowała. ; >
naciak
naciak

Liczba postów : 5520
Join date : 27/03/2008
Age : 30
Skąd : Gdynia.

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by PatsyGirl Nie Cze 29, 2008 3:20 pm

White, kurde skupić się nie mogę, ale przeczytałam kawałek i jestem oczarowana Very Happy jak przeczytam całość, to się bardziej wypowiem :*:
PatsyGirl
PatsyGirl
Mrs. Leto
Mrs. Leto

Liczba postów : 5911
Join date : 26/03/2008
Age : 32

http://www.patsy-girl.blog.onet.pl

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Gwiazdeczka Nie Cze 29, 2008 5:53 pm

White to jest... genialne. W sumie to sama nie wiem co powinnam napisać, bo jestem szczerze i prawdziwie poruszona. Te opisówki, te dialogi... Ach :serduszka: Po prostu boskie :*: Czekam na 3 rozdział White & Patsy
Gwiazdeczka
Gwiazdeczka

Liczba postów : 1406
Join date : 26/03/2008
Age : 31
Skąd : Wrocław

http://opowiadanie-kiedys-zrozumiesz.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Lockit Nie Cze 29, 2008 10:29 pm

Przecudowne, naprawdę. Nie wiem, jak to określić... Śliczne...
Lockit
Lockit

Liczba postów : 1943
Join date : 18/05/2008
Age : 28
Skąd : Bełchatów

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Nie Cze 29, 2008 11:56 pm

dziękuje:*: bardzo się cieszę, że się wam podoba :*: prawdę mówiąc trochę sie obawiałam waszej reakcji...

trzeci rozdział mam nadzieje ze dzisiaj przepisze i dam wam jeszcze przed wyjazdem do domu...

:*:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Sro Lip 02, 2008 2:41 pm

no i nie udało mi się przepisać 3 rozdziału przed wyjazdem z Krakowa, ale jestem już w domu i szczęśliwie mam dostęp do sieci więc...

ten odcinek jest lekko nijaki o dupie marynie, że się tak wyrażę, od 4 sie zacznie jadka hehe Very Happy mam nadzieję że się wam i tak będzie podobało Very Happy czekam na wasze zdanie :*: i dziękuje wszystkim za ciepłe słowa względem poprzednich tekstów :*:

Rozdział 3
What You See Is What You Get

Tego ranka wstała bardzo wcześnie. Możliwe dlatego, że i tak było w niej zbyt wiele myśli i pytań, które pragnęła zadać Amy, by pozwolić sobie na sen. Szybko coś przekąsiła po czym pojechała w stronę znajomej chatki. Kiedy dotarła na miejsce i wysiadła ze swojego samochodu, pojawiła się w niej lekka wątpliwość. Przeleciała jednak przez jej głowę rozmowa ze Scott’em, co dodało jej odwagi. Kolejny raz nie miała okazji zapukać, bo w drzwiach pojawiła się Amy, która była jeszcze nieco zaspana. Mimo to, wyraźnie na jej widok wyraz twarzy dziewczyny delikatnie złagodniał. Bez słowa wpuściła ją do środka i nalała do kubków świeżo zaparzonej kawy.

- Szczerze mówiąc, jestem lekko zaskoczona. Myślałam, że przyjedziesz dopiero za kilka dni, kiedy jeszcze kilka razy nie uda Ci się wyjechać z miasteczka. – oznajmiła ze spokojnym uśmiechem Amy
- Oh, przepraszam, że Cię zawiodłam. – odburknęła Iris mieszając leniwie swoją kawę
- Nie jestem Twoim wrogiem, więc nie traktuj mnie tak proszę…
- Nie traktuje. Mam tylko wrodzony awers do ludzi, którzy wiedzą więcej ode mnie.
- Wierz mi, że wcale nie podoba mi się moja wiedza. Przeklinam ją w każdej minucie…
- Więc powiedz mi, o co tutaj chodzi i pozwól mi wrócić do życia. – nalegała wpatrując się w Amy poważnym wzrokiem
- Gdyby to było takie proste… Gdybym mogła ci tak po prostu wszystko powiedzieć, mając pewność, że i tak zrozumiesz, to wytłumaczyłabym Ci wszystko już podczas naszego pierwszego spotkania.
- Nie rozumiem kompletnie sensu ani jednego słowa, które mówisz… - westchnęła bezradnie
- Wiem… Dlatego też wydaje mi się, że trochę nam zajmie zanim poukładasz sobie wszystko w jedną całość. To nie jest zależne ode mnie… - dodała pośpiesznie widząc poirytowane spojrzenie Iris
- Co to za miejsce? O co tu chodzi?
- Jak wyobrażałaś sobie raj, piekło i czyściec? – dziewczyna podniosła swoje brwi w zdziwieniu i przez chwilę milczała zastanawiając się dokładnie nad odpowiedzią
- Chyba nigdy nie zastanawiałam się nad tym…
- Bywa.. – mruknęła pod nosem – W każdym razie… Wrigley to taki raj, piekło i czyściec.
- Piekło? A nie powinno być brzydko w piekle? – Iris nagle się rozchmurzyła i zaczęła ironizować jakby jeszcze jakaś cząstka niej delikatnie wątpiła
- Nie ma odrębności pomiędzy niebem, piekłem czy czyśćcem. Wszystkie te miejsca wyglądają identycznie. W każdym jest ta piękna polana czy niekończące się lato. – Amy wskazała na polanę za oknem, po czym chwilowy uśmiech, który zagościł na jej ustach momentalnie zniknął, a ona sama mówiła dalej – Różnica polega jedynie na odczuciach jakie Tobą targają. Twój raj, to dla mnie piekło, bo czuję zupełnie co innego.
- Jak to? – mimo wielkiego zaskoczenia tym wyjaśnieniem zadanie tego pytania przyszło jej z łatwością jakby znała się ze swoją rozmówczynią całe wieki
- Cieszę się, że zaczynasz zadawać ważne pytania, jednak pozwól, że wrócimy do tego tematu w swoim czasie. – zapadła chwilowa cisza podczas której, obie kobiety wpatrywały się w swoje kubki pełne kawy, zastanawiając się, co dalej
- Czemu to ja mam coś zrozumieć, żeby kogoś uratować? Dlaczego spośród tylu ludzi to właśnie ja?
- Bo jesteś następna.
- Jestem następna? Co masz na myśli?
- Oh… Nie powinnam była tego mówić…
- Ale powiedziałaś, więc teraz dokończ! – uniosła się w obawie, że Amy znowu zmieni temat
Amy czuła się wyraźnie zakłopotana tym, jaką sytuację sprowokowała. Przez chwilę milczała. Natomiast Iris wpatrywała się w nią z taką ciekawością, jak gdyby dzieliło ją kilka chwil od odkrycia tajemnicy ludzkości…

- Przejdźmy się. – zaproponowała Amy powolnie wstając od stołu

Iris przewróciła ostentacyjnie swoimi oczami, ale nic nie powiedziała. Ruszyła posłusznie za Amy i czekała na cokolwiek, co miało nastąpić. Kiedy wkroczyły do lasu Amy przystanęła i obróciła się w stronę swojej uczennicy.

- Nie wiem do końca ile mogę Ci powiedzieć. – wyznała niepewnie
- A co? Jak powiesz za dużo to usłyszymy gromy z nieba? – zaśmiała się głośno podchodząc do niej
- Nie. Po prostu wrócisz wcześniej i wszystko przepadnie. - tę gadkę słyszała już tyle razy, że nawet nie ciągnęło jej, by zapytać o znaczenie tych słów. W tym momencie chyba nawet pogodziła się z tym, że nie usłyszy jeszcze jasnej odpowiedzi i będzie musiała zagrać w tę grę na zasadach Amy - Kiedyś za mojego życia… - zaczęła niepewnie – Zrobiłam coś, co miało wpływ na moje życie, ale również na życie innej osoby. Wiesz na czym polega zależność „łańcuszkowa??
- Tak. Wydaje mi się, że tak… - odpowiedziała po chwili zastanowienia
- Ja coś takiego zaczęłam, a ty musisz skończyć. – wyjaśniła wracając do spacerowania
- Ale co? – Iris szybko dogoniła ją i obróciła w swoją stronę
- Kochana.. – zaczęła z ciepłym uśmiechem – Właśnie do tego musisz sama dojść.
- Dlaczego? Po co te wszystkie utrudnienia? – poirytowała się kopiąc gałąź, która przypadkowo znalazła się przy jej nodze
- Wyobraź sobie, że zaszłaś w ciąże. Nieplanowanie. Ojciec dziecka traktuje to, jak przelotną znajomość i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Dajmy na to, że masz do wyboru powiedzenie mu o tym, albo zatrzymanie tego faktu dla siebie. Chciałabyś założyć z tym mężczyzną rodzinę i wiesz, że jeśli mu powiesz, ożeni się z Tobą… To jak, powiedziałabyś?
- W życiu! – krzyknęła – Co mi z tego, ze ożeniłby się ze mną, jakby zrobił to z przymusu. To bez sensu!
- Widzisz jaka z Ciebie inteligentna kobieta? Odpowiedziałaś sobie sama na swoje pytanie, brawo!

Iris stała jak wryta zastanawiając się nad tym, co powiedziała Amy. Nienawidziła takich chwil. Kochała jasne i klarowne sytuacje, a nie domysły. Szczególnie, kiedy chodziło o coś ważnego. Zrozumiała przekaz wynikający z opowieści swojej towarzyszki, jednak nie tego oczekiwała. Miała bowiem nadzieje, że dowie się wszystkiego i może nawet jeszcze przed świtem powróci na ziemię. Rzeczywistość jednak malowała się inaczej i niezwykle ją to denerwowało.

- Więc co teraz? – zapytała szorstko
- Teraz musimy zacząć rozmawiać o ważnych sprawach.
- Mogłabyś chociaż raz porzucić tą tajemnicę goszczącą w każdym zdaniu jakie mówisz?
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Wracaj do siebie i rozkoszuj się tym miejscem…
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Sro Lip 02, 2008 2:46 pm

Część 2

Miała ochotę wrzeszczeć, dlatego też zamknęła swoje oczy i wzięła kilka głębokich wdechów, by się uspokoić. Kiedy otworzyła je z powrotem, Amy już nie było. Iris kręciła się w kółko wołając jej imię – bezskutecznie. Pełna drzemiącej w niej furii ruszyła w stronę chatki chcą dać upust swoje złości. Kiedy jednak wyszła z lasu jej oczom ukazał się jedynie jej własny dom. Samochód stał spokojnie zaparkowany na podjeździe, a w kieszeni spodni wyczuła nagle kluczyki, które przecież zostawiła w stacyjce… Westchnęła z irytacją i ruszyła w kierunku drzwi frontowych, bacznie przyglądając się wszystkiemu, co ją otaczało.

- Cwaniara… - mruknęła pod nosem wchodząc do domu

Zrobiła sobie obiad i usiadła na werandzie. Jadła sałatkę z kurczaka wsłuchana w delikatny śpiew liści drzew otaczającego ją zewsząd lasu. To był słoneczny dzień, mimo tego, wiatr głaszczący jej ciało wywoływał u niej gęsią skórkę. Weszła więc do domu po kurtkę i kiedy po nią sięgała usłyszała znajome rżenie konia. Szybko wybiegła na werandę i pierwszy raz tego dnia szczerze się uśmiechnęła.

- Miałem nadzieje, że zjemy razem obiad, ale z tego co widzę chyba się spóźniłem. – podobała jej się ta drzemiąca w nim nieśmiałość, jej uśmiech zwiększył się na te słowa momentalnie
- Jesteś na czas! Dopiero zaczęłam, a na Twoje szczęście mam tego więcej.- roześmiała się i wpadła do domu jakby w obawie, że jej gość się rozmyśli i ucieknie

Scott rozsiadł się wygodnie czekając na powrót Iris, nieprzerwanie zastanawiał się nad jej złożonością. Potrafiła sprawić wrażenie delikatnej, wręcz nieśmiałej kobiety i kilka minut później zaatakować Cię jak rozwścieczona lwica. W jednej czy drugiej kreacji, fascynowała go można śmiało powiedzieć – od pierwszego spotkania. Zdawał sobie sprawę, że jego ciekawość jest potęgowana prostą świadomością miejsca w jakim się znajduje, ale ten fakt nie wydawał się mu tak istotny w tym momencie. Jego rozmyślenia przerwała Iris wychodząca z domu z wielkim talerzem jedzenia.

- Mam nadzieję, że będzie Ci smakowało. – oznajmiła kładąc talerz przy Scott’cie
- Wygląda wspaniale! – oddał uśmiech chwytając widelec i kosztując sałatki – Mmmmm – zamruczał – Pyszne!
- Ta sałatka kojarzy mi się z północnymi Włochami. – wyjaśniła z widocznym smutkiem goszczącym w jej oczach – Chciałabym jeszcze kiedyś móc zjeść coś podobnego w jakiejś knajpce np. w Wenecji..

Ten smutek w jej oczach i głosie niezwykle go rozczulił. Przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu, jak zatapia się w swoich wspomnieniach. Doskonale wiedział o czym myślała…

- Zamknij oczy. – wyszeptał odkładając widelec i chwytając delikatnie jej dłoń
- Co robisz? – zapytała zaskoczona spoglądając to na Scott’a, to na ich splecione teraz dłonie
- Spokojnie. Po prostu zamknij oczy, pomyśl o tej restauracji i przede wszystkim… Zaufaj mi. – jego ciągły szept niespodziewanie ją wyciszył, dzięki czemu poddała się jego poleceniom bez dalszych pytań


Pojawił się na jej twarzy uśmiech, który oddała mu zaraz przed tym jak jej oczy zamknęły się z tak wielką lekkością, jakby kładła się właśnie spać, znużona całym niezwykle ekscytującym dniem. Przez moment nic się nie zdarzyło i Iris chciała już je otwierać w zniecierpliwieniu, kiedy poczuła ciepło a do jej uszu doszły dźwięki ruchliwego miasta, rozmawiających, śmiejących się przechodniów jak i śpiew jakiegoś ulicznego artysty, którego spotkała już kiedyś, podczas swojej ostatniej wyprawy do Wenecji. Kiedy sobie to uświadomiła otworzyła oczy i nie mogła przestać się rozglądać. Siedziała w tej samej uroczej restauracji o której myślała, a w zasięgu jej wzroku znalazł się kanał wenecki pełny gondoli i roześmianych szczęśliwych ludzi. Przechodząc koło niej, dzieli z nią nie tylko spojrzenia, ale uśmiechali się w jej kierunku. Widziała w nich niewiarygodny spokój i szczęście. Nikt się nie spieszył, ani nie kłócił… Spojrzała niepewnie na Scott’a, który przyglądał się jej uważnie.

- Jak to możliwe? – wyszeptała nadal zupełnie zaskoczona
- To jedna z tych wspaniałych zalet miejsca, w którym jesteśmy. Na co dzień mieszkamy we Wrigley, ale cały świat, każde miejsce, stoi dla nas otworem i w ułamek sekundy możemy się zjawić gdzie tylko chcemy. – wyjaśnił powracając do jedzenia wyraźnie zadowolony, że zdołał ją zaskoczyć
- Czy Ci ludzie… - przerwała nie wiedząc czy powinna zadać to pytanie
- Żyją? Nie. – odparł z pełnymi ustami – To wszystko to kopia miejsca, które istnieje na ziemi, a wszyscy ludzie, których widzisz są tacy sami jak ja, czy w pewnym sensie Ty. To dusze cieszące się swoim rajem i bliskimi dla siebie ludźmi.

Iris wzięła kęs kurczaka i bacznie przyglądała się wszystkiemu, co ją otaczało. To było tak realne, że przez ułamek sekundy zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem to nie jest jakiś sen. Te myśli jednak uciekły od niej tak samo szybko, jak pojawiły się w jej umyśle.
Jedli w milczeniu. Cisza panująca między nimi, jednak żadnemu z tej dwójki nie przeszkadzała. Scott jeszcze bardziej od niej był przyzwyczajony do samotności i milczenia, dla niego więc sama obecność Iris była czymś wystarczająco pięknym i niezwykłym, by jeszcze szukać uporczywie sposobności do rozmowy. Ona natomiast robiła w swojej głowie listę pytań, które zada Scott’owi gdy tylko skończy jeść. Czuła się dziwnie. Mężczyzna, który siedział przy niej, zabrał ją do miejsca, które zawsze było dla niej ważne, bez żadnych pytań czy negocjacji do których była przyzwyczajona.

- Jak długo tu jesteś? – zapytała nagle
- Pytasz jak długo nie żyje? – Iris przytaknęła lekko zmieszana – Dla mnie to cała wieczność. Tutaj nie ma czasu takiego jak na ziemi. Dni i noce to tylko złudzenie. Od mojej śmierci mogły minąć lata, albo kilka dni. Trudno określić. – wyjaśnił z tak wielką lekkością, jakby mówił jej o porannej kawie, którą pije od 16 roku życia – Umarłem w styczniu 2005 r.
- W dniu mojego wypadku był 17 kwiecień 2007 r.
- Hmm.. Ponad 2 lata. – wyraźnie zmarkotniał powracając wzrokiem na pusty talerz – Myślałem, że trochę więcej minęło.

Iris chciała zapytać o powód jego śmierci, ale zauważyła, ten wyraz twarzy u mężczyzny, który jej towarzyszył. Nie była z natury osobą na którą cierpienie wywierało jakiś przesadny wpływ chyba, że to było jej własne cierpienie. Paradoksalnie jednak obraz smutku w oczach Scott’a dotknął jej serca, a ciekawość została zastąpiona szczerym współczuciem. Zauważył to w niej i nieoczekiwanie się uśmiechnął.

- Nie jest tak źle. Jak widzisz, zawsze mogę urozmaicić sobie czas tak jak teraz. Może nie do końca jak teraz, ale jednak.
- Jestem uważana za samoluba, i coś w tym jest… Często wystarcza mi moje własne towarzystwo, ale tyle czasu spędzić samotnie? Też mi raj… - prychnęła kpiąco
- Nie jestem w raju… - wyznał z wyraźnym zakłopotaniem – Jestem w czyśćcu.
- Byłeś niegrzecznym chłopczykiem o dobrej duszy? – chciała zażartować, jednak Scott nadal wyglądał poważnie
- Można tak powiedzieć…
- Sama nie grzeszę dobrocią, wierz mi… - próbowała go w jakiś sposób rozluźnić, ale nie wychodziło jej to najlepiej – Nie musimy o tym rozmawiać… - oznajmiła zrezygnowana – Byłam tylko ciekawa Twojej osoby, nic więcej.
- Przepraszam, to naprawdę miłe, ale odzwyczaiłem się od takich rozmów. Po prostu to wszystko wydaje mi się kolejną torturą na jaką zostałem skazany…
- Nie jestem najlepszych psychologiem, nigdy nie byłam… Ale jeśli chciałbyś pogadać, mogę postarać się Cię wysłuchać. Tak jak Ty kiedyś mnie…

Iris nie mogła uwierzyć, że właśnie to powiedziała. Zazwyczaj to ona mówiła, a cały świat musiał słuchać, czy tego chciał czy też nie. Tym razem natomiast proponowała obcemu facetowi, swoje ramie. Kiedy popatrzył na nią po tych słowach tymi oczami, wciąż nieśmiałymi, miała wrażenie, że nigdy wcześniej nie czuła się lepiej i bardziej komuś potrzebna.

- Może… Wrócimy nad nasz… - przerwała momentalnie uświadamiając sobie co chciała powiedzieć, a na jej policzkach pojawił się rumieniec – nad jezioro i pogadamy w spokoju?

Scott wreszcie się uśmiechnął. ‘Nasze jezioro’… Tak strasznie dziwnie, ale niezwykle przyjemnie brzmiało to w jego uszach. Kiedy wyszli na ulicę pełną ludzi zaoferował jej swoje ramie, które natychmiast przyjęła, oddając mu w zamian swój uśmiech. Szli powolnym krokiem podziwiając wystawy sklepów i szalejących ze szczęścia ludzi. Kilkoro zakochanych par mijało ich kłaniając się, co niego ich peszyło, ale nie zaprzątali sobie tym swoich myśli. Woleli się delektować pięknem Wenecji nocą… W pewnym momencie Scott dał znak na gondoliera i pociągnął Iris w jego kierunku. Wsiedli do środka nadal w milczeniu, nieprzerwanie się do siebie uśmiechając. Przez chwilę płynęli wpatrując się uważnie we wszystko na co napotykał się ich wzrok. W którymś momencie Iris nieśmiało oparła swoje czoło o jego ramie i zamknęła oczy. Kiedy chwilę później je otworzyła, dryfowali już na środku jeziora, a jej głowa nadal była mocno wtulona w ciało Scott’a.

- Wiedziałam, że właśnie to zrobisz, jak tylko dam Ci na to okazję. – wymruczała, a on zaśmiał się pod nosem i owinął jej małą sylwetkę swoim ramieniem – Rzadko zachowuję się w ten sposób… - oznajmiła już poważniej, kiedy zorientowała się, że dłoń Scott’a delikatnie gładzi jej plecy – Po prostu sprawiasz, że czuję się bezpiecznie. Zapominam o tym całym koszmarze…

Uśmiechnął się jedynie na te słowa i podarował jej nieśmiałego całusa w czoło. Usta Iris na ten gest kolejny raz zbudowały na jej twarzy uśmiech…

- Jak wyglądają Twoje dni tutaj? – zapytała niepewnie
- Odkąd się tu pojawiłaś, znacznie lepiej… - roześmiał się - Chociaż ta nasz pierwsza rozmowa…
- Aaaa… - Iris schowała twarz w swoich dłoniach czując ogromny wstyd – Byłam okropna, wiem…
- Byłaś. Ale teraz nie jest źle.
- No właśnie, teraz. Jak tu było zanim się tu znalazłam?
- Cicho. – spuścił głowę, a swoją drugą ręką zaczął malować coś na wodzie – Za życia byłem człowiekiem, który potrzebował innych. Kochałem mieć przy sobie ludzi 24 h na dobę. Dlatego teraz jestem tutaj sam. Czekam na kogoś, kto oznajmi, że moja pokuta dobiegła końca. Kiedy Cię zobaczyłem pierwszy raz, tutaj nad jeziorem, myślałem… - Iris podniosła głowę, ale nie uwolniła się spod jego uścisku – Niestety powiedziałaś, że wracasz. Wcześniej czy później, ale jednak…
- Przykro mi… - oznajmiła gardłowo całując go delikatnie w policzek

Scott zamknął swoje oczy, gdy poczuł jej usta na swojej skórze i pragnął jak nigdy, by czas się zatrzymał i jeszcze chociaż na chwilę pozwolił mu zatrzymać to uczucie bliskości.

- Kiedy wrócisz do życia, ciesz się otaczającymi Cię ludźmi z całych swoich sił. Zbieraj dobre wspomnienia spędzone z nimi, by w razie gdy spotkałby Cię podobny los… Miała co wspominać.

Głos Scott’a brzmiał w jej uszach niezwykle poważnie. Było w nim coś, co zatrzymało się w jej myślach, jednak odstawiła to wtedy ‘na później’. Chciała poświęcić na odmianę swoją uwagę komuś innemu, może pierwszy raz w życiu.

- Obiecuję. – zapewniła ze szczerością, która zadziwiła ją samą – Ale obiecuję też, że póki jestem tutaj, stworzymy inne wspomnienia, które pozwolą Ci tu przetrwać.
- Nie wyglądasz na osobę, zdolna do takich rzeczy… - nie chciał, by zabrzmiało to w taki sposób, ale zdawał sobie sprawę, że nie może w tym momencie niczego zmienić
- Auuu – skrzywiła się w udawanym urażeniu – Powiedzmy, że to miejsce ma na mnie leczniczy wpływ.

Tego wieczoru wróciłam do siebie w skowronkach! Nawet ja siebie nie poznawałam. Czułam się trochę tak, jakbym pojechała samotnie na wakacje i poznała wspaniałego obcokrajowca, z którym mogłam spędzać całe dnie wcale się nie nudząc. Magia! Połączona z naiwną ekscytacją nastolatki na którą pierwszy raz jakichś chłopak zwrócił uwagę. Nie chciałam wtedy myśleć o tych poważnych rzeczach, które dotarły do mojej świadomości tego dnia. Pragnęłam się upajać tymi uczuciami tak długo jak to było tylko możliwe. Nigdy wcześniej nie odczuwałam czegoś takiego z tak ogromną siła…
Skłamałabym mówiąc, że myślałam o Adamie chociaż przez krótką chwilę. Nie myślałam, wręcz przeciwnie. Człowiek, który siedział pewnie wtedy przy moim łóżku, martwiąc się o moje zdrowie, nie zawitał do moich myśli nawet na sekundę. I nawet po powrocie do domu.
Od dziecka byłam wstanie jasno określić czy znajomość z jakąś osobą ma sens, czy też nie. Rozważałam plusy i minusy tej znajomości, za i przeciw... Raz przychodziło mi to szybko raz troszkę wolniej. Nigdy natomiast się nie pomyliłam i tutaj też nie miałam najmniejszych wątpliwości, że wchodzenie w jakikolwiek związek ze Scott’em, w dodatku z otwartym sercem jest bez sensu, bo przecież.. Ja wiąż żyje. Powinnam była wtedy stwierdzić, że nie warto i powrócić do rzeczywistości, zająć się myśleniem o Amy, a nie o nim. Ale nie mogłam… Pragnęłam go tej nocy u mojego boku, z dłońmi na moim ciele, wzrokiem patrzącym na mnie tak, jak jeszcze żaden mężczyzna nigdy wcześniej.
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Rose Sro Lip 02, 2008 3:02 pm

... to opowiadanie jest niesamowite White, po prostu niesamowite !


z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;]
Rose
Rose

Liczba postów : 642
Join date : 01/05/2008
Age : 34
Skąd : tam gdzie niebo i piekło tańczą razem w świetle księżyca...

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Sro Lip 02, 2008 3:07 pm

awww dziękuje Rose :kwiatek:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Oldź Sro Lip 02, 2008 3:17 pm

White pięknie piszesz! Mówiłam Ci to już ale nie zaszkodzi powiedzieć jeszcze nieskończenie wiele razy. Podziwiam Twoją wyobraźnię, pomysłowość i umiejętność przelania swoich zdolności na papier. To opowiadanie jest takie inne od innych i to czyni je niesamowitym. Z każdym momentem coraz bardziej potrafisz zaskakiwać i wtedy gdy czytelnikowi wydaje się, że to jest już pewne potrafisz zmienić niespodziewanie akcję i znów zaskoczyć. Doskonale operujesz słownictwem nie ograniczając się jedynie do prostych zdań. Podziwiam i czekam na dalszy ciąg Wink .
Oldź
Oldź

Liczba postów : 709
Join date : 03/05/2008
Age : 33
Skąd : Kropka na mapie

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Sro Lip 02, 2008 3:22 pm

no co ty... mam problem ze słowem 'jednak' które na brudno pojawiało sie co chwile w tekście hehe

ale dziękuje za te słowa :*: nawet nie wiecie jak się ciesze słysząc że wam sie to podoba. jest inne - to fakt i jest dla mnie wyzwaniem nawet nie przez wzgląd na fabułę a to, że tutaj ważne są przede wszystkim dialogi, a ja nigdy nie byłam w nich za dobra... Smile
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Gwiazdeczka Sro Lip 02, 2008 3:27 pm

Siostrzyczko moja najdroższa, to jest po prostu magiczne :*: Jak już człowiek zacznie czytać to cudeńko, to oczu od monitora nie może oderwać White & Patsy A te dialogi sa świetne, naprawdę Wink Czekam na 4 rozdział more plz
Gwiazdeczka
Gwiazdeczka

Liczba postów : 1406
Join date : 26/03/2008
Age : 31
Skąd : Wrocław

http://opowiadanie-kiedys-zrozumiesz.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by moniavelsara Sro Lip 02, 2008 4:40 pm

no to ja podpiszę się pod słowami Gwiazdki i reszty i będzie git...
moniavelsara
moniavelsara

Liczba postów : 3573
Join date : 11/06/2008
Age : 30
Skąd : Sandomierz

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Sro Lip 02, 2008 4:45 pm

dziękuje kochane :*:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Lipciaaaa Sro Lip 02, 2008 4:45 pm

Cudownie, cudownie, cudownie ;**
Lipciaaaa
Lipciaaaa

Liczba postów : 3418
Join date : 04/05/2008
Age : 31
Skąd : Gdy/Tcz/Wro xd

http://photoblog.pl/lipciaaa

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Sro Lip 02, 2008 4:48 pm

:kwiatek:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by PatsyGirl Sro Lip 02, 2008 4:52 pm

ooo ludzie! Wenecja! Jak ja kocham to miejsce!
zadziwiasz mnie,White. Z każdym kolejnym rozdziałem mnie zadziwiasz. Wierzę, że twoja wyobraźnia jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Wszystko jest takie magiczne... tajemnicze... tragiczne i czarujące White & Patsy
no to czekam na 4 White & Patsy :*:
PatsyGirl
PatsyGirl
Mrs. Leto
Mrs. Leto

Liczba postów : 5911
Join date : 26/03/2008
Age : 32

http://www.patsy-girl.blog.onet.pl

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Dorota_Girl Sro Lip 02, 2008 5:39 pm

dopiero teraz przeczytałam wszystko.
I stwierdzam,że to opowiadanie jest najpiękniejszym i najbardziej niezwykłym, jakie kiedykolwiek czytałam.
Dialogi, opisy - cudowne!
To jest już na miarę książki.
Sam pomysł jest świetny. I potrafisz go przekazać...Aż chce się czytać.
Dorota_Girl
Dorota_Girl

Liczba postów : 2444
Join date : 28/03/2008
Age : 31
Skąd : six feet from the edge.

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Mrs White Sro Lip 02, 2008 5:56 pm

ajjj :*:* myszko kochana dziękuje :*:*
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6 - Page 2 Empty Re: "The Other Life Of Mine" - ROZDZIAŁ 6 str 6

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach