sweetthink
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

+11
mysweettime
naciak
Lockit
Laffy
Shout
PatsyGirl
Gwiazdeczka
Lipciaaaa
Oldź
addiek
Mrs White
15 posters

Strona 6 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by PatsyGirl Pią Wrz 12, 2008 10:56 pm

Jestem jak najbardziej za. White & Patsy :leze!:
PatsyGirl
PatsyGirl
Mrs. Leto
Mrs. Leto

Liczba postów : 5911
Join date : 26/03/2008
Age : 32

http://www.patsy-girl.blog.onet.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Nie Wrz 14, 2008 7:52 pm

6


Ubrali się w lekkim pośpiechu, nie chcąc by Charline i Edward czekali na nich z kolacją. Wydawało mu się, że Layla czuje się już o wiele lepiej. Kiedy ich spojrzenia się spotykały uśmiechała się jak dawniej, z tą nutką nieśmiałości i zdumienia. Jednak musiał być pewien, że naprawdę wszystko sobie wyjaśnili. Mieli już wychodzić, kiedy przytrzymał jeszcze drzwi i przyciągnął ją do siebie bardzo blisko. Wplótł w jej włosy swoje dłonie i przez chwilę jedynie się jej przyglądał. Zamknęła oczy napawając się jego dotykiem i znacznie się rozluźniła, co przywołało na jej usta delikatny uśmiech.

- Chciałem się tylko upewnić, czy naprawdę wszystko między nami jest dobrze. Nie chciałbym, żeby były między nami jakieś niedomówienia – nienawidził się za te kłamstwa, które skrzętnie podpisywał pod prawdą. Oczywiście, że nie chciał, by były jakiekolwiek niedomówienia, ale przecież wciąż miał przed nią te swoje obawy, które ubrał jedynie w inny sposób. Tak bardzo chciał, by wszystko było idealnie proste, jednak miał świadomość tego, że on sam jest nazbyt skomplikowany, by cokolwiek w jego życiu mogło być proste. Taka cena bycia nieśmiertelnym, bycia człowiekiem, który żyje już od wieków. Człowieka… który skrywa w sobie bestie.
- Wszystko w porządku – oznajmiła otwierając swoje oczy. – Lecimy do Nowego Yorku, wyjaśniamy wszystko i uczę się wszystkiego, co muszę pojąć. – W jego uszach to co mówiła brzmiało jak jakaś formułka, której nauczyła się na pamięć i powtarza, jak tylko zacznie ten temat. Coś było nie tak…
- Nie brzmisz przekonywająco…
- Przepraszam. Jestem tylko zmęczona.
- Ciekawe czym – zażartował kąsając pieszczotliwie jej ucho.

Wiedział doskonale, że i tak nie powie mu prawdy. Tym co stało się tego dnia zbyt mocno ją wystraszył, by miała teraz odwagę jasno formułować swoje uczucia czy obawy. Stracił pewną część jej, która była przy nim jeszcze rano i schodząc na dół, obejmując jej ciało ramieniem zastanawiał się, jaką cenę przyjdzie mu zapłacić, za swoją własną głupotę…
Nie było jej tak trudno grać tą role, jak wydawało jej się, że będzie. Pozwoliła sobie na nadzieję, że dzięki temu zyska więcej czasu u jego boku, co dodawało jej siły. Starała się jak tylko mogła nie myśleć o tym co się stało i może się stać. Ważne było tylko dzisiaj, tu i teraz i nic poza tym nie miało prawa się liczyć. Wchodząc do jadalni przybrała swój typowy uśmiech, którym przywitała rodziców Istrala. Była naprawdę zmęczona. Cały ten dzień był dla niej pełen tak wielu zupełnie sprzecznych ze sobą uczuć, że najchętniej zrezygnowałaby z kolacji, wzięła szybki prysznic i oddała się pod władanie snu. Ale to nie było możliwe. W tym domu wspólne posiłki były czymś niezwykle ważnym dla każdego z domowników i nie miała serca dawać im kolejnego powodu do niepokoju. Usiadła wygodnie i rozłożyła sobie serwetkę na kolanach, tak jak zawsze, odkąd tu trafiła…

- Jak się czujesz kochanie? – Troskliwy głos Charline dobiegł do jej uszu i zmusił ją do podniesienia wzroku. Jakaś cząstka jej osoby ucieszyła się niezmiernie z tego z jak wielkim przejęciem napotkał się jej wzrok. Mama Istrala wydawała się niezwykle zdenerwowaną jej stanem i całą tą sytuacją co dało jej poczucie ciepła, jakiego nie było jej dane dostać od własnej, rodzonej matki.
- Wszystko dobrze. Jestem tylko potwornie zmęczona. Położę się dziś wcześniej, jeśli nie macie dla mnie żadnych planów.
- Oczywiście, że nie. Możemy przełożyć nasze wieczorne plotkowanie na jutro – roześmiała się Charline jeszcze wyraźnie zaniepokojona.
- Dziękuje Charline. – Layla spojrzała na Edwarda. Siedział z łokciami na stole, splecionymi w uścisk dłońmi i czekał, doskonale wiedziała na co, więc nie chcąc przedłużać tego wszystkiego czym prędzej oznajmiła. – Edwardzie, zdecydowaliśmy z Istralem, że pojedziemy do Nowego Yorku i wszystko wyjaśnimy. Tak będzie lepiej.
- Nonsens! – krzyknęła Charline, jednak szybko odwróciła głowę, na wyraźne spojrzenie swojego syna.
- Wiem co myślicie, ale ja tak mało o was wiem. Nie tylko o was, jako o osobach, ale również jako o nieśmiertelnych. To w żaden sposób nie zmienia mojego zdania. Niczego tak bardzo nie pragnę jak stać się częścią waszej rodziny, jednak – przerwała na moment spoglądając na Istrala, który w tym samym momencie odnalazł jej dłoń i czule zacisnął w swojej. – wierze, że kiedyś mogłabym żałować tych kilku lat, jakie mogę dostać jeśli wszystko wyjaśnimy.
- Jesteś pewna? – wtrącił Edward.
- Zupełnie pewna. I przepraszam za całe to zamieszanie, tak bardzo mi głupio…
- Nie tobie powinno być głupio, moje dziecko. – Istral na te słowa popatrzył na ojca, ale nie z wrogością, a podziękowaniem. Mimo, że te słowa jednoznacznie go krytykowały to zawierały w sobie tą akceptacje Layli o jaką prosił Boga każdej nocy. Jego ojciec oficjalnie, swoim własnym sposobem, oświadczył, że uważa ją już za swoją rodzinę. Dla Layli to mogło być coś niezauważalnego, ale nie dla niego czy Charline, która również delikatnie uśmiechnęła się na te słowa. Może to wszystko po prostu musiało się wydarzyć, by każdy z osobna zrozumiał pewne rzeczy?
- Możemy nie robić z tego wielkiego problemu? Proszę – spojrzała błagalnie na Edwarda, co go ogromnie speszyło, ale próbował nie dać po sobie tego poznać.
- Oczywiście. To Twoja decyzja. Cóż, jutro każę swoim ludziom podłożyć parę rzeczy do Twojego mieszkania. Rzeczy, które będą sugerowały porwanie. – Layla momentalnie odłożyła widelec i przyglądała się z niepokojem Edwardowi. – Dostaniesz dokumenty ze szpitala w Londynie, w których będzie wyraźnie napisane, że nie pamiętasz niczego z tamtej nocy, aż do przebudzenia w szpitalu. Istral znalazł Cię i pomógł, stąd wasza znajomość.
- Nie. Nie możemy tak zrobić! – uniosła się nagle. – Nie możemy tak po prostu kłamać i mieszać ludziom w głowach!
- Kochanie… - Istral dotknął jej ramienia, ale szybko je odrzuciła.
- Nie. Nie zgadzam się! Porwanie? Amnezja? Co jeszcze? Naprawdę uważacie, że policja przestanie pytać po czymś takim?
- Nie robimy tego pierwszy raz skarbie – trącił delikatnie Istral.
- Wy może nie, ale ja tak i nie zamierzam kręcić z takimi rzeczami. W jaki sposób mam im wszystkim oszczędzić zmartwień o których mówiłeś, jeśli przyjadę z takimi wyjaśnieniami? Dopiero będą zachodzić w głowę co ze mną robili Ci porywacze przez ten cały czas którego rzekomo nie będę pamiętać. – Potok słów jaki wylał się z jej ust był zupełnie przez nią nie kontrolowany. Przez tyle godzin próbowała trzymać swoje nerwy na wodzy i nie dać się ponieść emocjom, ale to było już za wiele. Nie po to zgodziła się na wyjaśnienie wszystkiego, by kłamać i kręcić. Nie aż tak. Była wściekła. Wszyscy troje pierwszy raz widzieli ją w takim stanie i szczerze nie mieli pojęcia jak zareagować. Zanim zdążyła zauważyć stała opierając dłonie na stole i wodziła swym wzrokiem po ich twarzach. Usiadła jednak pośpiesznie i odetchnęła głęboko uświadamiając sobie, że przesadziła z tą reakcją. – Przepraszam, ale uważam, że to zły pomysł. Ja nie umiem tak perfekcyjnie kłamać, a moi znajomi znają mnie za dobrze, by w to wszystko uwierzyć – wyjaśniła już spokojniej.
- Co więc proponujesz? – zapytała Charline, teraz już wyraźnie zadowolona, że nie myliła się mówiąc Istralowi, że to kobieta z mocnym charakterem. Layla nabrała powietrza do płuc dając sobie tym samym kilka sekund na zastanowienie i oznajmiła spokojnie, próbując być jak najbardziej pewna tego, o czym myślała.
- Edward, czy dasz rade – zawahała się nie będąc pewna czy dobrze dobra swoje słowa. – załatwić jakiś dowód na to, że przyleciałam tu z Istralem?
- Oczywiście – rzucił krótko w odpowiedzi. Przytaknęła na to i odwróciła od niego wzrok.
- Moi znajomi znają mnie jako niepoprawną romantyczkę. Osobę marzącą o uczuciu, które porwie ją zupełnie, które sprawi, że zapomni o całym świecie. Powiem im, że spotkałam Istrala wracając do domu, rozmawialiśmy długo i dałam się ponieść uczuciom o jakich marzyłam. Przyjechałam tu i spędziłam w tym miejscu najcudowniejsze chwile w moim życiu u jego boku. Co do pożaru nie mam pojęcia co się stało, bo weszłam tam tylko po paszport i wyszłam. Tutaj trzeba sprawdzić czy mój paszport się spalił i muszę oczywiście mieć nowy. – Tym razem Edward nic nie powiedział, jedynie marszczył brwi w dezaprobacie. – Oni prędzej uwierzą w to, niż w jakieś porwania! – krzyknęła znowu nie potrafiąc się już opanować.
- Layla, robiliśmy takie rzeczy już wcześniej, możesz mi zaufać, ze nikt nie będzie o nic więcej pytał…
- Nie – przerwała Edwardowi stanowczo. – Znam moich przyjaciół o wiele lepiej niż wy wszyscy znacie się na załatwianiu takich rzeczy. Doskonale wiem w co są skłonni uwierzyć, a w co nie. Porwanie i amnezja to jest ostatnia rzecz, jaką mogliby zaakceptować jako wytłumaczenie mojego zniknięcia.
- Kochanie, proszę…
- Istral nie. Na wiele rzeczy mogę przystać, ale nie na to. Albo zrobimy to po mojemu, albo wcale. To moje ostatnie słowo – oznajmiła wstając od stołu. – Przepraszam, ale nie jestem głodna. Położę się, dobranoc.

Rzadko kiedy ktoś potrafił doprowadzić ją do takiej furii. Z natury była osobą cichą i skłonną prędzej przytaknąć niż walczyć o swoje, ale bywały granice, które ten dzień stanowczo przekroczył. Nie miała siły być już tą spokojną i ułożoną dziewczyną. Miała dość, że wszyscy naokoło decydują za nią, zamiast wraz z nią. Wystarczyło, że musiała okłamywać Istrala, że wszystko JEST dobrze i po części siebie samą że wszystko BĘDZIE dobrze, by jeszcze na dodatek przystać na okłamywanie swoich przyjaciół. Wiedziała, że nie byłaby do tego zdolna. Oni naprawdę znali ją zbyt dobrze i kłamstwo z jej strony zwietrzyliby od razu, a już na pewno takie. Wytłumaczenie jakie przedstawiła na dole, było najrozsądniejsze. Była pewna, że Lauren, jej najlepsza przyjaciółka jej uwierzy i nie będzie to dla niej nic dziwnego, że tak właśnie się zachowała. Spędziły bowiem zbyt wiele nocy na czytaniu pięknych książek i oglądaniu filmów o perfekcyjnej miłości. Wystarczyło tylko przedstawić jej Istrala, jedynie kilka słów, kilka gestów i już będzie wierzyć we wszystko. „Nie, nie ustąpię. Nie tym razem.” Myślała wchodząc pod prysznic.
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Nie Wrz 14, 2008 7:54 pm

Część 2
..................

Gorąca woda oblewała jej spięte ciało i powoli koiła jej zdenerwowanie. To był dla niej zbyt ciężki dzień by wymagać od siebie spokoju i opanowania. Była pewna, że racja leży po jej stronie i nic już nie mogło zmienić jej zdania. Wyszła spod prysznica po dobrym kwadransie i zarzuciwszy na siebie jedynie grupy szlafrok usiadła na sofie zaraz przy oknie. Odprowadzała swoim wzrokiem liście, które odrywały się od gałęzi i prowadziła je krętą ścieżką aż do ziemi. Czuła się dzisiaj jak jeden z tych liści, który falował i obracał się wokół własnej osi uderzając z impetem o delikatnie pożółkłą od wilgoci trawę. Ona sama dzisiaj tak kręciła się pomiędzy uczuciami, tak różnymi, że aż trudno było jej uwierzyć, że poczuła je w przeciągu jednego dnia. Gdyby tylko miała pewność, że Istral mówi prawdę, że nie ma w nim żadnych wątpliwości… Byłaby wtedy zdolna zrobić wszystko. Ale nie była, a to zmieniało diametralnie jej spojrzenie na przyszłość i to w jaki sposób mają załatwić kilka rzeczy. Wszystko tak szybko się komplikowało, że już nie miała nawet siły się nad tym zastanawiać…

Po nagłym wyjściu Layli w jadalni przez kilka minut panowała grobowa cisza. Zadawać by się mogło, że cała trójka zapomniała na ten moment o oddechu. Każde z osobna zagłębione w swoich myślach, o zupełnie odmiennych od siebie wyrazach twarzy. Edward wyraźnie zdenerwowany, Charline usatysfakcjonowana i Istral kompletnie zmartwiony tak intensywną reakcją jego ukochanej. Ten dzień był dla niego jakimś okrutnym koszmarem w którym rozkosz i ból mieszały się ze sobą nieustannie…

- Zobaczę co z Laylą – oznajmił wstając od stołu.
- Oh, daj jej spokój Istral. Nie traktujcie nas obaj jak kruche porcelanowe laleczki. Mamy więcej siły niż nam na to dajecie wiarę. Uważam, że skoro jest pewna swojego planu powinniśmy jej zaufać. Nie zrobiłaby niczego, co mogłoby nam zagrozić w jakikolwiek sposób.
- Charline, na miłość Boską co Ty mówisz? – Edward wyraźnie zaskoczony rzucił ostentacyjnie serwetką, co o mało nie przewróciło wina. – Umyślnie na pewno nie zrobiłaby tego, ale…
- Przestań wreszcie wszystko kontrolować. Chociaż raz, jedyny raz zdobądź się na zaufanie nam, kobietom. Layla to niezwykle inteligenta istota obdarzona nieprzeciętną intuicją skoro upiera się tak wściekle nad swoim planem, to musi być on odpowiedni. Przestańcie się obaj w końcu zachowywać jak lwy broniące swojego terytorium, to nie prehistoria! Gdybyście jeszcze nie zdążyli zauważyć przez ten cały czas to wam coś uświadomię. My też potrafimy MYSLEĆ! Nie musicie tego wiecznie robić za nas!

Istral i Edward byli tak zszokowani, że nawet nie zauważyli, kiedy Charline opuściła jadalnie. Zostali sami z potokiem myśli, których nie byli zdolni przedyskutować. Dokończyli kolacje w milczeniu po czym rozeszli się bez słowa, czy ani jednego spojrzenia.
Mimo całego tragizmu tego dnia Istral szedł na górę lekko śmiejąc się na myśl, że oto nadeszła pora, po tylu wiekach, kiedy mężczyźni rodu Daves będą zmuszeni spać na kanapach. Słowa Charline trochę go zabolały, bo nigdy nie uważał, że ona czy Layla nie są zdolne do myślenia, dobrych wyborów czy genialnych pomysłów. I co jest takiego złego w tym, że pragną ich chronić? Czyż nie taka właśnie jest rola mężczyzn? Pokiwał swoją głową i stojąc przed drzwiami sypialni wziął głęboki oddech zanim odważył je otworzyć. Księżyc, który zdążył się już zadomowić na lekko zachmurzonym niebie swoim blaskiem lekko oświetlał pokój. Przed oczami ukazało się puste, nietknięte łóżko co momentalnie spowodowało u niego atak paniki. Nie trwał on jednak długo. Bardzo szybko dostrzegł Layle siedzącą przy oknie, z głową wtuloną w swoje ramiona. Spała i wyglądała tak niewinnie…
Najciszej jak tylko potrafił poprawił pościel i ruszył w jej stronę. Wziął ją delikatnie w swe ramiona, starając się nie przerywać jej snu, ale to wydawało się nieuniknione.

- Co ty robisz? – zapytała zaspana.
- Niosę Cię do łóżka. Zasnęłaś na sofie.
- Dziękuję – wyszeptała podarowując mu całusa w szyje i przytuliła się jakby zapominając o wszystkich wydarzeniach tego dnia. Kiedy położył ją na łóżku Layla nadal ściskała jego szyje, nie chcąc pozwolić mu na odejście.
- Zaraz wrócę. Wezmę tylko prysznic – zapewnił z lekkim uśmiechem.

Był pewien, że kiedy wyjdzie z łazienki jego ukochana będzie już daleko poza granicą snu i jawy, jednak kolejny raz go zaskoczyła. Jak tylko się położył przylgnęła do niego sytuując swoją głowę na jego ramieniu. Opuszkami swoich palców pogładziła jego twarz i nieoczekiwanie podarowała mu serię delikatnych całusów wzdłuż jego szyi. Roześmiał się cicho i obrócił do niej tak, żeby mieć jej twarz naprzeciwko swojej. Przyciągnął ją tym samym do siebie, w obawie, że mu ucieknie… Cały czas miała zamknięte oczy, jakby jednak śniła, jednak ani bicie jej serca, ani oddech na to nie wskazywał.

- To był długi i ciężki dzień – zaczął melodyjnie. – powinnaś odpocząć.
- Sam mnie obudziłeś – trąciła figlarnie otwierając swoje oczy. Uśmiechała się nieznacznie, co pozwoliło mu się uspokoić.
- I teraz nie możesz usnąć?
- I teraz nie chcę usnąć.
- Dlaczego?
- Co będzie kiedy się rano obudzę? Kiedy jesteśmy w tym pokoju, tylko we dwoje wszystko zdaje się być o niebo prostsze…
- Mówiłem Ci dzisiaj, że Cię kocham? – Layla pokiwała przecząco głową i zamknęła swoje oczy co lekko go zdziwiło. – Jesteś na mnie zła?
- To zależy… Od tego czy poprzesz mnie w moim planie czy nie – ubiegła go z odpowiedzią na jego następne pytanie. Istral roześmiał się głośno i przewrócił się znowu na plecy.
- To nie fair – mruknął bardziej sam do siebie niż do niej.
- To był cholernie długi dzień, nie chcę się znowu kłócić – warknęła.
- Ja też nie – poparł ją szybko.
- Więc mam rozumieć, że się zgadzasz?
- Tego nie powiedziałem…
- Dobranoc – oznajmiła odwracając się do niego tyłem.

Takim zachowaniem ryzykowała wszystko. Wiedziała, że to może ją kosztować bardzo wiele, jednak nie mogła dopuścić, by ich okrutny plan wszedł w życie. Wcześniej nie była nawet skłonna myśleć o tak perfidnej grze, ale nie widziała innego wyjścia. Mogła liczyć tylko na to szczęście, że zdoła go przekonać, bez niego, nie miała szans wygrać ze stanowczością i pewnością siebie Edwarda.
Paradoks polegał jednak na tym, że Istral szczerze był oczarowany jej uporem. Uświadomił sobie wtedy, że to ta część jej, która nie należała do Celestine. Część, której się obawiał i którą już kochał tak samo. Zrozumiał, że ma przy sobie zupełnie inną osobę i jego serce aż zawirowało na myśl, że nie ma to dla niego nawet najmniejszego znaczenia. Była wręcz jeszcze bardziej dla niego atrakcyjna z tym pazurkiem swojego charakteru, który mógł teraz dogłębnie poznać. Powinien być na nią zły, powinien wściekle upierać się, że nie ma racji co do tego planu, ale nie mógł. Przysunął się do niej i mocno przytulił jakby dopiero co wrócił z dalekiej podróży i się witał.

- Nie zamierzasz odpuścić prawda? – zapytał po chwili milczenia.
- Nie. – Jego śmiech na to jedno jej słowo ją zmieszał. Nie miała pojęcia jak odbierać jego reakcje. Myślała, ba, była wręcz pewna, że szykuje się następna awantura, która może być opłakana w swoich skutkach, a on… się śmiał i nie słyszała w jego głosie nawet krzty gniewu.
- Cóż, skoro tak stawiasz sprawę, to chyba nie mam wyjścia. Ale mam jeden warunek – wyjaśnił już poważnie. Layla od razu odwróciła się do niego, by móc spojrzeć mu w oczy. Spokój bijący z jego twarzy ucieszył ją niezmiernie, że nie mogła się powstrzymać i zanim zdążył dokończyć przywarła swoimi ustami do jego warg.
- Jaki?
- Chcę słyszeć każde, pojedyncze słowo tej rozmowy z Twoimi znajomymi. Nie muszę być z wami w jednym pokoju, ale masz to załatwić tak, bym mógł was słyszeć.
- Obiecuje.
- Jesteś niemożliwa…

Wtuliła się w niego mocniej i zamknęła swoje oczy z błogim spokojem. Wygrała! Chyba nigdy wcześniej nie czuła tak wielkiej satysfakcji. Nie zastanawiała się już dłużej nad tym dziwnym zachowaniem z jego strony. Ważne było to, że ma go po swojej stronie i teraz nic ich już nie pokona w doprowadzeniu jej planu w życie. Nawet Edward…
Istral jednak nie mógł się powstrzymać od pewnych słów, które cisnęły mu się na język, nie pozwalając mu w końcu na sen…

- Skarbie?
- Hmmm? – wymruczała jedynie.
- Kocham Cię taką. Kocham Cię całą…
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Rose Nie Wrz 14, 2008 11:52 pm

a już miałam sie kłaść, ale coś mnie podkusiło do wejścia na ST ;] no i opłaciło sie, kolejny cuuuuudny odcinek ;*

teraz bede mogła spać spokojnie Wink
Rose
Rose

Liczba postów : 642
Join date : 01/05/2008
Age : 34
Skąd : tam gdzie niebo i piekło tańczą razem w świetle księżyca...

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by naciak Pon Wrz 15, 2008 12:22 am

jezu White ty już chyba znasz moje zdanie. ; *

a ja wręcz przeciwnie. nie będę mogła spać spokojnie, po przeczytaniu czegoś takiego. ; *
naciak
naciak

Liczba postów : 5520
Join date : 27/03/2008
Age : 30
Skąd : Gdynia.

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by addiek Pon Wrz 15, 2008 12:36 am

Zabiorę się do tego jutro, bo dzisiaj już padam na twarz xD
I może dokończę następny rozdział "Księżyca w nowiu" Wink
;*
addiek
addiek

Liczba postów : 3610
Join date : 13/05/2008
Skąd : Łódź >.< \m/

http://www.lastfm.pl/user/adrynalyna

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Laffy Pon Wrz 15, 2008 6:42 pm

Wrzuciłam na Worda i zabieram się za czytanie. Z Klanem za plecami :lol2:
Laffy
Laffy

Liczba postów : 1904
Join date : 31/03/2008
Age : 34
Skąd : P.Śl.

http://www.silentmon.fbl.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Laffy Pon Wrz 15, 2008 6:58 pm

Przeczytałam. Z Klanu nic nie wiem, ale....

Uwielbiam Charline. Jest świetna! xD

Oooch, jak ja kocham, momenty kiedy oni się godzą ^____^
Sezamkowe przeprosiny są takie urocze! *^^*

No i to wszystko znowu tak dogłębnie opisane. Jest bosko. ;*
Laffy
Laffy

Liczba postów : 1904
Join date : 31/03/2008
Age : 34
Skąd : P.Śl.

http://www.silentmon.fbl.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pon Wrz 15, 2008 7:02 pm

dziękuje :*:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by addiek Pią Wrz 19, 2008 10:21 pm

Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej nie czułam się na siłach! Smile

Cudnie Smile
No wreszcie pokazała, że ma swoje zdanie i potrafi się kłócić! xD
Bo, cholera, już się martwiłam xD
... i, tak kurcze, nie wiem czemu, ale wydaje mi się krótkie jak na was xD
addiek
addiek

Liczba postów : 3610
Join date : 13/05/2008
Skąd : Łódź >.< \m/

http://www.lastfm.pl/user/adrynalyna

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Wrz 19, 2008 10:45 pm

no co za dużo to nie zdrowo... odcinki są mniej więcej zawsze jednakowe...

a ja jestem już w połowie 17 White & Patsy
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Sheemeka Pią Wrz 19, 2008 10:47 pm

Powinnyście wydać taką książkę White & Patsy
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Wrz 19, 2008 10:50 pm

chętnie :leze!:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Sheemeka Pią Wrz 19, 2008 10:57 pm

Mrs White napisał:chętnie :leze!:



w takim razie czekam :leze!:
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Wrz 19, 2008 11:08 pm

tak bo to takie proste jest coś wydać... :leze!:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Sheemeka Pią Wrz 19, 2008 11:11 pm

A jak! :leze!:
Mój dziadek gada, że proste Razz ale on jest filozofem to jakieś książki już wydał Rolling Eyes
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Wrz 19, 2008 11:17 pm

hmmm... no łatwo jak coś jest bardzo dobre...

a to... to nie wiem jakie jest do końca :leze!:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Sheemeka Pią Wrz 19, 2008 11:18 pm

Jest świetne White! :*:
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Wrz 19, 2008 11:21 pm

dziękuje :*:

zobaczymy co z tego wyjdzie jak już skończymy Very Happy
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by addiek Pią Wrz 19, 2008 11:26 pm

A mogę się zapytać, ile notek jeszcze planujecie? evil2
addiek
addiek

Liczba postów : 3610
Join date : 13/05/2008
Skąd : Łódź >.< \m/

http://www.lastfm.pl/user/adrynalyna

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Wrz 19, 2008 11:34 pm

nie wiem ile... jak na dziś dzień jestem w połowie 17 odcinka... a jeszcze jest wiele rzeczy... jakoś może lekko musnęłyśmy w tym 17 połowę? może trochę więcej nie wiem bo ciągle rozbudowujemy ta fabułę..

chcecie 7 odcinek?
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Sheemeka Pią Wrz 19, 2008 11:36 pm

Pytanie!
No pewnie , że chcemy! White & Patsy
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by addiek Pią Wrz 19, 2008 11:39 pm

Jak najbardziej Smile
addiek
addiek

Liczba postów : 3610
Join date : 13/05/2008
Skąd : Łódź >.< \m/

http://www.lastfm.pl/user/adrynalyna

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Wrz 19, 2008 11:41 pm

7


Po kilku dniach od wybuchu Layli i postawieniu wszystkiego w jasnym świetle, Edward zrozumiał, że tej walki nie zdoła wygrać. Stało przeciw niemu trzy osoby i żadne jego argumenty nie wydawały się wystarczające. Zaczął więc kompletować dokumenty dla Layli i zastanawiać się nad planem awaryjnym, w przypadku, gdyby jego obawy się spełniły. Był zły na nią, że oplotła sobie wokół swoich palców ich wszystkich. Mówiąc wszystkich, miał również na myśli siebie. Mógł się na nią złościć jednak nigdy nie był wstanie prawdziwie się na nią pogniewać czy zacząć wątpić w jej dobre zamiary. Jakież to było dla niego frustrujące…
Layla przez te dni wydawała się szczęśliwa. Żyła wciąż słowami Istrala, które wypowiedział tej jednej nocy… „Kocham Cię taką. Kocham Cię całą…”. Dawały jej nadzieję i siłę jak jeszcze nic innego. Skutecznie odgoniły niepokój i rozczarowanie jakie skrywała w swoim sercu i na nowo poczuła się szczęśliwa. Jego zachowanie względem niej było tak ciepłe, tak przepełnione miłością, że nie miała serca w nie wątpić. I nie chciała. Jeśli miało to potrwać tylko jeszcze trochę, to chciała to przeżyć nieświadoma końca. Inteligentnie i z zupełną świadomością zapomniała o tym co ją martwiło. Nie miała czasu na rozmyślania o takich rzeczach podczas gdy ON czekał na nią. To jego postać miała zgłębiać, nie jakieś durne domysły, które jedynie wszystko psuły. Kochał ją dzisiaj. Kochał ją całą…
Zawarli tamtej nocy jakąś nigdy nie wypowiedzianą nagłos umowę mówiącą o tym, że zapominają całkowicie o wszystkim co ich męczy. Dla Istrala odkrycie, którego dokonał znaczyło niezmiernie dużo. Poczuł się bezpieczniej i kiedy tuliła się teraz do niego, kiedy go całowała czy wyznawała mu miłość nie myślał już o tym, że może to być ostatni raz. W pewnym sensie uwolnili się od tego. Gdzieś w głębi ich podświadomości wciąż tliły się obawy dotyczące przyszłości, jednak zmęczeni walką z nimi, zamknęli je szczelnie w katalogu ‘zapomniane’.

Tej nocy kładli się spać lekko podekscytowani. Z samego rana mieli bowiem samolot do Nowego Yorku i każde z nich przeżywało to w dwojaki sposób. Przed Laylą czekało trudne zadanie, które sama sobie narzuciła i wiedziała, że musi temu sprostać inaczej wszystko przepadnie, na wieczność. Zdenerwowanie tym co maiło nadejść nie pozwoliło jej tej nocy spokojnie zasnąć. Kręciła się niespokojnie i co chwilę było jej na zmianę zimno i gorąco, zupełnie jakby miała gorączkę. Ale ona znała siebie zbyt dobrze by sądzić, że właśnie złapała jakieś przeziębienie. Tak reagowała na zbliżający się stres, i to już od wielu lat.
Sen, który zawitał do jej umysłu po dobrej godzinie ciągłego wiercenia się nie był tak spokojny, jak wszystkie poprzednie odkąd trafiła do tego miejsca. Obrazy przed jej oczami zmieniały się za szybko, by móc je uchwycić, jednak w końcu zdołała rozpoznać w nich Istrala. Jego twarz, która nie wyrażała żadnych emocji i jakieś dziwne miejsce, którego zupełnie nie poznawała. Jeden pokój otoczony ścianami budujący sześcian i na każdej z nich drzwi. Przepełniał ją niepokój, nie tylko przez to, że nie wiedziała gdzie się znajduję, ale również przez ten chłód bijący z jej ukochanego. Wydawał się taki… obojętny. Jakby jej przerażenie zupełnie nie miało dla niego znaczenia. „Istral, skarbie, co się dzieje…?” usłyszała swój głos, a jego twarz w ułamku sekundy przybrała wrogiego wyrazu. Jego oczy zaszły czernią, a spod bladych warg znowu potrafiła dostrzec złowieszcze kły. Warczał? Warczał na nią? Zastanawiała się delikatnie cofając się do tyłu. Nie miała odwagi kolejny raz się odezwać. Czuła jak serce tłucze się w jej piersi jak oszalałe, a krew przemierza jej żyły z zawrotną prędkością. Zaczęła się rozglądać, szukać jakiejś ucieczki, ale wtedy głośny syk zwrócił jej uwagę. Istral ruszył w jej kierunku otwierając swoje usta w morderczym geście…
Zerwała się z łóżka na równe nogi. Oddychała głęboko i czuła się nieswojo jak jeszcze nigdy dotąd. Zaczęła się rozglądać nerwowo po pokoju i szybko zrozumiała, że to ich sypialnia. Ale gdzie Istral, co się stało…?

- Istral?! – zawołała w panice niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.

Wychylił swoją głowę z łazienki i na chwilę, dosłownie sekundę znieruchomiał widząc jej przerażenie. Od razu podszedł do niej i pozwolił jej się wtulić w siebie. Całe jej ciało drżało. Ściskała jego szyję tak mocno, jak jeszcze nigdy dotąd. Wydawało mu się nawet, że szlocha cicho w jego ramie, lecz nie był zdolny się upewnić, bo przywarła do niego zbyt mocno, by mógł spojrzeć na jej twarz.

- Kochanie, już dobrze – szeptał gładząc ją po włosach. – Co się stało?
- Myślałam, że Cię nie ma, myślałam… - Tak. Teraz był już pewien, że płakała. Jej głos łamał się tak bardzo, że nie była zdolna mówić.
- Shh… Już dobrze. Jestem tu i nigdzie się bez Ciebie nie wybieram. – Layla ku jego zaskoczeniu zwolniła swój uścisk i pocałowała go. Czuł na swoich wargach jej łzy i zachodził w głowę, co się tak naprawdę stało.

Kiedy się już bardziej uspokoiła postanowił ponowić temat i dowiedzieć się w końcu prawdy. Siedzieli teraz na sofie, opierała głowę o jego ramie, a swoje nogi przewiesiła przez jego uda. Gładził swoją dłonią jej skórę i co chwilę podarowywał jej delikatne całusy w czubek głowy i czoło, by poczuła się wreszcie spokojniej.

- Powiesz mi teraz co się stało? – zapytał niepewnie.
- Miałam sen – odparła krótko, na powrót chowając się gdzieś w jego ramionach.
- Sen? Co Ci się śniło? – wiedział, że nie ma ochoty o tym rozmawiać, ale czuł, że musi, że powinien poznać treść tego snu.
- Ty… I ja… W dziwnym pokoju, pełnym drzwi. Byłeś… taki obcy. Jakbyś mnie nienawidził. Warczałeś na mnie, miałeś ciemne oczy i te Twoje kły – przerwała na moment. Nie była pewna czy dobrze robi mówiąc mu to wszystko. Poczuła jednak jego dłoń na swojej twarzy, zachęcającą ją do kontynuowania opowiadania więc, nabrała powietrza do swoich płuc i oznajmiła. – Kiedy zaczęłam rozglądać się, ruszyłeś w moją stronę. Syknąłeś i otworzyłeś swoje usta, jakbyś chciał… - Nie potrafiła dokończyć. Po prostu nie mogło jej to przejść przez gardło. – Wtedy się obudziłam i kiedy nigdzie Cię nie było, spanikowałam.

Istral przez moment milczał, próbując zebrać swoje myśli. Jak mogła śnić o czymś tak okrutnym? Dlaczego o tym śniła dopiero teraz, kiedy tak wspaniale wszystko zaczyna im się układać… A może tylko mu się zdaje, że jest z nim szczęśliwa?

- Boisz się mnie Laylo? – zapytał niepewnie. Dziewczyna natychmiast podniosła się, by na niego spojrzeć i przywarła do niego swoje usta.
- Oczywiście, że się nie boje. Oh, Istral, nawet tak nie myśl. Nawet przez myśl mi nigdy nie przeszło, że mógłbyś mnie skrzywdzić… No może, z wyjątkiem… tej pierwszej nocy, ale wtedy Cię nie znałam.

Istral uśmiechnął się do niej z ulgą. Był przygotowany na to, że któregoś dnia te pierwsze chwile ich znajomości powrócą do niej. W ułamku sekundy znalazł w swojej głowie wytłumaczenie tego co się stało. Wolałby, żeby nigdy nie musiała czuć się w taki sposób, czy śnić o tak okropnych rzeczach, jednak można było się domyśleć, że trudno będzie jej zignorować tych kilka godzin, kiedy bała się o swoje życie z jego powodu. Przyciągnął ją do siebie i oznajmił spokojnie.

- Tamtej nocy przeżyłaś szok. Zobaczyłaś we mnie kogoś, kogo widywałaś jedynie w filmach, być może o kim czytałaś w jakichś książkach, jednak nigdy nie sądziłaś, że ktoś taki może istnieć naprawdę. W dodatku byłem wtedy bardzo – westchnął na to wspomnienie po czym mówił dalej – agresywny. Dzisiaj lecimy do Nowego Yorku. Będąc tutaj nie pamiętałaś tamtych zdarzeń, a ta podróż zapewne obudziła wspomnienia tamtego wieczoru. Myślę, że to zupełnie normalne, że tak reagujesz. Przykro mi, że jestem powodem, Twoich koszmarów, ale nic na to nie mogę poradzić.

Layla przytaknęła z lekkim uśmiechem i podarowując mu swój uspokojony już uśmiech zniknęła w łazience, by doprowadzić się do porządku, i przygotować się do długiego lotu. Nadal czuła się dziwnie, jednak wyjaśnienie i interpretacja jej snu przez Istrala, wydawały się jej logiczne, dlatego postanowiła, nie przywiązywać do tego zbyt wielkiej uwagi. Chwyciła w swoje dłonie gumkę do włosów i jednym ruchem związała je w koński ogon by móc swobodnie obmyć swoją twarz. Chłodna woda niezmiernie ją rozluźniła. Mając wciąż zamknięte oczy chwyciła ręcznik i przywarła go do swoje twarzy. Otworzyła swoje oczy dopiero kiedy, skierowała swoje dłonie do wycierania szyi i wtedy zamarła. Niemal dostrzegła w swoim odbiciu w lustrze jak przez ułamek sekundy jej twarz zbladła.
Na jej karku malował się delikatnie siny odcisk dłoni. Czterech palców, które zostawiły na jej skórze siniak. Jej myśli zaczęły w panice szukać chwili kiedy mogło to się stać, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Istral zawsze uważał, by nie zrobić jej krzywdy i była pewna, że to nie jest ‘pamiątka’ po jednej ze wspólnych nocy jakie ze sobą spędzili. Ten ślad zostawił na jej ciele ktoś inny. Nie wiedzieć czemu pomyślała o śnie. Na moment jej serce przestało bić, jakby zszokowane tym pomysłem.„Musiałam sama sobie to zrobić.. Przez sen…” wytłumaczyła sobie w myślach patrząc nieustannie na ślad dłoni wzdłuż jej karku…
Odetchnęła z ulgą, kiedy spostrzegła, że pogoda za oknem nadal jest sroga. Ubrała wiec na siebie golf, który z łatwością maskował jej dziwne siniaki. Nie chciała, by Istral je zobaczył, bo wiedziała jak bardzo przeżywał sam sen, a co dopiero gdyby zobaczył, że miał on fizyczny odcisk na jej ciele. Nie chciała mu sprawiać więcej bólu, za bardzo go kochała.
Przez to poranne zamieszanie byli już trochę spóźnieni, dlatego zdecydowali, że zjedzą śniadanie w samolocie. Charline wyściskała ją mocno na pożegnanie szepcząc jej do ucha, że wszystko będzie dobrze i mocno w nią wierzy. Edward wydawał się wciąż zaniepokojony, wyciągnął do niej rękę, którą jednak zignorowała i jednym ruchem, ignorując jego zdziwienie zawisła na jego szyi i mocno przytuliła.

- Nie zawiodę was, Edwardzie. Możesz być spokojny – oznajmiła, poczym podarowała mu szybkiego całusa w policzek i wsiadła do samochodu, gdzie czekał już na nią Istral, zostawiając tym samym zszokowanego jej zachowaniem Edwarda.


Ostatnio zmieniony przez Mrs White dnia Pią Wrz 19, 2008 11:45 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Wrz 19, 2008 11:42 pm

Część 2
------------


Odprawa na lotnisku zdawała się trwać całą wieczność. W końcu jednak weszli na pokład samolotu i rozsiedli się wygodnie w pierwszej klasie. Layla czuła się lekko nieswojo otoczona biznesmenami i innymi bogatymi ludźmi, którzy niezwykli podróżować w innej klasie niż ta. Niektórzy z nich spoglądali na nią z lekkim zdziwieniem. Ot prosta dziewczyna, niczym się nie wyróżniająca, nie wyglądająca nawet na kogoś z taką sumą pieniędzy na swoim koncie, by mogła ze spokojem wydać ją na przelot właśnie w pierwszej klasie. To był świat o którym nawet nie marzyła, o który nigdy się nie starała, a który sam ją znalazł. Wszystko tego dnia ją drażniło. Najchętniej usiadłaby w najciemniejszym koncie, zwinęła się w kłębek i odpłynęła w śnie z nadzieją, że tym razem zawita do krain pełnych słońca, błękitnego nieba i Istrala trzymającego ją czule za rękę…

- Coś nie tak? – zapytał zaniepokojony jej wyrazem twarzy.
- Nie. Tylko, że ja… nigdy nie leciałam samolotem – oznajmiła lekko się czerwieniąc.
- To nie takie straszne, zobaczysz – oplótł ją swoim ramieniem i pocałował w policzek.

Chwilę później byli już w powietrzu. Rzeczywiście nie było to takie straszne jak myślała, jednak niepokój nie odstępował jej na krok. Czułe zachowanie Istrala uspokajało ją nieznacznie i pozwalało na delikatny uśmiech, kiedy na nią patrzył. Dziękowała wtedy za niego Bogu, miała przy sobie największy skarb, miłość jej życia, która nigdy nie przeminie. Jakkolwiek ich wspólna historia się skończy.

- O czym myślisz? – nagle jego ciepły głos wyrwał ją z zamyślenia.
- Sama nie wiem. O tym wszystkim… co się dzieje. – Martwił się o nią. Już sam nie wiedział, czy jej zachowanie to tylko zdenerwowanie, czy może tkwi w tym coś więcej. Postanowił jednak zrobić wszystko by oderwać ją od tego myślenia nad czymś co niezaprzeczalnie ją smuciło.
- Zdradź mi proszę swoje marzenia…
- Marzenia? – zdziwiła się marszcząc brwi.
- Tak. Chciałbym wiedzieć o czym śnisz. Kiedy to nie są koszmary ze mną w roli głównej – roześmiał się wesoło. W sam raz stewardesa przyniosła im zamówione śniadanie, dlatego Layla szybko zajęła się jedzeniem, mając nadzieje, że i Istrala ta czynność pochłonie na tyle, by nie pytał ponownie o jej marzenia. Ale jemu ani w głowie było przestać. – Więc?
- Nie wiem… Żeby wszystko się skończyło dobrze i żebyśmy byli razem szczęśliwi – odpowiedziała jakby od niechcenia, co jednak postanowił zignorować.
- A coś takiego, tylko Twojego? Nie związanego ze mną, z nami?
- To nie możliwe. Jesteś całym moim światem, nic nie jest już nie związane z Tobą. – Czemu nie patrzyła mu w oczy? Skubała swoją sałatkę jakby w ogóle nie miała ochoty jej jeść. Jak więc w takim stanie miała przekonać kogokolwiek, że jest szczęśliwa… ?
- Ok, to inaczej. O czym marzyłaś zanim mnie poznałaś? Chciałaś gdzieś pojechać, coś zobaczyć…? Stać się sławną aktorką…?
- Czy ja wyglądam na osobę, która pragnie być sławna? – roześmiała się wreszcie podarowując mu słodkiego buziaka. Więc był na dobrej drodze, udało mu się ją rozbawić… - Zawsze chciałam zwiedzić Chiny, Japonie… Od dziecka fascynowała mnie tamtejsza kultura – zaskoczyła go. Uśmiechnął się chytrze, jednak nie skomentował. Dobrze wiedział, co na jego plany, które momentalnie zawitały do jego umysłu, by mu odpowiedziała… Layla widząc, że Istral chce słuchać dalej westchnęła głęboko, przełknęła kęs sałatki i mówiła dalej. – Odkąd mój dziadek zmarł, na raka kości, którego jakiś niedouczony lekarz zupełnie nie zauważył pragnęłam iść na studia medyczne… Ale nigdy nie miałam na to pieniędzy, ani czasu. Babcia odeszła kiedy kończyłam ogólniak i później nie mogłam sobie pozwolić na tak ciężkie studia.
- Więc przeszkoliłaś się jedynie i zostałaś wolontariuszką – dokończył za nią.
- Tak. Taka mała imitacja tego czym chciałam się zajmować. Może nie mogłam zbić na tej pracy fortuny, ale nie brakowało mi nigdy na nic, a satysfakcja… Mówiłam już z resztą o tym. – Kolejny raz na jej policzkach pojawił się rumieniec, który zawsze go śmieszył. Widział ją nagą, dotykał swoimi dłońmi każdego miejsca na jej ciele, a ona nadal się przy nim peszyła…
- Nie mogłaś leczyć ich ciała, ale zawsze mogłaś uleczyć ich duszę – wtrącił lekko zamyślony.
- To raczej oni leczyli zawsze moją duszę.

Spojrzał na nią i uśmiechnął się gładząc swoją dłonią jej policzek. Czasem miał wrażenie, że nie jest prawdziwa. Nie poznał nigdy podobnej do niej kobiety. Nawet Celestine nie przejawiała tyle bezinteresownej dobroci co Layla. Odpiął jej pas bezpieczeństwa i przyciągnął do siebie, by usiadła na jego kolanach. Nie broniła się. W jego ramionach czuła się nawet bezpieczniej. Owinęła jego szyję swoimi dłońmi i zatopiła się w zapachu jego włosów, który zawsze dział na nią uspokajająco. Przez chwilę milczeli wpatrzeni w swoje oczy…

- Nigdy nie widziałam tak błękitnych oczu. Są wręcz nieziemskie – zaczęła z uśmiechem.
- Przypatrz się, ciekawe czy coś zauważysz – zachichotał tajemniczo.

Wytężyła swój wzrok skanując nim każdy milimetr morskiej wody jego oczu. Nie potrafiła dostrzec nic szczególnego, nie licząc ich nienaturalnego koloru. Kiedy już miała zrezygnować dostrzegła w jego lewym oku coś dziwnego. Szarą, wręcz srebrną plamkę o dziwnym kształcie, która pod wpływem światła mieniła się niczym brylant. Jak mogła tego wcześniej nie zauważyć? Istral widząc jej zaskoczenie i zaciekawienie znowu się roześmiał, kradnąc z jej ust pocałunek.

- Każdy – przerwał nagle rozglądając się czy może swobodnie mówić co miał na myśli. – w mojej rodzinie ma ten znak. To nasze berło? Znak rozpoznawczy? Coś co świadczy o przynależności do rodu Davesów. Ty też już ją masz. Naprawdę dziwię się, że jeszcze jej nie zauważyłaś.

Layla natychmiast chwyciła swoją torebkę i wygrzebała z niej podręczne, małe lusterko. Zaczęła wpatrywać się w odbicie swoich oczu i w chwili, gdy odnalazła ten ślad w nich zupełnie zapomniała o oddechu. Nie zwracała wcześniej na nie uwagi. Dopiero teraz zauważyła, że zimna zieleń jej oczu nabrała życia. Ten znak, swoisty dowód na jej przynależność do rodziny rozświetlił jej spojrzenie. Gdyby to były oczy kogoś innego, powiedziałaby, że są piękne…

- Zauważyłem ją kilka dni temu i postanowiłem, że poczekam, aż sama Cię zaciekawi, ale wydajesz się w ogóle nie zwracać uwagi na swoje piękno.
- Wolę zwracać uwagę na Twoje… - Istral roześmiał się przyciągając ją, by znowu wtuliła się w niego. – Dlaczego to pojawiło się dopiero kilka dni temu?
- Bo dopiero kilka dni temu… oboje staliśmy się tego pewni – opowiedział poważnie.
- Pewni czego…? Ale ja byłam pewna od samego początku – usprawiedliwiła się nie czekając nawet na jego potwierdzenie.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie miałaś żadnych obaw?
- Obawy tak, ale – przerwała wzdychając głęboko.
- Czy to ważne?
- Nie – uśmiechnęła się szeroko.

Czy mogło coś innego bardziej poprawić jej humor i skierować myśli na szczęśliwe terytoria? Nie! Była częścią ich rodziny. Jakaś niewytłumaczalna siła, podjęła decyzję za nich wszystkich i dla Layli nie było już odwrotu. Przecież Istral nie mógł sprzeciwić się losowi czy w niego wątpić! W jednym momencie zapomniała o dręczącym ją śnie. Przestał istnieć, przestał zaprzątać jej umysł. Za bardzo była szczęśliwa, by pozwolić sobie na zmartwienia. Teraz muszą jedynie wylądować, porozmawiać z Lauren i już wszystko na zawsze będzie dobrze.
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 6 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach