sweetthink
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

+11
mysweettime
naciak
Lockit
Laffy
Shout
PatsyGirl
Gwiazdeczka
Lipciaaaa
Oldź
addiek
Mrs White
15 posters

Strona 8 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pon Wrz 29, 2008 11:50 pm

Część 2
-------------

- Matt to jakby mój były chłopak – wydukała niezdarnie odwracając natychmiast od niego wzrok.
- Jakby? – Głos Istrala brzmiał nadzwyczaj… normalnie, co ośmieliło ją do spojrzenia jednak na niego. Napięcie nie zniknęło, ale nie działo się też z nim nic nazbyt niepokojącego… „Jeszcze…”
- Dawna historia. Teraz jesteśmy jakby przyjaciółmi.
- Mhm…

Nic bardziej go nie niepokoiło niż to dziwne słowo ‘jakby’. Jakby były chłopak, jakby przyjaciel? Co to miało być? Myślał, że był pierwszym, który zasmakował jej ust, tymczasem rzeczywistość go zaskoczyła i czuł się dziwnie. Dlaczego nie powiedziała mu o nim, kiedy pytał o jej przyjaciół? Wspominała o Lauren, Emmie, Jane i kilku innych osobach, ale imię Matt, nigdy się nie pojawiło. Ale też to nie był czas, na dochodzenie powodów tego wszystkiego. Przywołał do swojej pamięci te chwilę kiedy mówiła o nim Lauren, i później kiedy mówiła już tylko do niego i od razu poczuł się lepiej. Kimkolwiek jest Matt, nie ma z nim szans…

- Mam pomysł – przerwał ciszę po kilku minutach. – Może zadzwonimy do Edwarda i Charline i oznajmimy, że zostajemy na jeden dzień dłużej? – Layla momentalnie spojrzała na niego z niepokojem. – Moglibyśmy wtedy zrobić wieczorem kolacje u nas w mieszkaniu – „u nas w mieszkaniu” powtórzyła w myślach, a jej serce zalał potok gorących uczuć. Nie kontrolując nawet tego uśmiechnęła się do niego radośnie. – Lauren zajęłaby się zwołaniem wszystkich, mielibyście dużo więcej czasu.
- Jak dla mnie bomba. Z chęcią zobaczę to WASZE mieszkanie – podkreśliła to jedno słowa dając upust swojemu niedowierzaniu w to jak zachowują się względem siebie. Zupełnie, jakby mieli szczery zamiar być ze sobą do końca życia, a jeśli dawać wiarę im słowom nie znają się nawet miesiąc.
- No nie wiem…
- Daj spokój Layla. Znikasz nie wiadomo gdzie, potem pojawiasz się z takimi nowościami i jeszcze się zastanawiasz czy aby na pewno nie zostaniesz w Nowym Yorku zbyt długo. Nie ma mowy, że Cię wypuszczę teraz. Skoro Istral powiedział, że możecie zostać do jutra to nie masz wyjścia. Koniec. Kropka. Odwieźcie mnie proszę do domu i widzimy się wieczorem.
- No i postanowione – zaśmiał się spoglądając z podziękowaniem w stronę Lauren.

Layla milczała całą drogę powrotną do domu Lauren. Jej dwoje towarzyszy żywo dyskutowali na temat ich wieczornego spotkania i byli naprawdę tym zachwyceni. Ona się bała. Bała się, że zaproponował tą kolacje tylko po to, by dowiedzieć się czegoś konkretnego na temat Matt’a zanim przyjdzie mu go poznać. Oh, tak… Już wiedziała dokładnie dlaczego nic mu o nim nie powiedziała…

- No to do 21 – oznajmiła Lauren wychodząc z samochodu. – Ej, mała! Uśmiechnij się wreszcie! – roześmiała się głośno. – Nikt Cię nie oskalpuje, za to, że się zakochałaś, już moja w tym głowa!
- Zapisałaś dokładnie adres? – wtrącił jeszcze Istral.
- Tak, nic się nie martw, jakoś trafimy. No to pa!
- Pa Lauren! – wymusiła na sobie uśmiech i pomachała jej zanim dziewczyna zniknęła za drzwiami swojego domu.

Istral ruszył bez słowa. Na jego ustach malował się dziki uśmiech, który kompletnie gryzł się z jej odczuciami. Włączył radio i wesoło wystukiwał swoimi palcami o kierownicę rytm jakiejś rockowej piosenki. Kończyła się co ewidentnie mu się nie spodobało. Zaraz po niej usłyszała znajome dźwięki, jednak Istral dużo szybciej wiedział, co to za kawałek. Podgłosił i ku jej wielkiemu zaskoczeniu zaczął śpiewać razem z Jonem Bon Jovi już od pierwszych wersów…

- Hey, man, it's been a while. Do you remember me? When I hit the streets I was 17. A little wild, a little green I've been up and down and in between…
*

Istral śpiewał? Czy to naprawdę JEJ Istral teraz wydzierał się na całego? Nie mogła powstrzymać się od dzikiego śmiechu. Nic sobie z tego jednak nie robił.

- I like the bed I'm sleeping in. It's just like me, it's broken in. It's not old - just older!

Spoglądał na nią wesoło i akcentował każde pojedyncze słowo, wczuwając się w tekst, który śpiewał… Oficjalnie się wygłupiał. Nie widziała jeszcze go tak rozbawionego i była oczarowana. Zły nastrój, niepokój, wszystkie negatywne odczucia poszły w niepamięć. Może nie miał lepszego głosu od Jona, ale na pewno o wiele lepiej wychodziło mu przeżywanie tego tekstu który śpiewał.

- When we took on the world. When we were young and brave. We got secrets that we'll take to the grave…


Oboje jak umówieni po tym ostatnim wersie wpadli w śmiech. Tak, zabiorą swoją tajemnicę do grobu. Czy mogło być w ich życiu coś bardziej w tym momencie zabawnego?
Cieszył się, że widzi jej szczery uśmiech. W innych okolicznościach nie odważyłby się na takie zachowanie, ale działało. Odprężyła się i wiedział, że przed końcem tej piosenki zaśpiewa z nim… Nie pomylił się. Jak tylko piosenka doszła do jej ulubionego momentu dołączyła się do niego nie oszczędzając przy tym ani swoich strun głosowych, ani jej osobistych talentów aktorskich. Teraz śpiewali do siebie, jakby kompletnie zapomnieli, że jadą ruchliwą autostradą…

- I'm not old enough to sing the blues! But I wore the holes in the soles of these shoes! You can roll the dice 'til they call your bluff! But you can't win until you're not afraid to lose!!!

Przez kilka następnych minut po prostu się śmiali nie mogąc nawet powiedzieć sobie ani słowa. Istral był z siebie kolejny raz dumny. Nawet jego rodzice nie słyszeli go śpiewającego! „Zwariowałem…” Pomyślał kiwając przeczącą swoją głową do samego siebie. Jeszcze nigdy nie czuł się przy nikim tak… swobodnie. Kolejny raz pobiegł w stronę wspomnień Celestine i jeszcze mocniej się uśmiechnął. To były inne czasy gdzie oczekiwano od niego zupełnie innego zachowania. „Charline byłaby wniebowzięta…” Zaśmiał się kolejny raz, co już sprowokowało Layle.

- Zaczynam się o Ciebie poważnie martwić! – roześmiała się na całe gardło. – Śpiewasz, śmiejesz się do samego siebie…
- Nie. Śmieję się do Ciebie!
- Zwariowałeś…
- W istocie – przyznał zatrzymując samochód.

Layla zaczęła się rozglądać. Nigdzie nie dostrzegała ich apartamentowca…

- Gdzie my jesteśmy?
- Idziemy na zakupy. Mamy dzisiaj gości, a nasze mieszkanie wygląda… cóż, wygląda okropnie, więc musimy parę rzeczy dokupić inaczej wezmą mnie już za totalnego dziwaka, który porywa dziewczyny, rozkochuje je w sobie bez pamięci i w dodatku mieszka pośród gołych ścian i zimnej podłogi – silił się niezmiernie na powagę, która była jego znakiem rozpoznawczym, ale jakaś dziwna euforia wypełniła go po brzegi i nie mógł powstrzymać się od wesołego sarkazmu.
Layla milczała wpatrując się w niego i kompletnie nie wiedziała co myśleć. To nie było tak, że nie podobał jej się TAKI Istral, tylko wydawało jej się to podejrzane. Nie umiała znaleźć konkretnego powodu dla którego miałby mieć tak genialny humor…

- Kochanie – zaczął w końcu już starym, dobrze znanym jej tonem. – czy możesz chociaż troszkę cieszyć się z tego wieczoru? Postaraj się proszę na chwilę zapomnieć kim jesteśmy, po co konkretnie tu przyjechaliśmy i baw się. Baw się dzisiaj ze mną… Proszę?

Tego jak patrzył na nią mówiąc to jedno słowo nie mogło przebić niczego. Nie potrafiła tego zignorować nawet przez ten prosty fakt, że widziała ile radości jemu to sprawia. Gdzieś pomiędzy jego uśmiechem kryło się drugie dno tej całej kolacji i zapewne wcześniej czy później się dowie. Ufała mu przecież, więc nie powinna mieć żadnych wątpliwości czy zastrzeżeń. Przypomniała się jej też wtedy stara obietnica związana z tym, że będzie grać na jego zasadach… Była pewna, że ją kocha i że praktycznie już jest jedną z nich. „Egh! Przestań wreszcie analizować każde jego zachowanie!” skarciła się w duchu i niemal w tym samym momencie przyciągnęła go by dać mu buziaka.

- Tak lepiej… - wymruczał. Odpowiedziała mu śmiechem i wysiadła z samochodu.


* Bon Jovi - Just Older
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Lockit Wto Wrz 30, 2008 5:02 pm

:*: bosko!!!
Lockit
Lockit

Liczba postów : 1943
Join date : 18/05/2008
Age : 28
Skąd : Bełchatów

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Laffy Wto Wrz 30, 2008 5:37 pm

Aiiii *^^*
Niby nie mam czasu, ale nie mogłam się oprzeć!

Stanowczo za mało sezamków! Wybaczcie, ale przyzwyczaiłyście nas do czegoś innego :lol2:

Podobała mi się ta scena (mówię 'scena', bo i tak to wszystko sobie wizualizuję w myślach :lol2:) w samochodzie, kiedy śpiewali ^_^


A skąd ta radość? Potęga Wieczności zostanie wydana? ;DD
Laffy
Laffy

Liczba postów : 1904
Join date : 31/03/2008
Age : 34
Skąd : P.Śl.

http://www.silentmon.fbl.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Wto Wrz 30, 2008 5:45 pm

taaa wydrukujemy, oprawimy i powysyłamy wam w prezencie świątecznym :leze!:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Laffy Wto Wrz 30, 2008 5:52 pm

No nie powiem, byłoby miło ;D
Laffy
Laffy

Liczba postów : 1904
Join date : 31/03/2008
Age : 34
Skąd : P.Śl.

http://www.silentmon.fbl.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Wto Wrz 30, 2008 5:54 pm

hehee... a sezamkowo już powinno być w następnym odcinku o ile mnie pamięć nie myli :confuse:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Laffy Wto Wrz 30, 2008 5:56 pm

Hmm.... No to powiem Ci jedno....

CHCĘ NOWEGO ODCINKAAAA!
Laffy
Laffy

Liczba postów : 1904
Join date : 31/03/2008
Age : 34
Skąd : P.Śl.

http://www.silentmon.fbl.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Wto Wrz 30, 2008 5:58 pm

ale nie nie... zagalopowałam się... w 12 są... :leze!:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Laffy Wto Wrz 30, 2008 6:01 pm

To daj oba. Nie obrażę się.

A czuję niedosyt.

Poza tym.... Nikogo nie ma w pobliżu :lol2:

Kuzyn z bratem poszli na miasto :lol2:
Laffy
Laffy

Liczba postów : 1904
Join date : 31/03/2008
Age : 34
Skąd : P.Śl.

http://www.silentmon.fbl.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Wto Wrz 30, 2008 6:03 pm

to wejdź na gg!!!
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Rose Pią Paź 03, 2008 5:25 pm

ja po prosze jeden egzemplarz ze specjalną dedykacją Wink


kolejny piekny odcinek Wink i zgadzam sie z Laffy, zdecydooooooooooooowanie za mało sezamków ! xD

;*
Rose
Rose

Liczba postów : 642
Join date : 01/05/2008
Age : 34
Skąd : tam gdzie niebo i piekło tańczą razem w świetle księżyca...

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Paź 03, 2008 5:45 pm

oj no będą będą w 12 Very Happy:D takie faaajne... moje ulubione jak dotąd mimo ze nie pełne :leze!: Very Happy:D

zboczeńce jedne Razz
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Rose Pią Paź 03, 2008 5:50 pm

no od razu zboczeńce ;PPPPP odrobina namiętności jest wskazana, zwłaszcza jęsli chodzi o Istrala :milosc:
Rose
Rose

Liczba postów : 642
Join date : 01/05/2008
Age : 34
Skąd : tam gdzie niebo i piekło tańczą razem w świetle księżyca...

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Paź 03, 2008 6:34 pm

no Istral przejdzie sam siebie... :serduszka:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by PatsyGirl Pią Paź 03, 2008 7:43 pm

Jeśli chodzi o Istrala - im więcej sezamków, tym lepiej White & Patsy
PatsyGirl
PatsyGirl
Mrs. Leto
Mrs. Leto

Liczba postów : 5911
Join date : 26/03/2008
Age : 32

http://www.patsy-girl.blog.onet.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Rose Pią Paź 03, 2008 11:21 pm

dokładnie tak Patsy ;]

przy waszym stylu pisania i tych pięknych opisach uczuć, można poczuć smak jego ust ;]
Rose
Rose

Liczba postów : 642
Join date : 01/05/2008
Age : 34
Skąd : tam gdzie niebo i piekło tańczą razem w świetle księżyca...

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Sob Paź 04, 2008 12:37 am

no dobra to na dzień dziecka wam dam na raz te 3 odcinki... ale to jutro już :*:

i tak uważam że jesteście zboczone :leze!:

MŁODE PERWERSY!!
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Laffy Sob Paź 04, 2008 1:00 pm

To Twój wpływ kochana ;D
Laffy
Laffy

Liczba postów : 1904
Join date : 31/03/2008
Age : 34
Skąd : P.Śl.

http://www.silentmon.fbl.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Sob Paź 04, 2008 1:04 pm

no dzięki :bball:

zaraz wrzucę te odcinki tylko je muszę jakoś okiełznać :leze!:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Sob Paź 04, 2008 1:07 pm

11

Centrum, do którego weszli na pierwsze spojrzenie Layli miało wszystko co można by było sobie zamarzyć dla swoich czterech ścian. To stwierdzenie wydawało jej się delikatnie śmieszne biorąc pod uwagę powierzchnie apartamentu. ICH apartamentu… Dzisiaj nic nie brzmiało lepiej jak te dwa słowa…
Przechadzali się po co róż to nowych działach zapełniając listę zamówienia nowymi pozycjami. Kiedy patrzyła na ceny aż nie mogła uwierzyć, że ktoś o zdrowych zmysłach może wydać dobrowolnie tyle pieniędzy na jakiś wazon, stolik czy nawet głupią świeczkę zapachową! Istral poznawał te jej spojrzenia i nie przestawał się z niej śmieć. Tych kilka godzin było dla nich tak ujmująco… normalnych. Jakby naprawdę byli parą zwykłych ludzi, którzy chcą jedynie umeblować swoje mieszkanie przed ślubem, by było całkowicie gotowe na ich wprowadziny. Po godzinie przebierania w drobiazgach, zasłonach, zastawie, meblach poczuła się swobodnie. Ale tak zupełnie swobodnie, że nawet nie starała się usilnie dostrzec ceny przedmiotu, który się jej podobał.
Kiedy wszystko było już skrzętnie zanotowane Istral poszedł złożyć zamówienie. Wiedziała dlaczego porosił, by zaczekała na niego w samochodzie. Kwota jaką miał wydać z pewnością by ją przeraziła i jakby tego było mało musiał zrobić „coś”, by to wszystko dotarło do ich mieszkania wystarczająco wcześnie, by zdążyli to przynajmniej rozpakować.
Po jakimś kwadransie który spędziła na krótkiej drzemce wrócił. Jego twarz wciąż zdobił ten nowy uśmiech od którego nie umiała oderwać oczu…

- Będą z wszystkim za jakieś półtorej godziny – oznajmił wsiadając do samochodu.
- Podejrzewam, że nie chcę wiedzieć jak to załatwiłeś… - Oboje się roześmiali spoglądając na siebie znacząco.
- Teraz musimy zając się kolacją… Co lubią Twoi przyjaciele? Jak mogę się im podlizać?
- Są wszystkożerni, Istral. – Na jej słowa wybuchnął śmiechem, że kolejny raz i jej się udzieliło.
- Pytam poważnie.
- No to Ci odpowiadam. Zjedzą co im dasz, zaufaj mi – uśmiechnęła się chytrze nie przestając się mu przyglądać.
- Dobrze. Czyli ja gotuje ty zajmujesz się tym wszystkim, co przywiozą tak?
- Umiesz gotować? – znowu najpierw odpowiedział jej śmiechem.
- Porozmawiamy za jakieś… 200 lat. Będziesz się tak nudzić, że zaczniesz zgłębiać rzeczy, których dzisiaj nie znosisz.
- Nigdy nie będę się z Tobą nudzić.

Odstawił ją pod apartamentem, a sam udał się na zakupy. Wiedział, jak wielkie zdziwienie musi wywoływać jego zachowanie w Layli. Ale on prawdziwie się cieszył na tą kolację. Zapomniał już jak to jest po prostu spotkać się z kimś kto nie jest nieśmiertelny i najzwyczajniej w świecie zjeść z nim posiłek. Jak to jest poznawać nowych ludzi, dowiadywać się o ich życiu, dyskutować… Myśl, że może powrócić do tego chociaż na ten jeden wieczór porwała go zupełnie. Jego samopoczucie jedynie momentami psuła myśl dotycząca tajemniczego Matt’a, jednak nie był on wstanie jak na razie zepsuć mu zabawy. Czekała go rozmowa z Laylą na jego temat, ale to później. Teraz musi się skoncentrować na składnikach do kolacji, którą zamierzał przygotować.
W tym samym czasie Layla zaczynała powoli rozpakowywać wszystko co zostało dostarczone do ich mieszkania i również miała niezłą zabawę bawiąc się w dekoratorkę wnętrz. Wybierając, niemal wszystko miała już doskonale zlokalizowane i wiedziała, gdzie postawi ten wazon, czy na której ścianie zwiśnie jakie zdjęcie. Musiała tylko to wszystko wypakować, co nie zawsze było tak proste jak mogło się to wydawać.

Istral wrócił po niecałej godzinie obładowany torbami z jedzeniem. Przeglądając ich zawartość nie umiała się domyśleć, co takiego zamierza przygotować. Nie była jakimś potworem w kuchni, zdolnym przypalić nawet wodę, jednak jej edukacja kulinarna kończyła się na kilku prostych potrawach. Nawet nie próbowała uzyskać odpowiedzi na to co będą dzisiaj jedli. Mogła ją przewidzieć ze 100% pewnością – „Zobaczysz”. Oddała się więc w pełni swojemu zadaniu i z największą kreatywnością na jaką było ją stać rozpakowywała i ustawiała każdy nowy przedmiot z rozmysłem i finezją na jaki zasługiwały. Jej ukochany zamknął się w kuchni i nawet nie pozwalał jej tam zaglądać. Mogła tylko czuć piękne zapachy, które nie mogąc być już przez niego kontrolowane dobiegały do jej nozdrzy i drażniły żołądek domagający się pożywienia.
Po ponad 2 godzinach Istral wyszedł z kuchni wyraźnie z siebie zadowolony. Miał w zamiarze troszkę po panoszyć się z tego względu, ale oniemiał. Zapomniał w jednym momencie o tym, co robił i zaczął się rozglądać. Miał wrażenie, jakby nagle znalazł się w innym apartamencie. Po jego starym mieszkaniu nie został nawet najmniejszy ślad. Kilka nowych mebli, ściany ozdobione zdjęciami pięknych krajobrazów i ludzi, parę niewinnych drobiazgów jak świece, ramki, gustowne wazony, kilka pięknych kwiatów… Przechadzał się po kolei po każdym z pokoi i jego zachwyt i pewne zdziwienie rosło z każdym przebytym metrem. Czy ktoś dzisiaj rozpylił w powietrzu jakąś dziwną substancję, która nakazuje mu czuć to szczęście od stóp po sam czubek głowy? „To miłość…” powiedział sam do siebie w swoich myślach kiedy doszedł do sypialni i znalazł Layle skuloną na łóżku, zatopioną w jakimś pięknym śnie.
Wszystko wydawało się już wypakowane, dlatego pozbierał wszystkie kartony, folie i zbędne ramy by schować je w jednej z nieużywanych nigdy ściennych szaf. Jak tylko wszystko było względnie gotowe na przybycie ich gości wrócił do swojego szczęścia i położył się zaraz przy niej. Od zawsze miała bardzo lekki sen i czasem najmniejszy szmer był zdolny ją obudzić. Dzisiaj nie było inaczej. Otworzyła swoje rozespane oczy i od razu jej usta wygięły się w słodkim uśmiechu.

- Długo spałam?
- Nie wiem, dopiero co skończyłem gotować. Mamy 2 h tylko dla siebie – oznajmił przyciągając ją do siebie.

Od razu go pocałowała delikatnie, jakby jednak jeszcze jakaś część jej mocno spała. Nie mogąc się oprzeć, skierował swoje usta ku jej szyi, ramionom… Tak bardzo pragnął pójść dalej, ale zdawał sobie sprawę, że muszą porozmawiać. Ktoś mógłby powiedzieć, że dwie godziny to szmat czasu. Tyle tylko, że oni nie byli normalnymi ludźmi z normalnymi, życiowymi problemami. W obliczu wieczności 120 minut to jeden moment, który może przejść niczym niezauważony.

- Obudzona? – zapytał odrywając się od niej.
- Ja bym prędzej powiedziała… rozbudzona – odparła chytrze atakując na powrót jego usta.
- Kochanie, potrzebuję kilku odpowiedzi, później będziesz mogła zrobić ze mną co zechcesz…
- Mmmm… Kusisz – wymruczała nie przerywając krążyć swoimi dłońmi w jego włosach. – Pytaj…
- O co chodzi z tym całym Matt’em?

Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Sob Paź 04, 2008 1:09 pm

Część 2
----------


Momentalnie odsunęła się od niego i podniosła się by usiąść. „Nie, tylko nie to pytanie…” pomyślała błagalnie. Nie miała ochoty poruszać tego tematu już nigdy…

- Czy będziesz bardzo zły jeśli poproszę Cię, byś nigdy mnie o to nie pytał? – Była zdenerwowana, widział w niej nagłą zmianę nastroju, cząstkę jakiegoś przerażenia i… żalu?
- Chyba nie potrafiłbym być na Ciebie długo zły.
- To dobrze. Więc proszę, nie pytaj ok? – popatrzyła na niego niepewnie, ale tylko na chwilę zanim wstała i nie zaczęła kierować się do łazienki. – Wezmę prysznic…
- Jeszcze tak niedawno prosiłaś mnie o szczerość… - zaczął poważnie.
- Istral, kochanie błagam, nie rób mi tego – wyszeptała, a jej głos złamał się przy końcu, co od razu tak bardzo zwróciło jego uwagę, że w sekundę znalazł się u jej boku. Ujął jej twarz w dłonie i patrząc w jej oczy już lekko zeszklone westchnął głęboko.
- Nie będę Cię zmuszał do mówienia o czymś, na co tak reagujesz… - Layla zamknęła swoje oczy z ulgą i lekko się uśmiechnęła, na moment, zanim nie usłyszała, co ma jej do powiedzenia dalej. – ale nie mogę obiecać, że wytrzymam nie pytając o to Lauren, Emme, Jane czy samego Matt’a. Martwię się…
- Niepotrzebnie, to tylko przeszłość…
- Ale to… - Istral starł z jej prawego policzka łzę i kontynuował. – nie są tylko łzy. To ból, żal… który Cię zabija i zabija mnie, kiedy muszę się temu przyglądać.
- Więc pozwól mi wejść do łazienki, a kiedy wyjdę nawet nie będzie po tym śladu, tylko już nie wspominaj o tym…
- Nie umiem. Wybacz… Skoro nie dowiem się niczego od Ciebie, zapytam kogoś z nich.

Oznajmił siląc się na spokój po czym pocałował ją delikatnie i wyszedł zostawiając ją samą. Usiadł w salonie i czekał. Słyszał prysznic, jej krzątaninę w pokoju i nie mógł pogodzić się z myślą, że w jej życiu mogło przydarzyć się coś, co tak bardzo ją zraniło, że nie jest zdolna mu o tym powiedzieć. Teraz, na samą myśl o tym facecie czuł jak jego mięśnie się napinają kiedy budował w swojej głowie scenę idealnego pojedynku z nim. Dziwny narkotyk powodujący u niego dziką radość zamienił się w dziką furię… Zamknął swoje oczy próbując skupić swoje myśli na czymś innym i wtedy poczuł jak Layla wbija się w jego ramiona. Otworzył oczy i napotkał jej spojrzenie. Przerażenie w jej twarzy na widok jego czarnych oczu… Odwrócił swój wzrok natychmiast.

- Skarbie – zaczęła najspokojniej jak tylko potrafiła, jednak nie pozwolił jej skończyć.
- Nie mogę tu zostać, bo zrobię coś bardzo, ale to naprawdę bardzo złego. Powiesz im, że musiałem pilnie coś załatwić dla Edwarda. Powiedz im zresztą cokolwiek…
- Istral…
- Pamiętaj proszę, że ja nie jestem zwykłym człowiekiem, zwykłym mężczyzną wściekłym na innego zwykłego mężczyznę. Jest we mnie bestia, chodź przygaszona i zapomniana dzięki tobie, to wciąż niebywale silna. Nad pewnymi rzeczami nie potrafię zapanować. Zadzwonisz do mnie, jak wyjdą. – Chciał wstać, ale jednym ruchem usiadła mu na kolanach i owinęła swoje ręce wokół jego szyi, ściskając do siebie z całej siły. Niemal słyszał jak łzy spływają z jej oczu…
Objął ją mocniej i zaczął delikatnie pocierać jej plecy. Biła się w swoich myślach jak jeszcze nigdy dotąd. Nie była pewna czy jest wstanie odpowiedzieć mu na jego pytania, ale za to miała pewność, że nie przeżyje tej kolacji bez niego przy swoim boku.

- Więc wyjedźmy zaraz. Dam znać Lauren, że musieliśmy pilnie wylecieć…
- Nie. Oni muszą zobaczyć Cię całą i zdrową.
- Jeśli wyjdziesz nie będę ani cała, ani zdrowa…
- Nie potrafię zostać, skarbie. Zabiję go jednym ruchem dłoni przy pierwszej okazji jaka mi się przytrafi. I zrobię to nieświadomie, pod wpływem impulsu.
- Skoro tak, to gdybym Ci powiedziała to od razu byś poleciał i to zrobił – cisnęła z wyrzutem.
- Nie. Znałbym powody, dla których mu w jakiś sposób wybaczyłaś. A to zmienia postać rzeczy. Nawet gdybym nie rozumiał, to za bardzo szanuje Twoje decyzje.
- Ale tej nie… - przemilczał jej komentarz.

To naprawdę było coś, nad czym nie miał kontroli. Istota wewnątrz niego instynktownie podpowiadała mu prostą reakcje na niebezpieczeństwo. Analogia była równie banalna. Cokolwiek Matt zrobił Layli, zrobił to też jemu i nie było już mowy o żadnym rozgraniczeniu ich dwóch osób. Nie dla niego. Nie gdy nie wiedział co dokładnie się stało. Może wtedy… odnalazł by w sobie, gdzieś głęboko pod stertą furii i nienawiści te strzępy człowieka i jego wrodzonego miłosierdzia co w rezultacie darowałoby Matt’owi życie…

- Tak naprawdę nie zrobił mi niczego złego. Nie takiego, by moja reakcja jaką widzisz była odpowiednia. To tylko ja tak bardzo to przeżyłam. – Nie chciał jej przerywać skoro już zaczęła mówić, dlatego odsunął jedynie jej twarz od swojego ramienia by móc patrzeć na nią. – Na początku, kiedy zaczęliśmy się spotykać, wydawało mi się, że to może być coś ważnego. Tylko, że nie mogłam mu dać tyle siebie, ile ode mnie oczekiwał. Ja nigdy… Dla mnie… Eh… - westchnęła zrezygnowana nie mając pojęcia jak ująć w odpowiednie słowa to, co miała do powiedzenia. – Byłeś moim pierwszym. Co pewnie zdołałeś się domyślić po tym jaka byłam… nieporadna. – Istral uśmiechnął się lekko dotykając czule jej policzka. – Matt bardzo nalegał, prawie od samego początku. Nie rozumiał, jak 23 letnia kobieta, może… czekać. Na cokolwiek na co ja wtedy czekałam. – przyśpieszyła nagle, jakby zdenerwowanie nakazało jej się spieszyć. – Ale ja wcale nie czekałam, ja po prostu nie czułam tego tak jak powinnam. Tak jak czułam to przy Tobie – dodała szeptem. – Ostatniego lata Matt wyjechał do Kanady do rodziny na cały miesiąc. Wraz ze znajomymi wybrałam się na weekend do New Hampshire. Ja nawet nie pamiętam, co dokładnie robiliśmy, kiedy i kto zrobił te zdjęcia. Po prostu się bawiliśmy, wygłupialiśmy… Chłopcy po kolei łapali nas i wrzucali do wody. Ot dziecinne zabawy, który przyniosły nam strasznie dużo śmiechu – przerwała na dłuższą chwilę łapiąc oddech. – Kiedy wrócił i zobaczył te zdjęcia wściekł się. Nie widziałam go jeszcze nigdy w takiej furii. Zaczął na mnie krzyczeć, powiedział, że gram przed nim cnotkę, ale innym… - Istral kolejny raz dotknął jej twarzy. W jakiś magiczny sposób dotyk jej skóry koił jego gniew… - ja zaczęłam się tłumaczyć, ale on nie dał sobie nic powiedzieć. Nic. Przywarł mnie do ściany – Istral aż drgnął na dźwięk tych czterech słów. – Próbował, jeszcze raz mnie namówić… Ale ja byłam nieugięta. Wtedy w złości popchnął mnie na łóżko i wyszedł trzaskając drzwiami i to był koniec. Długo nie pozwalałam się mu do mnie zbliżyć. Nikt, mnie nigdy tak nie potraktował. Nie znałam tego rodzaju agresji. Moi dziadkowie czasem się kłócili, ale babcia nigdy nie miała siniaków na nadgarstkach. Ja musiałam je ukrywać dobry miesiąc… Po pół roku zgodziłam się z nim porozmawiać, bardziej dla uwolnienia siebie samej, niż dla niego, ale był taki skruszony… - Istral miał już coś powiedzieć, ale mu przerwała. – Wiem, wiem, nie powinnam tak na niego patrzeć, ale nie potrafiłam. Wybaczyłam…
- Pewnych rzeczy nie można wybaczać, dla własnego dobra… - wyszeptał.
- Wiem…
- Od takich ludzi należy uciekać, Layla – oznajmił stanowczo przerywając tym samym chwilową ciszę miedzy nimi.
- W takim razie od Ciebie też powinnam była uciec?
- Owszem, ale ja to co innego…
- Wcale nie. Matt tak samo zasługiwał na wybaczenie jak Ty. Przyszedłeś mnie skrzywdzić, zapomniałeś? – wyrzuciła mu spoglądając na niego z niedowierzaniem.
- Nigdy nie miałem zamiaru Cię skrzywdzić.
- Oh, nie?
- Nie! - zaprotestował.
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Sob Paź 04, 2008 1:11 pm

12


Przez chwilę patrzyli na siebie bez ani jednego słowa. Poczuł się urażony. Wprawdzie wiedział, że zachował się wtedy okropnie i miała najczystsze prawo by się bać, czy później by od niego uciec, ale nie postrzegał się w tej samej kategorii co Matt. On miał w sobie istotę, która niekiedy przejmowała nad nim swoistą kontrolę, ten chłopak natomiast był tylko człowiekiem i to co uczynił nie miało w jego oczach żadnego usprawiedliwienia.
Layla wiedziała, że powiedziała za dużo. To w jaki sposób odebrał jej słowa nie było niczym co naprawdę by czuła. Westchnęła na ta myśl i oparła swoje czoło o jego zamykając na chwilę swoje oczy.

- Przepraszam, to nie miało tak wyjść. Wcale Cię do niego nie porównuje, to niemożliwe. Po prostu chcę Cię przy sobie zatrzymać. Spanikowałam, wybacz mi proszę… Bez Ciebie nie dam rady grać szczęśliwej, bo nie jestem wtedy szczęśliwa. Z Tobą u mojego boku jakoś łatwiej mi kłamać co do wydarzeń, bo nie kłamie co do uczuć…
- Musisz mi obiecać, że nie dopuścisz do tego, nie ważne co będzie się działo, bym został z nim sam na sam – wycedził przez zęby wizualizując sobie co mogłoby się wtedy stać.

Layla momentalnie otworzyła swoje oczy i uśmiechnęła się delikatnie. Ciemny brąz jego tęczówek powoli łagodniał, a jego ciało nie było już tak bardzo spięte jak wcześniej. Ujęła jego twarz w dłonie, tak samo jak często on to robił i delikatnie go pocałowała. Przysunął ją od razu bliżej siebie, a jego dłonie zaczęły wędrować po jej plecach, przeprowadzając przez jej ciało jakże wyczekiwane przez nią prądy…

- Przylepię się do Ciebie i nie będę odstępować na krok, obiecuje – wyszeptała wtulając się w niego. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz…

Nie był tego taki pewien, jednak nie potrafił jej tak po prostu zostawić i wyjść, zadbać, by nic złego się nie stało. Nie dawał sobie pełnej wiary, że zdoła pokonać pragnienie mordu na tym mężczyźnie. Po tym co mu powiedziała jego wściekłość jedynie się zwiększyła. Layla była jedynym sposobem, na powstrzymanie tego co nieuchronnie by się stało, gdyby zostali sami. Wiedział doskonale jak Layla potrafi działać na mężczyznę. Mimo wszystko, mimo złożoności jego istoty, był nim również i pamiętał doskonale, jak jej najprostsze gesty, które czasem robiła nieświadomie doprowadzają jego ciało do wrzenia. Jednak wszędzie istniały pewne granice. Nie potrafiłby wziąć ją siłą. Nie umiał sobie tego wyobrazić kiedy pierwszy raz ją spotkał i nie mieściło mu się to w głowie teraz. Tak po prostu nie traktuje się kobiet. Nie ważne czy bliskich sercu czy zupełnie obcych… Przede wszystkim jednak, nie traktuje się tak JEJ…
Odgonił od siebie te myśli. Musiał się uspokoić. Została im nieco ponad godzina do ich przyjazdu i musiał ten czas wykorzystać na odprężenie się i przygotowanie do wszystkiego, z czym może musieć się zmierzyć tego wieczoru. Wziął gorący prysznic co pozwoliło mu się odprężyć. Powtarzał sobie w kółko, że Layla go potrzebuje tego wieczoru i musi zrobić wszystko co w jego mocy, by niczego nie zepsuć. Nie miał pojęcia ile czasu spędził w łazience. Kiedy jednak wyszedł Layla siedziała już gotowa w salonie, przeglądając jakiś katalog, który dostali wraz zamówieniem. Nie zauważyła go. Przystanął więc oparty o ścianę i przyglądał się jej uważnie. Nie widział jej jeszcze w spiętych włosach. Mógł teraz bez trudu podziwiać jej piękną szyje, gdyby nie arafatka, którą sobie przewiązała. Miała za zadanie ukryć ten dziwny ślad na jej szyi, który powoli już zaczął schodzić. Kolejna sprawa, którą się martwił. Czy mogła zrobić to sobie sama? Może jednak to nie ona, tylko… on?
Wyczuwając instynktownie czyjeś spojrzenie na sobie obróciła twarz w jego kierunku. Stał nieruchomo, o nieobecnym wyrazie twarzy. Naprawdę się martwił, więc może jednak powinna pozwolić mu wyjść, albo namówić, by wyjechali natychmiast… Jednak te rozważania były bezcelowe. W tym momencie nie zdołałaby go przekonać ani do jednego ani tym bardziej do drugiego. Wstała więc spokojnie i zaczęła iść w jego kierunku.
Dzieliło go od niej zaledwie kilka metrów. Z każdym krokiem jaki zbliżał ją do niego Istral miał wrażenie, coraz wyraźniejsze, jakby to miała być dla nich jedna z ostatnich wspólnych chwil. Nie potrafił wyjaśnić skąd takie odczucia, ale przeraził się nimi dogłębnie. Nie był wstanie wyjść jej naprzeciw, wziąć w ramiona i pocałować, by uwolnić ją od obaw. Nie był pewien czy w tym danym momencie jest zdolny nawet do oddechu. Działo się w nim coś, czego jeszcze nigdy nie zaznał. Jakby… już ją stracił i była jedynie mgielnym wspomnieniem, które rozpłynie się w powietrzu, kiedy spróbuje dotknąć jej twarzy. Ale wtedy poczuł jej delikatne dłonie na swoich policzkach. Była jeszcze prawdziwa, wciąż żywa i tak samo jak wcześniej bez pamięci w nim zakochana. W jej oczach palił się ten żar, który zawsze doprowadzał go do szaleństwa. Mała, błyszcząca plamka w jej lewym oku lśniła dzisiaj bardziej niż zwykle. Uczył swoje oczy jej widoku, skanując każdy centymetr jej postaci.

- Kochanie, dobrze się czujesz? – zapytała zaniepokojona.

Dotykała jego twarzy i gdyby nie rozbiegane oczy pomyślałaby, że jest posągiem, jakąś figurą woskową. Patrząc na niego miała wrażenie, że już stało się coś strasznego, że wcale nie był w łazience tylko pobiegł i dorwał Matt’a zanim ten zdążył dostrzec tutaj. Odrzuciła jednak ten pomysł w tej samej chwili, w której sobie go uświadomiła. Istral nie poddałby się tak łatwo. Nie zaprzepaściłby wszystkiego, dla jednego pragnienia… Nie takiego.
Miała racje. Nie zamierzał się poddawać. Istniała tylko jedna możliwość przejścia przez to bezpiecznie. Nie był tylko pewien czy akurat tym razem, kiedy ich wspólne życie wisi na włosku, uda mu się osiągnąć to, czego próbował wiele razy, już od kilku dni. Nie zostało mu jednak nic innego jak spróbować…

- Istral, idź, jeśli musisz – usłyszał jej słodki głos i popatrzył jej w oczy. Iskrzyły się od łez i niepokoju, którego nie mógł znieść. – Jakoś sobie dam rade. Zrobię wszystko, żeby ich przekonać i Ciebie wytłumaczyć…
- Layla – zaczął melodyjnie, paradoksalnie dla niej spokojnie, jak na to jaki wyraz twarzy posiadał.

Ten jego głos nie pasował jej ani do koloru jego oczu, ani do jego ciała, które wciąż było spięte. Coś jednak było w nim innego. Zaczęła szukać tej nowej, nieznanej rzeczy i oniemiała na moment. Wcześniej nie zwróciła właściwej uwagi na te oczy. Ten wściekły brąz się zmienił. Kryła się w nim teraz nowa cecha, którą dostrzegła pierwszy raz. Strach. Bał się. „Tylko czego?” pytała w myślach. Tego, że nie zdoła się opanować, że skrzywdzi Matt’a? Skrzywdzi ją i całą resztę osób, które wtedy znajdą się na linii jego spojrzenia…?
Wtedy ruszył się pierwszy raz odkąd go dostrzegła. Wyciągnął do niej rękę i delikatnie musnął jej policzek zewnętrzną częścią dłoni. Zamknął przy tym oczy, a jego usta nieoczekiwanie wygięły się w dziwnie pięknym uśmiechu. Kiedy tylko odsunął swoją dłoń od jej ciała, otworzył oczy, a uśmiech zniknął…




[/justify]
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Sob Paź 04, 2008 1:12 pm

Część 2
--------


- Potrzebuję Twojej pomocy – wyszeptał spokojnie. – Czy możesz rozpuścić włosy? – Layla zdziwiła się tą prośbą. Co z tym wszystkim co się działo miały wspólnego jej włosy? Przybrała podejrzliwy wyraz twarzy i miała już o coś zapytać kiedy ją ubiegł. – Zaufaj mi proszę, wszystko Ci wyjaśnię, ale później. – Zrobiła więc o co poprosił i nie spuszczała z niego swojego spojrzenia. – Nie ruszaj się… - Zbliżył się do niej powoli, jakby stąpał po kruchym lodzie obawiając się tym samym, że pęknie on pod nim.

Podarował jej jedno, ostatnie spojrzenie i zamknął swoje oczy. Nie dotykał jej. Layla również nie miała odwagi by wyciągnąć w jego kierunku swoje dłonie. Nie wiedziała co się dzieje, co on wyprawia i wolała po prostu stosować się do tego co powiedział.
Obszedł ją tak, że teraz stał za jej plecami. Czuła jak delikatnie dotyka jej włosów. Tak samo jak zawsze, kiedy wydawało mu się, że ona nie zwraca na niego uwagi. Jej ciało przeszył delikatny dreszcz, kiedy odnalazła jego oddech na swojej szyi. Kolejny raz stał naprzeciwko niej z niezmienionym wyrazem twarzy. Wciąż z zamkniętymi oczami i mocno zaciśniętymi szczękami, jakby koncentrował się przed atakiem. Prawie niewyczuwalnie dotykał swym oddechem jej powiek, brwi, czoła… Powoli skierował się ku jej policzkom, ustom i kolejny raz zatopił się w jej włosach. To co robił sprawiało jej przyjemność, paraliżowała ją rozkosz, jednak obok tego kryło się zbyt wiele niepokoju, by mogła się po prostu rozluźnić i oddać temu co czuła.

- Oh, Layla – wyszeptał z obawą. – Pomyśl o czymś miłym. Błagam…

Westchnęła głęboko, lekko poirytowana i zmusiła się by jej tok myślowy skierował się w inną stronę. Wspominała w swoich myślach chwile, które spędzili razem. Odwiedzała swoją pamięcią historię jaką dzielili i po chwili sama zamknęła oczy oddając się temu w zupełności. Kolejny raz jego oddech przemierzał przez jej włosy, twarz i szyję. Istral krążył wokół niej nadal milcząc. Poczuła jednak jego dłoń chwytającą jej nadgarstek. Zbliżył go delikatnie do swojej twarzy i znowu ten błogi oddech drażnił jej skórę aż do samego ramienia wyzwalając w niej rozkoszne uczucia. Przypomniała jej się ta pierwsza noc którą spędzili razem. Przywołała w swojej pamięci widok jaki malował się wtedy przed jej oczami. Jego spojrzenie, usta, które nie mogły się od niej uwolnić… Oboje westchnęli głęboko w tym samym momencie. Layla usłyszała jego cichy śmiech, ale była za bardzo pochłonięta tym wspomnieniem, by zwrócić na niego uwagę.
Kiedy poczuła jak ją obejmuje jej ciało zadrżało jak zawsze, gdy nie spodziewała się jego dotyku. Ten rodzaj rozkoszy zawsze ja porywał, ale dzisiaj było to dziwnie spotęgowane. Jej oddech automatycznie przyśpieszył i kolejny raz odczuła to połączenie z nim. Był zatopiony w jej włosach i mogła doskonale usłyszeć tępo z jakim oddycha. Było takie samo… Uśmiechnęła się na to stwierdzenie i przypomniała sobie, jak patrzyła na niego w nocy przez kilka godzin ostatni raz. Jej wzrok podążał w tym wspomnieniu ku twarzy Istrala. Malował się na niej tak piękny spokój, który sprawiał, że jej serce biło szybciej. Wyglądał jak anioł… Jej anioł, który został stworzony tylko dla niej…
Jego dłonie powoli pokonywały materiał jej bluzki, by dotknąć skóry jej pleców. Pierwszy dotyk był nieziemski. Layla opadła w jego ramiona nie mogąc już utrzymać się prosto, a Istral oddychając wciąż jak ona, szybko i głęboko wpinał się swoimi dłońmi ku górze doprowadzając ich obojga do szaleństwa. Już nie wspominała. Uczucia jakie znalazły ją teraz były zbyt silne, by zmusić swój umysł do przebywania gdziekolwiek, poza tą chwilą.
Schował ją w swoich ramionach i kolejny raz wodził swym węchem po jej włosach. Czuła się niemal tak wspaniale, jak za każdym razem kiedy się kochali. Miała wrażenie, że uczucia, jakie ją wypełniły już niedługo nie pozwolą jej ustać na własnych nogach, ale to nie miało znaczenia. Wbiła swoje dłonie w jego włosy i zaczęła całować jego szyję…

- Przestań proszę – wyszeptał delikatnie. – Zaufaj mi, błagam…

Poczuła lekkie ukłucie w swoim sercu na jego słowa, jednak nie mogła pozbyć się z siebie odczucia, że tak właśnie powinna zrobić. Oparła więc swoją twarz o jego ramie i objęła mocno jego szyję czekając na cokolwiek, miał zrobić dalej.
Istral wodził swymi dłońmi wciąż po jej plecach, przemierzając każdy ich kawałek z wielką ostrożnością. Nie mogła już znieść tego wielkiego pragnienia, jakie między nimi zbudował. W swojej głowie budowała już scenariusze w których drugi raz próbuje go pocałować i on już jej nie powstrzymuje. Bierze jej twarz w znany i uwielbiany przez nią gest i całuje ją głodnie. Dają się ponieść pragnieniu, pozwalają mu sobą kierować. Rozrzucając swoje ubrania, które ściągają z siebie w pośpiechu kierują się do sypialni… Patrzą sobie przez chwilę w oczy i widząc w nich niezmiernie pożądanie porzucają walkę z wszystkim co ich powstrzymuje i…
Z wizji jaką miała przed swoimi oczami wyrwał ją nagle przeszywający ją na wskroś prąd, który pozbawił ja już wcześniej znikomego panowania nad swoimi nogami. Istral z subtelną siłą przejechał przez jej plecy opuszkami swoich palców… Kręciło jej się w głowie z nadmiaru tych emocji i gdyby nie jego ramiona upadłaby zapewne na parkiet. Przez chwilę w ich umysłach panowała zupełna cisza. Poczuła w końcu jak jej ukochany spokojnie się cofa z tego uścisku. Nie była jednak wstanie otworzyć swoich oczu. Za bardzo bała się tego co zobaczy w jego osobie, kiedy już to zrobi. Stała już twardo na własnych nogach, mimo, że wciąż jej ciało odczuwało wyraźne prądy, które krążyły w jej żyłach, zmuszały jej ciało, by drżało.
Jego rozgrzany oddech odwiedził jej policzki. Usta Istrala nieoczekiwanie, zaczęły szukać jej warg, po to tylko by w rezultacie się w nich zatopić. Pocałunek jaki dzielili był zupełnie inny od tych wszystkich poprzednich. To jak długo na to czekała sprawiło, że poczuła go w całym swoim ciele. Modliła się by nie przestawał, ale on nieoczekiwanie odsunął swoje usta od niej. Otworzyła oczy. Jego twarz była tak samo rozanielona jak zapewne jej. Nie zaciskał już swoich zębów i teraz mogła już zobaczyć, jak ich oddechy są złączone. Ich ciała reagowały identycznie. Dotknęła jego twarzy, kolejny prąd, który przez nią przeszedł w tym samym czasie drgnął i jego ciałem. Co się działo?
Usta Istrala nagle wygięły się w delikatnym uśmiechu, a powieki powoli zaczęły się unosić. Morski błękit jaki napotkało jej spojrzenie zupełnie ją zaskoczył. Uspokoił się. W dziwny, niekonwencjonalny sposób zapanował nad swoimi nerwami. Ale… jak? Dlaczego nie mogła mu pomóc? Nie mogła go dotknąć czy pocałować? Miała do niego tak wiele pytań i żadnego z nich nie była wstanie zadać. Zamarła w bezruchu kiedy zauważyła, jak nagle ich oddechy stały się różne. Wciąż podobne, ale już nie identyczne.
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Sob Paź 04, 2008 1:14 pm

13

Uśmiechnął się chytrze na to jej zmieszanie i ku jej zaskoczeniu jednym zgrabnym ruchem wziął ją na ręce i ruszył w stronę kanapy. Przytuliła się do niego wciąż niezdolna do żadnych słów i w swoich myślach szukała wyjaśnienia, przywołując przed swoje oczy to co właśnie się stało. Nie miało to dla niej zbytniego sensu. Nie chodziło tu o zdziwienie, że tak się uspokoił, ale o to, w jaki sposób to osiągnął. Zastanawiała ją ta dziwna symbioza ich oddechów i nagłe zupełne zmieszanie się ich… Podniosła swoją głowę by na niego spojrzeć i kolejny raz przywitał ją uśmiechem i błękitem swoich oczu…

- Co… to… było? – wydukała nieśmiele. Istral roześmiał się cicho i przeczesał jej włosy zanim odpowiedział.
- To była magia, którą dostałem od Twojej miłości – oświadczył rozmarzonym głosem.
- Nie rozumiem – kolejny błogi uśmiech na jego ustach i kolejne mocniejsze uniesienie jej serca… „Czy kiedyś się to zmieni?”
- Powiedziałaś Lauren, że czasem masz wrażenie, że nasze serca biją jednym rytmem, że dziwnie się zachowuje, wącham Cię uważając, że nie zwracasz na to uwagi… że uśmiecham się wtedy, inaczej... – I wtedy skojarzyła te uśmiechy. Tak, dzisiaj właśnie tak się uśmiechał… - Pierwszy raz poczułem coś dziwnego po Twoich zakupach z Charline. Leżałaś w moich ramionach, tak spokojna i szczęśliwa i nagle, zupełnie nieoczekiwanie zobaczyłem w swojej głowie zupełnie inny obraz od tego, jaki widziały moje oczy. To były bardziej przebłyski, niż stały obraz. Potrafiłem jedynie dostrzec w nich siebie. Dostrzegłem, że dotykam cię i w tym samym czasie zadrżałem tak samo jak ty. Zdziwiłem się, więc przeczesałem Twoje włosy, westchnęłaś i ja też… Czułem dokładnie to co Ty, obrazy w Twoje głowie docierały do mnie w tych przebłyskach. Były jednak zbyt wybrakowane bym mógł stwierdzić dokładnie co się tam działo – Istral podarował jej całusa w czoło i mówił dalej. – Próbowałem później powtórzyć ten stan, stąd to przysuwanie się do Ciebie, wąchanie było jakby automatyczne, nie wiem skąd, ale wiedziałem, że to jeden z kluczy. Ale nic się nie działo. Kiedy się poddałem, stwierdzając, że coś sobie wymyśliłem, znowu mnie to dopadło i już wiedziałem, że potrafię wejść do Twojej głowy, odczuwać to wszystko co się z tobą dzieje tylko wtedy, gdyby oboje jesteśmy spokojni, całkowicie odłączeni od rzeczywistości. Nie przestawałem nigdy próbować dostać się do Ciebie w normalnych sytuacjach, desperacko chciałem się tego nauczyć, by wiedzieć… co Cię martwi, boli, czego się boisz… o czym marzysz. Nie udało mi się to. Do dzisiaj. Pierwszy raz wszystko czułem z tak ogromnym natężeniem. Twoje myśli zaczęły kierować się w stronę strachu, obaw i przestawałem Cię czuć, widzieć to co Ty dokładnie. Dlatego poprosiłem, byś myślała o czymś przyjemnym. I momentalnie wszystko wróciło. Poczułem wszystkie drżenia Twojego ciała, wszystkie prądy jakie odczułaś, to pożądanie… Widziałem jak wspominasz naszą pierwszą noc, jak na mnie patrzysz w środku nocy i jak bardzo kochasz to co widzisz. Kiedy zaczęłaś mnie całować… Odwróciłaś moją koncentracje, a ja potrzebowałem jeszcze chwili… z Tobą we mnie. Ale ty z kolei zaczęłaś…
- Przestań – Layla schowała swoją twarz zawstydzona, przypominając sobie swoją ostatnią wizję. Istral roześmiał się delikatnie i mocniej ją do siebie przytulił.
- Doprowadziła mnie do wrzenia. Miałem wrażenie, że zaraz eksploduje, jeśli Ci nie przerwę. Tyle tylko, że raczej wybrałem najgorszy z możliwych sposobów, by to zrobić. To co się stało z Twoim ciałem, po tym jak przejechałem przez nie palcami… Boże, do teraz czuje to w swoich żyłach. Zakręciło Ci się w głowie przez co ja sam ledwo utrzymałem się na nogach kiedy opadłaś na moje ramiona. Ale zachowanie równowagi było banalnym zadaniem porównując to z tym jak bardzo chciałem Cię wtedy pocałować. Zebrałem wszystkie siły i pocałowałem Cię. Czułem to za nas dwoje i nie umiem Ci nawet opisać tego natężenia. Otworzyłaś oczy i mogłem zobaczyć Twoimi oczami samego siebie. Byłaś tak słodko zdziwiona tym wszystkim, a ja poczułem się… anielsko spokojny. Jakby nic nie mogło mnie wyprowadzić z równowagi. Pomyślałem o Matt’cie by sprawdzić, jak bardzo się mylę. Poczułem wściekłość, ale inną niż wcześniej. Uświadomiłem sobie, że masz nade mną większą kontrolę niż ta bestia we mnie… Więc otworzyłem oczy i na powrót byłem tylko sobą.
- Więc… Kiedy zechcesz będziesz mógł…
- Nie – przerwał jej wesoło. – To wymaga sporego skupienia. Mojego ale i Twojego. I nadal nie widzę wyraźnie Twoich obaw.

Layla nie miała zielonego pojęcia co powinna powiedzieć. Jedna część niej była szczęśliwa, że znalazł sposób, by się uspokoić, że tak na niego działa, ale ta druga… Było jej wstyd, za myśli jakie miała, za uczucia jakie odczuwała i nawet za to, z jak wielkim natężeniem ona czuje nawet najmniejszy jego dotyk. Nie potrafiła przestać się czerwienić nawet na samo wspomnienie o tym, mimo, że on nie drwił z niej, ani się nie śmiał, nie patrzył na nią jakoś dziwnie. Był zachwycony i zakochany w tym co zobaczył i poczuł. Może dostrzegła jakieś strzępy dumy w jego oczach, że dokonał tego, że zdołał się uspokoić, ale tylko tyle. Wciąż nie przyzwyczaiła się do tego, że ktoś taki jak on, może pragnąć właśnie jej przez co każdy jego dotyk, pocałunek był istnym cudem, a teraz na domiar złego Istral o tym wiedział. Miała ochotę uciec i schować się gdzieś… Najpierw to wszystko co powiedziała, Lauren, potem jemu… teraz to.

- Nie sądziłem, że odczuwasz mnie w tak idealnie podobny sposób jak twoja osoba działa na mnie. Proszę, nie wstydź się tego, bo i ja zacznę.

Teraz była w szoku. Czyli on również tak się czuł? Uniosła głowę i spojrzała na niego. Nie kłamał, wszystko co właśnie powiedział było prawdą. Przywarła do jego ust i marzyła by to co kolejny raz stało się z jej ciałem już nigdy się nie skończyło…
Los dał im kilka chwil więcej, na ochłonięcie z tego co się stało. Lauren zadzwoniła przepraszając, ale utknęli w jakimś korku. Dla Layli i Istrala nie była to żadna tragedia. Wręcz przeciwnie…

- Co miałeś na myśli mówiąc, że dostałeś… tą siłę od ‘mojej miłości’? – przerwała nagle ciszę.
- Nie było jej we mnie aż do momentu, kiedy Cię poznałem. I z tego co zdążyłem zauważyć, nie działa na nikogo innego, tylko na Ciebie.
- Super – burknęła pod nosem wstając z kanapy.

Poczuła nagle dziwny przypływ złości. Weszła do kuchni i agresywnie szarpnęła drzwiczkami od lodówki, żeby wyjąc z niej trochę soku. Zanim Istral zdążył zając miejsce przy blacie i przyglądać się jej z uwagą, doszła już w swojej głowie do kilku wniosków, które nie do końca pozwalały jej się uspokoić.
Nie miała prawa teraz marudzić i wściekać się na coś, nad czym Istral nawet nie panował, to nie było fair. Nie prosił się o taki dar i nie zrobił jej na złość. Tak po prostu było. Mógł wiedzieć co się dzieje w jej głowie. Dzisiaj jeszcze może nie doskonale, ale wiedziała, że z biegiem czasu wprawi się w to i już nic dotyczące jej nie będzie dla niego tajemnicą. Nie była pewna dlaczego tak bardzo jej to przeszkadza. Bała się trochę, że kiedy przestanie być dla niego zagadką, przestanie być również atrakcyjna, ot banalny powód godny zwykłych ludzi. Ale oni kolejny raz nie byli zwykłymi ludźmi. Całe ludzkie życie w obliczu całej wieczności miało się po prostu nijak… Nie można było tego ani porównać, ani rozwiązać w podobny sposób, podobne tu były jedynie pozory.
Tak czy inaczej to nie był moment na jej frustracje. Lada moment jej znajomi zapukają do drzwi apartamentu. Musi wyglądać na szczęśliwą, tak samo jak Istral, a biorąc pod uwagę Matt’a, nie będzie to najprostsza rzecz. Myśląc o tym trzymała w swoich dłoniach szklankę soku, która nagle rozpadła się pod jej naciskiem, raniąc jej skórę.
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Sob Paź 04, 2008 1:16 pm

Część 2
--------

Istral poderwał się nagle z siedzenia i podbiegł do niej zdezorientowany. Widział, że coś się dzieje z nią złego, ale nie podejrzewał, że aż tak. Czy nie mogliby mieć chociaż jednego wieczoru bez żadnych złych rzeczy? Bez trosk i problemów? Najwyraźniej nie to było im jak na razie przeznaczone.
Pozwoliła mu się sobą zając, bez najmniejszego oporu. Patrzyła jak ostrożnie przemywa jej dłoń w obawie, że szkło ze szklanki mogło ją jakoś poważniej zranić. Jednak jej skóra była odporniejsza niż wcześniej. I mimo, że w pierwszej chwili jej dłoń była zalana krwią, po obmyciu ją wodą, na jej dłoni malowało się jedynie kilka małych zadrapań, które wyglądały zupełnie niepozornie. Pierwszy raz poczuła na sobie skutek przynależności do tej rodziny. Nie wiedziała jak to skomentować, dlatego milczała. Była już zmęczona tym dniem, a dopiero najgorsze było przed nimi…

- Przestań proszę wymyślać scenariusze w których zabijam was wszystkich w ataku furii – odezwał się nagle z udawanym spokojem.
- Co?
- Wyczuwam w Tobie jakąś obawę, strach? Nie wiem, jakbyś oddalała od siebie jakieś myśli. Wnioskuje, że to dotyczy sprawy z Matt’em.
- Powinieneś jeszcze poćwiczyć, zanim zaczniesz wypowiadać swoje teorie, bo jak na razie odczytujesz moje uczucia zupełnie źle. Czuje obawę, niepokój, odrzucam od siebie wiele myśli… ale jestem daleka od wyobrażania sobie Ciebie mordującego całe piętro. A może od razu cały budynek? Albo ulice? – wyjaśniła nie mogąc się powstrzymać od kąśliwego sarkazmu. Istral popatrzy na nią pytająco więc porzuciła swoje zasady i wyjaśniła wszystko najprościej jak tylko potrafiła. – Jestem wściekła dobra? I zazdrosna – dodała cicho. Istral momentalnie podszedł do niej bliżej i z lekkim uśmiechem oplótł swoje dłonie wokół jej tali, spoglądając na nią uważnie. – Nie mogłeś dostać jakiegoś daru uzdrawiania, albo nie wiem, cokolwiek… Nie. Musiałeś dostać taki, który pozwoli Ci wniknąć do mojej głowy. To może ja już w ogóle nie muszę się kłopotać z mówieniem. Będziesz mi po prostu czytał w myślach, patrzył na moje wizje…
- Panikujesz – parsknął spokojnym śmiechem przerywając jej tym samym.
- Wiem! Ale sama chciałabym czasem wiedzieć co tak naprawdę dzieje się w Twojej głowie.

Przemilczał to. Przytulił ją do siebie i na tym temat się skończył. Kolejny raz, nawet o tym nie wiedząc pomogła mu odsunąć od siebie myśli o Matt’cie. Wiedział, że czuje się nieswojo i mógł teraz zająć się zastanawianiem nad tym jak to zmienić, zamiast myśleć jak można zabić jej ‘jakby’ byłego chłopaka.
Kiedy siedzieli w salonie czekając niecierpliwie na jej znajomych, Layla przyglądała się swojej zranionej dłoni. Biorąc pod uwagę to, że szklanka rozbiła się wewnątrz jej dłoni, pod silnym naciskiem jej mięśni, powinna teraz siedzieć w szpitalu, konając z bólu, kiedy to jakiś stażysta będzie próbował zszyć jej dłoń jak najsolidniej. Tymczasem mogła przejechać swoimi palcami po cienkich, delikatnych strupkach przypominających pamiątkę po zabawie z jakimś małym kociakiem. Wiedziała przecież, że to część tego kim się staje mimo tego, wywarło to na nią ogromne wrażenie.
Istral zauważył, że przygląda się swojej dłoni i nawet bez wnikania w jej umysł był wstanie domyśleć się o czym myśli. Nie zamierzał jednak jej niczego ułatwiać. Nie jeśli chodziło o coś takiego. Wiedział, że kocha go zbyt mocno, by zważać na te wszystkie dziwne rzeczy, które powoli zaczynają być jej normalnością. Wystarczyło, by teraz powiedział jej, że to normalne i że wszystko będzie dobrze, a już na cały wieczór porzuciłaby tą minkę, która mówiła mu o jej zmieszaniu, zdziwieniu i nawet lekkim strachu. Bolało go jego własne zachowanie, ale wiedział, że musi do pewnych rzeczy dojść sama, dla własnego dobra. Jeśli meta jej rozmyślań będzie mówiła o odejściu od niego, jakoś to zniesie. Nie będzie łatwo, ale z pewnością łatwiej, niż gdyby stwierdziła coś takiego po ich ślubie…
Nagle usłyszeli dźwięk domofonu i wiedzieli, że już nie ma odwrotu. Layla nadal nie wiedziała jak zareagują, co Laurem im w ogóle powiedziała. Była za bardzo zła na ten pomysł, by zapytać ją o to, kiedy miała do tego sposobność, i teraz mogła tylko zgadywać. Jednak opcji było zbyt wiele, by mogła postawić na jedną.
Słyszał ich wysiadających z windy. Czwórka ludzi, śmiertelników, którzy powinni dzisiaj wyjść z tego apartamentu cali i zdrowi. Nigdy, nawet na samym początku kiedy stał się wampirem nie miał najmniejszego problemu w bywaniu między ludźmi. Podejrzewał, że ich krew byłaby dla niego swoistym przysmakiem do pieczonego w ziołach kurczaka, jednak nigdy nie miał tyle odwagi, by jej zasmakować. Raz, jedyny raz podczas spaceru po lesie złapał sarnę i wyssał z niej krew. Zobaczył ją na jakiejś polanie i dopuścił do głosu czystą ciekawość. Czasem smak jej krwi go prześladuje. Nigdy, nawet samemu sobie nie potrafił opisać tego co czuł. Działał instynktownie, wykorzystując wszystkie swoje zmysły i złapanie tego niewinnego zwierzęcia wydawało się łatwiejsze od przejścia przez ten las zachowując swoje życie. Smak, który wypełnił jego ciało był tak zajmujący, że swoją siłą skutecznie wyłączał myślenie. Jakby był czymś niespotykanym, innym, od wszystkiego, czego może zasmakować zwykły śmiertelnik. Kiedy leżał później na plecach, obok swojej pierwszej i jedynej ofiary poczuł przez moment szczere współczucie i zrozumienie względem tych okrutnych bestii. Skoro dla niego krew zwykłej sarny smakowała tak błogo, mógł wyobrazić sobie, że krew człowieka, który jest ich oczywistą naturalną ofiarą, smakuje o wiele lepiej. Nie mieli też jego siły woli, zaparcia… Nie mieli jego apetytu na normalne, ludzkie jedzenie. Ale to było kilka sekund, kiedy współczucie znajdowało się na tej samej półce co wampiry. Przed oczami pojawił się obraz Frightona zaciskającego swoje szczęki na gardle Celestine, jej przerażenie i to życie, które w momencie opuściło jej spojrzenie. Wtedy postanowił już nigdy nie próbować krwi. Nie ważne czy to będzie krew sarny, niedźwiedzia czy kogokolwiek innego. Już nigdy więcej nie będzie z tego korzystał, bo jedynie jeszcze bardziej mu to przypomina w jakich okolicznościach został przemieniony i co stracił…
Teraz jednak myśl o rozerwaniu Matt’a na strzępy, postraszeniu go kłami i zdolnościami jakie posiada wydawała mu się nie lada zabawą. Zobaczył jednak wpatrzoną w białe drzwi Layle i myśli zostały skutecznie przegnane z jego umysłu. Pocierała dłonie w zdenerwowaniu i nie oddychała już miarowo, odgłos jej bijącego serca niezmiernie go niepokoił. Podszedł więc do niej od tyłu i mocno ją do siebie przytulił. Oparła się o niego plecami i zacisnęła swoje dłonie w jego przywołują bieg swojego serca i oddech do normalności.

- Istral – zaczęła kiedy już jej ludzki słuch zdołał wychwycić ich szepty przed drzwiami. – Jak bardzo byłoby źle gdybym po prostu powiedziała im prawdę?
- Z nieobliczalnym i nieprzewidywalnym Matt’em? Za bardzo źle, skarbie…
- Ok. Więc…

Nie mieli czasu na słowa. Odwrócił ją szybko do siebie i pocałował. Słyszeli już dzwonek drzwi, ale nie odrywali się od siebie. Oboje potrzebowali tego małego momentu, by okiełznać swoje myśli i uczucia… Layla spojrzała na niego lekko przerażona i ruszyła w stronę drzwi.
Kiedy je otworzyła dwie nieznane mu dziewczyny rzuciły się na szyję Layli krzycząc coś w kółko, tak niedbale, że nawet nie starał się zrozumieć. Próbował nie szukać swoim wzrokiem męskiej postaci, jednak nie mógł się od tego powstrzymać na długo. Istral został w bezpiecznej odległości. Stał oparty o tył kanapy ze swoimi dłońmi przymocowanymi kurczowo do jego brzegów. Podniósł swój wzrok by zlustrować przeciwnika i jego dłonie zacisnęły się w pięści. Na pierwszy rzut oka Matt w oczach Istrala wyglądał niepozornie. Ponad metr siedemdziesiąt wzrostu, raczej chudy, niepozorny… W walce, nawet jakby Istral był tylko człowiekiem niedbały rady go pokonać. Dopiero kiedy wzrok nieśmiertelnego dotarł do twarzy furia wypełniła jego oczy. Blisko osadzone oczy, charakterystyczny nos i ostre rysy kości policzkowych. W dodatku kilku milimetrowe włosy niczym u więźnia czy wojskowego…
W pierwszym momencie Matt stał nieruchomo z dłońmi przy swojej twarzy i patrzył na Layle z niedowierzaniem, zupełnie nie zwracając uwagi na nic innego. Kiedy dziewczyny oderwały się od niej wkroczył w między nie jakby były jakimiś gibkimi drzewkami i wziął Layle w ramiona. Z ust Istrala wyszło ciche warknięcie, natychmiast się wyprostował co nie uszło uwadze Lauren..




--------------------

macie zboczeńcy Wink
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 8 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach