sweetthink
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

+11
mysweettime
naciak
Lockit
Laffy
Shout
PatsyGirl
Gwiazdeczka
Lipciaaaa
Oldź
addiek
Mrs White
15 posters

Strona 4 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Sheemeka Wto Wrz 02, 2008 9:51 pm

Świetne!:*: Aż mnie dreszcze przeszły:*:
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Czw Wrz 04, 2008 2:58 pm

ojej :*: dziękujemy dziewczynki :*:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Wrz 05, 2008 12:02 am

no to jedzcie, smacznego :leze!: poważnie te poprawki nam sprawiają wieeeeelką frajdę!

--------
2



Wchodząc do pięknego salonu, tak samo jak reszta domu urządzona wciąż w starym stylu, ujrzeli Charline i Edwarda siedzących na kanapie. Matka Istral’a natychmiast wstała i podbiegła do syna, by chwile później zatopić się w jego uścisku. Nawet nie znając ich historii można było wyczytać z tego zachowania, jak wielka tęsknota łączyła tych dwojga. Jego ojciec jedynie wstał ukrywając swoje dłonie za plecami. Gołym okiem było widać, że ten człowiek przyjmuje wciąż za swoje zasady panujące w rodzinie wieki temu. Layla stała z boku, jedynie obserwując zaistniałą scenę i była pewna, że ten chłód i brak wzruszenia w nim, to jedynie przebranie jakie nosi. Widziała bowiem jak mocno zaciska szczęki, by nie dopuścić do głosu wzruszenia i ten widok sprawił, że dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Nawet nie zauważyła czy oddał jej uśmiech, gdyż poczuła dłoń Istral’a na nowo ściskającą jej rękę.

- Mamo, Ojcze – zaczął niepewnie. – Poznajcie Layle.

Dziewczyna od razu wyciągnęła rękę do Matki Istral’a. Ku jej wielkiemu zaskoczeniu kobieta natychmiast uściskała ją przyjaźnie, nieprzerwanie się uśmiechając. W oczach Layli była taka młoda, zupełnie nie podobna do stereotypowej matki, pani domu. Jej długie ciemne włosy falowały nieznacznie wzdłuż jej pięknej figury. Była idealna. Z bliska wyglądała wręcz olśniewająco. Mimowolnie przypatrywała się jej twarzy poszukując chociażby najmniejszej zmarszczki. Szybko jednak ocknęła się nie chcąc wyjść na niegrzeczną. Ciepło z jakim została przez nią przywitana zbyt wiele dla niej znaczyło.

- Miło mi Państwa poznać. I przepraszam za nasze pierwsze spotkanie. Raczej to nie było wymarzone poznanie przyszłej synowej. – Layla roześmiała się wesoło, jednak widząc powagę na ich twarzach ucichła, spoglądając niepewnie na Istrala.

Sama nie była pewna dlaczego tak szybko im o tym powiedziała. Nie wiedziała nawet co na temat informowania jego rodziców myśli jej narzeczony i poczuła się naprawdę źle pomijając w tej decyzji jego zdanie. Jednak on jedynie delikatnie zacisnął jej dłoń na znak, że wszystko w porządku. Bo przecież i tak by się dowiedzieli. Może to nie był najlepszy początek, może powinni najpierw wszystko im wyjaśnić… Jednak to nie miało dla niego tak wielkiego znaczenia. Bardziej obawiał się reakcji na jego powrót po tak długim czasie unikania swoje rodziny, aniżeli na to, że zamierza się ożenić…

- Synowej? – zapytał Edward w zdziwieniu marszcząc brwi.
- Tak – odparł Istral.
- Synu, gdzie Twoje maniery? Czy nie powinniśmy z Twoją matką najpierw poznać Twojej wybranki, zanim zdecydujesz się na coś takiego?
- Przepraszam, ale nie było czasu. Poznaliśmy się wczoraj i przez to całe zamieszanie…
- Wczoraj?! – krzyknęła Charline spoglądając z niepokojem na swojego męża.
- Nie wierzę jak mogłeś zrobić coś tak potwornie głupiego! Jeszcze mi powiedz, że zrobiłeś z niej nieśmiertelną?! – Istral chciał już odpowiedzieć, ale niecierpliwość jego ojca uniemożliwiła mu to. – Jak mogłeś zdradzić nasz sekret obcej kobiecie!
- To nie jest obca kobieta! – przerwał mu wściekle.
- Oh jasne – zakpił z szyderczym uśmiechem. – Jest podobna do Celestine! To tłumaczy tą niezwykłą głupotę, która Cię dopadła! Czy wiesz jak wielką cenę możemy za to zapłacić?! Cała Twoja rodzina, cały nasz gatunek może w jednym momencie zostać prześladowany!

Edward aż zaczerwieniał od gniewu. Niczym mu była obecność Layli. Ona sama chciała coś powiedzieć, wytłumaczyć wszystko, jednak spojrzenie Charline powiedziało jej, że nie warto mu przerywać. Więc milczała stojąc ze spuszczoną głową pełną myśli. Dotarło wtedy do niej, że nie wszystko będzie tak piękne jak ta wspólna noc jaką ze sobą spędzili. Wszystko jest wstanie przewrócić się do góry nogami w jednym momencie. Nie są sami, nie istnieją jedynie dla siebie i to mógł być zawsze problem nie do pokonania. To nie jest zwyczajna rodzina. To nawet nie jest rodzina z problemami. Ci ludzie połączeni są ze sobą czymś znacznie większym i mocniejszym. Tajemnica jaką dzielili wyznaczała im ścisłe zasady, których musieli przestrzegać. Inaczej bardzo szybko nie byliby zdolni do spokojnego, normalnego życia. I nagle zjawia się ona. Obca dziewczyna, trzymająca ICH syna za rękę, śpiąca z nim w JEDNYM łóżku, wspominająca w pierwszych słowach do nich o MAŁŻEŃSTWIE. Czy to w ogóle można było przyjąć ze spokojem?

- Zjawiasz się po tylu wiekach niewiadomo skąd, nie dajesz znaku życia jeszcze coś takiego! Powoli zaczynam myśleć, że nie jesteś moim synem!
- Edwardzie! – krzyknęła Charline

Spojrzenia ojca i syna spotkały się. Na twarzy Istral’a, Layla zobaczyła tą wściekłość z poprzedniego wieczoru i szczerze bała się rozwoju sytuacji. Znowu jego oddech nabierał tępa, a oczy patrzyły wrogo przed siebie zmieniając swój pierwotny błękit, na zimny odcień brązu. Ściskał jej dłoń tak mocno, że powoli zaczynała odczuwać ból. Istral modlił się wtedy o siłę, by nie zrobić krzywdy nikomu z ludzi znajdujących się w tym pomieszczeniu. Czuł wściekłość, wręcz furię i gdyby nie zatroskane spojrzenie Charline, które dostrzegał kontem oka i nie ten cudowny dotyk Layli, zapewne nie zdołałby zahamować w sobie tego gniewu. Zastąpił go wtedy żalem, smutkiem, bo tak było bezpieczniej, ale nie dla niego, a dla nich. Spodziewał się wielkiej awantury ze swoim ojcem. Tak było zawsze kiedy wracał do domu po długiej nieobecności, jednak nie spodziewał się nigdy że usłyszy od niego coś takiego. Istral gardził swoją osobą, nienawidził kim się stał. Nienawidził jednak tylko tej wampirzej połowy, nie przestawając nigdy czuć dumę z nazwiska jakie nosił. Przez wiele lat to było jedynym jego pocieszeniem, kiedy wspominał czasy spędzone wraz ze swoją rodziną w tym miejscu. Dzisiaj cały jego świat runął. Jego siła została zabita przez te słowa. Uświadamiając sobie ten ogromny ból niemal natychmiast pomyślał o Layli. Była tutaj, ściskała jego dłoń i nawet na moment nie pisnęła kiedy swoją siłą zadawał jej ból. W jakiś sposób rozumiała, że nie robi tego by ją skrzywdzić, chce się tylko uspokoić. Jego oddech powoli słabł, serce zwalniało do przepisowej prędkości, jedynie oczy nie zmieniły wyrazu… Żadne z czworga osób stojących w salonie nie zdążyło zrobić czy powiedzieć niczego co było w ich planach. Do pomieszczenia wbiegł bowiem mężczyzna. Ciężko dysząc, podszedł do Edwarda i położył swoją dłoń na jego ramieniu, łapiąc oddech.

- Lordzie Daves, coś się dzieje – oznajmił niespokojnie. – Nad ziemią unosi się ciężki dym, na dachy i ulice spadają jakieś zgliszcza, a wampiry… One – jąkał się nie wierząc w to co musiał powiedzieć. – One po prostu zaczynają się samoistnie spalać. Wymierają. Tu, za oceanem, wszędzie.
- Jak to? – wtrąciła Charline.
- Mówią, że jakiś nieśmiertelny połączył się z tą, za sprawą której wampiry miały odzyskać pierwotną moc. Wczoraj, w Nowym Yorku, w jednym z domów, odbyła się walka. Ten nieśmiertelny zabrał dziewczynę ze sobą i uciekli. Późną nocą, pierwsze wampiry zaczęły wymierać i nadal to się dzieje.

Spojrzenie Edwarda momentalnie pobiegło w stronę przysłuchującego się wszystkiemu Istral’a. Jego wzrok nadal był gniewny i w oczywisty sposób nie zamierzał się zmienić. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Mężczyzna, który przybył z tą wiadomością, dopiero teraz zauważył dwie postacie, których nigdy wcześniej nie widział. Ze zdjęć porozrzucanych po domu wiedział, ze oto stoi w jednym pomieszczeniu z synem Państwa Daves, który zniknął na wieki pokutując za czyjąś śmierć.

- To Ty moje dziecko jesteś tą niewiastą, prawda? – zapytała delikatnie Charline.

Layla jedynie przytaknęła, nie mając pojęcia co powinna powiedzieć. Wszyscy patrzyli na nią jakby na podstawie tego, jak wygląda mogli ocenić to, jak czystą i niewinną osobą jest naprawdę. Miała ochotę schować się za plecami Istral’a i tam przeczekać na koniec tej kłopotliwej sytuacji. Żadne z obecnych jednak nie wiedziało co ma powiedzieć. Ta wiadomość nadawała o wiele innego sensu całej sprawie. Po pierwsze jeśli wampiry zaczęły wymierać to jest to najlepszy dowód na to, że uczucie które ich połączyło jest szczere. Po drugie, skoro Layla jest z natury i przeznaczenia tak czystą osobą, to czy w ogóle można mówić o jakimkolwiek zagrożeniu z jej strony? W tym momencie te obawy wydawały się nielogiczne nawet dla samego Edwarda. Przesadził i doskonale o tym wiedział. Kolejny raz nie pozwolił sobie nic wyjaśnić, mimo że już nie jeden raz popełnił ten błąd i za to zapłacił. W jego głowie przeleciały jak w przyśpieszonym tempie te sytuacje, kiedy jego upór i zawziętość sprawiały, że kobieta którą kochał nie odzywała się do niego tygodniami. Chwile kiedy jego syn, będąc tylko dzieckiem chował się gdzieś, by nie musieć schodzić na kolacje i dzielić z nim jednego pomieszczenia. Wyrzuty sumienia były dla niego od zawsze najbardziej niepożądanym z uczuć. Po niespełna czterystu latach jakie przeżył wiele spraw zakorzeniło się w nim bardzo mocno. Nie potrafił zmienić się od tak, przyjąć i zaakceptować nowe zasady rządzące światem. Gdyby miał być szczery i gdyby miał postąpić zgodnie z tym jak sam chciałby by to wszystko wyglądało, sam wybrałby żonę dla swojego syna z nadzieją, że ją pokocha. Zazdrościł im wszystkim tej łatwości z jaką przychodzi im mierzenie się z panującymi realiami. Charline i Istral zawsze sprawiali wrażenie cieszących się z postępu jaki niosła ze sobą przyszłość. Dla Edwarda był to tylko niepotrzebny zamęt…

- Dziękuję OJCZE za zaufanie – syknął doniośle, poczym pociągną za sobą na górę Layle.

Przepuścił ją w drzwiach, wszedł i trzasnął nimi, tworząc echo, które rozeszło się po całym domu. Oparł się o nie plecami, odchylając do tyłu głowę w nadziei, że to chociaż w minimalnym stopniu mu pomoże. Ale nie tego potrzebował. Layla podeszła do niego i najzwyczajniej w świecie wbiła się w jego ramiona. Niemal siłą, czując, że wcale mu się to nie podoba. Czując, że odwieczna samotność i radzenie sobie z problemami w pojedynkę, znowu dostało główną rolę w jego życiu. Objął w prawdzie jej talię, ale czuła płynący z niego chłód.
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pią Wrz 05, 2008 12:03 am

Część 2
----

- Przepraszam, że musiałaś w tym uczestniczyć. Nie tak to powinno wyglądać. Nie tak – jęknął zażenowany całą sytuacją.

Gdyby to spotkało go samego, nie paliłoby jego serca z tak wielką siłą. To było pierwsze spotkanie Layli z jego rodzicami i mimo wszystko miał nadzieję, że nie skończy się właśnie tak. W krzykach i wyrzutach, których ona musiała być światkiem. Bał się nawet myśleć o tym co poczuła, kiedy jego własny ojciec wysuwał nagłos fałszywe przypuszczenia na jej temat. Już wtedy wiedział, że powinien był najpierw zejść do nich w pojedynkę i wyjaśnić wszystko bez jej udziału. Jednak czasu nie można było nigdy cofnąć i nadal nikt nie jest wstanie tego uczynić. Jedyne co mógł zrobić to dążyć dalej, do czegokolwiek co na niego czekało.

- Nie przejmuj się. Ochłoniecie, przeprosicie się, wszystko wyjaśnicie i będzie dobrze.
- Przeprosić się z Ojcem? – zapytał odrywając się od niej. – Podobno nie uważa mnie za swojego syna. Nie mam mu nic więcej do powiedzenia.
- Nie powiedział, że nie jesteś jego synem. – Od razu zaznaczyła. – Z resztą był zdenerwowany i zaskoczony tym wszystkim…
- I to go usprawiedliwia w Twoich oczach? Ciekawe co byś mówiła na moim miejscu – odwrócił się od niej.
- Ojciec zostawił moją matkę w piątym miesiącu ciąży. Bez środków do życia. – Istral przechylił lekko swoją głowę czując bolesne ukłucie w swoim sercu. – Nigdy, nawet nie próbował się dowiadywać co się ze mną stało, co z mamą… Ona była tak przerażona, że dwa miesiące później mnie urodziła. I nie wytrzymała tego. Wierz mi, wiem co to żal do rodziców. Ty swoich masz wspaniałych. Chciałam tylko byś wiedział, że powinieneś ich szanować. Za sam prosty fakt, że są.

Mówiła spokojnie, melodyjnie, że aż bał się na nią spojrzeć. Jednak obrócił się i zobaczył tą piękną zieleń, teraz przykrytą skrzętnymi kroplami rosy. Poczuł się pusty. Rozpacza i wścieka się o coś, co nie ma znaczenia w obliczu tragedii jaka ją spotkała. Jedna część jego osoby nienawidziła tego, w jak wielkim stopniu ta mała istotka jaką była Layla w jego oczach wpływa na niego. Na jego uczucia, zachowanie czy myślenie. W obliczu jego siły mogłaby zginąć w ułamku sekundy, a mimo to widząc jego wściekłość nawet przez myśl jej nie przeszło, że powinna teraz zniknąć z jego oczu dla własnego bezpieczeństwa. Jeszcze inna część nienawidziła się za to, jak łatwo samymi słowami potrafi jej sprawić ból. Patrzył na jej oczy pełne łez i ten ból jaki czuła, mimo, że jak zawsze trzymała się dzielnie wypełniał i jego serce. Jeśli cokolwiek na tym świecie mogło go uspokoić to na pewno była to ona. Spokojnie podszedł do niej i objął. Znowu z tym ciepłem i troską. A ona znowu… poczuła się wolna.

Chwile później Istral wyszedł, by porozmawiać ze swoim ojcem na spokojnie. Opowieść, jaką usłyszał od Layli wzbudziła w nim poczucie, że nie powinien robić z małych nieporozumień, wielkich, nie do wybaczenia problemów i pragnął całym sercem, dojść z nim do porozumienia.
Kiedy wszedł do jego gabinetu, Edward siedział na fotelu przy swoim biurku wpatrzony w wijące się w wietrze liście drzew rosnących w ich ogrodzie. Doskonale słyszał, że drzwi jego gabinetu się otwierają i zdawał sobie też sprawę z tego, kto wszedł do środka. Nie był wstanie jednak odwrócić się do niego twarzą, by znowu zobaczyć te oczy, których nienawidził w swoim synu najbardziej. Oczy bestii z którymi walczyła od pokoleń jego rodzina. Minęło tak wiele czasu od tej feralnej nocy, kiedy wszystko przewróciło się do góry nogami, jednak on nadal doskonale wszystko pamiętał. Odprowadzał swym wzrokiem dwoje zakochanych, napawając się dumą, że wreszcie jego syn odnalazł kobietę, którą będzie mógł kochać całą wieczność. Była taka idealna… Wspomnienie Celestine również go prześladowało. Zamiast dostać od jego rodziny nieśmiertelność, przypadła jej śmierć, jakże okrutna śmierć. Gdyby nie jakiś dziwny plan jakiego nigdy do końca nie zrozumiał, Istral i Celestine byliby dzisiaj razem, mieszkaliby w tym domu, bądź nawet na drugim krańcu świata, ale wszyscy byliby szczęśliwi. Zacisnął mocno pięść na to wspomnienie i czekał, na słowa jakie musiały w końcu nadejść.

- Ojcze – zaczął niepewnie próbując jak najsilniej pozbyć się z siebie tego palącego zdenerwowania. – Myślę, że powinniśmy porozmawiać w spokoju.
- Myślałem, że po tym co się stało, już was nie ma.
- Cóż, Layla patrzy na wiele rzeczy zupełnie inaczej i potrafi mi uargumentować swój punkt widzenia. Dlatego tutaj jestem.
- Dla niej? – Edward odwrócił się w zdziwieniu na te słowa i nie przestawał przyglądać się postaci swojego syna. Stał przed nim z rękoma za swoimi plecami, wyprostowany i… spokojny. Jego błękitne oczy zawierały jedyne znikome ilości tego dzikiego brązu. Ile więc czasu minęło odkąd usiał przy tym oknie? Dzień, dwa? Następne sto lat? Spojrzał jednak na zegarek i jeszcze mocniej się zdziwił. 20 minut. 20 minut i jego syn na powrót jest sobą.
- Nie zasłużyła sobie na tą scenę, którą zafundowaliśmy jej w salonie. Nie jest złą osobą i chciałem Ci tylko powiedzieć, że nie musisz się jej obawiać. Doskonale rozumie jak wielką cenę musielibyśmy zapłacić za wyjawienie naszej tajemnicy. Chcę ci również wytłumaczyć skąd ten pośpiech i dlaczego to wszystko się dzieje. Przepraszam, że nie zrobiłem tego wcześniej, to był mój błąd.
- Słucham więc…

Mimo, że to szczere wyznanie jakie usłyszał z ust Istrala, mimo, że żal i ból ścisnął jego gardło nie potrafił pokazać mu jak wiele to dla niego znaczy. Miał ochotę wstać i uściskać mocno swojego syna, zapewnić, że nigdy nie przestanie być częścią jego serca, nie ważne co by się działo. Nie mógł. Nigdy nie potrafił zdobyć się na taką bliskość mimo, że patrząc na to z jaką swobodą zachowuje się jego żona, niezmiernie tego pragnął. Można mówić tu o wstydzie bądź jakiś dziwnych zwyczajach w jakich sam został wychowany, ale prawda była zupełnie inna. Edward nigdy nie przestał się obwiniać za wszystko, co zniszczyło Istrala, za tą pamiętną noc kiedy wszyscy ważni dla niego ludzie stracili tak niewyobrażalnie wiele. Wyrzuty sumienia nakazywały mu trzymać dystans i odciąć się od tego wszystkiego jak tylko był wstanie. Nie rozumiał tych swoich zachować i nawet ich nie akceptował, jednak to było o wiele silniejsze od silnej woli pomagającej mu zwalczyć nie jedną wadę w jego osobie.
Istral usiadł na fotelu i spojrzał na swojego ojca, którego twarz jak zwykle nie mówiła mu zbyt dużo. Widząc to znowu poczuł wściekłość, na brak emocji, jakichkolwiek w człowieku siedzącym przed nim. Wziął jednak głęboki oddech i odwrócił od niego swój wzrok. Pamiętał po co tu jest i nie zamierzał się poddawać. Dla Layli to było ważne i w tym co mu powiedziała było zbyt wiele prawdy, by dać się ponieść tym złym uczuciom. Jego ojciec nigdy nie dał mu tyle ile chciałby od niego dostać. I nie mowa tu o kwestiach finansowych, spełnianiu marzeń itp. Tego nigdy nie miał zbyt mało. Brakowało mu tylko tego uczucia, pewności, że nie ważne co będzie, Edward stanie za nim jeśli będzie trzeba to nawet przed całym światem. Mimo tego nigdy nie powiedział mu, że nie chce go więcej widzieć, nawet wtedy, gdy okazało się że stał się nagle jednym z ich największych wrogów. Potworem, którego nienawidził. Pamiętał doskonale, że decyzja o zostawieniu domu i samotnej wędrówce po świecie wybrał sam. Nie mogąc znieść dłużej dobroci jaką dostał w tym domu. Edward mógł cierpieć po cichu, mógł czasem nawet rzucić jakiś ostry komentarz, jednak nigdy nie zwrócił się do niego z wrogością. A przecież mógł… Mógł wtedy zrobić wiele gorszych rzeczy, ale ufał mu na tyle, by pozwolić mu odejść i rozprawić się z samym sobą w pojedynkę.
Historią którą przedstawił swojemu ojcu była jak najbardziej zgodna z tym co się stało. Istral jedynie nie wiedzieć dlaczego pominął fakt, że zrozumiał ich plan długo zanim Layla się urodziła i chodził po świecie z ciężarem chwili, kiedy przeznaczenie na jakie został skazany go znajdzie. Nie mógł tego wyznać, wiedział, że jego ojciec wpadłby w furię, zapewne gorszą niż ta poprzednia…

- To wiele wyjaśnia synu. – Kiedy nazwał go ‘synem’ obydwaj jak na raz popatrzyli na siebie pytająco. Doskonale wiedzieli, że żadne przeprosiny nie wchodzą w grę. Mogli jedynie dać sobie do zrozumienia, że ich poprzednia rozmowa była zupełnie niewłaściwa i czytać pomiędzy wierszami słów, które mówili do siebie. Tacy już byli. Od lat zamknięci przed sobą. Liczyło się jednak wtedy jedynie to, że wszelkie niedomówienia zostały już wyjaśnione, a oni dwaj mogą w końcu na swój własny sposób cieszyć się na wszystko co miało nadejść.

Istral wyszedł z gabinetu swojego ojca z poczuciem, że zrobił dobrą rzecz. Jeśli dałby się ponieść swoim własnym odczuciom, już dawno by go tu nie było, a żal wciąż niszczyłby nie tylko jego, ale i Layle. Ta rozmowa z Edwardem dała mu niezmierną nadzieje, że wszystko się ułoży. Skoro potrafił powstrzymać się od tego zachowania, które już się w niego wrosło i porozmawiał mimo tego ze swoim ojcem, to nic nie może okazać się już dla niego zbyt trudne. Chyba, że okaże się, że straci Layle. Tego jednego wiedział, że nie byłby wstanie znieść.
Idąc korytarzem prowadzącym do swojej sypialni zobaczył ją wpatrzoną w jeden z wielu obrazów zdobiących korytarze dworu. Była taka piękna i tak żywa, że przez moment zaczął się zastanawiać, czy to aby nie jest jakiś sen. Roześmiał się pod nosem na widok tego z jak wielką uwagą przygląda się płótnu w złotej ramie na wprost jej oczu. Wydawała się zdziwiona wręcz zdezorientowana i nie potrafił domyśleć się dlaczego tak jest.
Znudzona i zdenerwowana czekaniem na swojego narzeczonego postanowiła przejść się po dworze. Początkowo miała zamiar wyjść na zewnątrz, jednak jak tylko przeszła kilka kroków w stronę schodów jej wzrok skupił się na obrazach. Niezwykle dziwnych, wręcz nierealnych. Przedstawiały różne postacie, których pochodzenia mogła jedynie się domyślać. Wcześniej nie miała czasu przyglądać się im z taką uwagą na jaką zasługiwały, dlatego teraz, nie zamierzała nawet przestawać. Wodziła swym wzrokiem po dostojnych twarzach i nie potrafiła się nadziwić nad pięknem tych malowideł. Niektórzy ubrani w żupany, kontusze i inne szlacheckie części garderoby patrzyli z dumą i powagą przed siebie, inni w skromnych szatach uśmiechali się przyjaźnie. Wszystkich łączyła jednak wspólna cecha – byli młodzi. Gdyby nie wygrawerowane napisy na złotej ramie nie można by odróżnić ojca od syna.
Jedno malowidło szczególnie przykuło jej uwagę. Przystanęła by dokładniej przyjrzeć się widniejącej na nim postaci. Zimne oczy w kolorze nieba przyglądały jej się uważnie. Miała takie wrażenie jakby była obserwowana przez prawdziwego człowieka. Wyciągnęła rękę aby sprawdzić czy to aby nie jest złudzenie.

- Mam poczuć się zazdrosny? – Głos Istral’a nabrał takiego wyrazu, że momentalnie się ocknęła.
- Nie, ja tylko… - Chciała się wytłumaczyć ale mężczyzna zrobił to za nią.
- Wiem jakie wrażenie robi ten portret. Ojciec wydał majątek na najlepszych malarzy, aby uwiecznili jego ukochanego syna. – Layla natychmiast oderwała swój wzrok od płótna i posłała Istralowi pytające spojrzenie, które doskonale odczytał. - Tak, mam brata, który tylko pod nazwą nim jest. Edward zawsze go faworyzował. Zawsze on był tym lepszym, bardziej wykształconym, przystojniejszym… Ja byłem tym drugim… Dorian zawsze podzielał tą chęć walki z wszystkim, co nieludzkie i wrogie, a ja byłem na to oporny. Pragnąłem innego życia i dlatego pewnie Ojciec zawsze poświęcał jemu więcej uwagi. – Dziwił się z jak wielką łatwością przyszło mu wypowiedzenie tych kilku zdań prawdy o której niegdyś nie był wstanie nawet myśleć bez uszkodzenia jakiegoś urządzenia czy nie zrobieniu swoją pięścią wielkiej dziury w ścianie. Dzisiaj od tak, z lekkim uśmiechem na ustach powiedział to wszystko i czuł się tak niezwykle wolny. Dzisiaj miał już przy swoim boku kogoś, kto daje mu tyle ciepła, że czasem napawa go to jedynie przerażeniem.
- Gdzie on teraz jest?
- Gdzieś w Australii. Ma tam dom, rodzinę i tak samo jak Edward walczy z wszystkim co złe. Ja stałem się rodzinną ironią. Od wieków walczyliśmy z wampirami i nagle, syn wielkiego Lorda Daves’a stał się wampirem. Patrzyli na mnie jak na zdrajcę…
- Zdrajcę? – zdziwiła się. – Przecież to nie była Twoja wina i nic nie mogłeś zrobić. Równie dobrze mogłeś ich zapytać dlaczego oni dwaj zamiast ratować Ciebie jako rodzinę pomagali wszystkim na świecie! – uniosła się poczym mocno się do niego przytuliła. – Dla mnie jesteś bohaterem – wyszeptała co przywołało na jego ustach lekki uśmiech.
- Nie mówię o rodzinie, nie tej najbliższej. Z Doriana dało się jeszcze wyczytać to oskarżenie, ale Ojciec nigdy nie pozwolił wypowiadać takich opinii nagłos. Mimo, że zapewne poniekąd czuł to samo. Widzisz Layla, Edward jest dość dziwnym człowiekiem. Tak naprawdę nigdy nie byłem wstanie przewidzieć jego reakcji. Tak jak dzisiaj.
- Właśnie, jak poszło?
- Dobrze. Przyjąłem postać skruszonego syna, opowiedziałem wszystko modląc się o siłę, by nie wybuchnąć i tyle – przerwał na moment marszcząc brwi.
- A co powiedział o mnie? – zapytała delikatnie nie mając pewności czy powinna o to pytać właśnie teraz.
- Nic. „To wiele wyjaśnia, synu” – zarecytował próbując przybrać wyraz twarzy godny Edwarda i zaraz po tym delikatnie musnął swoimi ustami o jej wargi. – Nie oczekuj od niego przeprosin czy wyjaśnień. Nie zrobił mi awantury, kolejnej. To się liczy.
- Nie oczekuje – prychnęła od razu. – Byłam tylko ciekawa. Ale wydaje mi się, że będę musiała poczynić własne obserwacje, jeśli chcę wiedzieć co o mnie myśli.
- To naprawdę aż tak dla Ciebie ważne?
- Skoro mamy być rodziną, chcę mieć pewność, że wszystko jest na swoim miejscu. Nie musi mnie lubić. Ale chciałabym, żeby chociaż mnie akceptował. Wiem, że może nie jestem wymarzoną dziewczyną dla jego syna, zapewne miał dla Ciebie o wiele ‘lepsze’ propozycje, ale mimo to…
- Layla – przerwał jej ujmując jej twarz w dłonie. Uśmiechał się do niej jakby palnęła jakąś gafę. Czy ona naprawdę może myśleć, że ktoś mógłby być dla mnie bardziej odpowiedni? Czy czekałbym tyle lat gdybym taką spotkał? Pytał się sam siebie w swoich myślach hamując śmiech, który mógłby ją speszyć. Nie było żadnej innej i nie będzie, nigdy. Z wszystkich rzeczy jakie mógł poddać pod wątpliwość, tej akurat był pewien. – Nigdy, przenigdy nie myśl, że mógłbym woleć kogoś innego od ciebie. To niemożliwe.
- Nawet jeśli to byłaby Celestine? W czystej postaci? W swoim ciele i duszy w jednym kawałku? Nawet wtedy?
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Rose Pią Wrz 05, 2008 3:29 pm

znowu zaparło mi dech w piersiach ;] cudowny odcinek ;*


aaa... i baner też boooooski ;D
Rose
Rose

Liczba postów : 642
Join date : 01/05/2008
Age : 34
Skąd : tam gdzie niebo i piekło tańczą razem w świetle księżyca...

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by PatsyGirl Pią Wrz 05, 2008 5:44 pm

A ja przeczytam jak będzie ciemno White & Patsy

żeby była ta atmosfera White & Patsy
PatsyGirl
PatsyGirl
Mrs. Leto
Mrs. Leto

Liczba postów : 5911
Join date : 26/03/2008
Age : 32

http://www.patsy-girl.blog.onet.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Sheemeka Pią Wrz 05, 2008 5:47 pm

ja też White & Patsy
Sheemeka
Sheemeka
Mrs. Quincy
Mrs. Quincy

Liczba postów : 5596
Join date : 04/06/2008
Age : 28
Skąd : Toruń

http://www.myspace.com/sheemeka

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Laffy Pią Wrz 05, 2008 7:03 pm

A ja tam nie czekałam xD

Podobała mi się ta scena z ojcem.
Ale zakończenie ... nie wiem co powiedzieć ...
Laffy
Laffy

Liczba postów : 1904
Join date : 31/03/2008
Age : 34
Skąd : P.Śl.

http://www.silentmon.fbl.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Gwiazdeczka Pią Wrz 05, 2008 7:07 pm

Już wcześniej wychwaliłam ten odcinek White & Patsy Oczywiście piękny, magiczny i niepowtarzalny :*: Czekam na ciąg dalszy Wink
Gwiazdeczka
Gwiazdeczka

Liczba postów : 1406
Join date : 26/03/2008
Age : 31
Skąd : Wrocław

http://opowiadanie-kiedys-zrozumiesz.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Sob Wrz 06, 2008 7:02 pm

Gwiazdka zadziwiasz mnie... :leze!:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by naciak Nie Wrz 07, 2008 3:30 pm

musiała być światkiem
white kochanie, świaDkiem. xD


zgadzam się z Laf. zakończenie no... hmm... nie wiem jak skomentować.
mi się najbardziej podobałą scena gdy Istral się uspokaja. aaah.
naciak
naciak

Liczba postów : 5520
Join date : 27/03/2008
Age : 30
Skąd : Gdynia.

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Nie Wrz 07, 2008 3:33 pm

oj no co ja zrobię że jestem Muotex :leze!: i word razem ze mną :leze!: hehee

jeśli ktoś chce to myślę, że możemy dać wam następny odcinek :leze!:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by naciak Nie Wrz 07, 2008 3:36 pm

ejejejejej JA CHCĘ JA.
jestem ciekawa. co będzie po tym pytaniu. ; >
naciak
naciak

Liczba postów : 5520
Join date : 27/03/2008
Age : 30
Skąd : Gdynia.

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by PatsyGirl Nie Wrz 07, 2008 3:37 pm

Boże, ja jeszcze tego nie przeczytałam, bo co wieczór dręczę "Potęgę Podświadomości" (zaczęłam to czytać zimą i wbrew pozorom to nie ma kilku tomów xD).

Ej, ja też jestem Muotex, ale ja poprawnie piszę! :leze!:
PatsyGirl
PatsyGirl
Mrs. Leto
Mrs. Leto

Liczba postów : 5911
Join date : 26/03/2008
Age : 32

http://www.patsy-girl.blog.onet.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Nie Wrz 07, 2008 3:44 pm

3



Istral momentalnie odsunął od niej swoje dłonie i cofnął się do tyłu. Nie potrafił patrzeć w jej oczy, bo przez chwilę ta wizja jaką mu przedstawiła zaatakowała go z taką siłą, że nie potrafił powstrzymać swojego serca od biegu i myśli od kreowania idealnego obrazu prawdziwej Celestine na wprost jego.
Przyglądała się mu z uwagą i w pewnym momencie pożałowała tego pytania. Miała wrażenie, że usłyszy zaraz coś, co ją zabije. Albo, że tymi słowami uzmysłowiła mu coś o wiele gorszego. Że każe jej odejść i już nigdy nie wracać, że przestanie ją całować, dotykać, szeptać jej do ucha wyznania miłości dokładnie takie, jak wtedy, gdy wyczerpani leżeli w nocy w swoich ramionach, zupełnie niegotowi na sen. Czy miało dla niej jakiekolwiek znaczenie którą część jej osoby Istral kocha bardziej? Ależ nie! Gdyby chciał mógłby nawet mówić do niej Celestine i tak byłaby szczęśliwa.

- Ona nigdy w taki sposób do mnie nie wróci. Nigdy, więc to pytanie jest zupełnie bez sensu – rzucił przez zęby.
- Dzieci! – nagle głos Charline zwrócił ich uwagę. Stała przy schodach i machała do nich radośnie. – Kochani chodźcie ze mną napić się kawy. Jeszcze się wami nie nacieszyłam!

Istral spojrzał na Layle i odnalazł w niej delikatny uśmiech, który go rozluźnił. Chwycił ją bez słowa za rękę i pociągnął za sobą w stronę schodów. Kiedy wyszli na taras Charline siedziała już wyciągnęła na fotelu z białej skóry zaraz obok pięknego drewnianego stolika pełnego zastawy i smakołyków. Istral szarmancko odsunął jedno z foteli dla Layli śmiejąc się pod nosem z tego z jak wielką uwagą jest obserwowany przez swoją matkę. Wiedział doskonale, że ta nie miałaby żadnych oporów by powiedzieć mu wprost co robi źle. Czasem zastanawiał się jakim cudem jego rodzice są nadal razem…

- Mamo, czemu krzyczysz przez pół piętra jak mogłaś powiedzieć komuś żeby nas zawołał?
- Oj jakbym Cię nie znała kochany. Zapewne powiedziałbyś, że jesteście zmęczeni i nici ze wspólnej kawy, a tak… Mam was oboje i mogę zacząć przesłuchania.
- Przesłuchania? – roześmiała się Layla z lekką nerwowością w swoim głosie.
- Nic się nie przejmuj. Nie jestem taka zła. Tylko wścibska… Ale inaczej się nie da z moim synem. Jakbym nie zadawała pytań, to w życiu by mi nic nie powiedział. Tak samo jak dzisiaj. Gdybyś nie palnęła z tym małżeństwem na wstępie to zapewne do tej pory nic byśmy nie wiedzieli.
- Przepraszam – wyszeptała Layla czując jak jej twarz czerwienieją z zawstydzenia. – Powinnam być bardziej taktowna…
- Co?! W życiu! Fakt trochę się przestraszyłam tego wszystkiego, ale na boga! Nawet nie próbuj się zmieniać bo ci wejdą na głowę! – wybuchła śmiechem tak głośnym, że echo rozniosło go po całej werandzie zwracając uwagę ogrodnika. Layla widząc ten wielki entuzjazm od razu się rozluźniła spoglądając na Istrala, który przecząco kiwał głową wciąż nieprzerwanie zastanawiając się nad tymi wielkimi różnicami dzielącymi jego rodziców. – Myślałaś już o sukni ślubnej?
- Mamo! – warknął nagle Istral, co zdziwiło obie kobiety. – Daj jej trochę odetchnąć. Zaledwie wczoraj zjawił się w jej mieszkaniu jakiś przerażający typ, potem wyznał jej miłość a na koniec się oświadczył. Czy nie uważasz, że to o wiele za dużo jak na jedną osobę? – dodał widząc zdziwienie i niepokój w ich oczach.
- Oh kochanie, jak ty mało wiesz o kobietach! – odparła Charline z nutką zawiedzenia w swoim głosie. – Dobrze, zero mowy o weselu. Na razie. – dodała patrząc chytrze na Layle, która wciąż czuła się lekko speszona. – Czym się zajmujesz moje dziecko? Opowiedz mi o sobie, jestem strasznie ciekawa!
- Jestem wolontariuszką w hospicjum w Nowym Yorku. Zajmuję się ludźmi chorymi na raka, AIDS itp. To są przeważnie ludzie, którym zostało nie za dużo życia…
- Biedactwo. Dlaczego męczysz się w takiej pracy? To musi być okropne widzieć jak odchodzą każdego pojedynczego dnia. – Charline złapała nagle dłoń Layli w czuły uścisk jakby chciała ją pocieszyć. Widok tego gestu wypełnił Istrala niezwykłym szczęściem, że chociaż ona szczerze akceptuje jego ukochaną bez względu na to kim jest…
- Wielu ludzi mnie o to pyta – znowu zaczerwieniła się jakby kolejny raz miała opowiedzieć o jakiejś kompromitującej ją rzeczy. – Dla mnie to nie jest takie straszne, proszę pani.
- Mów mi Charline, skarbie.
- Charline… – Od razu się poprawiła posyłając jej delikatny uśmiech wdzięczności. – Ci ludzie, wiedząc, że zostało im niewiele życia dzielą się na dwa rodzaje. Jednych przepełnia złość, żal, niewytłumaczalna zazdrość, że Tobie nic nie dolega, że masz jeszcze przed sobą tyle pięknych lat. I drugich, którzy mają w sobie tak wiele pięknej miłości, którą okazują na każdym kroku. Pomoc im, niezależnie do której grupy należą według tego mojego podziału dodaje mi siły. Cierpię kiedy odchodzą, zawsze płacze, nawet jeśli znałam ich kilka dni – roześmiała się smutno. – Wczoraj np. straciłam aż troje ludzi, ale mocno wierze, że teraz są już szczęśliwi, nic ich nie boli i uśmiechają się do mnie patrząc tam z góry – zwróciła oczy ku niebu z wielkim uśmiechem. – Mogę im urozmaicić te ostatnie dni, dać im czasem coś, czego brakowało im za życia. Wielu z nich jest samotnych, bez rodziny, bez nikogo, kto mógłby tęsknić. Ale mają mnie i dzięki temu nie umierają już samotnie. Tacy ludzie najbardziej właśnie tego się boją. Nie bólu czy tego, czy trafią do nieba czy do piekła. Boją się, że kiedy przyjdzie ten moment, w którym dane będzie im odejść będą sami pośród ścian hospicjum, że to będzie ostatnia rzecz jaką zobaczą. I właśnie po to jesteśmy my, wolontariusze. Dajemy im poczucie, że nie są sami. Wdzięczność za to można odczytać w wielu rzeczach. Człowiek, który jest już jedną nogą w grobie patrzy inaczej na wszystko. Na świat, na ludzi… Inne rzeczy zaczynają mieć znaczenie. Takie gesty jak nasz uśmiech, miłe słowo czy pogładzenie ich po ręce czy czole, to jest coś co wtedy jest cenniejsze od wszystkiego. A mnie samej to daje poczucie, że zrobiłam coś dobrego, że dzięki temu, że tam jestem ich ostatnie dni nie są takie straszne i męczące. Czasem jest niezwykle trudno patrzeć jak ktoś odchodzi, patrzeć na to jak serce przestaje bić a oczy nabierają zupełnie martwego wyrazu… - Nikt nawet nie ośmielił jej przerywać. Charline siedziała wzruszona, wciąż ściskając dłoń Layli, natomiast Istral wprost znieruchomiał. Nie zdawał sobie sprawy jak duże serce ma ta cudowna istota przed nim. Widział w swoim życiu wiele rzeczy, poznał niezliczoną ilość ludzi. Tych dobrych i tych złych, ale dopiero teraz zrozumiał dlaczego to właśnie ona została naznaczona tym piętnem czystości. Cierpiała w swojej pracy niemniej niż rodzina umierających tam ludzi, jednak ten jej ból nigdy nie był zbyt duży by zrezygnować z pomagania. Czy można być jeszcze bardziej szlachetną osobą? Zastanawiał się słuchając każdego pojedynczego słowa jakie wychodziło z jej ust. – Ja całe swoje życie byłam sama. Moja mama zmarła przy porodzie, ojca nigdy nie znałam, a dziadkowie zbyt wcześnie odeszli. Zostałam sama i doskonale wiem, co to znaczy samotność. Świadomość, że mogę tym ludziom pomóc jest dla mnie najlepszą zapłatą. Oni mają mnie, a ja mam ich. Zbyt krótko, ale zawsze.
- Teraz masz jeszcze nas, kochanie – szepnął jej do ucha opierając swoją brodę na jej ramieniu. Layla od razu pogłaskała wolną dłonią jego policzek i uśmiechnęła się radośnie.
- Nasza rodzina jest tak spora, że niedługo będziesz miała wszystkich zupełnie dość! – roześmiała się Charline.
- Oj chyba nigdy nie będę miała was dość. Wiem, że… - zawahała się na moment spoglądając na Istrala. – to wszystko stało się tak niewiarygodnie szybko, ale chciałam Cię zapewnić…
- Shh – przerwała jej Charline. – Nie musisz mnie o niczym zapewniać moje drogie dziecko. Nie mogłabym życzyć sobie dla mojego syna lepszej kandydatki na żonę. Wierz mi, wszyscy Cię już kochamy. Nawet Edward. Jest tylko nazbyt dumny i zawzięty, ale to mu minie. Obiecuje. Ja osobiście cieszę się niezmiernie, że wreszcie będę miała z kim pogadać o babskich sprawach! Ah! Jak mi tu brakowało kobiety! Musimy wybrać się na jakieś zakupy i skompletować Ci szafę! – Charline wydawała się tak podekscytowana, że momentalnie i Layli poprawił się nastrój.


Ostatnio zmieniony przez Mrs White dnia Nie Wrz 07, 2008 3:46 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Nie Wrz 07, 2008 3:45 pm

Część 2

Zaraz po obiedzie matka Istrala porwała ją na wspomniane zakupy nie słuchając żadnych wymówek z jej strony. Nie miała żadnego wyjścia jak tylko się zgodzić. Istral miał wiele spraw do załatwienia w związku z tym, że Layla zostawiła wszystkie dokumenty w Nowym Yorku, w mieszkaniu, które jak donosili ich informatorzy zostało doszczętnie spalone. Wyrobienie dla niej nowych dokumentów począwszy od aktu urodzenia po prawo jazdy nie należało do trudnych. Przez lata jego rodzina musiała zmieniać takie rzeczy, by ludzie nie nabrali podejrzeń, dlatego wyrobienie tego wszystkiego to było najprostsze zadanie jakie stało przed nim. Musiał zrobić jej tylko kilka zdjęć z czego mieli świetny ubaw wygłupiając się przy tym niemiłosiernie.
Późnym wieczorem, kiedy jego dwie największe miłości wróciły z polowania na ubrania rozsiadł się wygodnie na sofie, obejmując swoją matkę czule ramieniem i podziwiał te wszystkie stroje, które kupiły tego popołudnia. Layla uśmiechała się nieustannie co naprawdę niezwykle go uspokajało. Czasem tylko pojawiał się na jej twarzy lekki grymas kiedy Charline wspominała nazwy markowych sklepów, do których ją zaprowadziła, ale dla Istrala to nie było nic dziwnego, ani strasznego. Jego rodzina nigdy nie cierpiała na brak funduszy i ta kwota, którą Charline wydała na swoją przyszłą synową mignęła niezauważona w ich wydatkach. Zadawał sobie jednak sprawę, że czeka go poważna rozmowa na ten temat z Laylą, bo o ile nie miała na tyle odwagi sprzeciwić się płaceniu za nią jego matce, tak względem niego nie będzie miała żadnych oporów. Ale to wszystko później… Teraz się uśmiechała i teraz była szczęśliwa. I on razem z nią.

- Dziękuje mamo – oznajmił szeptem, kiedy Layla kolejny raz zamknęła się w łazience żeby się przebrać. – Nie tylko za te zakupy dla Layli, za wszystko, za Twoje ciepło względem niej i akceptacje. To dużo dla mnie znaczy.
- A wiesz co dla mnie dużo znaczy? – zapytała z łzami w oczach, które momentalnie się pojawiły. – Że mój syn wrócił do domu, że kiedy patrzę na niego widzę wreszcie szczęście, że nie muszę się już bać o Twoje samotne serce, bo wiem, że Layla zaopiekuje się nim jak swoim własnym, jak nie lepiej, biorąc pod uwagę jak piękną osobą jest. Wiesz, że potrafię ocenić trafnie człowieka lepiej nawet od Twoje ojca, który twierdzi, że już widział wszystko. Przyprowadziłeś do naszej rodziny skarb i nawet nie wiesz jaka jestem z tego powodu dumna i szczęśliwa.
- Pierwszy raz – zawahał się wpatrując się w dywan. – od wielu, wielu lat nie ma we mnie nienawiści do wieczności, która jest przede mną. Nawet nie wiesz jak desperacko przez ten cały czas pragnąłem śmierci. Wiedziałem, że nie mogę jej zaznać i to było okropne. Kiedy dowiedziałem się, czego ode mnie oczekują, myśl, że mogłem ją mieć nie pozwoliła mi przejść obok tego obojętnie. Ale nie mogłem zrobić jej krzywdy. Nie takiej, jakiej ode mnie chcieli…
- Layla opowiedziała mi wszystko na zakupach. Wyciągnęłam to od niej w najmniejszych szczegółach. Czy Twoja reakcja na moją wzmiankę o weselu ma jakiś związek z Celestine? Z jej duszą w ciele Layli?
- Nie chcę jej skrzywdzić mamo. Ona sama musi wybrać. Jeśli chciałaby odejść, nie zatrzymywałbym jej. Nie umiem sam jej zostawić dlatego chce nam dać trochę czasu, by to wszystko jakoś poukładać, by sama mogła stwierdzić czy każda część jej chce być ze mną. Nie tylko ta dusza Celestine…
- Synu, ona podjęła decyzje zanim Ty zdążyłeś o tym pomyśleć. Nie zmieni jej i jestem o tym przekonana. Powinieneś się wstydzić, że w ogóle o tym pomyślałeś – warknęła na niego z wyrzutem w swoim głosie.
- Naprawdę mamo? Layla spędziła ze mną kilka godzin. Posłuchała mojej historii, zobaczyła mnie w wampirzej postaci, doszło do niej co mogłem jej zrobić, jak bardzo miałem ją skrzywdzić i od tak stwierdziła, że mnie kocha. Widząc mnie pierwszy raz w życiu. Nie sądzę, by można było mówić o pewności przez wzgląd na to wszystko.
- Była przerażona. Oczywiście, że się Ciebie bała. Oczywiście, że bała się o swoje życie, ale ona nigdy nie czuła się sobą dopóki nie dowiedziała się o tym kim jest. Masz racje mówiąc, że to nie jest Celestine, że Layla ma tylko jej duszę i nic więcej oprócz wyglądu, który niezwykle ją przypomina. Ale ona poprzedniej nocy stała się wreszcie jedną osobą. Powiedziała mi to nawet dzisiaj. Oddałeś jej życie. Jak możesz mieć jakiekolwiek wątpliwości względem jej uczucia? – Charline wydawała się niezwykle poruszona i zaniepokojona postawą swojego syna. Z jednaj strony doskonale rozumiała tą niepewność jaka w nim drzemała, ale ona nijak miała się do tych wszystkich rzeczy jakie opowiedziała jej Layla podczas popołudnia które spędziły tylko w swoim towarzystwie. Była przekonana, że ta dziewczyna kocha jej syna całym sercem i nic dla niej nie znaczy fakt tego jak znalazł się w jej życiu czy to kim tak naprawdę jest. Stał się jej całym światem… I była tego pewniejsza od samego Istrala co niezwykle ją zabolało.
- Czas pokażę mamo. Nie martw się, nie zamierzam robić nic, by ją stracić, wręcz przeciwnie. Nie chcę jej tylko niczego narzucać.
- Phee – zaśmiała się szyderczo. – Odepchnąć? Pod tą maską delikatniej kobiety kryje się niezwykle silna osoba. Nie pozbędziesz się jej tak łatwo, nawet jakbyś próbował więc daruj sobie jakiekolwiek starania.
- Przecież przed chwilą powiedziałem właśnie, że… - Nie dokończył, bo drzwi łazienki ponownie się otworzyły…

W drzwiach stanęła Layla ubrana w niebieską sukienkę wiązaną na szyi, sięgającą jej niewiele za kolana. Kiedy obróciła się wokół własnej osi miał wrażenie, że dziewczyna przed nim nie może być prawdziwa, bo piękno i urok jaki z niej emanował nie był… ludzki. Anioł. Inaczej nie mógł jej nazwać. Brakowało jej jedynie białych, puchatych skrzydeł i złotej aureolki nad głową. Istral wstał nie przestając się na nią patrzeć i podszedł spokojnie by wziąć ją w swoje ramiona. Nie zauważyli nawet kiedy Charline wymknęła się z pokoju zostawiając ich samych.

- Zdecydowanie ta jest moją ulubioną – wymruczał przeczesując jej włosy. – Wyglądasz cudownie.

Nie była przyzwyczajona do takich komplementów. Nie była przyzwyczajona do żadnych zachowań jakie otaczały ją z jego strony w ostatniej dobie. Z nikim nie była dotąd tak blisko i mimo wszystko zawstydzało ja to w jaki sposób na nią patrzył, jak jej dotykał czy całował. Momentalnie jej policzki się zarumieniły, co nie umknęło uwadze Istrala.

- Czy naprawdę nikt Ci nigdy nie mówił jaka jesteś piękna? – zapytał radośnie.
- Mówili. Tylko, że ja nigdy nie chciałam ich słuchać. – Na twarzy Istrala nagle pojawił się dziki uśmiech pełen dumy. Jego anioł nie dostrzegał dotąd tabunów mężczyzn, którzy jak przypuszczał oddaliby wszystko za to co on teraz posiadał. A jemu to przyszło tak łatwo. Czekała na niego, doskonale wiedział, że tak właśnie było… Czy mógł dostać większy prezent od losu jak właśnie ją? – Dziękuje kochanie – wyszeptała po czym pocałowała go i mocno do siebie przyciągnęła.
- Za co? – zdziwił się niezmiernie.
- Za nowe życie i szczęście i miłość i Charline – wymieniała z zapałem, a jej twarz zdobił uśmiech tak piękny, jakiego jeszcze u niej nie widział. – Za Ciebie. Nawet nie marzyłam o szczęściu jakie teraz czuje.

Nie odpowiedział jej na te słowa. Nie potrafił. Ujął za to jej twarz w dłonie i z największą czułością przywarł swoimi ustami do jej. Wszystko przestało istnieć w jednym momencie. Troski rozpłynęły się wraz z mgłą, która pojawiła się na zewnątrz. W tym momencie zapomniał nawet o tym strachu, który męczył go jeszcze rano. Chciał ją tylko kochać. Z delikatnością jakby mogła się zaraz rozpaść wziął ją w swoje ramiona i przeszedł w kierunku łóżka. Nigdy nie zaspokojone pożądanie aż kipiało z ich ciał, kiedy pozbywali się z siebie ubrań. W pewnym momencie znowu pojawiła się w nim obawa, że te nadmierne mocne uczucia obudzą w nim brutalną bestie, która kryła się w nim gdzieś głęboko. Zwolnił więc wszystko co się działo, nie pośpieszając już swych dłoni i
ust. Podziałało…

Kilka następnych dni spędzili głownie na zmianach wystroju pokoju Istrala tak, by mógł być on oficjalnie ich pokojem. Dał jej zupełnie wolną rękę w wyborze nowych zasłon, pościeli i dodatków. Nie obeszło się oczywiście od długich dyskusji na temat wydatków, jednak spojrzenie jakie jej posyłał prosząc by nie czuła się z tym źle, by nie zaprzątała sobie takimi ‘błahostkami’ głowy sprawdzało się w stu procentach. Nie potrafiła się z nim kłócić czy negocjować, kiedy jego usta muskające delikatnie jej szyje prosiły o zrozumienie. Zazwyczaj jedynie wzdychała głośno twierdząc, że to ‘niesprawiedliwe’ i na tym temat się kończył. Layla liczyła, że w końcu przyzwyczai się do tego jak się zachowywał względem niej i wtedy, będzie na tyle silna, by wreszcie postawić na swoim. Dzisiaj natomiast jeszcze każdy jego najmniejszy gest sprawiał, że drżała i modliła się o więcej.
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Laffy Pon Wrz 08, 2008 4:27 pm

Ty wiesz ;**
Laffy
Laffy

Liczba postów : 1904
Join date : 31/03/2008
Age : 34
Skąd : P.Śl.

http://www.silentmon.fbl.pl

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Pon Wrz 08, 2008 4:54 pm

wiem White & Patsy i dziękuje :*:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Gwiazdeczka Wto Wrz 09, 2008 5:29 pm

Pięknie, cudownie, wspaniale i magicznie! White & Patsy Tak, tak, wiem - Ja i te moje oryginalne komentarze :leze!: :*: :*: :*: :*:
Mrs White napisał:Gwiazdka zadziwiasz mnie... :leze!:
Ale co ja znowu powiedziałam? :wzrusza:

:leze!:
Gwiazdeczka
Gwiazdeczka

Liczba postów : 1406
Join date : 26/03/2008
Age : 31
Skąd : Wrocław

http://opowiadanie-kiedys-zrozumiesz.blog.onet.pl/

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by addiek Sro Wrz 10, 2008 4:41 pm

Boskie! ;D
Nadrobiłam wszystko xP
White & Patsy :*:
addiek
addiek

Liczba postów : 3610
Join date : 13/05/2008
Skąd : Łódź >.< \m/

http://www.lastfm.pl/user/adrynalyna

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Lockit Sro Wrz 10, 2008 4:43 pm

Ja też, przed chwilą^^ Booooooooooskie.
Lockit
Lockit

Liczba postów : 1943
Join date : 18/05/2008
Age : 28
Skąd : Bełchatów

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by addiek Sro Wrz 10, 2008 8:55 pm

Ja chcę następne xDDDDDDDDD.....
O jaaaaaa xD
Daaajcieeeee xD
addiek
addiek

Liczba postów : 3610
Join date : 13/05/2008
Skąd : Łódź >.< \m/

http://www.lastfm.pl/user/adrynalyna

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Sro Wrz 10, 2008 8:58 pm

hm... no dobra... zaraz wam dam 4 odcinek

:leze!:

i dziękujemy!! super że wam się podoba już się bałam że jednak nie... :leze!:
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by addiek Sro Wrz 10, 2008 9:00 pm

Jakby wszystko szło mi tak łatwo jak przekonywanie Ciebie, White... xD
to życie byłoby piękne xD
:*:
addiek
addiek

Liczba postów : 3610
Join date : 13/05/2008
Skąd : Łódź >.< \m/

http://www.lastfm.pl/user/adrynalyna

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Mrs White Sro Wrz 10, 2008 9:02 pm

4



Stosunki pomiędzy Laylą, a Edwardem były różne. Czasem miała wrażenie, że akceptuje jej osobę w całości, po czym patrzył na nią z jakimś dziwnym dystansem i niechęcią, której w żaden sposób nie potrafiła zrozumieć. Szanowała i podziwiała go za wszystko co uczynił, by ochronić ludzi jednak niezwykle bolał ją jego stosunek do Istral’a. Był czasem względem niego tak zimny, że trudno było poznać w nim ojca. Próbowała tłumaczyć sobie wiele rzeczy w jego zachowaniu, jednak dla tej jednej nie było w niej zrozumienia. Wiedziała, że długo nie powstrzyma się od interwencji, jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że jeszcze o wiele za mało czasu minęło, żeby mogła w to ingerować bez pogarszania całej sprawy.
Charline z kolei od pierwszego momentu podbiła serce dziewczyny. Była tak zupełnie różna od swojego męża, a mimo to w sposobie w jakim na siebie patrzyli wyczytać można było bezkresną miłość do siebie, co zmuszało ją z kolei do rozmyślań, czy ona i Istral, po tylu wiekach spędzonych ze sobą, również będą nadal tak bardzo w sobie zakochani? Jedyne czego mogła być pewna to tu i teraz. A to wydawało jej się wprost magiczne. Layla odnalazła również w swojej przyszłej teściowej przyjaciółkę i powierniczkę najskrytszych tajemnic. Razem chodziły na zakupy, śmiały się i wzruszały. Charline opowiadała jej niezliczone historię z dzieciństwa Istral’a, co ich obojga prowadziło do płaczu ze śmiechu. To również ona wprowadzała powoli ja w tajniki ich tradycji, dając jej poczucie tego, że jest akceptowana i powoli staje się częścią tej rodziny. Istral z nieodpartym uśmiechem na ustach przyglądał się dwóm najważniejszym kobietom w jego życiu i czasem nawet nie chcąc im przeszkadzać siedział z boku jedynie się przysłuchując. To były dla niego dwie najcenniejsze osoby na całym świecie, dla których gdyby mógł oddałby własne życie, własną duszę i widok ich razem, tak uśmiechniętych i szczęśliwych był jednym z najpiękniejszych, najbardziej wzruszających obrazów jakie pojawiły się przed jego oczami w całym jego życiu. One dwie.
Edward czynił podobnie. Ukrywając swoją obecność poznawał swoją synową jak tylko się dało. Czując się z tym źle, jednak nie mogąc się od tego powstrzymać sprawdził jej historię i wiedział o niej niemal wszystko. To były jedynie suche fakty, które miały za zadanie upewnić go o uczciwości Layli. Raport, który któregoś dnia znalazł się na jego biurku zawierał wszystkie informacje na temat tego co stało się z jej rodzicami, dziadkami, jakie były jej wyniki w nauce od samego początku, kiedy poszła do szkoły. Mówiły także o jej pracy i znajomych. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że może jej ufać. Wiedział, że gdyby teraz coś nie wyszło i musiałaby odejść z tego domu, czułby się ogromnie źle. I na pewno czułby się winien, pamiętając doskonale ich pierwsze spotkanie. Oh, jak on chciał być normalnym, miłym teściem. Jak pragnął być zdolnym by usiąść razem z nimi i ze swobodą z nią rozmawiać. Dać jej do zrozumienia, jak bardzo mu przykro z powodu tych wszystkich początkowych wątpliwości i jak niezmiernie się cieszy z jej obecności w jego domu, w ich życiu. Swoją osobą nadawała temu miejscu nowego, świerzego uroku. Nie tylko Istral uśmiechał się w jej towarzystwie. Charline odkąd mogła spędzać z nią chociaż chwilę dziennie ożyła. Stała się weselsza i spokojna, czego nie widział u niej odkąd ich syn opuścił ich jak sądzili już na zawsze. Ta młoda osoba peszyła go tą dobrocią i zrozumieniem jakie skrywała w swoich oczach kiedy nieoczekiwanie odnajdywał jej spojrzenie na swojej drodze. Zawsze grzeczna i ułożona, nigdy nie była wulgarna czy nazbyt bezpośrednia. Szanowała jego zasady nawet bardziej od Charline, którą wiecznie denerwowało to jego zacofanie. Nie ją…




Tego dnia wstała wcześniej. Istral jeszcze spał wiec wymknęła się na palcach z pokoju, by wreszcie w spokoju zwiedzić dwór. Była zniecierpliwiona wydzielaniem jej tego, ile i co może poznać danego dnia. Jej ciekawość nie pozwoliła jej czekać. Było dość wcześnie i wydawać by się mogło, że jeszcze nikt z domowników nie opuścił swoich pokoi, by oddać się codziennym obowiązkom. Jednak ona doskonale już wiedziała, że Jane wraz z córkami o tej porze przygotowują w kuchni śniadanie. Parkiet po którym stąpała doskonale pamiętał dawne czasy i delikatnie skrzypiał pod jej ciężarem, co napawało dziewczynę dziecinnym przerażeniem. Przez pierwsze dni spędzone w tym miejscu odczuwała niekiedy pewien niepokój potęgowany znajomością historii dworu i jego mieszkańców. Wszystko co ją otaczało było tak cenne i zabytkowe, że nawet dotykając poręczy schodów robiła to z należytą ostrożnością i podziwem jakim pałała do tego magicznego dworu.
Wciąż się rozglądała, gdyż nie była do końca pewna czy zmierza w odpowiednim kierunku. Doskonale wiedziała gdzie chce dotrzeć, jednak ilość korytarzy, pokojów i gabinetów w tym domu lekko ją dezorientował. Drzwi niemal wszystkich wyglądały identycznie i jedynie po obrazach wiszących na ścianach można było się domyśleć w której części dworu się znajdują. Nawet wśród starych domowników panował zwyczaj nazywania części domu za pomocą postaci widniejących na obrazach, co niezwykle ją bawiło.
W końcu dostrzegła drzwi, których szukała. Powodem jej ciekawości było to, że tylko one z całego domu wyglądały inaczej, jakby groźniej. Drewno, z którego zostały zrobione nie pasowało do reszty, było ciemniejsze, a wygrawerowane na nich znaki, nie przypominały nawet w najmniejszym stopniu tych, z reszty drzwi. Kiedy pytała o ten pokój Istral’a, wymijał się od odpowiedzi oznajmiając jedynie, że nie ma tam nic, co powinna zobaczyć. Te słowa jeszcze bardziej zwiększyły jej ciekawość. Nie podobało jej się, że musi się zmuszać do podstępu, ale coś nie dawało jej spokoju. I ten dziwny wyraz twarzy Istrala, kiedy o tym mówił. Wiedziała, że powinna uszanować jego słowa, ale ciekawość okazała się silniejsza. Miała bowiem wrażenie, że za tymi drzwiami znajduję się coś, co w mniemaniu Istrala mogłoby ją zniechęcić. Jak jakieś dziwne źródło życia, z wodą, którą muszą pić by żyć wiecznie czy coś w tym stylu. Śmiała się z samej siebie na to przypuszczenie, jednak chciała mu udowodnić, że nic nie zdoła jej zniechęcić. Nawet jeśli muszą robić coś dziwnego, by żyć wiecznie to nie miało najmniejszego znaczenia. Była pewna, że cokolwiek to jest, nie krzywdzi nikogo i to jej wystarczało.
Nacisnęła więc ostrożnie klamkę i kiedy drzwi delikatnie się uchyliły stanęła jeszcze w bezruchu zastanawiając się czy aby na pewno powinna tam wchodzić bez zgody na to. Wiedziała, że nie powinna jednak coś dziwnego pchało ją w tamtą stronę. Może gdyby jasno jej powiedziano co kryję się w tym pomieszczeniu nie byłoby jej tutaj. Tak czy inaczej przeczuwała, że powinna tam wejść. Zamknęła za sobą drzwi i od razu zaczęła skanować swoim wzrokiem pomieszczenie w jakim się znalazła. Było niezwykle przestronne i od razu zrozumiała, że jest w bibliotece. Jednak innej od tej, którą pokazał jej Istral. Po jej ciele przeszedł niemiły dreszcz przez mistyczność tego miejsca. Na ścianach paliły się delikatne lampki, które nadawały wrażenie półmroku. Powietrze wydawało jej się tu ciężkie i nieprzyjemne, jakby od wielu miesięcy nikt tutaj nie wietrzył, co z kolei było dla niej nie do pomyślenia znając już sumienność pracujących w tym dworze dziewczyn. Przez moment chciała stamtąd wyjść, jednak postanowiła zajrzeć chociaż do jednej z książki, by się dowiedzieć czym takim się różnią, że zostało dla nich stworzone osobne miejsce. Podeszła do wielkiego regału i wzięła w swoje dłonie pierwszą lepszą książkę jaka była pod jej ręką. Nie mogła wręcz oderwać wzroku od twardej, ciemno brązowej okładki, która jak wiele rzeczy w tym dworze zachwycała ją wiekami, jakie przeżyła. Opuszkami swoich palców przejechała po chropowatej okładce poczym zgrabnym ruchem otworzyła księgę mniej więcej w połowie. Jej oczom ukazała się pożółknięte strony, zapisane w pełni czarnym atramentem.

- Ventem seminabunt et turbinem metent – przeczytała szeptem pod nosem, a po chwili zastanowienia zamknęła księgę i odłożyła ją na swoje miejsce.

Do końca nie rozumiała sama siebie. Chęć przyjścia tutaj była nie do odparcia, a po przeczytaniu tych kilku słów, których nawet nie rozumiała zniknęła niemal tak szybko, jak pojawiła się w jej umyśle. Wyszła z pokoju jeszcze przez chwilę przyglądając się tym wszystkim wysokim regałom pełnych książek. Idąc w stronę sypialni, miała zmarszczone brwi, które było odpowiedzią na dziwne zdenerwowanie tętniące w jej żyłach. Widok śpiącego jeszcze Istral’a, poprawił jej jednak samopoczucie. Bezszelestnie weszła do łóżka i schowała się gdzieś w jego ramionach, podarowując sobie tym samym jeszcze trochę snu.
Obudziła się dopiero kiedy Istral wchodził do ich pokoju i przez nieuwagę głośniej niż zamierzał zamknął za sobą drzwi. Widok jego złej na siebie samego twarzy niezmiernie ją rozbawił. Odkąd pojawił się w jej życiu sen był jedynie marnowaniem czasu. Biorąc pod uwagę, że już nigdy mieli się nie rozstać to uczucie było dość dziwne. Jednak dla niej wciąż było jego mało. Kiedy zostawiał ją dla Charline czuła się jakby zabrał ze sobą jakąś część jej samej. Upojne noce, które spędzali w swoich ramionach nie pozwalały jej jednak na zapominanie o śnie. Śniła wtedy jednak o nim, więc ten czas nigdy tak do końca nie był przez nią zmarnowany.
Istral widząc, że jednak ją obudził od razu skierował swoje stopy w stronę łóżka. Wślizgnął się pod kołdrę i przysunął jej nagie ciało do siebie. Jej delikatna skóra rozpalała jego zmysły tak mocno, że czasem miał ochotę wskoczyć do lodowatej wody by ugasić ten żar, który w nim płonął. A ona mu w tym nie pomagała. Kusiła go każdym gestem, dotykiem czy tym jak na niego patrzyła. Natychmiast po tym miał ochotę pozamykać wszystkie drzwi, okna i napawać się nią w nieskończoność…

- Witaj śpiochu. Wybacz, że Cię obudziłem – wymruczał jej do ucha całując delikatnie jej szyje.
- Nie przestawaj, to może Ci wybaczę…

Jak w takiej sytuacji mógł przestać? Nie mógł…


Ostatnio zmieniony przez Mrs White dnia Sro Wrz 10, 2008 9:07 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mrs White
Mrs White
Admin
Admin

Liczba postów : 3863
Join date : 26/03/2008
Age : 37
Skąd : o.O

https://sweetthink.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

"Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12 - Page 4 Empty Re: "Potęga wieczności" by White odcinek 15 str 12

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach